Dominik Furman był bohaterem derbów Warszawy |
Legia Warszawa pomimo prowadzenia w ligowej tabeli T-Mobile
Ekstraklasy po 22 kolejkach i passy pięciu wygranych z rzędu, swoją dyspozycją nie
zachwyca i nie rozpieszcza sympatyków. Stołeczny klub jest daleki od szczytu
formy popartego poukładaną grą i wykonywaniem odpowiedniej koncepcji taktycznej.
Jednak podopieczni Jana Urbana potrafią przechylać na swoją korzyść ostatnie
mecze. Co jest zatem tego przyczyną?
Po pierwsze, mocna i wyrównana kadra, w której niemal na
każdej pozycji Urban ma do dyspozycji dwóch równorzędnych zawodników. W
przypadku, gdy za kartki pauzuje Daniel Łukasik, w roli jego zastępcy gra Dominik
Furman. Idąc dalej, gdy nie może grać w obronie Inaki Astiz, na plac gry
desygnowany zostaje Tomasz Jodłowiec bądź Michał Żewłakow. Zespół liczący 25
zawodników sprawia, że trener Legii ma komfort i nie musi się martwić w
przypadku kontuzji któregokolwiek z graczy, bowiem na jego miejsce
błyskawicznie wskakuje zawodnik rezerwowy, a gra zespołu nie cierpi ani trochę
na jakości. Duża konkurencja w drużynie i kłopoty bogactwa sprawiają, że
niejeden szkoleniowiec chciałby się znajdować w takim położeniu, w jakim jest
obecnie Jan Urban.
Po drugie, bramkarz Warszawiaków - Dusan Kuciak, który swoją
dobrą formę zaczyna powoli nawiązywać do początku przygody z Legią z sezonu
2011/12, kiedy to był mocnym punktem zespołu, broniąc często w niemal
beznadziejnych sytuacjach. Słowak swoimi znakomitymi paradami w każdym meczu
rundy wiosennej musi wznosić się na wyżyny umiejętności i udowadniać swój
kunszt bramkarski. Legia z pewnością zawdzięcza Kuciakowi wiele cennych
punktów, które mogą okazać się kluczowe na finiszu ligowych rozgrywek. Golkiper
Legionistów w każdym meczu ma ręce pełne roboty, broniąc co najmniej 2-3 "setki".
Po trzecie, wielkie szczęście Legii, które według znanego
przysłowia sprzyja lepszym. W ostatnich tygodniach podopieczni Urbana dzięki
niezwykle fortunnym splotom okoliczności są jednym z najpoważniejszych zespołów
do zdobycia mistrzostwa Polski. W każdym meczu warszawska defensywa, która w
rundzie wiosennej nie stanowi monolitu jest wystawiana na próbę, głównie z
powodów koszmarnych błędów. Dopuszcza ona do minimum 2-3 groźnych sytuacji pod
własnym polem karnym. Jednak na wysokości zadania staje wspomniany wyżej Kuciak
albo stuprocentowe akcje rywali są marnowane koncertowo, a piłka zamiast w
siatce ląduje wysoko w trybunach. Dzięki braku skuteczności przeciwników i zachowania
zimnej krwi w polu karnym Legii i wyjątkowo niecelnym strzałom, warszawski
zespół mimo nie najlepszej gry jest w stanie wygrywać ważne ligowe mecze.
Ponadto, koszmarne pomyłki sędziowskie, które w znacznym stopniu mogą ułatwić pokonanie
rywala (ostatnie zwycięstwo z Wisłą w Krakowie), kiedy to przy pierwszej bramce
piłka całym obwodem przy próbie dośrodkowania Artura Jędrzejczyka przekroczyła
linię końcową o dobre pół metra. Akcja nie została przerwana i skończyła się
golem Władimera Dwaliszwiliego.
Po czwarte, do najjaśniejszych i najmocniejszych punktów Legii
należy sprowadzony przed początkiem rundy wiosennej duet Wladimer Dwaliszwili –
Bartosz Bereszyński. Pierwszy z wymienionych, gruziński napastnik znakomicie
zaaklimatyzował się w ekipie Urbana po przejściu z lokalnego rywala Polonii. W
ekstraklasie zdołał już zdobyć trzy gole z Górnikiem Zabrze, Zagłębiem Lubin i
Wisłą Kraków. Ponadto jego dorobek uzupełniają cztery trafienia w rozgrywkach
Pucharu Polski – dwa w ćwierćfinałowym dwumeczu z Olimpią Grudziądz i dublet z
Ruchem Chorzów na wagę awansu do finału Pucharu Polski. Do jego największych
atutów należy siła fizyczna i dynamika, dobra gra tyłem do bramki, niezła
technika, a także niebywale łatwa umiejętność wygrywania pojedynków jeden na
jednego oraz silny, soczysty strzał z dystansu połączony z dobrą grą głową w
powietrzu.
Natomiast Bereszyński po przyjściu z Lecha Poznań dosyć
niespodziewanie stał się graczem podstawowej jedenastki. Urban dokonał
majstersztyku taktycznego i przekwalifikował 20-letniego zawodnika z pozycji
ofensywnego pomocnika na prawego obrońcę. Okazało się to strzałem w dziesiątkę,
bowiem Bereszyński często włącza się w akcje ofensywne, zapędzając się pod pole
karne rywala, a centrami sieje popłoch w zasiekach obronnych przeciwników.
Ponadto bez zarzutu wywiązuje się ze swoich obowiązków w defensywie. Z miejsca
stał się odkryciem, czy w przyszłości wyrośnie z niego zawodnik na miarę
Łukasza Piszczka?
Po piąte, trafne decyzje personalne trenera Jana Urbana, który ma
nosa do przeprowadzania niezwykle wartościowych zmian. Przykładem jest wejście
Wladimera Dwaliszwiliego za Daniela Ljuboję w drugiej połowie spotkania z
Zagłębiem. Gruzin strzelił bramkę i należał do najlepszych zawodników na
murawie czy też w obliczu kontuzji Bereszyńskiego postawienie na prawej obronie
z krakowską Wisłą na Artura Jędrzejczyka - etatowego stopera w ostatnich
tygodniach, który był bohaterem spotkania (strzelił gola i zanotował asystę)
oraz wejście w derbach Warszawy za Daniela Łukasika Dominika Furmana, który
strzelił gola na wagę trzech punktów w 91. minucie gry.
Legia jest liderem polskiej ekstraklasy, ale swoją grą i stylem
wciąż nie olśniewa. Brak błysku i polotu jest rekompensowany przez wyżej
wymienione czynniki, do których należą przede wszystkim fura szczęścia, a także
dobra forma, m.in. takich graczy jak Kuciak, Dwaliszwili i Bereszyński. Należy
także wspomnieć o narybku w postaci wychowanków z akademii Legii, którzy potrafią błysnąć w pojedynczym spotkaniu i
zapewnić Legii całą pulę. Symptomów na poprawę formy podopiecznych Urbana póki
co na razie nie widać. Cztery punkty przewagi w tabeli nad Lechem Poznań, najgroźniejszym
rywalem w walce o tytuł na 8 kolejek przed końcem sezonu nie gwarantują
zdobycia mistrzostwa Polski. Jednak przy tak wyrównanej kadrze i splotowi
szczęśliwych okoliczności klub z Pepsi Arena jest na dobrej drodze, aby
odzyskać tytuł mistrzowski po siedmiu latach posuchy na ligowym froncie. Czy
rzeczywiście do tego dojdzie?