wtorek, 13 października 2015

El. Euro 2016 – cztery spostrzeżenia po meczu Polska – Irlandia

Reprezentacja Polski w dobrym stylu wygrała z Irlandią 2:1 na zakończenie eliminacji Euro 2016 i w pełni zasłużenie zapewniła sobie przepustkę do przyszłorocznego turnieju finałowego, który zostanie rozegrany na francuskich boiskach. Kadra Nawałki pokazała charakter, nieustępliwość, wielką siłę fizyczną, a także wiele pomysłowych wariantów i rozwiązań taktycznych, które przełożyły się na zdobycie dwóch, jakże cennych, bramek w starciu z drużyną Martina O’Neilla. Poniżej przedstawiamy 4 spostrzeżenia po meczu Biało-Czerwonych z zespołem Eire.


1. Zbyt duże dysproporcje między prawym, a lewym skrzydłem Biało-Czerwonych były bardzo widoczne podczas konfrontacji Polaków z Irlandią. Lewa strona funkcjonowała poprawnie, ale bez błysku i odpowiedniej jakości. Co prawda bardzo aktywny był Kamil Grosicki, jednak pomijając asystę przy pierwszej bramce, w ataku raził nieporadnością i notował wiele strat. Natarcia przeprowadzone z tego sektora boiska nie stanowiły zbyt wielkiego zagrożenia dla irlandzkiej defensywy.

Natomiast większą siłę rażenia miały szarże konstruowane przez Polaków prawą flanką. Budowane były nie tylko z pomysłem i polotem, ale także odznaczały się efektywnością i skutecznością. Oba gole dla reprezentacji padły po zagraniach z tego sektora boiska. Pierwszy – po wzorcowo rozegranym rzucie rożnym, o czym będzie mowa w dalszej części tekstu. Natomiast drugi – na 2:1 – zdobyty po wspaniałej centrze Krzysztofa Mączyńskiego do Roberta Lewandowskiego, którego uderzenie szczupakiem było tak silne, że irlandzki bramkarz Darren Randolph nie zdążył zareagować i tylko odprowadził wzrokiem piłkę wpadającą do siatki. 

2. Stałe fragmenty gry niespodziewanie stały się jedną z najmocniejszych stron reprezentacji Polski, nie tylko w meczu z podopiecznymi Martina O’Neilla, ale także w całych eliminacjach. Gole w ten sposób zdobywaliśmy wcześniej z Gruzją (Milik i Glik), ze Szkocją (bramka Lewandowskiego w ostatnich sekundach na 2:2) oraz Irlandią, kiedy zaskakujący wariant rozegrania rzutu rożnego wybrał Kamil Grosicki, wycofując piłkę na 18 metr do Grzegorza Krychowiaka. Pomocnik Sevilli pięknym uderzeniem uzyskał prowadzenie dla Biało-Czerwonych.

Sam selekcjoner Adam Nawałka podczas wypowiedzi po meczu zasugerował, że Polacy mają w rękawie także inne, jeszcze nieodkryte i niezaprezentowane szerszej publiczności zagrania, które będą się starali dopracować i wcielić w życie dopiero podczas turnieju finałowego we Francji. Krótko mówiąc, stałe fragmenty gry stały się nową tajną bronią Polaków, co w poprzednich latach było zjawiskiem niespotykanym. Bogaty repertuar zagrań ćwiczony był w pocie czoła podczas treningów, a następnie udało się to przenieść na boisko, już w meczach o stawkę. Wypracowane automatyzmy i dokładne przełożenie schematów taktycznych na plac gry jest autorskim pomysłem i zasługą trenera Adama Nawałki, ale także naszych reprezentantów. Niemal do perfekcji opanowali oni tajniki sztuki rozgrywania rzutów wolnych – czy to z narożnika boiska, czy też z bocznych sektorów. 

3. Charakter, determinacja, maksymalne zaangażowanie i koncentracja każdego piłkarza z kadry Nawałki była widoczna w meczu z Irlandią bardzo wyraźnie. Selekcjoner stworzył zespół, który walczył na boisku od pierwszej do ostatniej minuty, wylewając przy tym litry potu. Grał z poświęceniem i nieprawdopodobną wolą walki. Wielką rolę w tym wszystkim odgrywał team spirit, będący w polskiej kadrze od samego początku eliminacji. Ponadto, kadra Nawałki imponowała także dobrym przygotowaniem kondycyjnym, bowiem kilka bramek zdobywała w końcowych minutach albo nawet sekundach spotkań. Przygotowanie motoryczne, a także odpowiednie nastawienie mentalne były jednymi z kluczowych elementów w wygranej walce o Euro 2016. Należy także wspomnieć o innym niezwykle istotnym fakcie. Polacy nie ustępowali Wyspiarzom (Szkotom i Irlandczykom) w bezpardonowej walce nawet przez moment, bez względu na to, czy toczyła się ona w powietrzu, czy też na ziemi. Kadrowicze toczyli twarde pojedynki z rywalami, prezentując przy tym wielką siłę fizyczną i sprawność. Intensywność i agresja, z jaką odbierali piłkę swoim przeciwnikom, mogła się podobać. Często dochodziło do walki wręcz, a Wyspiarze uciekali się do zagrań na pograniczu faulu, a nawet nieprzepisowych, których sędziowie nie byli w stanie dostrzec. W wielu akcjach kości trzeszczały, ale na polskich graczach nie robiło to żadnego wrażenia. Takie sytuacje tylko ich wzmocniły, dzięki czemu reprezentanci nabrali większej pewności siebie, stali się bardziej odporni na ból oraz momentami przewyższali swoich rywali siłą fizyczną, grając często twardo i skutecznie odcinając przeciwników od podań.
4. Defensywa była największą piętą achillesową polskiego zespołu. To formacja, do której można było mieć zastrzeżenia nie tylko w trakcie meczu z Irlandią, ale całych eliminacji. Z Irlandią Michał Pazdan nierozważnym zagraniem trafił w głowę napastnika Eire, Shane’a Longa, prokurując rzut karny, zamieniony na gola przez Waltersa. Błędy polscy obrońcy popełniali niemal w każdym meczu, co przeważnie kończyło się stratą bramek. Nawet słabiutki Gibraltar zdobył przeciwko nam jednego gola. W sumie Polska straciła aż 10 bramek, co przekłada się na mizerny wynik spośród ekip, które bezpośrednio awansowały na francuski turniej. Tylko Czesi dali sobie wbić większą liczbą goli, niż Biało-Czerwoni (aż 12). Formacja ofensywna reprezentacji Polski zniwelowała braki w defensywie, strzelając odpowiednio dużą liczbę goli, co w końcowym rozrachunku okazało się wystarczające. Jednak niewątpliwe jakość gry formacji defensywnej wymaga zdecydowanej poprawy i jest sygnałem ostrzegawczym przed turniejem finałowym Mistrzostw Europy.

Podsumowując, reprezentacja Polski była w eliminacjach Euro 2016 zespołem z charakterem i mocnymi ogniwami w każdej formacji, ale nie pozbawionym wad i kilku słabych punktów. Ale obiektywnie rzecz ujmując, Biało-Czerwoni stanowili monolit, mający liderów w każdej formacji, poczynając od pewnego bramkarza – najpierw Wojciecha Szczęsnego, a później Łukasza Fabiańskiego. W obronie szefem formacji był Kamil Glik, w pomocy błyszczał Grzegorz Krychowiak, któremu przeprowadzka do Sevilli tylko pomogła w dalszym rozwoju, a w ataku pierwszoplanową postacią, ojcem awansu do turnieju Euro 2016, był Robert Lewandowski – najlepszy snajper całych eliminacji (13 goli i 4 asysty) oraz znakomicie się z nim uzupełniający Arkadiusz Milik – najlepszy asystent eliminacji z 6 ostatnimi podaniami oraz 6 trafieniami.

Reprezentacja Polski dojrzewała z każdym kolejnym udanym meczem, a piłkarze integrowali się ze sobą, stając się lepszymi graczami, świadomymi swojej klasy i wartości. W trakcie całego turnieju eliminacyjnego do Mistrzostw Europy wykrystalizował się szkielet zespołu, mający swojego lidera w każdej formacji, poczynając od Glika, dalej Krychowiaka, a kończąc na niezastąpionym Lewandowskim, którego 13 goli (zdobyte w 10 meczach) jest wynikiem fenomenalnym, oznaczającym wyrównanie rekordu Davida Healy’ego – najlepszego dotychczas strzelca eliminacji do Mistrzostw Starego Kontynentu.
Artykuł został także opublikowany na portalu NaszFutbol.com.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz