niedziela, 29 grudnia 2013

Evertońska tiki-taka Roberto Martineza

Roberto Martinez (na zdj.) znakomicie rozpoczął swoją
przygodę z Evertonem
Wielką rewelacją tegorocznego sezonu Premier League jest ekipa Evertonu prowadzona przez Roberto Martineza. „The Toffees” na dobre zadomowili się w górnych rejonach tabeli i nawet przez chwilę nie myślą o tym, aby opuszczać doskonałą, aktualnie piątą lokatę. Co decyduje zatem o sile klubu z Liverpoolu?


1. Solidny trener. Po odejściu Davida Moyesa do Manchesteru United stery prowadzenia zespołu powierzono hiszpańskiemu szkoleniowcowi Roberto Martinezowi, który miał bardzo mało czasu na poukładanie zespołu. Były trener „Atletów” z Wigan zmienił diametralnie styl „The Toffees” w stosunku do swojego poprzednika. Moyes preferował najbardziej grę długimi, diagonalnymi podaniami od obrońców do pomocników. Natomiast Martinez zupełnie to zmienił. Hiszpan postanowił oprzeć budowę taktyki Evertonu na wzorcach barcelońskich, czyli tiki-tace. Największy nacisk kładzie się w niej na utrzymywaniu piłki w posiadaniu przez jak najdłuższy okres gry, wymienianiu dużej liczby krótkich podań, połączonej przy tym z agresywnym pressingiem, ciągłym atakowaniu rywala już na jego własnej połowie, a także szybkim, czasem wręcz szalonym tempem gry.

Po miejscu w tabeli Premier League doskonale widać, że nowe ofensywne ustawienie zespołu z szybkimi skrzydłowymi w osobach reprezentanta RPA Stevena Pienaara i Belgii Kevina Mirallasa, a także silnym jak tur w ataku Romelu Lukaku sprawdza się doskonale i może cieszyć sympatyków zasiadających na Goodison Park. Należy dodać, że największym sukcesem Martineza w karierze trenerskiej na Wyspach jest wywalczenie w maju tego roku Pucharu Anglii po sensacyjnej wygranej 1:0 jego byłego klubu Wigan z Manchesterem City.

2. Świetny bramkarz Tim Howard. Amerykanin ma w zespole „The Toffees” niepodważalną pozycję od sezonu 2006/2007. Wcześniej niezwykle doświadczony golkiper bronił barw Manchesteru United, w którym w ciągu trzech sezonów rozegrał raptem 45 spotkań ligowych i jego pozycja z dnia na dzień stawała się coraz słabsza. Wobec tego 34-latek postanowił poszukać sobie zespołu, w którym mógłby wywalczyć stałe miejsce w podstawowym składzie. Wpadł w oko Evertonowi, który najpierw wypożyczył z MU reprezentanta USA na cały sezon 2006/07, a następnie wykupił w styczniu 2007 roku. Howard w klubie z Liverpoolu w ciągu 7 lat gry opuścił zaledwie 6 ligowych spotkań! Amerykanin dzięki znakomitemu refleksowi i często niesamowitym paradom wyrobił sobie markę jednego z najbardziej solidnych bramkarzy całej Premier League, a jego pozycja między słupkami klubu z Goodison Park jest nie do podważenia.

3. Znakomite wyniki Evertonu. 
Gracze z Liverpoolu na półmetku rozgrywek Premier League ponieśli
Obiekt Evertonu Goodison Park 
zaledwie dwie porażki (1:3 z Manchesterem City na Etihad Stadium oraz sensacyjną 0:1 w drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia z Sunderlandem – czerwoną latarnią ligi) i jest to najlepszy wynik spośród wszystkich 20 zespołów Premier League!

Wielką siłą Evertonu w trwającym sezonie jest zdobywanie punktów z teoretycznie mocniejszymi zespołami. Na rozkładzie „The Toffees” widnieją już takie firmy jak Chelsea Londyn oraz Manchester United (dwie wygrane po 1:0). Jakby tego było mało, Everton wywiózł także niezwykle cenny remis z Emirates Stadium (1:1 z Arsenalem), a także podzielił się punktami na własnym stadionie po porywającym spotkaniu derbowym z Liverpoolem 3:3. We wszystkich wspomnianych wyżej meczach zawodnicy Roberto Martineza byli stroną dominującą i tak dobre wyniki nie mogły być kwestią przypadku.

4. Doskonale zorganizowana linia defensywna. Prym w niej wiedzie lewy obrońca Leighton Baines, obecnie kontuzjowany, ale znakomicie wykonujący stałe fragmenty gry, autor dwóch bramek w obecnych rozgrywkach ligowych. Martinez doskonale wyważył proporcję między linią obrony, a pozostałymi formacjami. Defensywa „The Toffees” jest szczelna niczym mur ze stali, bowiem dopuściła do straty zaledwie 17 bramek ligowych, najmniej ze wszystkich zespołów całej ligi! Na środku obrony znakomicie radzą sobie w układance Martineza Francuz Sylvain Distin oraz Anglik Phil Jagielka

Natomiast na prawej stronie defensywy sezon życia gra Seamus Coleman. Irlandczyk w 18 spotkaniach zdobył już 4 bramki, a także zaliczył klika ważnych asyst. Talent 25-letniego rozkwitł dopiero teraz, bowiem w kadrze klubu z Goodison Park jest już od 2009 roku, kiedy to został wykupiony za grosze z… irlandzkiego Sligo Rovers. Natomiast na prawej stronie obrony kontuzjowanego Bainesa stara się zastępować z niezłym skutkiem Kostarykańczyk Bryan Oviedo, zdobywca dwóch goli w obecnej kampanii.

5. Rutyna + młodość = mieszanka wybuchowa.
Wydawało się, że odejście przed sezonem największej gwiazdy zespołu Marouane’a Fellainiego znacząco zredukuje siłę i ograniczy pole manewru w grze ofensywnej Evertonu. To właśnie na barkach Belga w dużej mierze spoczywała odpowiedzialność rozgrywania akcji i strzelania goli. Jednak Martinez postanowił dokonać majstersztyku transferowego i na miejsce reprezentanta Belgii przed rozpoczęciem sezonu 2012/13 sprowadził na Goodison Park Garetha Barry’ego, Jamesa McCarthy’ego, Romelu Lukaku oraz młodą gwiazdkę rezerw Barcelony – Gerarda Deulofeu.

Cała czwórka zawodników okazała się dokładnie tymi, których szukał hiszpański szkoleniowiec. Wszyscy idealnie wpisują się w strategię zespołu. Barry i McCarthy doskonale wkomponowali się w środek pomocy „The Toffees”.Duet ten doskonale reguluje tempo gry zespołu i rozgrywa z zegarmistrzowską precyzją każdą akcję. Do ich głównych obowiązków należy rozdzielanie piłek i błyskawiczne dostarczanie ich do Romelu Lukaku, który dzięki swoim znakomitym warunkom fizycznym i dużej szybkości, a także sile jest postrachem każdej defensywy Premier League. 20-letni Belg w 14 meczach zdobył już 8 bramek. 

Ostatnim z tego grona jest najlepszy zawodnik ubiegłego sezonu drugiej ligi hiszpańskiej, wyciągnięty z rezerw Barcelony Deulofeu. Martinez dotychczas korzystał z usług hiszpańskiego skrzydłowego bardzo mało, bo zaledwie przez 335 minut (2 mecze w podstawowym składzie i aż 10 jako zmiennik z ławki). Deulofeu pomimo tego zdołał pokazać próbkę swoich możliwości, strzelając 2 bramki, jedną ze Stoke City oraz drugą, przepięknej urody z Arsenalem Londyn na wagę remisu 1:1. Niestety 14 grudnia w meczu z Fulham młodziutki Hiszpan doznał urazu ścięgna uda, który wyklucza go z gry co najmniej do końca stycznia 2014 roku.

Co ciekawe tylko McCarthy jest zawodnikiem, który przeszedł z Wigan do „The Toffees” na zasadzie transferu definitywnego. Pozostali trzej są zawodnikami wypożyczonymi, Lukaku z Chelsea, Barry z Manchesteru City, a Deulofeu ze wspomnianej wyżej „Blaugrany”.

Ross Barkley (na zdj.) to wschodząca
gwiazdka nie tylko Evertonu, ale także
reprezentacji Anglii
Jednak prawdziwym, największym objawieniem pierwszej części sezonu jest zaledwie 20-letni Ross Barkley, ofensywny pomocnik, który na Wyspach jest porównywany do Paula Gascoigne’a, byłego reprezentanta Anglii, a także do Michaela Ballacka, eks-reprezentanta Niemiec. Młoda gwiazdka zdołała już nawet zadebiutować w barwach pierwszej reprezentacji Anglii w meczu el. MŚ z Mołdawią. Barkley zagrał w aż 17 meczach bieżącego sezonu Premier League i zdołał strzelić trzy gole dla Evertonu. Na szczególne słowa uznania zasłużyła jego przepiękna bramka z rzutu wolnego w meczu ze Swansea City, która okazała się trafieniem na wagę wygranej 2:1 na obiekcie „Łabędzi”. Pod wielkim wrażeniem jego umiejętności jest trener Martinez, który powiedział, że nigdy nie spotkał piłkarza z tak silną mentalnością zwycięzcy, który jednocześnie tak twardo stąpałby po ziemi. Według Hiszpana, Barkley jest bardzo młodym człowiekiem, który cały czas się rozwija. 40-letni trener Evertonu odniósł się także do sytuacji nawiązującej do gola Barkleya przeciwko Swansea. - Myślę, że Ross jest rodzajem zawodnika karmionego przez uczucia i on sam czuje się pewny, aby wykonywać rzuty wolne. Jego prawdziwym, naturalnym talentem jest to, że posiada prawą i lewą nogę, a także niesamowity balans ciałem. Nie wiedzieliśmy, że potrafi wykonywać rzuty wolne - cytuje słowa Martineza portal theguardian.com.


Martinez w ciągu niespełna pół roku zdołał zbudować z Evertonu zespół groźny nie tylko dla teamów o zbliżonych umiejętnościach piłkarskich, ale także całej czołówki Premier League. Hiszpański szkoleniowiec zdołał w tak krótkim czasie, najpierw wdrożyć, następnie przyswoić, a na końcu zaszczepić w zawodnikach nowy styl gry, który jest bardzo widowiskowy i może zadowolić niejednego wybrednego kibica piłkarskiego. Misja oddania klubu z Liverpoolu w ręce Martineza wydaje się być na półmetku sezonu pomysłem niezwykle trafionym. Czy 40-letni Hiszpan w drugiej części sezonu zaskoczy jeszcze czymś nowym, wykorzystując do maksimum możliwości potencjał piłkarski, który tkwi w obecnym składzie personalnym ekipy z Goodison Park?