wtorek, 21 marca 2017

Kasper Schmeichel w pogoni za sławą ojca

Nie od dzisiaj wiadomo, że dzieci wychowane w duchu sportowej rywalizacji na piłkarskim boisku mają znacznie trudniejszą i zawiłą drogę kariery niż ich bardziej znani rodzice. Łatka, z którą muszą się mierzyć, często stawia ich na przegranej pozycji. Przypadkiem, który wyłamie się z tych schematów może być Kasper Schmeichel. 30-letni Duńczyk jest stale porównywany do swojego znacznie bardziej sławnego ojca – Petera, ale robi wszystko, co w jego mocy, aby nie tylko w ojczyźnie kojarzyli go przede wszystkim jako bramkarza Leicester City. Ostatnimi rewelacyjnymi występami Kasper niewątpliwie pracuje na swój rachunek i stara się zbudować markę na miarę „The Great Dane’a”.

źródło: Wikimedia Commons,. CC 2.0 Chris0023
Kasper Schmeichel odziedziczył piłkarskie geny po swoim ojcu, stale zgłębiając pod jego okiem od najmłodszych lat tajniki bramkarskiego rzemiosła. Peter nie bez kozery uznawany jest za jednego z najlepszych golkiperów w historii futbolu. Wystarczy przypomnieć, że mający polskie korzenie bramkarz (jego ojciec Antoni jest Polakiem – przyp. red.) rozsławił ród Schmeichelów za sprawą sensacyjnego Mistrzostwa Europy zdobytego w 1992 z Duńskim Dynamitem, a następnie licznych triumfów w barwach Manchesteru United, m.in. 5 mistrzowskich tytułów Premier League oraz zwycięstwa w Lidze Mistrzów w nieprawdopodobnych okolicznościach w 1999 roku (2:1 z Bayernem Monachium po dwóch golach w doliczonym czasie gry – przyp. red.)

Ostatnie wyczyny jego syna między słupkami pokazują, że ciężka praca i ogromny talent są w równym stopniu niezbędne, aby stać się pierwszoplanową postacią i trafiać na czołówki największych dzienników sportowych na Wyspach. Kasper niejako na przekór wszystkim niedowiarkom udowadnia, że posiada wcale nie mniejszy potencjał i możliwości niż jego tata, który przez wielu uznawany jest za legendę Czerwonych Diabłów.

Schmeichel junior stale się rozwija i pnie coraz wyżej w futbolowej hierarchii – od League Two, przez Premier League, wprost do ćwierćfinału Ligi Mistrzów. A dogonienie, a może nawet prześcignięcie ojca z pewnością nie będzie łatwym zadaniem. Bez wątpienia jednak Kasper w ostatnich miesiącach znacznie podniósł swój poziom sportowy, a wyznacznikiem jego obecnej klasy był dwumecz 1/8 finału Champions League z Sevillą. W spotkaniu rozegranym w stolicy Andaluzji golkiper Leicester w 14. minucie obronił rzut karny wykonywany przez Joaquina Correę. W rewanżu Duńczyk powtórzył ten wyczyn, tym razem zatrzymując strzał z jedenastu metrów Stevena N’Zonziego! 30-latek zanotował w obu tych konfrontacjach wiele spektakularnych interwencji, broniąc w sumie aż 11 strzałów zmierzających w jego kierunku. Awans mistrza Anglii do ćwierćfinału najbardziej prestiżowych klubowych rozgrywek w Europie kosztem znacznie wyżej notowanego rywala z LaLiga absolutnie nie byłby możliwy bez fantastycznej postawy Kaspera, który w domowych potyczkach Champions League nie skapitulował ani razu i aż 10 razy ratował kolegów przed utratą gola!
Przy każdej okazji wyczyny młodszego z rodu Schmeichelów są zestawiane z dokonaniami Petera. Jak się okazuje, w jednej statystyce syn dorównał już ojcu – w całej karierze obronił tyle samo rzutów karnych!
“To było niesamowite spotkanie. Jestem dumny ze wszystkich kolegów. Kibice byli dzisiaj wspaniali i stworzyli fantastyczną atmosferę. Nie mogę w to uwierzyć! Debiutujemy w Lidze Mistrzów, a zaszliśmy tak daleko. Jeszcze niedawno grałem w League Two, a teraz jestem ćwierćfinalistą Champions League! Po raz kolejny pokazaliśmy, że niemożliwe nie istnieje! – zakończył rozentuzjazmowany Duńczyk
Następnego dnia po wielkim i historycznym triumfie nad Sevillą Kasper zaprosił swojego ojca na obiad do włoskiej restauracji San Carlo usytuowanej w centrum Manchesteru. Obaj panowie mieli okazję, by powspominać dawne czasy. Młodszy z rodu przyznał, że rozgrywki Ligi Mistrzów są dla niego czymś specjalnym. Gdy miał 12 lat, jego tata podnosił w geście triumfu wielki, uszaty puchar na stadionie Camp Nou. Dla bramkarza The Foxes stanowi to ogromną inspirację, a wyeliminowanie Los Nervionenses jest kolejną pieczęcią do upragnionego tytułu najlepszej klubowej drużyny Starego Kontynentu.

Lisy w ćwierćfinale Champions League czeka kolejny dwumecz z hiszpańskim zespołem. Tym razem na drodze mistrza Anglii stanie Atlético Madryt, które w ostatnich trzech latach aż dwukrotnie grało w wielkim finale. Wygranie Ligi Mistrzów przez Schmeichela i spółkę należy w tej chwili rozpatrywać w kategoriach cudu i zjawiska niemal paranormalnego. Wszyscy mają jednak w pamięci poprzedni, mistrzowski sezon, gdy szanse ekipy z King Power Stadium na wygranie ligi również były oceniane na poziomie błędu statystycznego, a w końcowym rozrachunku drużyna prowadzona wtedy jeszcze przez Claudio Ranierego dopięła celu. Lisów z pewnością nie można lekceważyć, zwłaszcza że pod wodzą nowego trenera Craiga Shakespeare’a prezentują ostatnio olśniewającą formę i notują passę trzech czterech  meczów z rzędu.

Dla bohatera tego artykułu pogoń za znacznie bardziej utytułowanym ojcem jest już nie tylko niedoścignionym marzeniem, ale powoli staje się rzeczywistością. W poprzedniej kampanii zdobycie pierwszego mistrzostwa w Premier League, a w trwającej znakomite recenzje bramkarza i fantastyczna gra Leicester na arenie międzynarodowej mocno oddziałują na wyobraźnię kibiców The Foxes, którzy po cichu liczą na kolejne sukcesy – tym razem w Europie.

Patrząc na przebieg kariery Kaspera, począwszy od Manchesteru City, poprzez Darlington, Bury, Falkirk, Cardiff City, Coventry City, Notts County i Leeds United, aż trudno uwierzyć, jaką drogę musiał przebyć Duńczyk, aby znaleźć w końcu swoją przystań w klubie z East Midlands, gdzie doczekał się także pierwszych sukcesów w zawodowym futbolu. Co ciekawe, w większości zespołów Schmeichel grał na zasadzie wypożyczenia. Długo tułał się bez celu po niższych ligach i nie potrafił na dłużej zadomowić się w jednym miejscu. W sierpniu będzie obchodził nawet osobliwą rocznicę – dziesięciolecie debiutu w drużynie The Citizens, w barwach której zaliczył w sumie 10 spotkań w wyjściowej jedenastce w ciągu dwóch sezonów…
„Nazwisko nie pomogło mi w życiu. Naprawdę byłoby mi łatwiej, gdybym uprawiał inny sport. Porównania do ojca słyszę od początku kariery. To niesamowicie nudne. Ludzie mają do tego prawo, ale ja jestem tym zmęczony. Odkąd pamiętam, media chciały rozmawiać ze mną z uwagi na ojca. Większość zawodników wywiadów udziela dopiero po przejściu na profesjonalizm, a za mną ciągnie się to od dzieciństwa. Wszyscy myślą, że z powodu nazwiska było mi lżej. To bzdury! Często zdarzało się, że w trakcie meczów słyszałem: „To syn Schmeichela!”. Na ulicy jest podobnie. Ludzie podchodzą i zagadują: „Jesteś dobry, ale nie tak, jak twój ojciec”. Według większości to zabawne. Mnie to irytuje…”Schmeichel junior o ciężkich doświadczeniach w swojej karierze
Piłkarzowi rodem z Kopenhagi nie było łatwo pozbyć się łatki, która wydawało się, że przylgnęła do niego już na stałe. Peter bardzo pomógł swojemu synowi w tej kwestii i to nie tylko poprzez ojcowską opiekę. Stale monitorując jego karierę chronił Kaspera przed natrętnymi kibicami złośliwie przywołującymi sukcesy wybitnego reprezentanta Danii, a kompletnie niedostrzegającymi sumiennych postępów jego potomka.

Przełomowym momentem w dalszym rozwoju Schmeichela juniora było uwolnienie się od Manchesteru City, gdzie nie miał żadnych szans na regularne występy. Wówczas pierwszym golkiperem Obywateli był Shay Given, a na ławce irlandzkiego bramkarza naciskał już młody i niezwykle utalentowany Joe Hart. Duńczyk był dopiero trzecim wyborem trenera, dlatego uparcie walczył o to, aby odejść z Eastlands. City mocno utrudniało tę decyzję, bowiem aż czterokrotnie proponowano mu podpisanie nowego kontraktu. Schmeichel miał jednak twardy i nieustępliwy charakter, podobnie jak ojciec, dzięki czemu w końcu postawił na swoim – przeniósł się do grającego wówczas na zaledwie czwartym (!) poziomie rozgrywkowym Notts County.
Był sierpień 2009 roku. Sven-Göran Eriksson pełnił wówczas funkcję dyrektora sportowego, a włodarze klubu z Nottingham, na czele z oddziałem Munto Finance, snuli piękne, aczkolwiek niemające żadnego pokrycia wizje, które w ciągu 5 lat miały zaprowadzić The Magpies do Premier League. Oczywiście plany te spełzły na niczym, a jedynym maleńkim sukcesikiem Notts County ze Schmeichelem w składzie był awans do League One wywalczony… całkowicie za darmo, bowiem Kasper przez 7 miesięcy nie dostał od ówczesnego pracodawcy ani jednego funta! Pomimo skomplikowanej sytuacji finansowej, Duńczyk okresu spędzonego nad rzeką Trent nie może jednak uznać za stracony. W czarno-białych barwach spisywał się na tyle dobrze (zaledwie 0,67 puszczonego gola na mecz!), że szybko doczekał się sportowego awansu w postaci… bezgotówkowego transferu do grającego na poziomie Championship Leeds United. W zespole popularnych Pawi Kasper wciąż notował progres. Niespodziewanie po zaledwie jednym sezonie na Elland Road pozbyto się zbierającego coraz lepsze recenzje golkipera sprzedając go do Leicester City za 1,7 mln €. Kariera Schmeichela ruszyła z kopyta dopiero w 2011 roku. Od razu wywalczył sobie miejsce w wyjściowym składzie Lisów i stał się mocnym punktem zespołu. Nieprzypadkowo zresztą już po roku został wybrany najlepszym bramkarzem zaplecza Premier League.

Według nowego menedżera The Foxes Craiga Shakespeare’a Kasper jest najlepszym graczem na swojej pozycji w Europie. Angielski trener ma zresztą podstawy, by tak twierdzić, bowiem w mistrzowskim sezonie 2015/16 Duńczyk aż 15 razy zachowywał czyste konto i tylko Petr Čech mógł pochwalić się lepszym osiągnięciem.
W trwającej kampanii ligowej Schmeichel tylko 4 razy nie musiał sięgać po piłkę do bramki, ale z nawiązką zrehabilitował się w Champions League. W sześciu rozegranych spotkaniach LM aż 5 razy pozostawał niepokonany, a w sumie kapitulował tylko dwukrotnie!

Kasper Schmeichel od wielu lat musi mierzyć się z bagażem osiągnięć utytułowanego ojca i trzeba przyznać, że czyni to z coraz lepszym skutkiem. Jego sportowa ewolucja i sukcesy, jakie ostatnio stają się jego udziałem, powodują, że fani futbolu powoli zaczynają traktować go już nie jako „syna sławnego taty”, ale bramkarza pracującego na własny rachunek. Ostatnimi spektakularnymi występami 30-latek zawiesił sobie poprzeczkę bardzo wysoko i niewykluczone, że z biegiem czasu kibice będą w równym stopniu wspominać także Schmeichela juniora, grającego na chwałę Leicester City.

Tekst ukazał się również na portalu NaszFutbol.com.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz