sobota, 31 października 2015

Cięzkie życie Davida Moyesa w Realu Sociedad

Poddawany nieustannej presji David Moyes nie ma łatwego życia zasiadając na ławce Basków z San Sebastián. Prowadzona przez Szkota ekipa Realu Sociedad bardzo słabo spisuje się w rozgrywkach Primera Division, zajmując dopiero 15. miejsce, z dorobkiem zaledwie dziewięciu oczek ugranych w dziewięciu kolejkach. Czy przygoda 52-letniego Brytyjczyka z drużyną z Estadio Anoeta powoli dobiega końca?


Real Sociedad odniósł dotychczas tylko dwa zwycięstwa w La Liga. W poprzedniej serii gier przełamał niechlubną serię trzech meczów z rzędu bez zwycięstwa, odnosząc efektowną wygraną 4:0 w wyjazdowej potyczce z outsiderem rozgrywek, drużyną Levante. Wynik ten nie poprawił jednak ani trochę napiętej sytuacji Moyesa w ekipie Biało-Niebieskich.

Wydaje się to nieprawdopodobne, ale Szkot prowadząc Sociedad nie zdołał jeszcze w obecnym sezonie ani razu wygrać meczu na własnym obiekcie, Estadio Enoeta! Dla zarządu baskijskiego klubu stanowi to powód do zmartwienia, a także stawia pod wielkim znakiem zapytania dalszą pracę Moyesa w San Sebastián.

W brytyjskiej prasie niemal codziennie pojawiają się informacje łączące Szkota z powrotem na Wyspy. 52-latka wymienia się jako głównego kandydata na trenera Aston Villi, która fatalnie spisuje się w Premier League.
Moyes nie przejmuje się tymi spekulacjami i twierdzi, że nie zamierza opuszczać słonecznej Hiszpanii.
Właśnie mija niespełna 365 dni, odkąd Moyes przejął Real Sociedad (rozpoczął pracę w listopadzie 2014r. – przyp. red.). W swoim debiucie zremisował 0:0 w wyjazdowym starciu z Deportivo La Coruña. W następnych meczach, które mogły przyprawić kibiców o niemały ból głowy i zgrzyt zębów, nie było wcale lepiej. W jedenastu kolejnych seriach La Liga Sociedad uciułał ledwie… 14 punktów (tylko 3 zwycięstwa!). Nad brytyjskim trenerem zaczęły się zbierać czarne chmury. Jedynym wartościowym wynikiem, który umocnił pozycję Moyesa w San Sebastian, była sensacyjna wygrana z Barceloną 1:0. Euforia trwała jednak tylko chwilę, a później wszystko wróciło do normy. Były szkoleniowiec Evertonu i Manchesteru United ostatecznie zakończył poprzedni sezon z Txuriurdin (przydomek Realu Sociedad w języku baskijskim, oznaczający tyle, co Biało-Niebiescy – przyp. red) na bardzo słabym 12. miejscu w Primera Division, ale utrzymał stołek w ekipie Basków.

Kierownictwo klubu z Estadio Anoeta oraz wymagający kibice liczyli, że z Moyesem na ławce w nowym sezonie Real Sociedad zacznie grać na miarę swoich możliwości, a także odzyska utracony blask, sprawiając, że bardzo nieudane poprzednie rozgrywki odejdą szybko w zapomnienie.

Wobec braku jakiejkolwiek aktywności w zimie, Moyes postanowił w letnim okienku transferowym wzmocnić skład zespołu. Z Realu Madryt powrócił syn marnotrawny, były piłkarz Txuriurdin – Asier Illaramendi (15 mln €). W formacji ataku dokonano bardzo ciekawego zakupu. Na Estadio Anoeta zameldował się Jonathas (14 goli w sezonie 2014/15), jedno z odkryć poprzednich rozgrywek. Brazylijczyk został wykupiony z Elche za 7,2 mln €.

Szkot był bardzo zadowolony z powrotu na stare śmieci Illaramendiego, który w Realu Madryt przez 2 lata nie wywalczył sobie miejsca w pierwszej jedenastce i nie potrafił w tym czasie rozwinąć skrzydeł. Moyes kilkanaście dni temu komplementował defensywnego pomocnika za występ w przegranym meczu z Espanyolem (2:3), mówiąc o nim, że był „najlepszym piłkarzem na placu gry”.
 W zasadzie były to jedyne warte uwagi wzmocnienie składu. Wszystko przez specyficzną politykę klubu, którą na łamach SkySports starał się wytłumaczyć dziennikarz Steve Round:

- Myślę, że Sociedad nie sprowadza do końca tych graczy, których by chciał. Jest to bardzo trudne, ponieważ La Real ma swoją filozofię zatrudniania, która pozwala na sprowadzanie wielu graczy pochodzących z poza baskijskiego regionu. Zatem było to bardzo ciężkie lato dla Moyesa, aby przyciągnąć piłkarzy, których sam by chciał mieć. Obecnie jest trenerem, który patrzy cały czas do przodu.

Moyes chciał w błyskawicznym tempie wprowadzić do drużyny Sociedad elementy, które funkcjonowały z dobrym skutkiem podczas jego długiej, bo trwającej aż 11 lat i niezwykle udanej, kadencji za sterami angielskiego Evertonu. Granie długich piłek do napastników, a także dość nisko ustawiony blok defensywny, zdawały egzamin na Wyspach, jednak w Hiszpanii te metody nie są już tak skuteczne.

Klubu z San Sebastián w tej chwili nie przypomina zupełnie ekipy, która miałaby swój wypracowany styl i mogła skutecznie rywalizować o punkty w Primera Division. Moyes stara się ratować sytuację, jak tylko może, ale jego metody pracy są kompletnie nieefektywne i nie przynoszą zespołowi żadnych korzyści. Ponadto, jego pozycja z każdym kolejnym meczem jest coraz słabsza. Wydaje się, że problemy, z którymi musi się mierzyć Szkot, mogą mieć podstawy znacznie głębsze. Wszystko sprowadza się do tego, że ekipie Basków brakuje charakteru, pewności siebie oraz zaangażowania. Ważnym aspektem jest także wzajemne zaufanie, którego w klubie z Estadio Anoeta trudno się doszukać między Szkotem, a zawodnikami. Zawodzą również piłkarze sprowadzeni w letnim okienku. Asier Illaramendi nie potrafi nawiązać do swojej dobrej formy sprzed dwóch lat, natomiast Jonathas jest cieniem samego siebie i jednocześnie największym rozczarowaniem ligi hiszpańskiej. Dodatkowo może irytować jego zachowanie, gdy po jedynym do tej pory strzelonym golu, gestykulował wyraźnie w stronę Moyesa. Całą akcję z tej sytuacji możecie zobaczyć poniżej (od 6:05 min.):


Ponadto, gwiazdy zespołu, których na Estadio Enoeta nie brakuje, zawodzą i nie pomagają drużynie ani trochę. Środkowy obrońca Carlos Martínez jest cały czas kontuzjowany. Z kolei napastnik Carlos Vela znajduje się w ostatnich tygodniach w bardzo słabej dyspozycji. W meczu z Levante zdobył dopiero swoje premierowe dwa gole. Jedynym piłkarzem w zespole Txuriurdin, do którego nie można mieć w tej chwili żadnych zastrzeżeń, jest Imanol Agirretxe. Bask ma na koncie aż 6 trafień i zajmuje wysoką pozycję w klasyfikacji strzelców Primera Division.

Analizując słabą formę i grę ekipy z Donostii, należy zwrócić szczególną uwagę na statystyki, które są nieubłagane i zmuszają do wyciągnięcia pewnych wniosków. Otóż La Real oddaje w jednym meczu średnio zaledwie 11,7 strzałów (12. rezultat w lidze), co ma przełożenie na bardzo mizerną skuteczność i liczbę trafień w przekroju całego sezonu. W 9. kolejkach Txuriurdin zdobyli tylko 10 goli. Wynik ten daje im 15. miejsce spośród wszystkich klubów La Liga. Ponadto, bardzo blado wyglądają także statystyki Moyesa, odkąd pojawił się na Estadio Anoeta. Szkot wygrał raptem 28,57 % meczów, przy 1,09 golu strzelanym średnio na mecz oraz 1,23 punkcie zdobywanym na spotkanie!

Kontynuując wątek Moyesa należy także podkreślić, że nie najlepiej wyglądają jego relacje z fanami zasiadającymi na Anoeta. Aż trudno sobie to wyobrazić, ale Szkot dopiero po jedenastu (!) miesiącach pracy w San Sebastián wyprowadził się z ekskluzywnego hotelu Maria Cristina i zamieszkał w luksusowym, ale co najważniejsze – własnym apartamencie. Kolejną kwestią wartą poruszenia jest nieznajomość języka, która stanowi barierę między nim, a piłkarzami i zarządem. Moyes nie robi żadnych postępów w tej materii i nie potrafi nawet powiedzieć paru prostych słów po hiszpańsku. Ciekawostkę może stanowić fakt, że szkockiemu trenerowi korepetycji z hiszpańskiego udziela człowiek, który jest na co dzień fanem Manchesteru United. Moyes w rozmowie z jednym z dziennikarzy dla ESPN FC odniósł się do nauki języka:

- Potrzebuję lekcji hiszpańskiego. Rozumiem trochę teraz. Billy (przyp. red – asystent trenera McKinlay) robi większe postępy niż ja, ale także ma dużo do nauki. Ja studiuję również podstawy baskijskiego, które są dla mnie bardzo ważne.

52-latek jest z natury osobą niezwykle skrytą dla mediów i ludzie nie darzą go zbytnią sympatią w Hiszpanii. Rzadko przemawia publicznie, z wyjątkiem konferencji prasowych, stroni od imprez sportowych, dba tylko o siebie i utrzymuje duży dystans w relacjach międzyludzkich.

Po przegranym meczu z Atletico Madryt (0:2) posada Moyesa zawisła na włosku. Fani Realu Sociedad, żywiołowo dopingujący ekipę Basków, dali upust swoim emocjom, wykrzykując w kierunku szkockiego trenera słowa „Moyes go home!” (z ang. „Moyes do domu!” – przyp. red.), aby Szkot mógł lepiej zrozumieć przekaz kibiców.
Irytować może także fakt, że Szkot nie jest w stosunku do siebie osobą krytyczną. Zawsze zrzuca winę na coś albo kogoś innego. Po przegranym meczu z Atletico zasłaniał się wymówkami i szukał usprawiedliwienia w braku szczęścia czy też otrzymaniu przez Basków dwóch czerwonych kartek. Hiszpański dziennik sportowy AS, jeszcze przed konfrontacją Txuriurdin z Rojiblancos, grzmiał, pisząc:

 - Zarówno czas, jak i kredyt zaufania do Szkota kurczy się coraz bardziej. Mr Moyes, to jest mecz o przyszłość.

Po starciu z ekipą Simeone głosy domagające się zwolnienia Moyesa były słyszalne w prasie hiszpańskiej jeszcze bardziej:

- Koniec z wymówkami, koniec z mówieniem o braku szczęścia.

Real Sociedad ze względu na szacunek, historię i osiągane wyniki (dwukrotny mistrz Hiszpanii) nie zasługuje absolutnie na to, aby błąkać sie w okolicach strefy spadkowej. Mało tego, potencjał Basków i ich ambicje sięgają znacznie wyżej – gry w europejskich pucharach, która przecież nie jest wcale tak odległym wspomnieniem. Ostatnim razem, kiedy zespól z Donostii pokazywał się na arenie międzynarodowej, był poprzedni sezon 14/15, zakończony kompletną klapą i wyeliminowaniem z fazy play-off Ligi Europy przez rosyjski Krasnodar (0:0 i 0:3, jeszcze za kadencji Jagoby Arrasate).

Moyes stara się ratować swoją twarz, jak tylko może i podkreśla, że kontrakt z Baskami obowiązuje go do 30 czerwca 2016 roku. Ponadto, cały czas ma ciągłe poparcie zarządu klubu, z prezesem Jokin’em Aperribay’em na czele. Jednak trudno sobie wyobrazić, aby utrzymał posadę do końca ligowego sezonu. Jeśli Moyes nie chce zostać zwolnionym, musi jak najszybciej znaleźć wyjście z tej ciężkiej sytuacji i poprawić wyniki Basków, którym powoli zaczyna zaglądać w oczy najczarniejszy scenariusz – widmo spadku.

Dzień sądu dla Moyesa i rozliczenia jego pracy zdaje się zbliżać nieubłaganie. Według mnie to tylko kwestia czasu, kiedy były trener MU będzie musiał spakować się i opuścić słoneczną Hiszpanię. Prawdę mówiąc, swoimi wynikami, a także postawą, solidnie sobie na to zapracował. W ciągu ostatnich dwóch lat Moyes popadł w przeciętniactwo, jeśli nie w mizerię. Pogrążony w maraźmie i bezradności 52-latek wykorzystał i tak bardzo duży kredyt zaufania od włodarzy Sociedad, ale nie sprostał sytuacji, w jakiej się znalazł. Nie ma w tej chwili żadnego pomysłu na zespół z Estadio Anoeta. Wydaje się, że najlepszym rozwiązaniem dla Szkota byłby w tej chwili powrót do Anglii. Na Wyspach mógłby np. w takim klubie, jak grająca znacznie poniżej oczekiwań Aston Villa, poprawić nadszarpnięty wizerunek i zacząć powoli odbudowywać swoją pozycję.

Artykuł został także opublikowany na portalu Nasz Futbol.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz