Mina Wayne'a Rooneya (na zdj.) zdaje się mówić wszystko o formie Manchesteru w sezonie 2013/14, fot. Gordon Flood (CC 2.0) |
Kompromitująca postawa MU w Premier League i w pierwszym
meczu 1/8 finału LM daje wiele do myślenia i stawia pytanie, czy jest to
zmierzch wielkiego teamu, który przeżywał swoją świetność za czasów sir Aleksa
Fergusona?
Po pierwszym meczu 1/8 finału rozgrywek LM i porażce 0:2 w
wyjazdowym spotkaniu z Olimpiakosem Pireus sytuacja i forma MU jest w stanie
opłakanym. Najbliższe dwa ligowe spotkania z West Bromwich Albion i szlagierowo
zapowiadające się z Liverpoolem będą ostatnimi sprawdzianami generalnymi przed
rewanżem z mistrzem Grecji. W Pireusie nawet przez moment zwycięstwo gospodarzy
nie było zagrożone. „Czerwone Diabły” poniosły w pełni zasłużoną i
bezdyskusyjną porażkę dwoma bramkami i tylko wygrana na Old Trafford trzema
bramkami da awans ekipie Moyesa do ćwierćfinału najcenniejszych rozgrywek
klubowych w Europie.
W czym tkwi zatem niemoc Manchesteru United w
rozgrywkach ligowych oraz na arenie międzynarodowej i czy jest jakaś szansa na
wydostanie się z tej zapaści?
Wydawało się, że dwumecz z Olimpiakosem Pireus będzie dla MU
może nie spacerkiem, ale łatwą przeprawą, z którą poradzi sobie bez żadnych
kłopotów. Tymczasem rzeczy inaczej się mają w teorii aniżeli w praktyce.
Wielokrotny mistrz Grecji, zespół Olimpiakosu, to rywal solidny, ale nic poza tym.
Wyjazdowy mecz na gorącym stadionie w Pireusie dobitnie pokazał, że Czerwone
Diabły pod wodzą Davida Moyesa są drużyną w kompletnej rozsypce, zupełnie nieprzypominającej
tej z poprzedniego sezonu za kadencji sir Aleksa Fergusona. Skład personalny
Czerwonych Diabłów praktycznie się nie zmienił, a ich gra woła o pomstę do
nieba. Kibice zgromadzeni na Old Trafford oglądają z wielkim bólem i zadrą w
sercu koszmarne mecze swoich ulubieńców. U zawodników nie widać ani zapału, ani
woli walki, ani pomysłu na lepszą grę. Jeżeli dodamy do tego kiepską atmosferę
w zespole to mamy pełny i klarowny obraz sytuacji. Gracze MU zamiast drużyny stanowią
zlepek piłkarzy, którzy wyszli ze sobą po raz pierwszy na mecz i zatracili
całkowicie umiejętności piłkarskie. W Pireusie Manchester w całym meczu oddał
jeden celny strzał na bramkę Greków. Najlepszym podsumowaniem bezradności wciąż
aktualnego mistrza Anglii była sytuacja z końcówki spotkania, kiedy Robin Van
Persie zmarnował setkę na zdobycie honorowego gola, bardzo ważnego w kontekście
rewanżowego meczu na Old Trafford.
Drużynie Moyesa brakuje przede wszystkim charakteru, zaangażowania,
a także zadziorności, które były ich znakiem rozpoznawczym w poprzednich latach,
kiedy to wydawałoby się w sytuacji bez wyjścia potrafili odrabiać straty w
końcowych fragmentach wielu spotkań, nawet jak im nie szło i przechylali szalę
zwycięstw na swoją korzyść. Może to wydawać się niedorzeczne, ale w bieżącym
sezonie MU grając przeciwko zespołom ze średniej europejskiej półki, takim jak Olympiakos,
Stoke czy też West Bromwich, jest bezradny niczym dziecko zagubione we mgle. Sensacyjne
porażki ligowe ze Stoke, Swansea czy Newcastle United są tego najlepszym
przykładem.
Ogólnie rzecz biorąc, sezon 2013/14 pod względem statystyk i
liczby porażek jest dla Manchesteru druzgocący. Czerwone Diabły w sumie
poniosły już 12 porażek we wszystkich rozgrywkach, w tym 8 w samej Premier
League! Swoją grą doprowadza fanów do wściekłości, napadów furii, a niekiedy
nawet do ciężkich chorób i palpitacji serca. Wszystkie znaki na niebie i ziemi
wskazują, że obecny sezon w Lidze Mistrzów zakończy się dla MU już na etapie
1/8 finału. Co prawda pozostaje jeszcze rewanż z mistrzami Grecji na Old
Trafford, ale obecnie faworytem do awansu wydaje się być Olimpiakos i chyba
tylko cud zesłany z niebios i tknięcie w zawodników Moyesa dodatkowych pokładów
energii może spowodować, że to ekipa z Old Trafford znajdzie się w ćwierćfinale
LM.
Według mnie trzy czynniki świadczą o tym, że MU w tym
sezonie popadł w przeciętność i stał się chłopcem do bicia dla niemal każdego
zespołu. Po pierwsze, David Moyes, który kompletnie nie radzi sobie na Old
Trafford. Szkocki trener od początku sezonu zmaga się z wielką presją.
Dodatkowo ma problem z nawiązaniem nici porozumienia z największymi gwiazdami
zespołu, czyli Waynem Rooney’em i Robinem Van Persie. Pierwszy z nich będzie
grał na Old Trafford przez kolejne 5 lat. Kluczem do pozostania Anglika w
Manchesterze jest bajeczny kontrakt na mocy którego ma zarabiać 300 tys. funtów
tygodniowo, najwięcej w całej Premier League. Natomiast Van Persie po meczu z
Olimpiakosem otwarcie skrytykował cały zespół, co świadczy o tym, że nie czuje
się dobrze w czerwonej części Manchesteru i wcale nie jest wykluczone, że w
przypadku braku awansu do przyszłorocznej fazy LM będzie chciał opuścić mistrza
Anglii.
Po drugie, plaga kontuzji, z którą musi się zmagać Moyes
niemal od początku sezonu 2013/14. Notoryczne problemy zdrowotne linii obrony
(Jones, Smalling, Evans), pomocników m.in. Younga i Naniego oraz przede
wszystkim strzelca wyborowego Van Persiego, który zagrał w zaledwie 16 meczach
ligowych (pomimo tego jest najlepszym strzelcem zespołu z 11 golami!).
Po trzecie, wydaje mi się, że największym problemem dla MU,
ale prawdopodobnie całej ligi angielskiej, jest fakt, że jako jedyna na świecie
nie ma przerwy w rozgrywkach. Natężenie spotkań jest ogromne, dawka meczów zbyt
duża nawet dla zawodowców, co powoduje, że gracze nie mogą się szybko zregenerować
i ulegają kontuzjom, które później wymagają długotrwałej rehabilitacji.
Dodatkowym czynnikiem jest także przemęczenie, które wiąże się z końską dawką
serwowaną czy to w lidze czy w rozgrywkach pucharowych (Liga Mistrzów, Puchar
Ligi czy też Puchar Anglii).
Szanse na wydostanie się MU z zapaści upatruję we
wzmocnieniu składu czerwonych Diabłów, który przez wiele dobrych lat gra
zawodnikami mocno zaawansowanymi wiekowo. Mówię tutaj o Rio Ferdinandzie czy
też Nemanja Vidić (po sezonie odchodzi do Interu Mediolan), parę lat temu
najlepsza para stoperów PL, a obecnie bardziej przypominająca duet, któremu
znacznie bliżej do emerytury i zawieszenia butów na kołku.
MU balansuje na cienkiej czerwonej linii, za którą znajduje
się już tylko piekielna otchłań. Światełkiem w tunelu jest z pewnością
młodziutki Adnan Januzaj, którego postępy na przestrzeni ostatnich kilku
miesięcy są jednym z największych pozytywów i powodów do optymizmu na
przyszłość. Swoimi przebojowymi rajdami i grą bez kompleksów wlewa trochę
nadziei w serca fanów MU. Natomiast zawodnikiem, od którego wymaga się
zdecydowanie więcej jest Juan Mata, sprowadzony w styczniowym okienku
transferowym za rekordowe 37,1 mln funtów! Hiszpan zagrał w barwach MU już w 5
spotkaniach, ale w żadnym z nich nie pokazał pełnego wachlarza swoich umiejętności.
Zanotował co prawda 3 asysty ale w MU liczą, że stanie się on liderem linii pomocy,
głównym kreatorem gry, od którego będzie się rozpoczynać każda akcja Czerwonych
Diabłów. Jednak na razie Hiszpan nie rozpieszcza swoją grą, a jego forma jest
daleka od oczekiwań. Nie przeszkodziło to jednak fanom wybrać go na najlepszego
zawodnika lutego w swoim zespole. Mata w pozostałych do końca rozgrywek 11
meczach Premier League, a także rewanżowym spotkaniu 1/8 finału LM z
Olimpiakosem, ma szansę udowodnić, że nieprzypadkowo był wybierany do
najlepszej jedenastki sezonu 2012/13 oraz dwukrotnie był honorowany graczem
roku w Chelsea w latach 2012-13.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz