piątek, 6 listopada 2015

Piękny sen Leicester City o podboju Premier League

Ekipa Leicester City wyłamuje się ze wszelkich schematów. Popularne Lisy w poprzednich rozgrywkach cudem uniknęły degradacji z Premier League, wygrywając mecze w końcowej fazie seriami, niczym pociski wystrzeliwane z karabinu maszynowego. Obecny sezon jest kontynuacją tej znakomitej passy. Pomimo zmiany trenera, Nigela Pearsona zastąpił Claudio Ranieri, klub z King Power Stadium po jedenastu kolejkach zajmuje sensacyjne i zarazem doskonałe trzecie miejsce w tabeli! Jaki jest zatem przepis na sukces Leicester City?

Klub, w którego kadrze znajduje się Marcin Wasilewski (niestety bez udziału byłego reprezentanta Polski – obrońca nie wystąpił dotychczas w żadnym meczu ligowym) radzi sobie w bieżących rozgrywkach doprawdy wybornie. Lisy pod wodzą Ranieriego grają nie tylko atrakcyjnie dla oka, ale także radośnie. Na meczach rozgrywanych w Premier League z udziałem Leicester żaden kibic nie może narzekać na nudę. Wręcz przeciwnie, to właśnie spotkania popularnych The Foxes są jednymi z najbardziej bramkostrzelnych w całej lidze angielskiej. Podopieczni Ranieriego fundują wszystkim fanom zasiadającym na stadionach w Anglii dodatkowe wrażenia artystyczne. Są to thrillery, od których trudno oderwać wzrok oraz niesamowite pościgi, wyjęte niemal żywcem z dobrych filmów akcji. Kanonady strzeleckie, polegające na odrabianiu strat w newralgicznych momentach spotkań, stanowią w bieżących rozgrywkach jeden ze znaków rozpoznawczych Leicester City. Jakby tego było mało, to większość z nich, pomimo niekorzystnego początku meczu i tak przynosi na końcu pozytywny efekt – pogoń za wynikiem najczęściej kończy się happy-endem. Doskonałymi przykładami sytuacji opisanych powyżej mogą być mecze z Astona Villą (z 0:2 na 3:2), Southampton (z 0:2 na 2:2) czy też Stoke City (z 0:2 na 2:2).
Leicester City może pochwalić się okazałym dorobkiem bramkowym, wynoszącym aż 23 gole, co czyni ekipę z King Power Stadium drugą ofensywną siłą na Wyspach. Aby nie popadać jednak w zbytni hurraoptymizm, należy także wziąć pod uwagę drugą stronę medalu, czyli bramki, które Lisy mają po stronie strat. Ich liczba wynosi już 19 i tylko sześć ekip ma gorszy dorobek. Radosny futbol, który klub z King Power Stadium uprawia, niesie za sobą niezwykłą sztukę wychodzenia z opresji i odrabiania strat poniesionych podczas wielu spotkań, co w rezultacie przekłada się obecnie na imponujący dorobek 22 punktów (6 zwycięstw, 4 remisy i zaledwie jedna porażka!) i pozwala zajmować zespołowi z regionu East Midlands pozycję na najniższym stopniu podium (gwarantującą grę w Lidze Mistrzów – przyp. red.).

Jednym z powodów dobrej gry Leicester może być przychylny terminarz rozgrywek Premier League. Dotychczas Lisy nie musiały się bowiem mierzyć (nie licząc Arsenalu – porażka 2:5 oraz Tottenhamu – remis 1:1) z żadnym wymagającym rywalem. Dopiero najbliższe tygodnie wiele nam powiedzą o aktualnych możliwościach klubu ze środkowo-wschodniej Anglii, kiedy ich forma zostanie poddana weryfikacji ze znacznie mocniejszymi ekipami, zdecydowanie przewyższającymi ich – przynajmniej na papierze – potencjałem, a także piłkarską jakością.

Kolejnym czynnikiem przemawiającym za fantastyczną postawą Leicester City jest osoba Claudio Ranieriego. Nowym szkoleniowcem Leicester City Włoch został w lipcu 2015 roku, kiedy przejął schedę po Nigelu Pearsonie. Ranieri, w przeszłości związany m.in. z Chelsea, Juventusem i Valencią, nie miał dotychczas dużych sukcesów na koncie. Nigdy nie wywalczył mistrzostwa kraju w żadnej z czołowych lig Starego Kontynentu. Najbardziej okazałym triumfem jest z pewnością półfinał Ligi Mistrzów, osiągnięty z ekipą Chelsea w latach 2003/04 oraz Superpuchar Europy, zdobyty z ekipą Valencii w sezonie 2004/05. Nowy szkoleniowiec Lisów, od razu po przyjściu na King Power Stadium, rozpoczął kontynuowanie tego, co zostawił mu w spadku poprzednik (Pearson jest zresztą uważany przez wielu ekspertów na Wyspach za współautora obecnych rewelacyjnych wyników Leicester – dod. red.).

Ponadto, jego niekonwencjonalne podejście nie mogło zostać pominięte. Ranieri, wiedząc, że jego ekipa traci sporo bramek, postanowił w nietypowy sposób zmotywować swoich piłkarzy przed kolejnym meczem. 64-latek zakomunikował podopiecznym, że jeśli zagrają na zero z tyłu, to w nagrodę będą mogli zjeść… pizzę. Po jedenastu z rzędu spotkaniach ze straconym golem, w końcu Lisy zachowały czyste konto w potyczce z Crystal Palace (wygrana 1:0). Włoski trener odniósł się do tej sytuacji po zrealizowaniu celu, a jego słowa są przytaczane przez serwis FourFourTwo:

- Szampan i pizza są dobre, ale nie fantastyczne, wyglądają w porządku. Mieliśmy sesję treningową i zapytałem ich [piłkarzy], kiedy chcieliby zjeść pizzę. To są węglowodany dobre dla mięśni. Jestem bardzo szczęśliwy i zadowolony. Pokazaliśmy wszystko, co najlepsze – nasz charakter i sprawność fizyczną.

Ranieri, jeszcze za czasów pobytu w Chelsea, dorobił się ksywki “The Tinkerman”, która wzięła się z nieustannego poddawania drużyny rotacjom – zmieniania niemal w każdym meczu ustawienia zespołu i nazwisk piłkarzy. Obecnie 64-latek, prowadząc The Foxes, zaniechał tego procederu i w kolejnych meczach wybiega na boisku niemal taka sama jedenastka. W sumie grupa licząca aż 9 nazwisk wystąpiła w każdej ligowej kolejce.

Włoski szkoleniowiec w następnym roku będzie obchodził jubileusz 30-lecia pracy trenerskiej. Kadencja w Leicester City jest już jego 14. przystankiem w zawodowej karierze.

źródło: DailyMail
Ranieri wierzy, że kluczem do długowieczności w zawodzie jest jego determinacja, zgodna z duchem ewolucyjnego charakteru futbolu oraz jego niesamowita etyka pracy.

Ponadto Włoch znacznie różni się charakterem do Nigela Pearsona. Anglik był osobą niezwykle impulsywną, a o jego porywczej naturze przekonali się nie tylko angielski dziennikarze, ale także pomocnik Crystal Palace, James McArthur, którego Pearson chwycił za gardło i niemal dusił podczas meczu w zeszłym sezonie. Natomiast Claudio jest diametralnie innym człowiekiem – uosobieniem spokoju i opanowania, który potrafił dotrzeć do każdego piłkarza Lisów i z powodzeniem może kontynuować dzieło Pearsona.

Ciekawostkę, której nie sposób pominąć, stanowi fakt, że Ranieri w swoim prywatnym gabinecie, w siedzibie Leicester, ma zawieszonych na ścianie 19 portretów wszystkich trenerów zespołów Premier League. Wiele twarzy zostało zmienionych od ostatniej przygody Ranieriego na Wyspach, jednak jeden z nich jest dzisiaj w dalszym ciągu w Premier League. Mowa o José Mourinho, aktualnym trenerze Chelsea Londyn. Portugalczyk był pierwszą osobą wśród szkoleniowców, która przywitała się z nowym trenerem Lisów:

- Witamy z powrotem Claudio […] On jest miłym facetem.

Sam Ranieri w rozmowie z angielskim DailyMail ma nadzieję, że pobyt w Leicester City będzie jego ostatnim miejscem pracy. Ambicją Włocha był bowiem ponowny powrót do Anglii, która jest kolebką piłki nożnej:

- Chciałem wrócić. Może ze względu na szacunek, stadiony, wszystko. We Włoszech liga angielska stanowi priorytet. Widzisz wszystkich kibiców i wypełnione po brzegi stadiony. wielkich mistrzów i dobry futbol. Wielu włoskich fanów ogląda TV z rozgrywkami Premier League. Pomiędzy mną, a klubem, właścicielem i fanami - tutaj w Leicester czuć wzajemną chemię I mam nadzieję, że to moja ostatnia posada w zawodzie trenera. Mam trzyletni kontrakt i 63-lata.

Najważniejszym elementem, pozwalającym funkcjonować Lisom na wysokich obrotach, jest bezapelacyjnie posiadanie w kadrze dwóch zawodników, nadających ton wydarzeniom na boisku w każdym spotkaniu. O sile rażenia zabójczego duetu Jamie Vardy – Riyad Mahrez przekonało się już wiele klubów Premier League. Jednak to, co jest ich udziałem w tym sezonie, przechodzi ludzkie pojęcie. Anglik i Algierczyk mają ogromny wpływ na grę Leicester, produkują bramki i asysty z niebywałą wręcz regularnością. O skali ich wyczynu niech świadczy fakt, że obaj brali udział w zdobyciu aż 18 z 23 goli swojego zespołu w Premier League! Vardy w 11. meczach trafiał do siatki aż 11 razy, natomiast Mahrez – siedmiokrotnie. Ponadto napastnik Lisów ma na koncie asystę, a błyskotliwy prawoskrzydłowy aż 5 ostatnich podań. Mało tego, ten duet przewodzi w klasyfikacji najlepszych snajperów ligi, zajmując dwie czołowe pozycje!

źródło: Squawka.com
Wracając do samego Vardy’ego, Anglik nie tylko strzela gole jak na zawołanie (już 8 meczów z rzędu z przynajmniej jednym trafieniem – ma szansę na pobicie rekordu Ruuda Van Nistelrooya, który w dziesięciu kolejnych grach trafiał do bramki przeciwnika – przyp. red.), ale jest przy tym niezwykle szybkim, dynamicznym graczem. Większość jego uderzeń i sytuacji, w których pokonuje bramkarzy rywali, jest bardzo podobna – prostopadłe podanie od partnera z zespołu i błyskawiczny start do piłki, niczym sprinter wyskakujący z bloków w biegu na 100 metrów. Anglik posiada wszystkie cechy, które predestynują go do miana odkrycia, a kto wie, czy nawet nie piłkarza sezonu. Spryt, wyczucie odpowiedniej chwili, błyskawiczne oderwanie się od rywala, a także atomowe przyspieszenie powodują, że zatrzymanie go czy też dogonienie jest praktycznie niemożliwe. Wyjście na czystą pozycję i precyzja, kiedy z zimną krwią wykorzystuje kolejne okazje, w większości przypadków są dla niego dziecinnie prostym zadaniem. 28-latek już zdążył zadebiutować w kadrze narodowej, a kolejne gole dla Leicester tylko wzmacniają jego pozycję w ekipie Roya Hodgsona. Dotychczas Anglik wystąpił 4 razy w koszulce „Synów Albionu”. Wystrzałowa forma Vardy’ego jest dla wielu ekspertów, dziennikarzy, a także kibiców zjawiskiem szokującym (jeszcze parę lat temu kopał piłkę w lidze amatorskiej, na ósmym poziomie rozgrywkowym i pracował w fabryce!), ale fakty są niezaprzeczalne.

Pierwsza część sezonu Premier League należy zdecydowanie do Anglika, który do zdobycia 10 bramek potrzebował 41 strzałów – to ponad dwukrotnie więcej, niż w poprzednich rozgrywkach! Poniżej prezentujemy kosmiczne statystyki Vardy’ego w Leicester City w bieżącym sezonie ligowym (stan na 27.10.2015 r.):

źródło: WhoScored
Niepośrednią rolę w ekipie Lisów odgrywa także Marc Albrighton. Angielski lewoskrzydłowy ma na koncie jednego gola, ale aż cztery asysty. Były pomocnik Aston Villi do tej pory nie był raczej postacią wyróżniającą się, raczej pozostawał w cieniu kolegów. Jednak w Leicester City należy do najbardziej pracowitych piłkarzy. Albrighton nie tylko dokładnymi podaniami (szczególnie tzw. crossami, tj. przerzutami – dod. red.) potrafi obsłużyć swoich partnerów z boiska, głównie ze stałych fragmentów gry, ale także ma predyspozycje do gry w defensywie. W każdym meczu notuje średnio 1,4 odbioru.

Bardzo ważnym, aczkolwiek nieco niedocenianym graczem, jest także Daniel Drinkwater, którego boiskowe zadania mają charakter stricte defensywny. Anglik doskonale się sprawdza jako pomocnik łatający dziury i zabezpieczający środkowa strefę boiska. Nie tylko świetnie wygląda w obronie, ale także posiada umiejętność regulacji gry i rozdzielania piłek. O jego formie opowiada angielski dziennikarz, James Sharpe:

- Drinkwater prezentuje się tak, jak 2014 roku, gdy zespół awansował do Premier League a on był uznany zawodnikiem sezonu.


Jego wysoki poziom gry najlepiej zilustruje poniższa grafika, kiedy w starciu z Crystal Palace miał aż 88 kontaktów z piłką w różnych rejonach boiska, , co stanowi rekord tego sezonu w PL (źródło: BBC Sport i OptaStats):


Leicester City, a więc klub przejęty w 2010 roku przez tajlandzkiego multimiliardera, biznesmena Vichaia Srivaddhanaprabha, prosperuje coraz lepiej. Fundusze na zakup odpowiedniej jakości piłkarzy – m.in. Andreja Kramaricia (9 mln £), Shinjiego Okazakiego (7 mln £) czy Ngolo Kanté’go (5,5 mln £), a także prowadzona z wyczuciem i pomysłem sieć skautingu, dzięki której wyłowiono takie talenty, jak Mahrez (350 tys. £) i Vardy (1 mln £), pozwoliły klubowi z hrabstwa Leicestershire, w stosunkowo krótkim czasie, zbudować swoją markę na Wyspach. Obecnie żaden zespół z Premier League nie zlekceważy już Lisów, które z pewnością mają swoje marzenia oraz wysokie aspiracje, pod którymi podpisuje się cały zarząd i kibice z King Power Stadium. Nie wiadomo ile czasu będzie trwał piękny sen ekipy Ranieriego o podboju Premier League, ale wydaje się, że nie powiedziała ona jeszcze ostatniego słowa i kto wie, czy miejsce przynajmniej w czołowej „szóstce” na koniec sezonu Premier League, nie leży w zasięgu niezwykle walecznej i bojowo nastawionej drużyny Leicester City.

Artykuł został również opublikowany na portalu NaszFutbol.com.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz