Leo Messi przyczynił się do wyeliminowania PSG |
Rekord Barcelony
jedynym pozytywem?
Jest to już siódmy z rzędu awans Barcelony przynajmniej do
1/2 finału tych elitarnych rozgrywek, co czyni podopiecznych Tito Vilanovy
pierwszym w historii klubem, który dostąpił tego zaszczytu. Jednak w obliczu
środowego starcia Barcy z PSG, zakończonym "zwycięskim remisem" jest to chyba
jedyny pozytyw godny odnotowania.
Podczas meczu z Paryżanami, zawodnicy hiszpańskiego giganta
przez większe fragmenty spotkania wyglądali niczym kolos na glinianych nogach.
Natomiast podopieczni Carlo Ancelottiego znakomicie wypełniali wszystkie
założenia taktyczne po objęciu prowadzenia w 50. minucie (bramka Javiera
Pastore) i byli o włos od sprawienia sensacji i wyeliminowania gwiazdorów
Barcelony.
Bez Messiego ani rusz
W ekipie Tito Vilanovy szczególnie widoczny był brak Leo Messiego,
który po kontuzji odniesionej w pierwszym meczu z PSG, zasiadł na ławce
rezerwowych, z której obgryzając paznokcie, nerwowo przyglądał się nieudolnym
próbom i nieporadnym akcjom swoich kolegów, które w żaden sposób nie mogły
zagrozić bramce strzeżonej przez Salvatore Sirigu. Asy Barcelony pierwszy celny
strzał na bramkę PSG oddały dopiero w 65. minucie, co delikatnie mówiąc nie
wystawia najlepszego świadectwa całej jedenastce.
Zawodnicy Barcelony bez swojego gwiazdora kompletnie nie
przypominali zespołu, który kilka tygodni wcześniej z Messim w składzie
zdemolował AC Milan, dominując od
pierwszej do ostatniej minuty spotkania.
Wielkie problemy w
obronie
W meczu z PSG bardzo niepewnie wyglądała formacja defensywna "Dumy Katalonii", która pozwalała na bardzo dużo klubowi z Parc des Princes.
Szczególnie widoczny był brak kontuzjowanych Javiera Mascherano i Carlesa
Puyola.
W obliczu kontuzji czołowych defensorów "Blaugrany" Tito
Vilanova zdecydował się na pewną dozę ryzyka i na środku obrony obok Gerarda
Pique wystawił rekonwalescenta Adriano, u którego były wyraźnie widoczne braki
szybkościowe i zaległości treningowe. Na domiar złego Brazylijczyk dostał żółtą
kartkę, która eliminuje go z pierwszego meczu półfinałowego. Jakby tego jeszcze
było mało to Adriano doznał kontuzji po godzinie gry i w jego miejsce wszedł
niedoświadczony Marc Bartra, mający zaledwie 6 występów w całym sezonie w
barwach Barcelony! Dodatkowo na swoim koncie po żółtym kartoniku mają także
Pique, Jordi Alba i Alex Song. Każde następne ich upomnienie wykluczy ich z gry
w rewanżowym spotkaniu półfinałowym. Jedynymi zdolnymi do gry i bez żadnych
zagrożeń zawodnikami są w tej sytuacji, wspomniany wyżej Bartra, a także Martin
Montoya i Dani Alves.
Bez błysku i polotu
przez godzinę gry
Wracając do przebiegu samego meczu, to zawodnicy Barcelony bardzo
wolno, wręcz w ślamazarnym tempie rozgrywali swoje akcje. Brakowało w nich
jakichkolwiek elementów zaskoczenia, a sytuacje Katalończyków, po których mogli
zdobyć gola przez pierwszą godzinę spotkania można by policzyć na palcach
jednej ręki. W grze Barcelony brakowało także pomysłu na rozmontowanie Paryżan,
którzy na tle faworyta wyglądali znakomicie, raz po raz wyprowadzając groźne
kontry. Jednak tylko jedna z nich skończyła się golem, natomiast w pozostałych
brakowało precyzji i dokładnych podań do dobrze ustawionych i wychodzących na
czyste pozycje paryskich zawodników.
Metamorfoza = Messi
Obraz meczu uległ diametralnej zmianie, gdy na boisku pojawił
się powitany wielkimi owacjami Leo Messi. Argentyńczyk potrzebował niespełna 10
minut, aby przeprowadzić fantastyczną akcję. Po drodze minął dwóch rywali i
posłał prostopadłe podanie do Davida Villi, który wycofał ją do Pedro. Hiszpan
pięknym uderzeniem tuż przy słupku w 71. minucie zapewnił "Blaugranie" upragniony remis, który wystarczył do awansu, bowiem w pierwszym
meczu na Parc des Princes było 2:2 i dzięki lepszej różnicy goli strzelonych na
wyjeździe to zawodnicy Barcelony mogli się cieszyć po końcowym gwizdku z awansu
do fazy półfinałowej.
Barcelona nie będzie
faworytem w półfinale
Obraz po meczu Barcelony z PSG nie rysuje się w różowych
barwach dla "Dumy Katalonii". Lider Primera Division przez ponad godzinę nie
potrafił sprostać roli faworyta, przegrywał i był blisko odpadnięcia z Ligi
Mistrzów.
Po raz kolejny okazało się, jak bardzo ekipa Tito Vilanovy
jest uzależniona od jednego zawodnika, najlepszego piłkarza świata Leo Messiego,
który po wejściu na boisku pobudził kolegów do żywiołowych ataków, pełnych
pasji i agresji. Obecność Argentyńczyka na boisku dodała całej jedenastce wiele
pewności siebie, a akcje nagle zaczęły się zazębiać i przynosić efekty. "La Pulga" zmienił diametralnie
przebieg losów spotkania, przeprowadzając kapitalną indywidualną akcję, po
której bramkę na wagę awansu do 1/2 finału zdobył Pedro.
Jednak w całym sztabie Barcelony absolutnie nie ma powodów
do euforii i do zadowolenia. Po tym co pokazały gwiazdy Barcelony na Camp Nou w
konfrontacji z PSG, w najlepszej "czwórce" zespołów Starego Kontynentu, hiszpańska drużyna z pewnością nie będzie stawiana w roli faworyta do końcowego triumfu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz