sobota, 17 grudnia 2016

Sunderland znowu walczy o utrzymanie. Defoe i Anichebe ostatnią deską ratunku

źródło: CC 4.0, Egghead06
Prawdziwą huśtawkę nastrojów przeżywają w obecnych rozgrywkach Premier League fani Czarnych Kotów. Po koszmarnym początku sezonu i serii 10 meczów z rzędu bez zwycięstwa, Sunderland dopiero w 11. kolejce przełamał niekorzystną passę odnosząc premierowe zwycięstwo w kampanii 2016/17. W miniony weekend Czarne Koty ponownie osunęły się na samo dno ligowej tabeli. Ekipie Davida Moyesa mocno zatem zagląda w oczy widmo degradacji. Czy szkocki trener znajdzie skuteczne antidotum, aby uratować miejsce w angielskiej elicie dla klubu z hrabstwa Tyne and Wear?

Sunderland obudził się z letargu dopiero na początku listopada. Wygrane nad Bournemouth i Hull zwiastowały, że The Black Cats na dobre porzucili miano czerwonej latarni Premier League. Co prawda efektowną wygraną 3:0 na ekipą Mike’a Phelana przedzieliła porażka 0:2 z Liverpoolem, ale kolejny triumf nad wciąż panującym mistrzem Anglii Leicester City rozbudził apetyty i wlał nadzieję w serca sympatyków ze Stadium of Light, że sezon nie jest jeszcze stracony.

Dopiero ostatnia konfrontacja, nazwana starciem na szczycie dna ligowej tabeli, boleśnie zweryfikowała tę tezę. Porażka aż 0:3 z pikującą wówczas Swansea City ponownie zepchnęła ekipę Davida Moyesa na ostatnie miejsce w lidze. Obecna sytuacja jak żywo przypomina poprzednie rozgrywki, kiedy Czarne Koty również rozpaczliwie broniły się przed degradacją, ale bramki strzelane przez Jermaina Defoe okazały się być na wagę złota i pozwoliły ostatecznie zachować ekstraklasę dla hrabstwa Tyne and Wear (inny reprezentant tego regionu, Newcastle United, spadł w poprzednim sezonie – przyp. red.).

Sunderland w 15 meczach bieżącej kampanii Premier League odniósł tylko 3 wygrane i zanotował aż 10 porażek, najwięcej ze wszystkich drużyn w stawce. Bilans bramkowy 14:27 wygląda równie koszmarnie – w tej chwili tylko Middlesbrough ma na koncie mniej zdobytych goli.

Winny trener?

Cieniem na słabą postawę zespołu SAFC kładzie się praca Davida Moyesa. Szkot w lipcu 2015 roku zastąpił na Stadium of Light Sama Allardyce’a i wówczas mogło się wydawać, że 53-latek jest trenerem, który świetnie będzie pasował do profilu klubu. I chociaż ostatnie niepowodzenia w Manchesterze United i Realu Sociedad mocno nadszarpnęły reputację Moyesa, to kilka lat temu, zasiadając na ławce Evertonu, dał się poznać jako solidny menedżer z niezłym warsztatem i metodami, które przynosiły skutek. Urodzony w Glasgow szkoleniowiec powrócił więc na Wyspy, aby udowodnić wszystkim malkontentom, którzy postawili na nim krzyżyk, że jest w stanie osiągać podobne wyniki jak z drużyną z niebieskiej części Merseysde. Tymczasem Moyes zaliczył niezwykle bolesne zderzenie z rzeczywistością. W pierwszych 10. kolejkach Sunderland pod wodzą Szkota przeszedł do annałów Premier League zaliczając najgorszy start w historii angielskiej ekstraklasy!

źródło: Daily Mail
To zresztą nie pierwszyzna, bowiem Czarne Koty już od siedmiu sezonów nie potrafią udanie zainaugurować rozgrywek ligowych:
Klucz do poprawy wyników zdaje się leżeć w udoskonaleniu pewnych aspektów rzemiosła piłkarskiego. Wskaźnik skuteczności celnych podań Sunderlandu jest bardzo niski i wynosi obecnie zaledwie 73 %, tyle samo co Leicester City i Watford. Tylko ekipy Burnley (72%) i West Bromwich (71%) mają odrobinę gorszy współczynnik.

Źródło: Squawka
Dodatkowo dramatycznie słabo wygląda liczba strzałów oddawanych przez piłkarzy The Black Cats. Ich średnia wynosi 9,9 na mecz, co oznacza, że ekipa ze Stadium of Light w tym względzie zajmuje czwarte miejsce od końca w całej Premier League. Innym zarzutem kierowanym w stronę szkockiego menedżera jest brak jakiejkolwiek stabilizacji składu. Moyes w trwających rozgrywkach ligowych korzystał z usług aż 27 piłkarzy, co niekorzystnie odbija się na formie wielu graczy. Tak znaczące rotacje i przetasowania z pewnością nie pomagają Sunderlandowi w osiąganiu dobrych wyników.

W duecie snajperów nadzieja

Wybawienia z opresji należy szukać w duecie szalenie skutecznych napastników. Kibice zasiadający na Stadium of Light wierzą, że dzięki Jermainowi Defoe i Victorowi Aniechebe scenariusz o utrzymaniu w elicie jest jak najbardziej realny. Ciemnoskórzy snajperzy mają teraz żelazne miejsce w podstawowej jedenastce SAFC i w preferowanej przez Moyesa taktyce 1-4-4-2 pełnią kluczowe role. Obaj znakomicie uzupełniają się na boisku. Defoe – filigranowy, niski, a przy tym niezwykle szybki i dynamiczny, Anichebe natomiast – silny fizycznie, wysoki, dobrze zbudowany i mocno stojący na nogach, mówiąc krótko, idealny partner dla 34-letniego Anglika. Duet atakujących Sunderlandu zdobył już w sumie 11 goli, z czego 8 sam Defoe!

Były (?) reprezentant Synów Albionu, mimo zaawansowanego wieku, przeżywa na Stadium of Light kolejną młodość. Defoe jest niczym wino, bo im starszy, tym lepszy, czyli bardziej skuteczny. W klasyfikacji wszech czasów angielskiej ekstraklasy Jermain awansował niedawno na 8. pozycję z dorobkiem 151 goli. Wychowanek West Hamu cały czas utrzymuje niezwykle wysoki poziom i strzela bramki niczym na zawołanie – po prostu rasowy snajper. W czym tkwi sekret jego doskonałej formy? Napastnik Czarnych Kotów ma swoje zasady, które wielu mogłyby zaskoczyć. Nie chodzi tu wyłącznie o jogę i zabiegi związane z krioterapią, ale przede wszystkim całkowitą abstynencję od od alkoholu, która jest ponoć kluczem do utrzymywania wysokiej dyspozycji W wywiadzie dla brytyjskiego tabloidu Daily Mail zawodnik opowiedział pewną osobistą historię:
„Nigdy tego nie mówiłem, ale mój tata nadużywał alkoholu (zmarł na raka gardła w 2012 roku – przyp. red.). Mama zawsze mi powtarzała: „Staraj się nie pić, jeżeli możesz. Nie przyzwyczajaj się do tego, ponieważ nie jest to ci potrzebne, jeżeli chcesz grać na najwyższym poziomie przez wiele lat i być w formie” – zwierzył się Defoe
źródło: The Bohs, CC 2.0
Wracając zaś do Victora Anichebe’a, Nigeryjczyk przybył na Stadium of Light w letnim okienku transferowym w formie bezgotówkowej transakcji z West Bromwich Albion i bez cienia ryzyka można pokusić się o stwierdzenie, że była to znakomita inwestycja Sunderlandu. Powrót 28-latka do piłkarskiego świata żywych po kilku miesięcznej pauzie i nagła eksplozja formy była zaskoczeniem dla całego środowiska na Wyspach. Anichebe znakomicie wkomponował się do składu Czarnych Kotów za sprawą Davida Moyes’a, pomimo tego, że przez wiele miesięcy nie trenował i przyszedł do zespołu dopiero na początku września 2015 roku. Szkocki menedżer obdarzył swojego byłego podopiecznego z Evertonu dużym zaufaniem i potraktował niczym syna marnotrawnego. Dość powiedzieć, że od maja ubiegłego roku 28-latek przez trzy miesiące opalał się w blasku kalifornijskich plaż po rozwiązaniu kontraktu z West Bromem. Zadziwiające efekty pracy piłkarza rodem z Lagos, który wcale nie zaniedbał swojej formy fizycznej i podczas pobytu w Los Angeles zatrudnił osobistego trenera Nicky’ego Holendra, znanego w świecie celebrytów fitness guru, możemy teraz podziwiać na boiskach Premier League. Afrykanin dzielnie sekunduje Defoe i jest to jeden z nielicznych pozytywów w grze Sunderlandu w trwającym sezonie. Wspaniała forma napastnika przypominającego sylwetką gladiatora nie uszła również uwadze dyrektora technicznego reprezentacji Super Orłów Gernota Rohra. Anichebe został powołany do kadry narodowej na towarzyskie mecze z WKS i Senegalem po raz pierwszy od 2011 roku!

David Moyes właśnie od momentu pojawienia się Anichebe w pierwszym składzie (5.11.2016 r. – przyp. red.) postanowił nieco skorygować taktykę. Dotychczas formacja ofensywna Czarnych Kotów opierała się jedynie na kreatywności i skuteczności Defoe, który w ataku był osamotniony i nie miał praktycznie żadnego wsparcia ze strony pomocników. Efektem tego była koszmarna seria, którą przerwała dopiero wyjazdowa wygrana z Bournemouth. Victor wybiegł wówczas w podstawowej jedenastce i w tandemie z bardziej doświadczonym kolegą znakomicie funkcjonował – najpierw zaliczył trafienie po asyście Anglika, a następnie sam Defoe przesądził o wygranej Sunderlandu. Warto zwrócić uwagę na fakt, że ekipa ze Stadium of Light wygrała aż 3 z 5 spotkań, gdy obaj napastnicy występowali razem od pierwszej minuty.

Zachwycony ostatnimi występami byłego gracza West Bromu jest jego szkoleniowiec. Moyes podkreśla, jak ważnym i uniwersalnym graczem w jego taktycznej układance jest Anichebe, który nie tylko potrafi przetrzymać piłkę i poważne zagrozić bramce rywala, ale również, jeśli trzeba, doskonale sprawdza się w obowiązkach defensywnych. Podczas wygranego meczu z Leicester City to właśnie Nigeryjczyk wspomagał biegającego na lewej stronie obrony Patricka van Aanholta.
„On pozwala nam budować formę. Czasami zmieniamy pozycję graczy na boisku – z lewej do środka, czy też na prawą stronę. Tego niekiedy potrzebujemy, aby dostosować się do wymogów gry. Dzisiaj był jak młody Didier Drogba!” – tak David Moyes komplementował Anichebe po wygranym spotkaniu z Hull City, w którym napastnik zdobył 2 gole.
Nie jest wcale wykluczone, że Sunderland, pomimo okupowania obecnie ostatniej pozycji w ligowej tabeli, znowu zdoła cudownie uratować się przed spadkiem. Czarne Koty dysponują duetem znakomicie usposobionych napastników oraz niezwykle utalentowanym i młodym, bo zaledwie 22-letnim bramkarzem Jordanem Pickfordem (aż 58 obron, co daje drugi wynik w lidze ze średnią 72% skuteczności – dod. red.). To aktualnie wszystko, co mają najlepszego w klubie ze Stadium of Light. Światełko, które tli się w tunelu na szczęśliwe zakończenie sezonu, oznaczające utrzymanie w Premier League, za sprawą wspomnianego powyżej tercetu jest dla Sunderlandu wciąż jak najbardziej możliwe.

Tekst ukazał się również na portalu Naszfutbol.com.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz