sobota, 7 maja 2016

Sześć powodów zapaści formy Stoke City w Premier League

Z zespołu, który kilka miesięcy temu zachwycał w Premier League, pozostało już tylko wspomnienie. Jeszcze w styczniu ekipa Stoke City mogła poważnie myśleć o grze w przyszłorocznej edycji Ligi Europy. Podopieczni Marka Hughesa zajmowali wówczas 10. pozycję w Premier League z 29 oczkami na koncie, tracąc zaledwie 4 punkty do piątego Manchesteru United. Od tego momentu czas dla klubu z Britannia Stadium jakby się zatrzymał, a boiskowa rzeczywistość brutalnie zweryfikowała ich możliwości. Obecnie The Potters mają jeden cel – zająć miejsce w Top 10.

źródło: Wikimedia Commons, CC 2.0, Ronnie Macdonald
Stoke City przed rokiem wywalczyło aż 54 oczka, co stanowi najlepszy dorobek Garncarzy w historii ich występów w Premier League. Już wiadomo, że wyniku tego, na co zanosiło się jeszcze przed 4 miesiącami, nie uda się poprawić. Gracze Marka Hughesa mogą jedynie wyrównać swoje najlepsze osiągnięcie, o ile zwyciężą w dwóch ostatnich kolejkach. Zadanie to nie będzie jednak proste, bowiem czekają ich starcia z Crystal Palace na wyjeździe oraz na Britannia Stadium z nieobliczalnym zespołem West Hamu United. Co zatem leży u podstaw nagłej zapaści formy klubu ze Staffordshire?

Po pierwsze, przed sezonem ekipa Stoke City absolutnie nie była typowana do zajęcia miejsca premiowanego awansem do przyszłorocznej fazy europejskich pucharów. Oczekiwania w klubie, a także wymagania fanów względem zespołu były jednak zawieszone poprzeczkę wyżej, ze względu na pobicie w poprzedniej kampanii dorobku punktowego. W obecnym sezonie 2015/16 wszystko układało się wzorowo aż do połowy stycznia, kiedy ekipa ze Stoke-on-Trent mogła śmiało myśleć o pobiciu swojego rekordowego wyniku. Między 23 stycznia a 6 lutego nagle mechanizm ofensywny przestał funkcjonować, a drużyna z Britannia Stadium poniosła trzy porażki z rzędu, dodajmy, że niezwykle dotkliwe, w identycznych rozmiarach 0:3, kolejno z Leicester City, Manchesterem United oraz Evertonem.
Następne spotkania przyniosły diametralną zmianę, bo gracze Hughesa wrócili na ścieżkę zwycięstw, pokonując AFC Bournemouth, Aston Villę i Newcastle United. Zafundowali tym samym swoim kibicom prawdziwy rollercoaster. Wydawało się zatem, że pożar został ugaszony i trzy kolejne wygrane dadzą zespołowi nowy impuls, aby kontynuować tą passę. Prawdziwy koszmar dla zespołu Stoke City nastąpił w marcu. Od piątego dnia tego miesiąca aż do dzisiaj The Potters z 8 meczów wygrali zaledwie jeden i w tabeli osunęli się na 10. miejsce. Dodatkowo ostatni triumf odnieśli niecałe 2 miesiące temu, kiedy potrafili ograć Watford FC. Obecnie notują niechlubną passę 5 meczów z rzędu bez porażki, a więc serię, która w tym sezonie jeszcze im się nie przytrafiła.

Po drugie, nagła obniżka formy niemal każdego gracza z ofensywnego kwartetu. Jedynym piłkarzem, do którego nie można zgłaszać absolutnie żadnych zastrzeżeń jest Marko Arnautović. Austriak rozgrywa na boiskach Premier League sezon życia. Jego dorobek wygląda imponująco – 11 goli i 5 ligowych asyst.
Natomiast co można powiedzieć o jego kolegach z formacji ofensywnej? Niewiele dobrego. Ibrahim Affelay kolejny raz rozmienił się na drobne. Holender w 24 występach ligowych zdobył zaledwie dwa gole i zanotował 2 asysty, po czym doznał zerwania wiązadeł w kolanie i granie w piłkę tym roku kalendarzowym ma już z głowy. Z kolei sprowadzony za rekordową w historii Garncarzy sumę Xerdan Shaqiri od stycznia mocno obniżył loty. Filigranowy pomocnik w tym czasie zdobył zaledwie jednego gola i podwoił liczbę otwierających podań do zaledwie 6. Mocno zaczęły także irytować jego nieudane dryblingi, które kończyły się stratą, a piłka często grzęzła w gąszczu nóg obrońców rywali.

Niewiele lepiej wygląda pozycja Bojana Krkicia. Hiszpan w ciągu niemal 5 miesięcy trafił do siatki 2 razy i przestał cieszyć się zaufaniem trenera. W ostatnich 12 meczach skrzydłowy rozpoczynał spotkanie w wyjściowej jedenastce zaledwie trzy razy. W dwóch kolejnych meczach z Manchesterem City i Sunderlandem wychowanek La Masii nie podniósł się z ławki choćby na chwilę.

Sam Bojan wyraża swoje niezadowolenie i jest mocno zaskoczony tym, że poszedł w ostatnich tygodniach w odstawkę. Trener The Potters wyjaśnia powody takiej decyzji na łamach angielskiego dziennika „Daily Mail”:
„Niektóre mecze są dla niego dobrą opcją, a inne nie. To wpływa na Bojana. Z pewnością mecz z Sunderlandem był takim, w którym czułem, że nie będzie on w stanie położyć swojego stempla na grze ekipy. Ale to nie zmienia tego, że uważam go za gracza mogącego mieć wpływ na naszą przyszłość w innych meczach. To było tylko jedno spotkanie, w którym czuliśmy, że jego poszczególne umiejętności nie będą potrzebne” – powiedział Hughes
Jednym z powodów odsunięcia Bojana w ostatnich tygodniach na boczny tor, oprócz słabej dyspozycji, może być też fakt, iż potrzebował dużo czasu, aby powrócić do pełnej sprawności po uszkodzeniu więzadeł w kolanie i długiej pauzie od styczna do lipca zeszłego roku. Jednak z drugiej strony, w pierwszej części sezonu Hiszpan wiele razy spisywał się naprawdę dobrze. Był kluczowym piłkarzem choćby w zwycięskiej konfrontacji z Manchesterem United, ale zbyt często jego gra podlegała dużym wahaniom formy. Główny problem ma znacznie głębsze podłoże i wydaje się, że mogą być to sprawy związane z mentalnością byłego piłkarza Barcelony, który rzeczywiście ma przebłyski świetnej gry, ale częściej pokazuje swoje drugie, niezwykle chimeryczne oblicze.

Po trzecie,  indolencja strzelecka napastników. Sam Mark Hughes zdaje się dostrzegać ten kłopot i w wielu meczach rotuje ustawieniem z przodu. W ostatnich 3 spotkaniach ligowych korzystał z usług trzech różnych piłkarzy na szpicy. Po klęsce z Tottenhamem, gdzie rolę tą pełnił Bojan, w meczu z Manchesterem City grał już Joselu, natomiast z Sunderlandem swoją szansę otrzymał Peter Crouch. Zaawansowany wiekowo snajper jest coraz rzadziej wykorzystywany z uwagi na to, że styl The Potters ewoluował i w głównej mierze opiera się na grze zakładającej częstą wymianą piłki między zawodnikami i stosowanie podań po ziemi, a nie długich przerzutów, które bardziej odpowiadają charakterystyce rosłego napastnika Garncarzy.



Trener The Potters próbuje różnych wariantów, ale póki co żaden z nich nie przynosi efektów. W tym sezonie zdarzały się już nawet eksperymenty z Biramem Dioufem na skrzydle oraz Gianellim Imbulą czy Charliem Adamem na na pozycji ofensywnego pomocnika. Wszystkie próby i ostatnie taktyczne zawirowania w ekipie z Britannia Stadium są jednak do zapomnienia.

Po czwarte, bardzo niska wydajność Stoke City w ataku. Ekipa The Potters stwarza niewiele stuprocentowych okazji bramkowych, co wpływa na znikomą liczbę trafień w przekroju całego sezonu Premier League.  W 36 meczach gracze Hughesa zdobyli zaledwie 38 goli (mniej niż znajdujący się w strefie spadkowej Sunderland!), co daje im 13. miejsce w tej klasyfikacji spośród całej ligowej stawki. Bardzo blado wygląda także statystyka oddawanych średnio strzałów w czasie jednego meczu. Klub ze Stoke-on-Trent (11,1 uderzeń na spotkanie) wyprzedza zaledwie trzy ekipy: Norwich City (10,9), Aston Villę (10,4) oraz West Bromwich Albion (10,1).

Źródło: Squawka.com

Po piąte, poważna kontuzja podstawowego bramkarza Garncarzy – Jacka Butlanda. Reprezentant Anglii złamał kostkę pod koniec marca i czeka go dłuższa, kilkumiesięczna przerwa. Od czasu, gdy 22-latek doznał urazu w towarzyskim meczu reprezentacji Synów Albionu z Niemcami, gra drużyny z Britannia Stadium mocno kuleje. Wśród jego zastępców nie tylko nie ma wartościowego zmiennika, ale pech dopadł także drugiego golkipera, najstarszego w całej kadrze Stoke Shay’a Givena, liczącego już 40 wiosen. Irlandczyk zdołał dopiero co wskoczyć między słupki i doznał urazu pachwiny. W sumie w 2 meczach puścił aż 6 goli. Zastąpił go nominalnie trzeci bramkarz Jakob Haugaard, który w 4 meczach ani razu nie zanotował czystego konta, wyciągając piłkę z siatki aż 9 razy. Strata Butlanda, który był pewnym punktem ekipy Marka Hughesa jest bardzo odczuwalna, bowiem młody Anglik, typowany przez wielu na następcę Joe Harta w reprezentacji Anglii, nie tylko popisywał się kapitalnymi paradami i nie popełniał prostych błędów, czego nie można powiedzieć o duńskim golkiperze, ale także w aż 10 meczach zagrał na zero z tyłu. W sumie obaj zmiennicy Butlanda dali się pokonać aż 15 razy, natomiast podstawowy bramkarz Stoke 37 razy sięgał po piłkę do siatki.

Źródło: Squawka.com

Po szóste, brak napastnika z prawdziwego zdarzenia, klasycznej „9”, która w sezonie byłaby w stanie strzelić co najmniej 10 bramek. Oczywiście Mark Hughes w miarę możliwości do tej roli wyznaczał Jonathana Waltersa (5 goli i 3 asysty) czy też Petera Croucha (bez gola w całym sezonie!), ale bez wątpienia pozycja środka ataku jest w ekipie The Potters najsłabiej obsadzona. Ani Joselu, ani Birame Diouf nie dają odpowiedniej jakości w ofensywie. Pytanie na dziś brzmi zatem, kto mógłby wzmocnić Stoke City przed nowym sezonem, będąc gwarantem kilkunastu bramek?

Ostatni remis z Sunderlandem i długimi fragmentami niezwykle toporny styl gry – granie długich diagonalnych przerzutów w stronę Petera Croucha – sprawił, że zamiast wykonać krok do przodu, ekipa Stoke zrobiła dwa do tyłu. O niesamowitym spotkaniu z końcówki grudnia zeszłego roku z Evertonem (wygrana 4:3 na Goodison Park – przyp. red.), kiedy podopieczni Hughesa momentami przeprowadzali akcje niemal jak z Play Station, już nikt nie pamięta. Obecnie trzeba zejść z obłoków na ziemię i znaleźć z tej sytuacji rozwiązanie.

Wydaje się, że problem mogłoby zlikwidować przyjście na Britannia Stadium skutecznego snajpera. Ostatnie plotki transferowe mówią o zainteresowaniu ze strony włodarzy ekipy Garncarzy usługami Munasa Dabbura. Reprezentant Izraela od trzech sezonów występuję w szwajcarskim Grasshopper Zurich, gdzie stanowi o sile ofensywnej klubu z Super League. W 77 meczach ligowych  zdobył dla Koników Polnych aż 40 bramek! W trwającym sezonie jest najlepszym snajperem całej ligi szwajcarskiej z dorobkiem 18 trafień. 23-latek wyceniany jest na 10 mln £.


Na koniec warto jeszcze odnieść się do ostatniego meczu, zaledwie zremisowanego przez Stoke 1:1 ze znajdującym się w strefie spadkowej Sunderlandem. Powyższe spotkanie dobitnie pokazało, że gra The Potters wymaga stabilizacji i zdecydowanego zerwania z wizerunkiem siermiężnej gry. Grafika przedstawiona w stacji BBC Sport, pokazująca częstotliwość przeprowadzania przez Stoke akcji m.in. za pomocą długich, górnych podań, wcale nie musi być traktowana wyłącznie w kategoriach ciekawostki. Z jednej strony można dojść do wniosku, że to szukanie gry, która stanowi niejako akt desperacji wobec słabej formy ofensywnej osi zespołu, a z drugiej – element nieprzynoszący korzyści, który niezbyt często, ale jednak jest jeszcze wykorzystywany w grze zespołu z Britannia Stadium.

źródło: BBC Sport
Ostatnie dwa mecze ligowe Stoke City bez kilku kontuzjowanych zawodników, m.in. Jacka Butlanda, Glena Johnsona czy też Johna Waltersa, będą niejako pewnym poligonem doświadczalnym, aby przetestować nowe warianty taktyczne, które można będzie wdrożyć i ewentualnie zastosować już w sezonie 2016/17. Odpowiedzą one także na pytanie, czy podopieczni Hughesa utrzymają miejsce w pierwszej „dziesiątce” Premier League.

Tekst ukazał się również na portalu NaszFutbol.com.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz