piątek, 9 października 2015

El. Euro 2016. 5 niepokojących objawów kadry po meczu Szkocja - Polska

Źródło: Roger Gor, CC 3.0
Reprezentacja Polski cudem wydarła Szkocji, wydawałoby się niemal pewne, zwycięstwo w 9. kolejce el. Euro 2016. Ciężki i bardzo fizyczny mecz z teamem Gordona Strachana dobitnie pokazał, że Polacy w swojej grze mają wiele mankamentów, które budzą duży niepokój przed niedzielnym, decydującym spotkaniem z Irlandią w bitwie o bilety na przyszłoroczne Mistrzostwa Europy do Francji. W Glasgow wyrównującego gola zdobył w ostatnich sekundach czwartej doliczonej minuty gry, będący w ostatnich tygodniach w niesamowitej formie strzeleckiej, Robert Lewandowski. Aż strach myśleć, co by się stało, gdyby ta bramka dla Biało-Czerwonych nie padła. 

Poniżej przedstawiamy 5 niepokojących objawów kadry Nawałki, które nie wróżą dobrze przed ostatnim, arcyważnym meczem z Irlandią w eliminacjach Euro 2016:

1. Niepewna lewa obrona. Nie był to najlepszy występ Macieja Rybusa, który nie dość, że szybko złapał żółtą kartkę, to często nie nadążał za szybkimi Szkotami, organizującymi często ataki lewą flanką. To właśnie po tej stronie boiska padł drugi gol dla Szkocji. Być może wpływ na słabszą dyspozycję gracza Tereka Grozny miała kontuzja, która przez parę dni przed meczem mu doskwierała. Rybus był jednym z najsłabszych punktów polskiego zespołu i zdecydowanie odstawał fizycznie od pozostałych swoich kolegów z bloku obronnego. Nie prezentował świeżości i odpowiedniej jakości. Wobec tego został zmieniony dopiero w 71. minucie przez Jakub Wawrzyniaka. Czy aby nie za późno?

2. Brak efektywnej współpracy prawego skrzydłowego Kamila Grosickiego z pozostałymi kolegami. Pomocnik Rennes także nie może zaliczyć spotkania ze Szkotami do udanych. Niby Grosik się starał, wychodził na pozycję, próbował się pokazywać i korzystać z wolnych przestrzeni na boisku, jednak to nie był ten sam piłkarz, co podczas poprzednich spotkań kadry. Po pierwsze, szwankowało u niego dokładne dogrywanie piłki do dobrze ustawionych partnerów, a po drugie - skuteczność, która nigdy nie była raczej jego mocna stroną. Grosicki miał obowiązek zdobyć gola w drugiej połowie, kiedy kapitalnym mierzonym podaniem popisał się Łukasz Piszczek. Centra prawego defensora Biało-Czerwonych była tak dokładna, że pomocnikowi Rennes nie pozostawało nic innego, jak tylko dobrze przyłożyć głowę, aby strzelić bramkę. Niestety całą sytuację zmarnował koncertowo.

3. Szybkie zniechęcenie się Biało-Czerwonych, spadek morale i większość akcji konstruowanych bardzo niechlujnie przez niemal całą drugą połowę. Po stracie gola do szatni na 1:1, w dodatku po pierwszym celnym strzale Szkotów w ciągu 45 minut, z Polaków jakby zeszło powietrze. Ambicji co prawda nie można było im odmówić, ale już jakość gry i zaangażowanie były na dużo słabszej intensywności, niż niemal przez całą pierwszą część meczu. Dodatkowo niski poziom koncentracji i proste straty piłki doprowadziły do kuriozalnej sytuacji. Po rzucie wolnym wykonywanym przez Polaków piłkę błyskawicznie przejęli Szkoci i wyszli na prowadzenie 2:1. Można zatem napisać, że Polacy chcieli aż za bardzo, jednak niedbalstwo przy wyprowadzaniu akcji i zbytni pośpiech doprowadziły do katastrofy.

4. Szczęście zawsze sprzyja lepszym, ale czy rzeczywiście tym razem też tak było? Według mnie Polacy lepiej prezentowali się w pierwszej połowie, natomiast druga była już zdecydowanie pod dyktando Szkotów. Polacy dali się niepotrzebnie zepchnąć do obrony i przy tym popełniali proste błędy. Wielki fart nasi reprezentanci mieli przy strzale Stevena Naismitha, który nie zdołał odpowiednio ułożyć stopy i zdobyć gola w stuprocentowej sytuacji. Ponadto, gdyby nie kuriozalna akcja z ostatnich sekund meczu - zakończona szczęśliwym wyrównaniem Polski - to Szkoci dalej biliby się o baraże do Euro 2016, a kadra Nawałki nie byłaby pewna nawet tego, że się w nich znajdzie!

Dzięki Robertowi Lewandowskiemu głęboko odetchnęliśmy z ulgą i nerwowo, w wielkim stresie i podniesionym poziomem adrenaliny, oczekujemy niedzielnego meczu z Irlandią. Na stadionie Narodowym nie będzie już można sobie pozwolić na żaden margines błędu czy też łut szczęścia. Kadrze Nawałki co prawda wystarczy remis 0:0 albo 1:1, aby zakwalifikować się do przyszłorocznego czempionatu, jednak minimalizm i granie na nierozstrzygnięty wynik może skończy się tragedią. Zatem apeluję do trenera reprezentacji Polski i naszych kadrowiczów, aby wznieśli się na wyżyny swoich umiejętności, potraktowali ten mecz jako coś najważniejszego w życiu i dążyli do nieustannych ataków, aby przypieczętować awans do upragnionego Euro 2016, które cały czas zależy tylko od nich i w dalszym ciągu jest na wyciągnięcie ręki.

5. Brak odpowiednich zmienników w formacji ofensywnej. Wszystkie roszady przeprowadzane przez Adama Nawałkę miały raczej charakter defensywny. Za kontuzjowanego Milika wszedł Tomasz Jodłowiec, wspomnianego powyżej Rybusa zmienił Wawrzyniak, natomiast za Błaszczykowskiego pojawił się na placu gry Paweł Olkowski, na co dzień defensor FC Koeln. Zastanawiającym faktem jest to, że na ławce przesiedzieli cały mecz zawodnicy o usposobieniu ofensywnym, czyli Karol Linetty, Artur Sobiech czy Sebastian Mila. Niewątpliwie musi martwić, że są to w tej chwili jedyni gracze formacji atakującej, którymi dysponuje nasz selekcjoner. Poza kadrą na mecz ze Szkocją znalazł się Sławomir Peszko, który, podobnie jak Mila, nie ma ostatnio dobrego okresu w Lechii Gdańsk. Słaba forma rezerwowych musi niewątpliwie niepokoić, ponieważ w meczu z Irlandią, przy niekorzystnym obrocie spraw, właśnie tak ważna będzie mocna ławka rezerwowych, aby wpuścić wartościowego zawodnika na boisko, który mógłby zaskoczyć Irlandyczków.

Doskonałym podsumowaniem wczorajszego meczu Szkocji z Polską niech będzie komentarz dziennikarza Tomasz Włodarczyka, który opublikował na twitterze:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz