czwartek, 22 października 2015

LM: analiza meczu Arsenal Londyn - Bayern Monachium

Arsenal Londyn pokonał Bayern Monachium 2:0 w 3. kolejce Ligi Mistrzów, przerywając tym samym znakomitą passę Bawarczyków 12 wygranych z rzędu we wszystkich rozgrywkach. Poniższa analiza tego spotkania podkreśla bardzo istotny fakt, że aby wygrać mecz wcale nie trzeba mieć kontroli nad piłką i posiadania w granicach 70 proc., a także wymieniać setek podań przez 90 minut gry. Wystarczy odpowiednio zorganizować zespół w linii defensywnej, nastawić się na szybkie kontry i mieć golkipera, który pozostaje czujny i skoncentrowany w newralgicznych sytuacjach.
źródło: joshjdss CC 2.0

Arsenal przystępował do tego spotkania z nożem na gardle, po niespodziewanych porażkach w dwóch pierwszych meczach LM z Dinamem Zagrzeb i Olimpiakosem Pireus. Ponadto, Kanonierzy nie byli wymieniany jako faworyt konfrontacji z Monachijczykami, ale ostatnie tygodnie i rosnąca z każdym spotkaniem forma Kanonierów dawały podstawy do tego, że w środowy wieczór podopieczni Arsene Wengera pokuszą się o wygraną nad naszpikowaną gwiazdami ekipą mistrza Niemiec. Londyńczycy przystępowali do starcia z Bayernem po dwóch okazałych wygranych w Premier League po 3:0, kolejno z Manchesterem United i Watfordem.

Początek spotkania był pod całkowitą kontrolą Bayernu, który dokładnie rozgrywał akcje na połowie rywala, a przy tym długo utrzymywał się przy piłce, nie dając angielskiemu klubowi rozwinąć skrzydeł. Akcje ekipy Wengera były przerywane już w zarodku.

Z drugiej strony atak pozycyjny budowany przez Monachijczyków pod wodzą Xabiego Alonso był przeprowadzany w jednostajnym tempie, bez elementów zaskoczenia rywala. Jedynym graczem, który wyłamywał się z poza schematów taktycznych był Douglas Costa. Brazylijczyk w pierwszej połowie ustawiony na lewym skrzydle sprawiał mnóstwo problemów prawemu defensorowi Kanonierów Hectorowi Bellerinowi. Hiszpan w pojedynkach sam na sam nie radził sobie z byłym graczem Szachtara Donieck i był przez niego niemiłosiernie ogrywany. Każde dośrodkowanie Costy niosło za sobą duże zagrożenia dla bramki strzeżonej przez Petra Cecha.

Poniżej grafika przedstawiająca, jakże diametralnie inną grę Costy, którą mogliśmy oglądać w pierwszej połowie (obrazek po lewej stronie) i w drugiej (obrazek po prawej) – o czym jest mowa w dalszej części tekstu:

źródło: FourFourTwo
Dominacja Bayernu utrzymywała się mniej więcej do 30. minuty spotkania, nie licząc dobrej sytuacji Oezila dla Arsenalu z 7. minuty meczu, który zmusił wtedy do interwencji Manuela Neuera.

Ostatnie 15 minut pierwszej połowy dobitnie pokazały, że Bayern nie jest wcale tak strasznym rywalem jak go malują. Sygnałem ostrzegawczym był najpierw strzał Alexisa Sancheza, a następnie Walcotta. Drugie podejście reprezentanta Anglii i uderzenie głową z 4. metrów to najbardziej klarowna szansa Kanonierów w pierwszej części gry. Manuel Neuer pokazał swój kunszt i w fenomenalny sposób obronił  jednak strzał napastnika Kanonierów.

Po zmarnowaniu stuprocentowej sytuacji Arsenal zaczął grać bardziej odważnie. W całym meczu bardzo przypominał inny angielski zespół – Chelsea Londyn, biorąc pod uwagę styl i sposób gry. Wycofany do tyłu i czyhający na zabójcze kontry, a przy tym znajdujący luki w obronie Bayernu. Zespół Wengera bazował na dynamice Alexisa Sancheza i Theo Walcotta, których rajdy na pełnej szybkości były ozdobą tego żywego meczu. Snajperom Kanonierów brakowało tylko postawienia kropki nad i. Ponadto Walcott oddał najwięcej strzałów na bramkę w przekroju całej potyczki:

W zespole Arsenalu bezbłędny był Laurent Koscielny. Francuski stoper dawał sobie radę z Robertem Lewandowskim, wygrywając wszystkie pojedynki z reprezentantem Polski. Obrońca imponował siłą fizyczną, odpowiednim wyczuciem, a także refleksem. Wielkie wrażenie zrobiła jego interwencja z 75. minuty , kiedy zablokował strzał Lewandowskiego, zmniejszając siłę rażenia uderzenia Polaka.

Kolejnym zawodnikiem, któremu warto poświęcić uwagę był Petr Cech, wracający do bardzo wysokiej formy. Bramkarz Londyńczyków rozegrał kapitalne zawody. Bronił jak natchniony i zachował czyste konto.  Co ciekawe, dla czeskiego golkipera był to dopiero pierwszy występ w tegorocznej edycji LM. W 2 poprzednich meczach dostępu do bramki strzegł David Ospina. Statystyki, którego można zobaczyć poniżej, porównujące obu GK Arsenalu udowadniają, że postawienie na Czecha było jedną z najlepszych decyzji Wengera:

Ponadto cech obronił aż 6 strzałów i wg serwisu Squawka został uznany graczem meczu:
Cichym bohaterem meczu Arsenalu z Bayernem można uznać Hectora Bellerina. Młody Hiszpan w 1. połowie nie miał łatwego życia z Douglasem Costą. Brazylijczyk swoimi sztuczkami technicznymi, zwodami, pojedynkami jeden na jednego ośmieszał prawego obrońcę Arsenalu.
Wszystko zmieniło się w 2. części gry, kiedy to całkowicie niespodziewanie Douglas Costa zamienił się skrzydłami z Thomasem Muellerem, z lewego na prawe. Była to decyzja zupełnie niezrozumiała, która spowodowała, że Costa nie był już tak aktywny jak w 1. połowie. Większość jego akcji była bezproduktywna. Taktyczny manewr Guardioli okazał się wielkim błędem w przekroju dalszej części meczu.

Od tej pory Bellerin nie musiał się już martwić rajdami Costy, który biegał po drugiej stronie boiska. Hiszpan w ofensywie miał możliwość swobody, poprzez częste włączanie się do gry, a co za tym idzie więcej spokoju w linii defensywnej. 

W 93. min po przejęciu piłki Bellerin rozpoczął kontratak. Dokładnie obsłużył podaniem Mesuta Oezila, który przypieczętował wygraną Kanonierów 2:0.

Poniżej kadr z tej sytuacji, a także statystyki Bellerina z 2. połowy:
Należy także wspomnieć o błędzie Manuela Neura, którego minięcie się z piłką przy dośrodkowaniu Santiago Cazorli było tragiczne w skutkach i skończyło się golem rezerwowego Olivera Giroud’a na 1:0.
Podsumowując, Arsenal zagrał mądrze i cierpliwie. Dzięki zagęszczonemu środka pola nie dawał Bayernowi dużo miejsca na konstruowanie szybkich akcji. Ponadto inteligentne poruszanie się po boisku każdego z zawodników i gra z kontry okazały się receptą na sukces. 

Pomimo tego, że Bayern wymienił ponad 3 razy więcej podań i miał miażdżącą przewagę w posiadaniu piłki, to nie był w stanie strzelić chociażby jednego gola. Ostatnia wygrana Kanonierów z Bayernem miała miejsca w 2005 roku, kiedy to gola zdobył Thierry Henry – legenda klubu z Londynu. 
Poniżej prezentujemy statystyki, które po raz kolejny pokazują, że liczby często nie mają znaczenia, a wynik meczu jest diametralni inny niż cyferki, które pojawiają się na ekranie po końcowym gwizdku:
Na koniec warto także wspomnieć o jeszcze jednym interesującym fakcie. Mianowicie, Arsenal jest pierwszym zespołem, który w konfrontacji z ekipą Pepa Guardioli miał aż 8 celnych uderzeń w historii rozgrywek LM:
Artykuł można również przeczytać na nowym portalu sportowym NaszFutbol.com.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz