Pierwsze mecze 1/4
finału Champions League rozegrane w ubiegłym tygodniu zagwarantowały
wysoki poziom, dostarczając przy tym nie lada emocji sportowych oraz
adrenaliny, ale jednocześnie nie sprawiły, żeby można było stwierdzić
choćby z 50-procentową skutecznością, który z zespołów jest pewny
udziału w półfinale najbardziej lukratywnych klubowych rozgrywek w
Europie. Wręcz przeciwnie – sytuacja po pierwszych
spotkaniach ćwierćfinałowych nastręcza jeszcze więcej pytań niż
odpowiedzi.
źródło: Wikimedia Commons CC 2.0, Kieran Lynam |
Sensacja!Wolfsburg-Real 2-0,https://t.co/OdVSthvRCh 2-2.6 bramek,świetna technika wobec agresji obrony i wysokie tempo gry,to zalety drużyn.— Andrzej Strejlau (@A_Strejlau) 6 kwietnia 2016
Real Madryt – Vfl Wolfsburg
Ubiegłotygodniowe mecze przyniosły kilka
zaskakujących rezultatów. Szczególną uwagę zwraca wręcz sensacyjne
zwycięstwo Vfl Wolfsburg nad Realem Madryt 2:0. Wilki rozegrały
znakomite spotkanie pod względem taktycznym i mentalnym, a dynamiczne
kontry i akcje napędzane przez Juliana Draxlera przyniosły dwa gole,
autorstwa Ricardo Rodrigueza i Maximiliana Arnolda. Dwubramkowa przewaga
daje ekipie Dietera Heckinga solidną zaliczką przed dzisiejszym
starciem rewanżowym, które zostanie rozegrane na Santiago Bernabéu, ale
absolutnie nie powoduje, że Die Wölfe mogą czuć się nadmiernie komfortowo przed meczem w Madrycie.
Dieter Hecking, Wolfsburg: "We need another exceptional day. We want to continue writing our story in the #UCL." pic.twitter.com/zZDEqDGl3S— Champions League (@ChampionsLeague) 11 kwietnia 2016
W ekipie Królewskich panują
dobre nastroje po sobotnim ligowym zwycięstwie z Eibar 4:0, a dodatkowo
ekipa Zinedine’a Zidane’a znów na poważnie włączyła się do walki o prym w
Hiszpanii, wobec sensacyjnej porażki Barcelony 0:1 z Realem Sociedad.
Dobrą wiadomością przed meczem z Wolfsburgiem jest powrót do drużyny Królewskich Karima Benzemy oraz Raphaëla Varane’a. Obaj gracze wyleczyli urazy i znajdą się w kadrze na mecz z Wilkami.
Niezwykle optymistycznie do najważniejszego dla Los Blancos meczu w sezonie podchodzi największa gwiazda Realu, Cristiano Ronaldo:
„To będzie magiczny wieczór, a my musimy być perfekcyjni. Z waszym
wsparciem damy z siebie absolutnie wszystko i awansujemy. Hala Madrid!
Czeka nas mecz walki, w którym nikt nie może odpuścić. Musimy walczyć,
biegać i starać się dwa razy mocniej niż zazwyczaj. Łatwiej będzie to
wszystko osiągnąć, kiedy będziemy czuli z trybun wsparcie 80 tysięcy
widzów. Musimy jednak być także gotowi na cierpienie, zachować chłodne
głowy i być cierpliwi. Naszym celem jest bowiem awans do półfinału. Nic
innego nas nie zadowoli” – zakończył Portugalczyk
Z kolei w obozie Wolfsburga czuć lekkie
napięcie przed meczem rewanżowym. W Bundeslidze podopieczni Dietera
Heckinga zajmują aktualnie dopiero 8. miejsce, będąc poza strefą
europejskich pucharów. Remis w ostatniej kolejce z FSV Mainz 1:1
świadczyć może tylko o tym, że myślami ekipa spod znaku Volkswagena jest
już przy starciu z Królewskimi.
Duże obawy przed rozpoczęciem dzisiejszej konfrontacji wyraża na łamach portalu sport1.de Klaus Allofs. Dyrektor sportowy Wilków dzieli się swoim niepokojem z kibicami i sugeruje, co może czekać wicemistrza Niemiec w Madrycie:
„Tam naprawdę może się zdarzyć wszystko. Myślę, że będziemy świadkami rzeczy, których obecnie nawet sobie nie wyobrażamy, na przykład błędnych decyzji arbitrów. Nie można tego wykluczyć, to może się zdarzyć i dlatego musimy być gotowi. Nie jesteśmy faworytami do awansu. Mamy dobry wynik z pierwszego meczu, ale to teraz nic nie znaczy. Czeka nas wojna i będziemy walczyć wszystkimi dostępnymi środkami” – podsumował Allofs
Na koniec, oceniając szans obu ekip,
warto wspomnieć o ciekawej statystyce. Otóż Real Madryt ostatni raz
dokonał skutecznej remontady, a więc odwrócenia losów dwumeczu w LM, aż
14 lat temu, dokładnie 10 kwietnia 2002 r., kiedy odrobił straty z
pierwszego spotkania z Bayernem Monachium (porażka 1:2) i na Estadio
Santiago Bernabéu pokonał Bawarczyków 2:0, po bramkach Ivana Helguery i
Gutiego.
Manchester City – Paris Saint-Germain
W kategoriach niespodzianki dużego
kalibru należy uznać wynik pierwszego meczu ćwierćfinałowego pomiędzy
zespołami PSG i Manchesteru City. Z Paryża w niezwykle dobrych
nastrojach wyjeżdżali piłkarze Manuela Pellegriniego, którzy zdołali
zremisować na trudnym terenie 2:2.
Obywatele, po korzystnym rezultacie wywiezionym ze stolicy Francji, podchodzą do rewanżowej konfrontacji niezwykle poważnie. Wywalczenie awansu do półfinału byłoby dla klubu z niebieskiej części Manchesteru największym sukcesem na europejskiej scenie po triumfie w sezonie 1969/70 w rozgrywkach Pucharu UEFA.
Kłopoty kadrowe i ogromny ból głowy,
jakie jedenastki posłać do boju, będą mieć trenerzy obu ekip: Manuel
Pellegrini i Laurent Blanc. Jednak patrząc na osłabienia kadrowe można
pokusić się o stwierdzenie, że w trudniejszym położeniu znajduje się
zespół z Parc des Princes. Po pierwsze, nie przemawia za
Paryżanami wysoki wynik remisowy, uzyskany na własnym boisku, a po
drugie, powstały ogromne wyrwy w składzie mistrza Francji. Przypomnijmy,
że drużyna paryska poleciała do Anglii zdziesiątkowana. Różne powody –
kontuzje czy też zawieszenia – sprawiają, że w Manchesterze nie zagrają
na pewno pauzujący za żółte kartki David Luiz oraz Blaise Matuidi. Uraz
mięśnia wykluczył z gry Javiera Pastore. natomiast Layvin Kurzawa złamał
nos. Dodatkowo nie w pełni sprawny jest podstawowy bramkarz Paryżan,
Kevin Trapp, który ligowy mecz z Guingamp zakończył przedwczesnym
opuszczeniem murawy z powodu bolesnej kontuzji uda.
„Trapp został bardzo mocno kopnięty, dlatego zdjęliśmy go w przerwie meczu. Myślę, że jutro będziemy mogli powiedzieć więcej o jego kontuzji” – powiedział we francuskiej telewizji Blanc
Jedynym powodem, po którym może się
pojawić delikatny uśmiech na twarzy Blanca jest znalezienie się w kadrze
meczowej na mecz z City mózgu środka pola, Marco Verrattiego, mającego
kluczowy wpływ na grę PSG. Włoski pomocnik ostatni raz zagrał 20 lutego.
Marco Verratti (out since 20 February, groin) has been named in the Paris squad to face Manchester City. #UCL pic.twitter.com/0wn0rlaqKm— Champions League (@ChampionsLeague) 11 kwietnia 2016
Z kolei w ekipie Manchesteru, finansowanej przez szejków ze
Zjednoczonych Emiratów Arabskich, panują całkiem niezłe nastroje przed
meczem z ekipą ze stolicy Francji, napędzaną petrodolarami z Kataru.
Cieszyć może powrót do wysokiej formy sprzed kontuzji Kevina De Bruyne
oraz coraz lepsza współpraca Belga z Sergio Agüero. We wtorek obrona Obywateli
zostanie poddana ciężkiej próbie, bowiem będzie musiała sobie radzić
bez swojego kapitana – Vincenta Kompany’ego, który nie zdążył się
wyleczyć. Belg pauzuje od połowy marca, kiedy w konfrontacji z Dynamem
Kijów nabawił się urazu mięśnia łydki.
Manchester City captain Vincent Kompany (calf) has been ruled out of Tuesday's decider against Paris. #UCL pic.twitter.com/yYxedkuqE8— Champions League (@ChampionsLeague) 11 kwietnia 2016
"Vincent nie jest jeszcze w stu procentach gotowy. Nie jest więc możliwe, by zagrał z Paris Saint-Germain" – powiedział na konferencji prasowej Manuel Pellegrini
Obrońca Manchesteru City Bacary Sagna nie ma żadnych wątpliwości, że Kompany’ego godnie zastąpi Eliaquim Mangala.
„Vincent jest naszym kapitanem i świetnym zawodnikiem. Ale Mangala pokazał w ostatnich meczach swoją siłę, więc nawet bez Kompany’ego mamy dobry team. Musimy być tak skupieni, jak w ostatnim meczu. Jesteśmy pewni, że możemy zakwalifikować się, jeżeli tylko zagramy bardzo dobrze”
Dodatkowo kontuzja wyeliminowała z gry na długie tygodnie Raheema
Sterlinga. Z kolei David Silva, nieobecny w ostatnim meczu ligowym z
West Bromem, ma być do dyspozycji Pellegriniego w rewanżowym starciu na
Etihad Stadium.
Benfica Lizbona – Bayern Monachium
Duże emocje czekają wszystkich kibiców w
konfrontacji Lizbończyków z Bawarczykami. Minimalna zaliczka
Lewandowskiego i spółki z pierwszego meczu (1:0 po golu Arturo Vidala –
przyp. red.) oznacza, że w rewanżu podopieczni Rui Vitórii nie stoją
wcale na straconej pozycji. Za Benficą może przemawiać także pewien
istotny fakt. Otóż Bayern rok temu, na tym samym etapie rozgrywek UCL,
mierzył się z inną drużyną z Półwyspu Iberyjskiego – FC Porto,
której uległ na jej terenie aż 1:3. Dla podopiecznych Pepa Guardioli z
pewnością wspomnienia te nie są dobrą wróżbą, ale z drugiej strony,
bawarski gigant jest na tyle doświadczonym zespołem, zaprawionym w
bojach na arenie europejskiej, że zrobi wszystko, aby zatrzeć niezbyt
korzystne wrażenie z pierwszego meczu, odzyskać skuteczność i szybko
zdobyć gola, który pozwoli im na bezpieczną grę, a w efekcie – kontrolę
boiskowych wydarzeń. Dodatkowo mistrz Niemiec w każdym z ostatnich
czterech sezonów Ligi Mistrzów meldował się w najlepszej „4”.
Natomiast Benfica w obecnym sezonie
spisuje się wręcz rewelacyjnie, nie tylko na arenie międzynarodowej, ale
także krajowej. W rozgrywkach Liga Sagres, na 5. kolejek przed końcem,
jest liderem, z przewagą 2 punktów nad odwiecznym rywalem ze stolicy –
Sportingiem. W swoich szeregach ma strzelca wyborowego Jonasa, który
będzie stanowił największe zagrożenie dla grającej ostatnio bardzo
niepewnie i często popełniającej proste błędy monachijskiej obrony.
Wspomniany wyżej brazylijski napastnik Orłów prowadzi w klasyfikacji Złotego Buta z dorobkiem 30 goli, wspólnie z Cristiano Ronaldo i Gonzalo Higuainem.
TOP10 Złotego Buta:— Oskar Sozański (@OskiSozanski) 11 kwietnia 2016
Ronaldo, Higuain, Jonas - 60 pkt
Suarez - 52
Lewandowski - 50
Aubameyang, Slimani - 46
Ibrahimovic - 45
Kane, Messi - 44
Kibiców Bayernu może martwić skuteczność Roberta Lewandowskiego. Polski
snajper ostatni raz posłał piłkę do siatki 19 marca. Jego licznik bez
gola aktualnie wynosi 432 minuty. Napastnik Monachijczyków nie potrafił
pokonać, kolejno, bramkarzy takich drużyn jak Serbia, Finlandia,
Eintracht Frankfurt, Benfica Lizbona i ostatnio VfB Stuttgart. Należy
docenić jednak, że „Lewy” łącznie zdobył już 36 bramek na wszystkich
frontach i w wielu meczach to właśnie Polak ratował skórę Bawarczykom.
.@FCBayern’s Lewandowski (8 goals) and Muller (7) are the 2nd & 3rd top scorers in the #UCL this season. #SSFootball pic.twitter.com/6AjnDLjqgy— DStv Kenya (@DStv_Kenya) 5 kwietnia 2016
Innym powodem do narzekań jest słaba gra
Bayernu w ofensywie, nie tylko Polaka, ale również Thomasa Müllera,
który zatracił skuteczność i na swoją bramkę czeka jeszcze dłużej, bo od
16 marca, kiedy pokonał bramkarza Juventusu Turyn, Gianluigiego
Buffona. Duet snajperów pozostaje ostatnio w cieniu skrzydłowych. Prym
wiodą Franck Ribéry oraz Kingsley Coman, których ważne gole
konsekwentnie przybliżają Monachijczyków do celu, jakim niezmiennie
pozostaje zdobycie potrójnej korony.
Przyczynę do zmartwień stanowi także
dyspozycja środkowych obrońców – Davida Alaby oraz Joshuy Kimmicha. Obaj
stoperzy w ostatnich tygodniach nie ustrzegli się kilku poważnych
błędów, które kończyły się utratą goli. Zatem bardzo wiele będzie
zależeć od ich dyspozycji w środowym meczu na Estádio da Luz.
Atlético Madryt – FC Barcelona
Ostatnią parę ćwierćfinałową tworzą
hiszpańskie zespoły. Po zeszłotygodniowej porażce 1:2 na Camp Nou
podopieczni Diego Simeone z pewnością mogą pluć sobie w brodę. Do 35
minuty mieli wszystko pod kontrolą, prowadząc 1:0 po golu Fernando
Torresa. Hiszpański snajper mocno skomplikował jednak sprawę awansu Los Colchoneros
do półfinału, otrzymując dwie błyskawiczne żółte kartki, wobec czego
musiał przedwcześnie opuścić boisko. Gra przez niemal godzinę
w osłabieniu ekipy Cholo skończyła się dla nich minimalna
porażką. Barcelonie w rewanżu wystarczy zatem remis 0:0, aby osiągnąć
cel, jakim jest awans do 1/2 finału Ligi Mistrzów.
Blaugrana ostatnio wpadła w
wyraźny dołek. W lidze nie wygrała trzech kolejnych meczów, a dwa
ostatnie kończyły się porażkami – z Realem Madryt 1:2 i Realem Sociedad
0:1. Tym samym Duma Katalonii mocno sobie utrudniła drogę do
zdobycia, jak się już wydawało, pewnego mistrzostwa Hiszpanii. Nastroje i
morale zespołu Luisa Enrique mocno spadły, a Gerard Pique
przed środową konfrontacją z finalistą rozgrywek z 2014 roku zapowiada,
że Katalończycy stoją w obliczu najważniejszego meczu w sezonie.
„Kluczowy mecz mamy w środę w Lidze Mistrzów. To są najważniejsze dla nas rozgrywki. Teraz wyczerpaliśmy już limit błędów. Musimy myśleć o przyszłości i nie tracić wiary w ten zespół” – zakończył stoper Dumy Katalonii
Ostatnie mecze są dla Barcelony sygnałem
ostrzegawczym, a jednocześnie przestrogą, że nie da się grać non-stop
na najwyższych obrotach, będąc w kwiecie formy przez cały czas. Trio
MSN, strzelające niedawno gole jak na zawołanie, gdzieś zatraciło swój
rytm i skuteczność, która – patrząc na statystyki – wygląda i tak
niezwykle imponująco: 109 goli w sezonie 2015/16, zdobytych we
wszystkich rozgrywkach! Leo Messi i Neymar w meczach z Realem Madryt i
Baskami z Sociedad wyglądali na zagubionych, a ich współpraca wyglądała
bardzo mizernie. Szczególnie brakowało na Estadio Anoeta napastnika,
który by ich nieco odciążył od akcji ofensywnych i wziął na siebie
ciężar gry. Mowa oczywiście o Luisie Suárezie, który w pierwszym meczu
1/4 finału z Atleti zdobył dwie niezwykle istotne bramki i zapewnił Dumie Katalonii triumf.
Na uwagę przed środową konfrontacją zasługuje również jeszcze jedna
statystyka. Aż trudno to sobie wyobrazić, ale Leo Messi – największa
gwiazda ekipy z Katalonii i jednocześnie najlepszy strzelec wszech
czasów rozgrywek Primera División – notuje aktualnie najdłuższą
niekorzystną passę bez choćby jednego trafienia od 2011 roku!
Messi with his worst goal drought since 2011. He is without a goal in 362 minutes!— totalBarça (@totalBarca) 10 kwietnia 2016
We trust you Leo! pic.twitter.com/lbUAplgfyV
Pod znakiem zapytania stoi na Camp Nou
występ ostoi defensywy Barcelony, Gerarda Pique oraz pomocnika, Rafinhi.
Pierwszy doznał urazu po zderzeniu z rywalem, a drugi dopiero co wrócił
po wielomiesięcznej kontuzji i prawdopodobnie potrzebuje jeszcze czasu,
aby wrócić do pełnej sprawności.
Zgoła odmienne nastroje panują przed rewanżowym w starciem z Blaugraną
w drużynie Diego Simeone. Nie dość, że Fernando Torres i spółka
zniwelowali w tabeli La Liga stratę do Barçy do zaledwie trzech punktów
(w sobotę wygrana 3:1 z Espanyolem), to jeszcze w rewanżu z
Katalończykami wystarczy im skromne 1:0, aby awansować do półfinału. Nie
od dziś wiadomo, że jest to wynik, w którym team z Madrytu niejako się
specjalizuje. Wystarczy przypomnieć konfrontację obu zespołów sprzed
dwóch lat, kiedy Los Colchoneros w ćwierćfinale wygrali na własnym obiekcie z Blaugraną właśnie w najniższym możliwym rozmiarze, po golu Koke i tym samym wyrzucili Katalończyków za burtę Ligi Mistrzów.
Informacje, które napływają z obozu Atlético są coraz bardziej budujące dla sympatyków Los Rojiblancos.
W pierwszym meczu z Barceloną nie mogli wystąpić kontuzjowani obrońcy:
Stevan Savić (uraz łydki) oraz Jose Maria Gimenez (kontuzja mięśnia
uda). Obaj defensorzy wznowili już treningi, ale ich udział w środę jest
niepewny. Jeśli nie będą do dyspozycji trenera, to Simeone postawi
prawdopodobnie ponownie na duet Diego Godin – Lucas Hernandez. Na pewno w
ekipie ze stolicy Hiszpanii zabraknie Tiago Mendesa oraz zawieszonego
za kartki Fernando Torresa.
Tekst został również opublikowany na portalu NaszFutbol.com.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz