wtorek, 25 marca 2014

Zjawiskowe i pełne magii 227. Gran Derbi dla Barcelony

Jedenastki Realu i Barcelony stworzyły niesamowite widowisko,
na Santiago Bernabeu, fot. Muhaidib, CC 3.0
227. Gran Derbi przeszło do historii i zostanie zapamiętane na długie lata jako jedne z najlepszych w annałach hiszpańskiego futbolu. Po niesamowitym spotkaniu zapierającym niemal dech w piersiach, Real Madryt przegrał z Barceloną 3:4 w 29 kolejce Primera Division. 

Mecz obfitował w nieprawdopodobne zwroty akcji, wiele kontrowersji, kapitalne zagrania i przede wszystkim bramki, których padło aż siedem. Poziom dramaturgii, rosnąca z każdą minutą temperatura na boisku, a także szalone tempo sprawiły, że oglądanie tego widowiska było przyjemnością samą w sobie.

Przed rozpoczęciem meczu Real był stawiany w roli faworyta. Podopieczni Carlo Ancelottiego notowali fantastyczną passę 31 meczów z rzędu bez porażki, grając w większości spotkań z wielkim rozmachem, efektownie, porywająco i przede wszystkim skutecznie. Natomiast Barcelona sprawiała wrażenie zespołu powoli wracającego do wysokiej formy po ostatnich ligowych, zaskakujących wpadkach z Realem Sociedad i Valladolid.

Widowisko, którym uraczyli nas jedenastki Realu i Barcelony dobitnie pokazało, że jest to mecz jedyny w swoim rodzaju, taki, podczas którego, dosłownie „cały świat wstrzymuje oddech”. Trenerzy obu ekip, Carlo Ancelotti i Gerardo Martino ustawili swoje zespoły bardzo ofensywnie, licząc na atrakcyjną piłkę, pełną polotu i wymiany ciosów. I rzeczywiście tak było! W tych szaleńczych szarżach obu drużyn, ciągłym ataku i parciu do przodu była pasja, wola zwycięstwa, a także bardzo wysoka jakość gry w akcjach ofensywnych. Szczególnie w oczy rzucało się także tempo tego meczu, momentami wręcz kosmiczne, a „ułańskie szarże” czy to z jednej, czy z drugiej strony sprawiały wrażenie, że 227. El Clasico oglądało się niczym najlepszy oscarowy film w doborowej, gwiazdorskiej obsadzie.

Jedynym mankamentem była jakość gry defensywnej obu zespołów, które całkowicie zapominały o zabezpieczeniu tyłów własnej bramki. Błędy w obronie popełniane przez defensorów Realu i "Blaugrany" można by obdzielić spokojnie na kilka meczów. Najsłabszymi ogniwami spotkania było dwóch Danich, prawych obrońców hiszpańskich gigantów, ten z Realu Carvajal oraz Alves z Barcy. Hiszpan miał udział przy co najmniej dwóch straconych bramkach, natomiast Brazylijczyk był niemiłosiernie ogrywany przez Angela Di Marię, a także sprokurował karnego (jak pokazały telewizyjne powtórki faul miał miejsce przed obrębem „szesnastki”), zamienionego na gola przez Cristiano Ronaldo.

Swojego najlepszego dnia nie miał także środkowy obrońca "Dumy Katalonii" Javier Mascherano, którego niski wzrost i złe ustawianie się we własnym polu karnym zostało w bezwzględny sposób obnażone przez zawodników Realu. Argentyńczyk zawinił przy jednym z goli Benzemy. Sytuacja ta pokazała, że Barcelona niczym kania dżdżu potrzebuje stopera klasy światowej.

Zupełnie inaczej wyglądała jakość gry Madrytczyków i Barcelończyków w ofensywie. Obie drużyny zafundowały nam niesamowity spektakl, urozmaicony zagraniami z najwyższej półki. Raz po raz akcje przenosiły się na zmianę z jednego pola karnego pod drugie. Festiwal niewykorzystanych sytuacji, kolejno przez Benzemę, Messiego, Bale’a czy też Neymara został zrekompensowany przez arbitra Undiano Mallenco, który podjął kilka bardzo kontrowersyjnych decyzji m.in. nie podyktował ewidentnych dwóch rzutów karnych, po jednym dla obu zespołów, a także wskazał niesłusznie na 11 metr po faulu Dani Alvesa na Ronaldo, który miał miejsce tuż przed „szesnastką”. Ponadto nie zauważył celowego stanięcia Busquetsa na twarz Pepe, a także prowokacji Portugalczyka i uderzenia głową Cesca Fabregasa.

Królewskim w starciu z Katalończykami zabrakło nie tylko skuteczności i zimnej krwi Karima Benzemy, który zamiast dwóch goli na koncie powinien mieć co najmniej pięć, ale także nominalnego defensywnego pomocnika, który bardzo by się przydał w przerywaniu akcji Barcelony i rozbijaniu ataków ze strony Iniesty, Neymara czy też Messiego.

Ancelotti postanowił w środku pola postawić na niezawodne w ostatnich tygodniach trio Angel Di Maria – Xabo Alonso – Luka Modrić. Okazało się to nie do końca dobrym posunięciem. Najlepszy z powyższej trójki i prawdopodobnie z całej jedenastki Realu w starciu z "Dumą Katalonii" był Di Maria, którego rajdy po lewej flance boiska siały spustoszenie w szeregach Katalończyków. Dwie wspaniałe asysty przy bramkach Benzemy, wiele znakomitych dryblingów i szarż Argentyńczyka w końcowym rozrachunku nie zapewniły choćby punktu. Słowa pochwały należą się także napastnikowi Benzemie, który ustrzelił dublet. Francuz nie wykorzystał jednak trzech innych stuprocentowych okazji, które obniżają jego notę.

El Clasico miało swojego niekwestionowanego bohatera Leo Messiego, który strzelając hat-tricka przeszedł
Podopieczni Gerardo Martino mieli w niedzielny wieczór
wielkie powody do zadowolenia, fot. m.caimary, CC 2.0
do historii meczów Gran Derbi. Były to dla niego bramki numer 19,20 i 21 w w pojedynkach z Realem Madryt, dzięki czemu stał się najlepszym snajperem w historii, wyprzedzając legendarnego Alfredo Di Stefano. Ponadto „Atomowa Pchła” pobiła także inny rekord, który dał jej drugie miejsce w klasyfikacji wszech czasów najlepszych strzelców Primera Division. W sumie Argentyńczyk strzelił już 236 goli i przed nim znajduje się tylko były snajper Athleticu Bilbao, Telmo Zarra z 251 trafieniami. Messi pokazał krytykom jego talentu jak bardzo mylili się, mówiąc jeszcze kilka tygodni temu, ze Argentyńczyk stracił pasję do gry i spoczął na laurach. Na Santiago Bernabeu udowodnił wszystkim malkontentom, że to jego gwiazda świeci w tej chwili znowu najjaśniej.

Zjawiskowe i pełne magii 227. El Clasico udowodniło, że jest to coś więcej niż sam mecz. Gracze Realu i Barcelony zapewnili widzom niesamowity spektakl, który zostanie na długo w ich pamięci. "Blaugrana" wygrywając mecz na Santiago Bernabeu zmniejszyła stratę do "Królewskich" w ligowej tabeli do zaledwie jednego punktu. Walka o mistrzostwo Hiszpanii rozpoczyna się od nowa i potrwa prawdopodobnie aż do ostatniej ligowej kolejki sezonu 2013/14, którą zaplanowano na drugą połowę maja.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz