wtorek, 12 kwietnia 2016

Wielka uczta futbolowa! Zapowiedź rewanżowych spotkań ćwierćfinałowych Ligi Mistrzów

Pierwsze mecze 1/4 finału Champions League rozegrane w ubiegłym tygodniu zagwarantowały wysoki poziom, dostarczając przy tym nie lada emocji sportowych oraz adrenaliny, ale jednocześnie nie sprawiły, żeby można było stwierdzić choćby z 50-procentową skutecznością, który z zespołów jest pewny udziału w półfinale najbardziej lukratywnych klubowych rozgrywek w Europie. Wręcz przeciwnie – sytuacja po pierwszych spotkaniach ćwierćfinałowych nastręcza jeszcze więcej pytań niż odpowiedzi.
źródło: Wikimedia Commons CC 2.0, Kieran Lynam
Rewanżowe mecze LM, które odbędą się dzisiaj i jutro zapowiadają się na wielką ucztę, która z pewnością zadowoli niejednego wytrawnego kibica. Poniżej przedstawiamy sytuację kadrową w każdej z ćwierćfinałowych ekip oraz oceniamy ich szansę w decydującej walce o półfinał.

Real-Madrid-icon Real Madryt – Vfl Wolfsburg 55cb62bda36f50_43126418 

Ubiegłotygodniowe mecze przyniosły kilka zaskakujących rezultatów. Szczególną uwagę zwraca wręcz sensacyjne zwycięstwo Vfl Wolfsburg nad Realem Madryt 2:0. Wilki rozegrały znakomite spotkanie pod względem taktycznym i mentalnym, a dynamiczne kontry i akcje napędzane przez Juliana Draxlera przyniosły dwa gole, autorstwa Ricardo Rodrigueza i Maximiliana Arnolda. Dwubramkowa przewaga daje ekipie Dietera Heckinga solidną zaliczką przed dzisiejszym starciem rewanżowym, które zostanie rozegrane na Santiago Bernabéu, ale absolutnie nie powoduje, że Die Wölfe mogą czuć się nadmiernie komfortowo przed meczem w Madrycie.
W ekipie Królewskich panują dobre nastroje po sobotnim ligowym zwycięstwie z Eibar 4:0, a dodatkowo ekipa Zinedine’a Zidane’a znów na poważnie włączyła się do walki o prym w Hiszpanii, wobec sensacyjnej porażki Barcelony 0:1 z Realem Sociedad. Dobrą wiadomością przed meczem z Wolfsburgiem jest powrót do drużyny Królewskich Karima Benzemy oraz Raphaëla Varane’a. Obaj gracze wyleczyli urazy i znajdą się w kadrze na mecz z Wilkami.

Niezwykle optymistycznie do najważniejszego dla Los Blancos meczu w sezonie podchodzi największa gwiazda Realu, Cristiano Ronaldo:

„To będzie magiczny wieczór, a my musimy być perfekcyjni. Z waszym wsparciem damy z siebie absolutnie wszystko i awansujemy. Hala Madrid! Czeka nas mecz walki, w którym nikt nie może odpuścić. Musimy walczyć, biegać i starać się dwa razy mocniej niż zazwyczaj. Łatwiej będzie to wszystko osiągnąć, kiedy będziemy czuli z trybun wsparcie 80 tysięcy widzów. Musimy jednak być także gotowi na cierpienie, zachować chłodne głowy i być cierpliwi. Naszym celem jest bowiem awans do półfinału. Nic innego nas nie zadowoli” – zakończył Portugalczyk

Z kolei w obozie Wolfsburga czuć lekkie napięcie przed meczem rewanżowym. W Bundeslidze podopieczni Dietera Heckinga zajmują aktualnie dopiero 8. miejsce, będąc poza strefą europejskich pucharów. Remis w ostatniej kolejce z FSV Mainz 1:1 świadczyć może tylko o tym, że myślami ekipa spod znaku Volkswagena jest już przy starciu z Królewskimi.
Duże obawy przed rozpoczęciem dzisiejszej konfrontacji wyraża na łamach portalu sport1.de Klaus Allofs. Dyrektor sportowy Wilków dzieli się swoim niepokojem z kibicami i sugeruje, co może czekać wicemistrza Niemiec w Madrycie:
„Tam naprawdę może się zdarzyć wszystko. Myślę, że będziemy świadkami rzeczy, których obecnie nawet sobie nie wyobrażamy, na przykład błędnych decyzji arbitrów. Nie można tego wykluczyć, to może się zdarzyć i dlatego musimy być gotowi. Nie jesteśmy faworytami do awansu. Mamy dobry wynik z pierwszego meczu, ale to teraz nic nie znaczy. Czeka nas wojna i będziemy walczyć wszystkimi dostępnymi środkami” – podsumował Allofs
Na koniec, oceniając szans obu ekip, warto wspomnieć o ciekawej statystyce. Otóż Real Madryt ostatni raz dokonał skutecznej remontady, a więc odwrócenia losów dwumeczu w LM, aż 14 lat temu, dokładnie 10 kwietnia 2002 r., kiedy odrobił straty z pierwszego spotkania z Bayernem Monachium (porażka 1:2) i na Estadio Santiago Bernabéu pokonał Bawarczyków 2:0, po bramkach Ivana Helguery i Gutiego.

56 Manchester City – Paris Saint-Germain 149 

W kategoriach niespodzianki dużego kalibru należy uznać wynik pierwszego meczu ćwierćfinałowego pomiędzy zespołami PSG i Manchesteru City. Z Paryża w niezwykle dobrych nastrojach wyjeżdżali piłkarze Manuela Pellegriniego, którzy zdołali zremisować na trudnym terenie 2:2.

Obywatele, po korzystnym rezultacie wywiezionym ze stolicy Francji, podchodzą do rewanżowej konfrontacji niezwykle poważnie. Wywalczenie awansu do półfinału byłoby dla klubu z niebieskiej części Manchesteru największym sukcesem na europejskiej scenie po triumfie w sezonie 1969/70 w rozgrywkach Pucharu UEFA.

Kłopoty kadrowe i ogromny ból głowy, jakie jedenastki posłać do boju, będą mieć trenerzy obu ekip: Manuel Pellegrini i Laurent Blanc. Jednak patrząc na osłabienia kadrowe można pokusić się o stwierdzenie, że w trudniejszym położeniu znajduje się zespół z Parc des Princes. Po pierwsze, nie przemawia za Paryżanami wysoki wynik remisowy, uzyskany na własnym boisku, a po drugie, powstały ogromne wyrwy w składzie mistrza Francji. Przypomnijmy, że drużyna paryska poleciała do Anglii zdziesiątkowana. Różne powody – kontuzje czy też zawieszenia – sprawiają, że w Manchesterze nie zagrają na pewno pauzujący za żółte kartki David Luiz oraz Blaise Matuidi. Uraz mięśnia wykluczył z gry Javiera Pastore. natomiast Layvin Kurzawa złamał nos. Dodatkowo nie w pełni sprawny jest podstawowy bramkarz Paryżan, Kevin Trapp, który ligowy mecz z Guingamp zakończył przedwczesnym opuszczeniem murawy z powodu bolesnej kontuzji uda.
„Trapp został bardzo mocno kopnięty, dlatego zdjęliśmy go w przerwie meczu. Myślę, że jutro będziemy mogli powiedzieć więcej o jego kontuzji” – powiedział we francuskiej telewizji Blanc
Jedynym powodem, po którym może się pojawić delikatny uśmiech na twarzy Blanca jest znalezienie się w kadrze meczowej na mecz z City mózgu środka pola, Marco Verrattiego, mającego kluczowy wpływ na grę PSG. Włoski pomocnik ostatni raz zagrał 20 lutego.
Z kolei w ekipie Manchesteru, finansowanej przez szejków ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich, panują całkiem niezłe nastroje przed meczem z ekipą ze stolicy Francji, napędzaną petrodolarami z Kataru. Cieszyć może powrót do wysokiej formy sprzed kontuzji Kevina De Bruyne oraz coraz lepsza współpraca Belga z Sergio Agüero. We wtorek obrona Obywateli zostanie poddana ciężkiej próbie, bowiem będzie musiała sobie radzić bez swojego kapitana – Vincenta Kompany’ego, który nie zdążył się wyleczyć. Belg pauzuje od połowy marca, kiedy w konfrontacji z Dynamem Kijów nabawił się urazu mięśnia łydki.
"Vincent nie jest jeszcze w stu procentach gotowy. Nie jest więc możliwe, by zagrał z Paris Saint-Germain" – powiedział na konferencji prasowej Manuel Pellegrini
Obrońca Manchesteru City Bacary Sagna nie ma żadnych wątpliwości, że Kompany’ego godnie zastąpi Eliaquim Mangala.
„Vincent jest naszym kapitanem i świetnym zawodnikiem. Ale Mangala pokazał w ostatnich meczach swoją siłę, więc nawet bez Kompany’ego mamy dobry team. Musimy być tak skupieni, jak w ostatnim meczu. Jesteśmy pewni, że możemy zakwalifikować się, jeżeli tylko zagramy bardzo dobrze”
Dodatkowo kontuzja wyeliminowała z gry na długie tygodnie Raheema Sterlinga. Z kolei David Silva, nieobecny w ostatnim meczu ligowym z West Bromem, ma być do dyspozycji Pellegriniego w rewanżowym starciu na Etihad Stadium.

78135 Benfica Lizbona – Bayern Monachium Bayern-München-old-logo-128x128 

Duże emocje czekają wszystkich kibiców w konfrontacji Lizbończyków z Bawarczykami. Minimalna zaliczka Lewandowskiego i spółki z pierwszego meczu (1:0 po golu Arturo Vidala – przyp. red.) oznacza, że w rewanżu podopieczni Rui Vitórii nie stoją wcale na straconej pozycji. Za Benficą może przemawiać także pewien istotny fakt. Otóż Bayern rok temu, na tym samym etapie rozgrywek UCL, mierzył się z inną drużyną z Półwyspu Iberyjskiego – FC Porto, której uległ na jej terenie aż 1:3. Dla podopiecznych Pepa Guardioli z pewnością wspomnienia te nie są dobrą wróżbą, ale z drugiej strony, bawarski gigant jest na tyle doświadczonym zespołem, zaprawionym w bojach na arenie europejskiej, że zrobi wszystko, aby zatrzeć niezbyt korzystne wrażenie z pierwszego meczu, odzyskać skuteczność i szybko zdobyć gola, który pozwoli im na bezpieczną grę, a w efekcie – kontrolę boiskowych wydarzeń. Dodatkowo mistrz Niemiec w każdym z ostatnich czterech sezonów Ligi Mistrzów meldował się w najlepszej „4”.

Natomiast Benfica w obecnym sezonie spisuje się wręcz rewelacyjnie, nie tylko na arenie międzynarodowej, ale także krajowej. W rozgrywkach Liga Sagres, na 5. kolejek przed końcem, jest liderem, z przewagą 2 punktów nad odwiecznym rywalem ze stolicy – Sportingiem. W swoich szeregach ma strzelca wyborowego Jonasa, który będzie stanowił największe zagrożenie dla grającej ostatnio bardzo niepewnie i często popełniającej proste błędy monachijskiej obrony. Wspomniany wyżej brazylijski napastnik Orłów prowadzi w klasyfikacji Złotego Buta z dorobkiem 30 goli, wspólnie z Cristiano Ronaldo i Gonzalo Higuainem.
Kibiców Bayernu może martwić skuteczność Roberta Lewandowskiego. Polski snajper ostatni raz posłał piłkę do siatki 19 marca. Jego licznik bez gola aktualnie wynosi 432 minuty. Napastnik Monachijczyków nie potrafił pokonać, kolejno, bramkarzy takich drużyn jak Serbia, Finlandia, Eintracht Frankfurt, Benfica Lizbona i ostatnio VfB Stuttgart. Należy docenić jednak, że „Lewy” łącznie zdobył już 36 bramek na wszystkich frontach i w wielu meczach to właśnie Polak ratował skórę Bawarczykom.
Innym powodem do narzekań jest słaba gra Bayernu w ofensywie, nie tylko Polaka, ale również Thomasa Müllera, który zatracił skuteczność i na swoją bramkę czeka jeszcze dłużej, bo od 16 marca, kiedy pokonał bramkarza Juventusu Turyn, Gianluigiego Buffona. Duet snajperów pozostaje ostatnio w cieniu skrzydłowych. Prym wiodą Franck Ribéry oraz Kingsley Coman, których ważne gole konsekwentnie przybliżają Monachijczyków do celu, jakim niezmiennie pozostaje zdobycie potrójnej korony.

Przyczynę do zmartwień stanowi także dyspozycja środkowych obrońców – Davida Alaby oraz Joshuy Kimmicha. Obaj stoperzy w ostatnich tygodniach nie ustrzegli się kilku poważnych błędów, które kończyły się utratą goli. Zatem bardzo wiele będzie zależeć od ich dyspozycji w środowym meczu na Estádio da Luz.

56875 Atlético Madryt – FC Barcelona fc-barcelona 

Ostatnią parę ćwierćfinałową tworzą hiszpańskie zespoły. Po zeszłotygodniowej porażce 1:2 na Camp Nou podopieczni Diego Simeone z pewnością mogą pluć sobie w brodę. Do 35 minuty mieli wszystko pod kontrolą, prowadząc 1:0 po golu Fernando Torresa. Hiszpański snajper mocno skomplikował jednak sprawę awansu Los Colchoneros do półfinału, otrzymując dwie błyskawiczne żółte kartki, wobec czego musiał przedwcześnie opuścić boisko. Gra przez niemal godzinę w osłabieniu ekipy Cholo skończyła się dla nich minimalna porażką. Barcelonie w rewanżu wystarczy zatem remis 0:0, aby osiągnąć cel, jakim jest awans do 1/2 finału Ligi Mistrzów.

Blaugrana ostatnio wpadła w wyraźny dołek. W lidze nie wygrała trzech kolejnych meczów, a dwa ostatnie kończyły się porażkami – z Realem Madryt 1:2 i Realem Sociedad 0:1. Tym samym Duma Katalonii mocno sobie utrudniła drogę do zdobycia, jak się już wydawało, pewnego mistrzostwa Hiszpanii. Nastroje i morale zespołu Luisa Enrique mocno spadły, a Gerard Pique przed środową konfrontacją z finalistą rozgrywek z 2014 roku zapowiada, że Katalończycy stoją w obliczu najważniejszego meczu w sezonie.
„Kluczowy mecz mamy w środę w Lidze Mistrzów. To są najważniejsze dla nas rozgrywki. Teraz wyczerpaliśmy już limit błędów. Musimy myśleć o przyszłości i nie tracić wiary w ten zespół” – zakończył stoper Dumy Katalonii
Ostatnie mecze są dla Barcelony sygnałem ostrzegawczym, a jednocześnie przestrogą, że nie da się grać non-stop na najwyższych obrotach, będąc w kwiecie formy przez cały czas. Trio MSN, strzelające niedawno gole jak na zawołanie, gdzieś zatraciło swój rytm i skuteczność, która – patrząc na statystyki – wygląda i tak niezwykle imponująco: 109 goli w sezonie 2015/16, zdobytych we wszystkich rozgrywkach! Leo Messi i Neymar w meczach z Realem Madryt i Baskami z Sociedad wyglądali na zagubionych, a ich współpraca wyglądała bardzo mizernie. Szczególnie brakowało na Estadio Anoeta napastnika, który by ich nieco odciążył od akcji ofensywnych i wziął na siebie ciężar gry. Mowa oczywiście o Luisie Suárezie, który w pierwszym meczu 1/4 finału z Atleti zdobył dwie niezwykle istotne bramki i zapewnił Dumie Katalonii triumf.

Na uwagę przed środową konfrontacją zasługuje również jeszcze jedna statystyka. Aż trudno to sobie wyobrazić, ale Leo Messi – największa gwiazda ekipy z Katalonii i jednocześnie najlepszy strzelec wszech czasów rozgrywek Primera División – notuje aktualnie najdłuższą niekorzystną passę bez choćby jednego trafienia od 2011 roku!
Pod znakiem zapytania stoi na Camp Nou występ ostoi defensywy Barcelony, Gerarda Pique oraz pomocnika, Rafinhi. Pierwszy doznał urazu po zderzeniu z rywalem, a drugi dopiero co wrócił po wielomiesięcznej kontuzji i prawdopodobnie potrzebuje jeszcze czasu, aby wrócić do pełnej sprawności.

Zgoła odmienne nastroje panują przed rewanżowym w starciem z Blaugraną w drużynie Diego Simeone. Nie dość, że Fernando Torres i spółka zniwelowali w tabeli La Liga stratę do Barçy do zaledwie trzech punktów (w sobotę wygrana 3:1 z Espanyolem), to jeszcze w rewanżu z Katalończykami wystarczy im skromne 1:0, aby awansować do półfinału. Nie od dziś wiadomo, że jest to wynik, w którym team z Madrytu niejako się specjalizuje. Wystarczy przypomnieć konfrontację obu zespołów sprzed dwóch lat, kiedy Los Colchoneros w ćwierćfinale wygrali na własnym obiekcie z Blaugraną właśnie w najniższym możliwym rozmiarze, po golu Koke i tym samym wyrzucili Katalończyków za burtę Ligi Mistrzów.

Informacje, które napływają z obozu Atlético są coraz bardziej budujące dla sympatyków Los Rojiblancos. W pierwszym meczu z Barceloną nie mogli wystąpić kontuzjowani obrońcy: Stevan Savić (uraz łydki) oraz Jose Maria Gimenez (kontuzja mięśnia uda). Obaj defensorzy wznowili już treningi, ale ich udział w środę jest niepewny. Jeśli nie będą do dyspozycji trenera, to Simeone postawi prawdopodobnie ponownie na duet Diego Godin – Lucas Hernandez. Na pewno w ekipie ze stolicy Hiszpanii zabraknie Tiago Mendesa oraz zawieszonego za kartki Fernando Torresa.

Tekst został również opublikowany na portalu NaszFutbol.com.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz