środa, 6 kwietnia 2016

Zwycięstwo Barcelony w cieniu kontrowersyjnych decyzji Brycha

FC Barcelona pokonała Atlético Madryt 2:1 w pierwszym meczu ćwierćfinałowym Champions League. Ekipa Rojiblancos zapłaciła niezwykle wysoką cenę za dwie głupie, wręcz bezsensowne żółte kartki Fernando Torresa, które otrzymał między 29., a 35. minutą gry. Spotkanie odbywało się w niezwykle gorącej atmosferze, pełnej wielu sytuacji bramkowych oraz bardzo kontrowersyjnych decyzji sędziego Felixa Brycha. Oba gole dla Blaugrany zdobył Luis Suarez – zawodnik, którego prawdopodobnie… nie powinno być już w tym momencie na boisku. 

źródło: Lluís, CC 2.0, na zdj. Luis Suarez - strzelec obu goli

Mecz z Atléti miał dać odpowiedź na pytanie, czy porażka Dumy Katalonii w sobotnim Gran Derbi 1:2 była tylko wypadkiem przy pracy czy też może początkiem jakiejś głębszej zapaści w kulminacyjnej części sezonu.

Atlético niezwykle poważnie potraktowało konfrontację w pierwszym meczu ¼ finału LM z Barceloną. Diego Simeone desygnował do gry ofensywnie usposobioną jedenastkę, z Yannickiem Ferreirą Carrasco z lewej strony oraz Antoinem Griezmannem z prawej. El Cholo zdecydował się pozostawić na ławce Augusto Fernandeza, mającego z reguły więcej obowiązków w destrukcji. Jednak najwięcej problemów nastręczyła szkoleniowcowi z Argentyny formacja defensywna. Simeone nie mógł bowiem skorzystać z kontuzjowanych obrońców – Jose Marii Gimeneza, Savicia i Jesusa Gameza. Przed wielkim sprawdzianem stanął młodziutki Lucas Hernandez, który znakomicie spisywał się w ostatnich meczach ligowych Los Rojiblancos na środku obrony. Dla 20-letniego Francuza mecz z Barçą był z pewnością jednym z najpoważniejszych testów, swoistym egzaminem dojrzałości, w dość krótkiej karierze.

Natomiast Luis Enrique posłał do boju skład galowy, dokładnie identyczny, jaki rozpoczynał Gran Derbi, za wyjątkiem bramkarza. Zamiast Claudio Bravo tradycyjnie w Lidze Mistrzów między słupkami stanął Marc Andre Ter Stegen.

Patrząc na końcowy rezultat dzisiejszej konfrontacji można mieć nieco mieszane odczucia. Z jednej strony Blaugrana wygrała 2:1, ale z drugiej zwycięstwo to przyszło jej niezwykle trudno. Kluczowy wpływ na obraz gry w drugiej połowie miała sytuacja z 35. minuty, kiedy Felix Brych, prowadzący te zawody bardzo nierówno, wyrzucił z boiska Fernando Torresa (17 spotkań i aż 11 trafień z Dumą Katalonii – przyp. red.), notabene strzelca gola na 1:0 dla gości. Niemiecki sędzia podjął także szereg niekorzystnych dla Los Colchoneros decyzji, które mogą rzutować na końcowy wynik konfrontacji.

Plan taktyczny ekipy Diego Simeone funkcjonował znakomicie przez całą pierwszą połowę. Na nieszczęście finalisty Champions League z 2014 roku, owy plan legł w gruzach po czerwonej kartce Torresa.
Wcześniej Rojiblancos perfekcyjnie realizowali swoją strategię, która prysła w jednej chwili w wyniku nierozważnego zachowania hiszpańskiego snajpera.

Pierwsza połowa stanowiła popis taktycznego kunsztu Simeone i jego zespołu. Atlético całkowicie zaryglowało strefę środkową boiska, nie dając Barcelonie ani chwili wytchnienia na przeprowadzenie choćby jednego płynnego ataku, mogącego przynieść korzyść bramkową. Gracze z Madrytu, w momencie gdy bronili dostępu do własnej bramki, błyskawiczne zwierali szyki, przesuwali się kompaktowo i mocno zagęszczali strefę obronną oraz środkową, skutecznie ograniczając poczynania ofensywne tria MSN oraz będącego chyba najlepszym graczem Dumy Katalonii w pierwszej połowie Andrésa Iniesty.
Piłkarze środka pola, a więc Koke i Gabi, byli we wtorkowy wieczór perfekcyjnie ustawieni, w sposób inteligentny, a przede wszystkim skuteczny, wybijali z rytmu graczy Luisa Enrique, zaliczająć mnóstwo odbiorów, a także stosując intensywny pressing. Ponadto nie dawali Barcelonie rozwinąć skrzydeł, przeprowadzać płynnych akcji. Cały zespół Atlético był ustawiony 30 metrów od własnej bramki i czekał, aż Barça straci piłkę, aby móc wyprowadzić groźny kontratak. Dodatkowo charakterystyczny był dla Rojiblancos niezwykle intensywny pressing na połowie rywala, już przed polem karnym Blaugrany! Gracze Simeone, niczym wściekłe psy, dopadali natychmiast do swoich rywali, aby odebrać im piłkę.
W zespole Barcelony brakowało w pierwszej odsłonie dokładności i dynamicznych akcji, jakiegoś elementu zaskoczenia. Wszystko zmieniło się w drugiej połowie, kiedy z każdą minutą coraz bardziej rósł napór Katalończyków. W końcu uśmiechnęło się do nich szczęście i cierpliwe i długie ataki zostały nagrodzone dwiema bramkami, strzelonymi przez grającego do tego momentu słaby mecz Luisa Suareza. Urugwajczyk znalazł się dwa razy tam, gdzie rasowy snajper powinien być. Były napastnik Liverpoolu zrobił dokładnie to, czego się oczekuje typowego łowcy goli. Przy pierwszym trafieniu dla gospodarzy wpakował piłkę do siatki po… nieudanej próbie strzału Jordiego Alby.


Swoje drugie trafienie Suarez zdobył po centrze Daniego Alvesa z prawej flanki:
Na koniec warto także napisać dwa słowa o pracy niemieckiego arbitra, Felix Brycha. Wydaje się, że doświadczony arbiter w pewnym momencie całkowicie stracił panowanie nad boiskowymi wydarzeniami i wprowadził sporą nerwowość w poczynania obu ekip. Ciężko jednak teraz dywagować, czy wynik meczu byłby inny, gdyby nie błędy sędziowskie.
Poniżej kontrowersyjna sytuacja z Suarezem, po której Urugwajczyka nie powinno być na boisku:
Rewanż zapowiada się fascynująco i pomimo porażki, stawia Atlético w korzystnej sytuacji. Podopieczni Simeone postawili Barcelonie niezwykle trudne warunki i trzeba docenić fakt, że długo ofiarnie walczyli w „10”, pilnując prowadzenia do czasu, aż Luis Suarez przesądził o wygranej Katalończyków.

Artykuł można także przeczytać na portalu Naszfutbol.com.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz