niedziela, 29 stycznia 2017

Robert Snodgrass najgorętszym towarem w Premier League! Transferową wojnę o gwiazdę outsidera wygrał West Ham

Obecny sezon Premier League ma wielu bohaterów. Część z nich już dawno wyrobiła sobie solidną markę biegając na Wyspach albo w innych zakątkach Europy, a pozostali dopiero w trwającej kampanii wybili się na ponadprzeciętny poziom. Szczególnym przypadkiem, nad którym warto się dłużej pochylić jest sytuacja Roberta Snodgrassa, ofensywnego pomocnika Hull City. Szkot wzniósł się właśnie na wyżyny swoich umiejętności i przez to stał się niezwykle łakomym kąskiem transferowym dla wielu innych klubów angielskiej ekstraklasy. Saga związana z 29-letnim graczem właśnie się zakończyła, bo zaciętą walkę o podpis pod jego kontraktem wygrał West Ham United.

źródło: domfell CC.2.0
Snodgrass rozgrywa w Premier League życiowy sezon. W 20. ligowych meczach zdobył dla Tygrysów aż 7 bramek i jakby tego było mało, dołożył jeszcze 3 asysty. Szkot zdecydowanie przerasta wszystkich swoich kolegów, którzy pomimo jego wyczynów zajmują przedostatnie miejsce w angielskiej ekstraklasie. Jakże znamiennym faktem jest jedna statystyka związana z liczbami Szkota w ekipie z KCOM Stadium. Gdyby nie trafienia i otwierające podania Snodgrassa, dorobek ekipy Marco Silvy byłby uboższy aż o 9 ligowych punktów! To zdecydowanie najlepszy dla ofensywnego pomocnika sezon w karierze na najwyższym szczeblu rozgrywkowym, bowiem dotychczas 29-latek nie imponował zbytnio skutecznością. W latach 2012-14 reprezentując barwy Norwich City tylko dwukrotnie udało mu się trafiać do siatki 6 razy w sezonie. Teraz przebił już ten dorobek i bez cienia przesady można stwierdzić, że jest w tej chwili największą gwiazdą Hull City, które czeka rozpaczliwa walka o utrzymanie w elicie. Statystyki Snodgrassa wyglądają dużo lepiej niemal w każdym aspekcie choćby od dwóch ofensywnych piłkarzy The Blues – Pedro i Williana, a więc lidera Premier League, który po 22. kolejkach pewnym krokiem zmierza po mistrzostwo Anglii.
Od początku było wiadomo, że Szkot z pewnością nie opuści Wysp Brytyjskich, ale zmiana pracodawcy była jak najbardziej możliwa. W ostatnich tygodniach wzbudził zainteresowanie swoją osobą również kluby z Państwa Środka. Jeden z nich oferował mu 80 tys. £ tygodniowo, co w przeliczeniu na zarobki roczne dałoby ok. 8 mln £! Porównując tą gażę do zarobków Szkota w Hull City (pomiędzy 35 a 40 tys. £ – przyp. red.), stanowiłaby ona niemal dwukrotną podwyżkę! Zakusy transferowe Chińczyków spełzły jednak na niczym, bowiem Snodgrass postanowił odrzucić propozycję z Dalekiego Wschodu. Były gracz Leeds United nie chciał opuszczać Wysp Brytyjskich, bowiem wtedy znacznie spadłyby jego szanse na występy w reprezentacji Szkocji, której został pierwszym graczem od 1969 r. z hat-trickiem na koncie w meczu eliminacji mistrzostw świata. Dotychczas w kadrze narodowej prowadzonej przez Gordona Strachana Snodgrass rozegrał 21 spotkań i zdobył 6 bramek.
Do olbrzymiego zainteresowania pomocnikiem i pojawiających się notorycznie spekulacji prasowych jakiś czas temu odniósł się aktualny szkoleniowiec Tygrysów Marco Silva.
„Rozmawiałem z Robertem na temat tej sytuacji i na ten moment on jest naszym bardzo ważnym graczem. Oczywiście są kluby, które chciały by go mieć w swoich szeregach. Snodgrass z naszego punktu widzenia ma bardzo dobry sezon i chciałbym, aby skupił się wyłącznie na grze. Nigdy nie jest łatwo dla zespołu, aby kontrolować okoliczności związane z okienkiem  transferowym, ale Robert to gracz profesjonalny w każdym calu”
Wojna o Snodgrassa, będącym gwiazdą zespołu broniącego się przed spadkiem, i spływająca za niego lawina ofert kazały jednak przypuszczać, że jeszcze w zimie Szkot zdąży zmienić klub. Mocno o jego usługi zabiegał bowiem w ostatnim czasie West Ham United. Młoty prowadzone przez Slavena Bilicia są pozbawione swojego lidera Dimitriego Payeta i szukały gracza, który mógłby go zastąpić.

W ostatnim, pyrrusowym zwycięstwie Hull City nad Manchesterem United 2:1 w półfinale Pucharu Ligi Angielskiej (Czerwone Diabły wygrały dwumecz 3:2 – przyp.red.) Szkot nie znalazł się w kadrze meczowej. Menedżer The Tigers wydawał się być pogodzony z utratą swojego najlepszego gracza.
„Nie chcę go stracić, ale Robert nie trenował odkąd West Ham złożył ofertę. Jest bardzo prawdopodobne, że Snodgrass zasili „Młoty” w ciągu najbliższych kilku godzin. Przez ostatnie 10 dni nie był w stanie uczestniczyć w zajęciach i zakomunikował, że chce odejść”Marco Silva
 Zaciekła batalia o Roberta Snodgrassa trwała długi czas. Najbardziej zdeterminowane, aby pozyskać 29-latka były dwa kluby – wspomniany już wyżej West Ham, a także Burnley. Hull City oczekiwało za swojego lidera kwoty oscylującej wokół 10 mln £ i wygląda na to, że życzenie zostało spełnione.
Reprezentant Szkocji na boisku może występować nie tylko jako ofensywny środkowy pomocnik, podwieszony tuż za napastnikiem, ale nie sprawia mu również żadnego problemu bieganie po prawym bądź lewym skrzydle. Na boiskach Premier League dał się poznać z najlepszej strony głównie dzięki dokładnym centrom w pole karne. Jednak niekwestionowaną wartość Snodgrassa stanowią fenomenalnie bite rzuty wolne. Dzięki znakomicie ułożonej stopie 29-latek powoli wyrasta na najlepszego specjalistę w tej dziedzinie w całej angielskiej ekstraklasie.


Można odnieść wrażenie, że przenosiny na Stadion Olimpijski w Londynie i maestria Snodgrassa przy rzutach wolnych pozwoliłyby szybko zapomnieć o innym wybitnym specjaliście od stałych fragmentów gry, który jeszcze do niedawna brylował na angielskich boiskach. Dimitri Payet, francuski pomocniku West Hamu, obecnie znajduje się bowiem w konflikcie z klubem i pragnie szybko zmienić otoczenie.

Znane powiedzenie mówi, że z niewolnika nie ma pracownika. Sytuacja ze Snodgrassem długo bardzo przypominała tę, która w ostatnich tygodniach stał się udziałem reprezentanta Francji – gracza znacznie bardziej medialnego i popularnego w środowisku piłkarskim. Zastąpienie Payeta Szkotem z pewnością znajdzie grono swoich zwolenników, ale czy będzie to słuszny wybór, okaże się dopiero za kilka miesięcy. Nie ulega natomiast wątpliwości, że decyzja o przejściu Snodgrassa do West Hamu będzie dla samego zawodnika sportowym awansem, a także możliwością zademonstrowania swoich niebanalnych umiejętności na tle kolegów, którzy prezentują z pewnością wyższą jakość piłkarską niż gracze Hull City. Bramki lewonożnego pomocnika podtrzymywały Tygrysy na powierzchni niczym tlen, za to bez nich obrona pozycji w elicie wydaje się być dla ekipy z KCOM Stadium niemal nierealna.

Tekst ukazał się również na portalu NaszFutbol.com.

niedziela, 15 stycznia 2017

Życiowa szansa Nathana Aké? Holenderski stoper wraca na Stamford Bridge!

źródło: CC 2.0, dudek1337
Pomimo że Chelsea ma w tabeli Premier League bezpieczną, pięciopunktową przewagę nad otwierającym grupę pościgową Liverpoolem, to trener The Blues Antonio Conte nie traci ani sekundy i non-stop stara się wdrażać nowe pomysły, które mogłyby jeszcze bardziej uszczelnić blok defensywny ekipy ze Stamford Bridge. Najnowszym z nich jest niespodziewany powrót do Londynu Nathana Aké. Czy 21-letni obrońca, który do tej pory był notorycznie wypożyczany, wykorzysta życiową szansę i stanie się ważnym graczem w układance włoskiego szkoleniowca?

Reprezentant młodzieżowej kadry Oranje w zespole aktualnego lidera angielskiej ekstraklasy zagrał w przeszłości w zaledwie pięciu oficjalnych spotkaniach ligowych, jednak miało to miejsce w dość odległym okresie, o którym mało kto pamięta. W 2012 roku Nathan Aké odgrywał na Stamford Bridge epizodyczne role, chociaż biorąc pod uwagę suche liczby (tylko 118 minut spędzonych na boisku) jest to określenie zdecydowanie na wyrost. Młody Holender nie mieścił się w planach klubu z zachodniego Londynu w każdym kolejnym sezonie. Wychowankowi ADO Den Haag nie odpowiadała jednak rola wiecznego rezerwowego i gra w drugim zespole Niebieskich, wobec czego przed sezonem 2015/16 odszedł na zasadzie wypożyczenia do Watfordu, w barwach którego miał okazję wybiegać na boisko aż 24 razy.

W obecnej kampanii tułaczka Aké trwała dalej. 1 lipca 2016 roku zameldował się w zespole Bournemouth prowadzonym przez Eddiego Howe’a. Zaledwie 39-letni trener, znany w środowisku piłkarskim z tego, że lubi pracować z utalentowanymi zawodnikami, szybko dotarł do 21-letniego defensora. Mały kroczkami i bez zbytniego pośpiechu przygotowywał Holendra do gry w pierwszym składzie Wisienek. Przed 19 listopada Aké zaliczył zaledwie 13 minut, po czym rozegrał osiem pełnych meczów w Premier League (z Chelsea nie mógł wystąpić ze względów proceduralnych – przyp. red.), co świadczy, jak ważnym graczem stał się dla ekipy z Dean Court. Pod skrzydłami angielskiego menadżera młody obrońca z meczu na meczu czynił postępy. Jego najbardziej udanym spotkaniem w barwach Bournemouth był występ przeciwko Liverpoolowi zakończony niesamowitą pogonią i triumfem The Cherries 4:3. Aké, który miał wielki udział w tej wygranej (zdobył zwycięskiego gola – przyp. red.), w rozmowie z klubową stroną Bournemouth z wielkim entuzjazmem powraca do tamtego pięknego, grudniowego popołudnia:

„Oczywiście, dobra gra Liverpoolu chwilami rzucała się w oczy. To był szalony mecz, ale to ja zdobyłem zwycięską bramkę i czułem się niesamowicie. To coś, co zapamiętam na długi czas!”

Pod wodzą Howe’a Aké w błyskawicznym czasie rozwinął swoje umiejętności, okrzepł i dojrzał piłkarsko, a przede wszystkim poczynił niewyobrażalne postępy nie tylko w grze destrukcyjnej, ale także ofensywnej. Nie mogły one pozostać niezauważone przez menadżera Chelsea Antonio Contego. W 12. spotkaniach rozegranych dla Wisienek Holender zdobył aż 3 gole oddając zaledwie 4 celne strzały! Dość powiedzieć, że tylko dwóch defensorów w lidze częściej trafiało do siatki – Gareth McAuley i przekwalifikowany na bocznego obrońcę James Milner.

Pomimo tego, że Bournemouth straciło w tym sezonie Premier League już 34 gole, to akurat do 21-latka nie można mieć większych zastrzeżeń. Aké regularnie zbiera doskonałe recenzje, a najlepszą rekomendacją jego wysokiego poziomu sportowego jest średnia not 7,20, jaką stoper rodem w Hagi uzyskał we wszystkich meczach w zespole Bournemouth. W bieżącej kampanii żaden z graczy zespołu z Vitality Stadium nie osiągnął aż tak dobrych ocen.

Najlepsi gracze Bournemouth w sezonie 2016/17 wg portalu WhoScored
W stołecznym zespole, w którym powoli do sportowej emerytury zbliża się legenda klubu John Terry, młody stoper może być szykowany na następcę byłego reprezentanta Anglii. Nathan Aké wraca bowiem do Londynu bogatszy o nowe doświadczenia, pokaźną liczbę minut spędzonych na boiskach Premier League, a także świadomy swojej wartości i wyzwania, z jakim będzie musiał się zmierzyć w ekipie The Blues. A konkurencja w formacji defensywnej jest na Stamford Bridge całkiem spora.
Utalentowany Holender powinien idealnie pasować do preferowanej przez Contego strategii 1-3-4-3, bowiem jego uniwersalność i elastyczność taktyczna sprawiają, że granie na lewej flance defensywy (ciągłe wywieranie presji na Garry’m Cahillu), czy też na pozycji pół-lewego defensywnego pomocnika (zamiast Nemanji Maticia) nie stanowi dla niego żadnego problemu. Skrócenie wypożyczenia Aké może zatem okazać się dla Chelsea niezwykle rozsądnym ruchem.
Wielkim entuzjastą przedwczesnego ściągnięcia stopera na Stamford Bridge był sam Antonio Conte:
„Ściągnąłem go z powrotem, bo udowodnił, że jest gotowy do gry w Chelsea. To jego dom. Cieszę się, że wraca – dzięki temu będę miał więcej możliwości. Gramy trójką obrońców, a on może występować z lewej strony i na środku. Podczas treningów sprawdzę go również na pozycji wahadłowego obrońcy”
Największymi atutami Aké są idealny timing połączony z blokowaniem uderzeń rywali, błyskawiczne doskakiwanie do przeciwnika (średnio 1,8 odbioru na mecz) oraz gra głową. Były zawodnik Watfordu już dwukrotnie zdobywał zresztą w ten sposób gole w bieżącym sezonie.

Dla Bournemouth strata takiego gracza jak Aké na półmetku sezonu jest wielkim ciosem i wyrwą na środku defensywy nie do załatania. Eddie Howe ma zatem poważny ból głowy, aby znaleźć w krótkim czasie wartościowego zastępcę. Co taka decyzja oznacza natomiast dla samego gracza, który powraca do Londynu w roli syna marnotrawnego?

Holender może biegać po boisku na różnych pozycjach, ale nie trudno zgadnąć, że Conte będzie dawał mu szansę głównie w Pucharze Anglii, Mając w składzie zdolnego obrońcę w przeszłości związanego z Feyenoordem Rotterdam, którego kontrakt z Chelsea obowiązuje aż do połowy 2020 roku, The Blues zyskują więcej opcji w defensywie oraz w linii środkowej. Nie ulega wątpliwości, że Aké może stanowić istotnie wzmocnienie lidera ligi angielskiej, zwłaszcza jeżeli spojrzymy na jego efektowne liczby podczas pobytu w Bournemouth.
Sam Holender w kilku słowach skomentował dla klubowej telewizji Chelsea swój powrót na Stamford Bridge:
„Conte cieszy się, że wracam. Chce mnie tutaj, aby zobaczyć, jak będę sobie radził podczas występów w różnych boiskowych konfiguracjach. Czekam zatem z niecierpliwością na kolejne treningi i wdrażanie nowych aspektów gry pod opieką trenera. Trener powiedział, że oglądał moje występy w barwach „Wisienek” i chwalił mnie za grę dla Bournemouth. Teraz moją ambicją jest robić stałe postępy i wkroczyć do składu „The Blues”. To wspaniały zespół, którego szkoleniowiec daje mi poczucie pewności siebie”Nathan Aké
Czy Nathan Aké – swoją drogą łudząco podobny do Ruuda Gullita ze względu na charakterystyczne dredy na głowie – zrobi w zachodnim Londynie karierę na miarę swojego znacznie bardziej utytułowanego rodaka? Trudno przypuszczać, ale najważniejszym faktem dla 21-latka jest to, że systematycznie pnie się po szczeblach futbolowej hierarchii i udało mu się oczarować nie byle kogo, bo menedżera, który w ciągu kilku miesięcy już zdołał zapisać się w sposób szczególny w historii The Blues bijąc klubowy rekord 13 kolejnych wygranych spotkań. Conte z pewnością wie, jak wydobyć z Holendra wszystko, co najlepsze, aby w przyszłości uczynić go jednym z najlepszych obrońców na Wyspach.

Tekst ukazał się również na portalu NaszFutbol.com.

piątek, 6 stycznia 2017

Najbardziej ekonomiczny transfer sezonu. Matt Phillips - wulkan energii z The Hawthorns

Pomimo że to ekipa Chelsea przewodzi stawce Premier League, a jej piłkarze olśniewają równą i stabilną formą, to z tylnego siedzenia na cichego bohatera pierwszej części sezonu wyrósł niespodziewanie piłkarz West Bromwich Albion, na którego praktycznie nikt nie stawiał. Wyrwany z drugoligowych czeluści Matt Phillips napędza ataki The Baggies dając swoją grą wiele radości wszystkim fanom zasiadającym na The Hawthorns. Dzięki jego bramkom, a przede wszystkim imponującej liczbie asyst zespół Tony’ego Pulisa zajmuje na półmetku rozgrywek doskonałą 8. pozycję.

Lewoskrzydłowy WBA jest jednym z największych indywidualnych wygranych trwającej kampanii. Szkocki pomocnik urodzony w Anglii (swego czasu zaliczył nawet epizod w kadrze Young Lions – przyp. red.) został sprowadzony na The Hawthorns w ubiegłorocznym letnim okienku transferowym z występującego w Championship Queens Park Rangers za zaledwie 6,5 mln €. Phillips podpisał z The Baggies czteroletni kontrakt i nikt nawet w najbardziej optymistycznym scenariuszu nie zakładał, że West Brom będzie miał z 25-letniego gracza aż tak ogromny pożytek.
Tuż po transferze Phillips imponował pewnością siebie. W jednym z pierwszych wywiadów wprawił wszystkich w konsternację oświadczając, że ekipa pod wodzą Tony’ego Pulisa jest w stanie powalczyć o miejsce w górnej połowie tabeli Premier League.
“Spójrz na Leicester i Tottenham w poprzednich rozgrywkach, które zanotowały duży postęp. Dlaczego West Brom w obecnym miałby nie dokonać podobnego wyczynu? Świat stoi przed nami otworem!”
Szkot poznał już smak gry w najwyższej klasie rozgrywkowej – najpierw w Blackpool, a następnie w QPR – ale w obu przypadkach kończyło się bolesnym spadkiem o klasę niżej. Oferta z West Bromu w lipcu 2016 roku była dla niego niczym wybawienie. O swoim ponownym powrocie do elity lewoskrzydłowy The Baggies również nie omieszkał wspomnieć w mediach.

Chciałem wrócić do Premier League i jestem bardzo wdzięczny, że podpisałem umowę z West Bromwich Albion. Klub i trener mocno we mnie wierzyli – najpierw obserwowali, a następnie sprowadzili. To jest czas, aby się im odwdzięczyć”
 
Początek sezonu w wykonaniu Phillipsa wcale nie rzucał na kolana. Wychowanek Wycombe Wanderers zbytnio nie absorbował obrońców i nie stwarzał dużego zagrożenia pod bramką rywali. W tym czasie udało mu się zapisać na swoje konto zaledwie jedno finalne podanie. Dopiero w ostatnich tygodniach forma 25-latka zaczęła iść mocno w górę. Wystarczy wspomnieć, że z dotychczasowych 28 ligowych trafień ekipy West Bromu aż przy 12 miał udział były gracz QPR! Na koncie Szkota widnieje również pokaźna liczba 8 asyst w Premier League. W tej klasyfikacji Phillips ustępuję tylko uchodzącemu za piłkarza światowej klasy Kevinowi De Bruyne’owi z Manchesteru City.
Jeszcze niedawno praktycznie anonimowy, obecnie jeden z najlepszych skrzydłowych na Wyspach. Sam zainteresowany dość skromnie podchodzi jednak do swoich znakomitych indywidualnych osiągnięć:
„Jestem tutaj, aby to robić. Asystami po prostu dobrze wykonuję swoją pracę. Cieszy mnie zwłaszcza to, że zanotowaliśmy dwie ważne wygrane na przełomie roku. Ostatnich kilka tygodni było bardzo dobrych, ale dalej muszę ciężko harować, aby utrzymać swoją passę zdobywanych goli i kluczowych podań” – powiedział Phillips w wywiadzie udzielonym oficjalnej stronie klubowej WBA
Czterokrotny reprezentant Szkocji jest na placu gry istnym wulkanem energii. Dysponuje nie tylko ponadprzeciętną dynamiką i dobrą techniką użytkową, ale również niebanalnym dryblingiem sprawiającym wiele kłopotów rywalom. Pomocnik West Bromu potrafi też błyskawicznie odebrać piłkę, wyprowadzić skuteczny kontratak i dostrzec lepiej ustawionego partnera w polu karnym. Wielką jego zaletę stanowią również atomowe strzały z dystansu oraz precyzyjne dośrodkowania po stałych fragmentach gry.

Phillips stał się kluczową postacią w ekipie WBA, ale nie byłoby to możliwe, gdyby nie trener The Baggies Tony Pulis, który wraz ze swoim sztabem szkoleniowym dał piłkarzowi rodem z Aylesbury duży kredyt zaufania i pomógł uwolnić drzemiący w nim ogromny potencjał.

 „Menedżer [Pulis – red.] był dla mnie wspaniały, ale Gerry Francis i Ben Garner [asystenci walijskiego szkoleniowca – red.] także bardzo mi pomogli. Spędzili ze mną sporo czasu omawiając moją grę i pokazując mi zachowania boiskowe, nad którymi muszę cały czas intensywnie pracować. Zorganizowali mi również dodatkowe sesje treningowe – fizyczne i mentalne. Szczególną uwagę zwracaliśmy na takie elementy jak skuteczne wykańczanie sytuacji, strzały na bramkę i długie diagonalne podania” – tłumaczył Phillips w jednym z niedawnych wywiadów

Eksplozję formy skrzydłowego West Bromwich Albion docenili także dziennikarze BBC, którzy umieścili Szkota w najlepszej jedenastce tygodnia już w nowym, 2017 roku. Były piłkarz The Baggies, a obecnie ekspert stacji BBC Garth Crooks regularnie wystawia laurki zawodnikom, którzy znaleźli się w takim zestawieniu. Tym razem w kilku słowach dla portalu birminghammail.co.uk ocenił kluczowego gracza WBA:

„Widziałem Phillipsa, gdy walczył z jednym ze swoich poprzednich zespołów o utrzymanie w Premier League. W mojej opinii jest to piłkarz potrafiący poskładać wszystkie kawałki w jedną całość niczym układankę puzzli”

Już na półmetku sezonu Premier League można stwierdzić, że sprowadzenie Phillipsa, biorąc pod uwagę zapłaconą za niego kwotę odstępnego, było dla ekipy z West Midlands nie tylko świetnym ruchem pod względem ekonomicznym, ale również transferowym strzałem w dziesiątkę. Szkocki pomocnik znakomicie wkomponował się do drużyny Drozdów, a ostatnimi olśniewającymi, a co najważniejsze regularnymi występami stale podbija swoją cenę na brytyjskim rynku. Jego pozycja w podstawowej jedenastce WBA jest obecnie absolutnie niepodważalna. I pomyśleć, że jeszcze kilkanaście miesięcy temu Phillips szukał swojego miejsca na ziemi błąkając się po boiskach Championship i przywdziewając barwy Blackpool czy QPR. Wówczas dodatkowo mocno tkwił mu w pamięci bolesny spadek z oboma klubami z najwyższej klasy rozgrywkowej.

Szkoleniowiec The Baggies zaszczepił w Phillipsie wiarę, dając jednocześnie poczucie bezpieczeństwa, a przede wszystkim zaufania. Dzięki temu Szkot stał się jednym z najbardziej produktywnych skrzydłowych w Premier League, których do tej pory próżno było szukać nie tylko na The Hawthorns. Przygoda dynamicznego piłkarza z zespołem WBA może jednak okazać się wyjątkowo krótka, jeśli w rozpoczętym właśnie oknie transferowym któryś z czołowych angielskich klubów zarzuci na niego swoje sieci.

Tekst ukazał się również na portalu NaszFutbol.com.