Paris Saint Germain po triumfie z ekipą Valencii 2:1 w pierwszym
spotkaniu 1/8 finału Ligi Mistrzów jest już jedną nogą w ćwierćfinale tych
elitarnych rozgrywek.
Obecny skład PSG to mieszanka rutyny z młodością. Wystarczy
wymienić tutaj chociażby Zlatana Ibrahimovića – największą gwiazdę zespołu,
któremu coraz lepiej się współpracuje z młodziutkimi, zaledwie 20-letnimi
zawodnikami – Marco Verrattim, a także sprowadzonym w styczniu Lucasem Mourą.
Carlo Ancelotti ma w Paryżu do dyspozycji prawdziwą konstelację gwiazd, bowiem
o sile ofensywnej lidera Ligue 1 stanowi także zaciąg argentyński w osobach
niezwykle szybkich i przebojowych Argentyńczyków – Ezequiela Lavezziego, a
także Javiera Pastore. Jakie czynniki były kluczem do sukcesu francuskiego
zespołu na Estadio Mestalla w Valencii?
Lucas Moura był jednym z najlepszych zawodników wczorajszego meczu |
Po drugie o sukcesie podopiecznych Ancelottiego z Valencią
przesądziły wyższe umiejętności techniczne poszczególnych zawodników, którzy
jednym podaniem, zwodem umieli zrobić różnicę i spowodować zagrożenie pod
hiszpańską bramką. Prym w tym wiedli piłkarze z Ameryki Południowej –
wspomniani wyżej Lavezzi, a także skrzydłowi Moura i Pastore. To właśnie ich
dryblingi i akcje siały największy popłoch w strefie obronnej zespołu
Nietoperzy. Moura popisał się znakomitą
akcją na 2:0, wykładając piłkę jak na tacy Pastore, natomiast Argentyńczyk
oprócz gola także zanotował podanie do Lavezziego, który w 10. minucie meczu
otworzył wynik meczu na stadionie Mestalla. Zatem indywidualności
południowo-amerykańskie sprowadzone za olbrzymie pieniądze okazały się strzałem
w dziesiątkę i pokazały, że na tle silnego przeciwnika potrafią wznieść się na
wyżyny swoich umiejętności.
Po trzecie – solidna obrona PSG, która na tle defensywy Valencii
prezentowała się lepiej niż poprawnie, rzadko kiedy dopuszczając do zagrożenia
we własnym polu karnym, a jeśli już do tego dochodziło to sprzyjało im
szczęście, ponieważ podopieczni Ernesto Valverde niemiłosiernie pudłowali.
Warto wspomnieć także fakt, że w tym meczu nie mógł zagrać brazylijski filar
obrony Thiago Silva, który znakomicie potrafi zrobić użytek głową ze stałych
fragmentów gry. Jednak jego nieobecność była prawie niezauważalna. Jakby tego
było mało to cały mecz na ławce przesiedział Gregory van der Wiel, który także
zdążył już wyrobić sobie solidną markę, będąc w przeszłości zawodnikiem Ajaksu
Amsterdam.
Czwartym argumentem przemawiającym o wyższości PSG nad Valencią
był bramkarz. Salvatore Sirigu, który jest pewnym punktem paryskiego zespołu od
początku bieżącego sezonu. Z dobrej strony dał się już poznać we francuskiej Ligue
1, gdzie wyśrubował niesamowity rekord bez puszczenia gola do 948 minut! Ta
wspaniała passa została przerwana dopiero w ostatnim meczu z Bastią, kiedy
puścił jednego gola. W meczu z Valencią nie miał może dużo do roboty, ponieważ
strzały zawodników hiszpańskich były w większości niecelne. Jednak przez cały
czas zachował czujność i koncentrację, a swój kunszt pokazał w 52. minucie,
kiedy ładnie wypiąstkował strzał Canalesa. Na tle swojego hiszpańskiego vis a
vis – Vicente Guaity, włoski golkiper wypadł znakomicie. Hiszpański bramkarz
nie popisał się przy pierwszym puszczonym golu, kiedy nie zrobił praktycznie
nic, aby obronić strzał Lavezziego.
Podopieczni Carlo Ancelottiego jako pierwszy klub francuski
od 1980 roku zdobyli stadion Mestalla. Poprzednim razem ta sztuka udała się
Nantes. W rewanżu, który zostanie rozegrany 6 marca na Parc des Princes są
murowanymi kandydatami do awansu, jednak w końcówce wczorajszego meczu dostali
za jednym zamachem dwa ciosy, które mogą budzić lekki niepokój przed rewanżem. Najpierw
honorowego gola strzelił stoper Valencii – Alid Rami, a chwilę później z boiska
za bezsensowny faul wyleciał z czerwona kartkę Ibrahimović. W Paryżu oprócz
Szweda zabraknie także defensywnego pomocnika Verrattiego i z pewnością stanowi
to w tej chwili największe zmartwienie dla Ancelottiego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz