źródło: CC 4.0, Egghead06 |
Sunderland obudził się z letargu dopiero na początku listopada. Wygrane nad Bournemouth i Hull zwiastowały, że The Black Cats
na dobre porzucili miano czerwonej latarni Premier League. Co prawda
efektowną wygraną 3:0 na ekipą Mike’a Phelana przedzieliła porażka 0:2 z
Liverpoolem, ale kolejny triumf nad wciąż panującym mistrzem Anglii
Leicester City rozbudził apetyty i wlał nadzieję w serca sympatyków ze
Stadium of Light, że sezon nie jest jeszcze stracony.
Dopiero ostatnia konfrontacja, nazwana starciem na szczycie dna ligowej
tabeli, boleśnie zweryfikowała tę tezę. Porażka aż 0:3 z pikującą
wówczas Swansea City ponownie zepchnęła ekipę Davida Moyesa na ostatnie
miejsce w lidze. Obecna sytuacja jak żywo przypomina poprzednie
rozgrywki, kiedy Czarne Koty również rozpaczliwie broniły się
przed degradacją, ale bramki strzelane przez Jermaina Defoe okazały się
być na wagę złota i pozwoliły ostatecznie zachować ekstraklasę dla
hrabstwa Tyne and Wear (inny reprezentant tego regionu, Newcastle
United, spadł w poprzednim sezonie – przyp. red.).
Sunderland w 15 meczach bieżącej kampanii Premier League odniósł tylko 3 wygrane i zanotował aż 10 porażek, najwięcej ze wszystkich drużyn w stawce. Bilans bramkowy 14:27 wygląda równie koszmarnie – w tej chwili tylko Middlesbrough ma na koncie mniej zdobytych goli.
Winny trener?
Cieniem na słabą postawę zespołu SAFC kładzie się praca Davida Moyesa. Szkot w lipcu 2015 roku zastąpił na
Stadium of Light Sama Allardyce’a i wówczas mogło się wydawać, że
53-latek jest trenerem, który świetnie będzie pasował do profilu klubu. I
chociaż ostatnie niepowodzenia w Manchesterze United i Realu Sociedad
mocno nadszarpnęły reputację Moyesa, to kilka lat temu, zasiadając na
ławce Evertonu, dał się poznać jako solidny menedżer z niezłym
warsztatem i metodami, które przynosiły skutek. Urodzony w Glasgow
szkoleniowiec powrócił więc na Wyspy, aby udowodnić wszystkim
malkontentom, którzy postawili na nim krzyżyk, że jest w stanie osiągać
podobne wyniki jak z drużyną z niebieskiej części Merseysde. Tymczasem
Moyes zaliczył niezwykle bolesne zderzenie z rzeczywistością. W
pierwszych 10. kolejkach Sunderland pod wodzą Szkota przeszedł do
annałów Premier League zaliczając najgorszy start w historii angielskiej
ekstraklasy!
źródło: Daily Mail |
To zresztą nie pierwszyzna, bowiem Czarne Koty już od siedmiu sezonów nie potrafią udanie zainaugurować rozgrywek ligowych:
— WhoScored.com (@WhoScored) 26 października 2016
Klucz do poprawy wyników zdaje się leżeć w udoskonaleniu pewnych
aspektów rzemiosła piłkarskiego. Wskaźnik skuteczności celnych podań
Sunderlandu jest bardzo niski i wynosi obecnie zaledwie 73 %, tyle samo
co Leicester City i Watford. Tylko ekipy Burnley (72%) i West Bromwich
(71%) mają odrobinę gorszy współczynnik.
Źródło: Squawka |
Dodatkowo dramatycznie słabo wygląda liczba strzałów oddawanych przez piłkarzy The Black Cats.
Ich średnia wynosi 9,9 na mecz, co oznacza, że ekipa ze Stadium of
Light w tym względzie zajmuje czwarte miejsce od końca w całej Premier
League. Innym zarzutem kierowanym w stronę szkockiego menedżera jest
brak jakiejkolwiek stabilizacji składu. Moyes w trwających rozgrywkach
ligowych korzystał z usług aż 27 piłkarzy, co niekorzystnie odbija się
na formie wielu graczy. Tak znaczące rotacje i przetasowania z pewnością
nie pomagają Sunderlandowi w osiąganiu dobrych wyników.
W duecie snajperów nadzieja
Wybawienia z opresji należy szukać w duecie szalenie skutecznych napastników. Kibice zasiadający na Stadium of Light wierzą, że dzięki Jermainowi Defoe i Victorowi Aniechebe scenariusz o utrzymaniu w elicie jest jak najbardziej realny. Ciemnoskórzy snajperzy mają teraz żelazne miejsce w podstawowej jedenastce SAFC i w preferowanej przez Moyesa taktyce 1-4-4-2 pełnią kluczowe role. Obaj znakomicie uzupełniają się na boisku. Defoe – filigranowy, niski, a przy tym niezwykle szybki i dynamiczny, Anichebe natomiast – silny fizycznie, wysoki, dobrze zbudowany i mocno stojący na nogach, mówiąc krótko, idealny partner dla 34-letniego Anglika. Duet atakujących Sunderlandu zdobył już w sumie 11 goli, z czego 8 sam Defoe!
Były (?) reprezentant Synów Albionu,
mimo zaawansowanego wieku, przeżywa na Stadium of Light kolejną
młodość. Defoe jest niczym wino, bo im starszy, tym lepszy, czyli
bardziej skuteczny. W klasyfikacji wszech czasów angielskiej ekstraklasy
Jermain awansował niedawno na 8. pozycję z dorobkiem 151 goli.
Wychowanek West Hamu cały czas utrzymuje niezwykle wysoki poziom i
strzela bramki niczym na zawołanie – po prostu rasowy snajper. W czym
tkwi sekret jego doskonałej formy? Napastnik Czarnych Kotów ma
swoje zasady, które wielu mogłyby zaskoczyć. Nie chodzi tu wyłącznie o
jogę i zabiegi związane z krioterapią, ale przede wszystkim całkowitą
abstynencję od od alkoholu, która jest ponoć kluczem do utrzymywania
wysokiej dyspozycji W wywiadzie dla brytyjskiego tabloidu Daily Mail zawodnik opowiedział pewną osobistą historię:
„Nigdy tego nie mówiłem, ale mój tata nadużywał alkoholu (zmarł na raka gardła w 2012 roku – przyp. red.). Mama zawsze mi powtarzała: „Staraj się nie pić, jeżeli możesz. Nie przyzwyczajaj się do tego, ponieważ nie jest to ci potrzebne, jeżeli chcesz grać na najwyższym poziomie przez wiele lat i być w formie” – zwierzył się Defoe
źródło: The Bohs, CC 2.0 |
David Moyes właśnie od momentu
pojawienia się Anichebe w pierwszym składzie (5.11.2016 r. – przyp.
red.) postanowił nieco skorygować taktykę. Dotychczas formacja ofensywna
Czarnych Kotów opierała się jedynie na kreatywności i
skuteczności Defoe, który w ataku był osamotniony i nie miał praktycznie
żadnego wsparcia ze strony pomocników. Efektem tego była koszmarna
seria, którą przerwała dopiero wyjazdowa wygrana z Bournemouth. Victor
wybiegł wówczas w podstawowej jedenastce i w tandemie z bardziej
doświadczonym kolegą znakomicie funkcjonował – najpierw zaliczył
trafienie po asyście Anglika, a następnie sam Defoe przesądził o
wygranej Sunderlandu. Warto zwrócić uwagę na fakt, że ekipa ze Stadium
of Light wygrała aż 3 z 5 spotkań, gdy obaj napastnicy występowali razem
od pierwszej minuty.
Zachwycony ostatnimi występami byłego
gracza West Bromu jest jego szkoleniowiec. Moyes podkreśla, jak ważnym i
uniwersalnym graczem w jego taktycznej układance jest Anichebe, który
nie tylko potrafi przetrzymać piłkę i poważne zagrozić bramce rywala,
ale również, jeśli trzeba, doskonale sprawdza się w obowiązkach
defensywnych. Podczas wygranego meczu z Leicester City to właśnie
Nigeryjczyk wspomagał biegającego na lewej stronie obrony Patricka van
Aanholta.
„On pozwala nam budować formę. Czasami zmieniamy pozycję graczy na boisku – z lewej do środka, czy też na prawą stronę. Tego niekiedy potrzebujemy, aby dostosować się do wymogów gry. Dzisiaj był jak młody Didier Drogba!” – tak David Moyes komplementował Anichebe po wygranym spotkaniu z Hull City, w którym napastnik zdobył 2 gole.
Seems big vic anichebe has in recent weeks papered over some cracks that are obvious in moyes tactical ability & decisions #safc— Maxhan (@MaxHanaghan) 10 grudnia 2016
Nie jest wcale wykluczone, że Sunderland, pomimo okupowania obecnie
ostatniej pozycji w ligowej tabeli, znowu zdoła cudownie uratować się
przed spadkiem. Czarne Koty dysponują duetem znakomicie
usposobionych napastników oraz niezwykle utalentowanym i młodym, bo
zaledwie 22-letnim bramkarzem Jordanem Pickfordem (aż 58 obron, co daje
drugi wynik w lidze ze średnią 72% skuteczności – dod. red.). To
aktualnie wszystko, co mają najlepszego w klubie ze Stadium of Light.
Światełko, które tli się w tunelu na szczęśliwe zakończenie sezonu,
oznaczające utrzymanie w Premier League, za sprawą wspomnianego powyżej
tercetu jest dla Sunderlandu wciąż jak najbardziej możliwe.
Tekst ukazał się również na portalu Naszfutbol.com.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz