sobota, 11 stycznia 2014

Wspaniały sezon Atletico Madryt. Czy strąci z tronu Barcelonę?

Diego Costa (na zdj.) notuje fenomenalny sezon
Gdyby ktoś powiedział przed rozpoczęciem sezonu 2013/14, że Atletico po 18 kolejkach Primera Division będzie mieć od Barcelony tylko gorszy bilans bramkowy (oba kluby zdobyły po 49 pkt) i wyprzedzać aż o pięć punktów Real, drugi stołeczny zespół, z pewnością wzięto by go za szaleńca. 

A jednak, niemożliwe stało się faktem. „Los Colchoneros” w 18 grach odnieśli imponującą serię 16 zwycięstw, przy jednej porażce i remisie! Atletico jest niczym przyczajony tygrys, który czeka na potknięcie swojej przyszłej ofiary. Każdy, najmniejszy błąd popełniony przez defensywę Barcelony w dzisiejszym hitowym starciu Primera Division zostanie bez żadnych skrupułów i litości wykorzystany przez „Rojiblancos”. Zatem zmiana lidera nie jest wcale wykluczona.

Obecną siłę i jakość Atletico wyznacza trener Diego Simeone. Argentyńczyk przejął zespół w grudniu 2011 roku, kiedy „Los Colchoneros” byli niemal na dnie, balansując niebezpiecznie nad strefą spadkową. W ciągu dwóch lat argentyński szkoleniowiec zbudował znakomitą drużynę, która pomimo znacznie mniejszego potencjału piłkarskiego od Barcelony i Realu, a także finansowego (budżet Atletico na poziomie 130 mln euro) jest już w stanie wygrywać na Santiago Bernabeu (1:0 we wrześniu 2013),

Zadłużony po uszy klub z Madrytu (obecny dług wynosi 540 mln euro!) ma swój niezwykle wyrazisty styl gry, który jest wyłącznie zasługą Simeone. Trener wpoił każdemu zawodnikowi bardzo ważne cechy, bez których z pewnością nie byłoby możliwe wygranie czterech trofeów (Ligi Europy i Superpucharu Europy, a także Pucharu Króla i Superpucharu Hiszpanii). Pracowitość, wytrwałość i konkurencyjność to trzy czasowniki, którymi kierują się podopieczni Simeone. Dodatkowo ciężka praca, poświecenie i maksymalne zaangażowanie się w każdym meczu sprawiają, że z Atletico musi się obecnie liczyć każdy klub na świecie.

Panadto dobre wyniki Atletico nie były w ogóle możliwe gdyby nie odpowiednie nastawienie, podejście do meczu każdego zawodnika z kadry będącej do dypozycji Simeone. Kolektyw, a także przygotowanie mentalne i fizyczne to czynniki, które są recepta na sukces i tkwią w sile dzisiejszego zespołu z Vicente Calderon.

Simeone jako były piłkarz doskonale zna realia hiszpańskiego futbolu, bowiem podczas swojej kariery w Hiszpanii (m.in. grał właśnie w Atletico i Sevilli) na boisku był zawodnikiem twardym, grającym bez żadnego respektu dla rywala i z wielkim poświęceniem. Atletico zbudował właśnie na swoją modłę. To genialny strateg, który wymaga od swoich podopiecznych dokładnie tego samego na boisku, co sam prezentował będąc czynnym piłkarzem. Można wręcz powiedzieć,  że „Rojiblancos” stworzył na swoje podobieństwo, a każdemu swojemu zawodnikowi idealnie przypisał na boisku rolę, którą wypełnia podczas każdego ze spotkań.

Następnym aspektem, który jest bardzo ważny poza trenerem z Argentyny jest silny, pewny bramkarz Thibaut Courtois, a także niesamowicie szczelna, najlepsza defensywa całej ligi z żelazną parą stoperów Miranda – Godin. Bardzo duży wpływ na grę zespołu mają także boczni obrońcy, którzy bardzo często włączają się w akcje ofensywne i notują wiele cennych asyst. Juanfran zgłasza swoje aspiracje do pierwszej jedenastki reprezentacji Hiszpanii, natomiast przebojowy Felipe Luis swoimi rajdami sieje popłoch w obronie każdego rywala.

Pomoc „Los Colchoneros” nie składa się może z wirtuozów, jakich posiadają w swoich kadrach, zarówno Real jak i Barcelona, ale reprezentant Hiszpanii Koke stale się rozwija i jest jednym z najlepszych asystentów całej ligi – 8 końcowych podań, natomiast Arda Turan to wielki wojownik, który w każdym meczu swoją agresją i zadziornością ma wielki wpływ na oblicze zespołu. Ponadto, świetny w destrukcji i rozdzielaniu piłek jest pomocnik Tiago.

Atak to dwóch wysokiej klasy snajperów David Villa, notabene kupiony właśnie przed sezonem za grosze… z Barcelony, a także fenomenalny w bieżących rozgrywkach, strzelający gole na pęczki Diego Costa (już 19 w Primera Division w zaledwie 18 meczach!) nie rezygnował z agresji i brutalności, z której przede wszystkim słynął, ale potrafił także wydobyć u siebie to co najlepsze u napastnika. Costa rozgrywa sezon życia, a jego najmocniejszymi stronami są dobra technika i siła, idealne wychodzenie na pozycję i wykorzystywanie znakomitych podań kolegów. Zatem jego rola w zespole nie ogranicza się tylko do strzelania bramek.

Dzisiejsze spotkanie będzie wielkim testem dla Atletico. Najlepsza defensywa (tylko 11 goli straconych przez „Rojiblancos” przeciwko najbardziej bramkostrzelnemu atakowi (Barcelona ma już na koncie 53 gole).

Receptą na zatrzymanie Barcelony ma być ograniczenie Katalończykom miejsca w środkowej strefie boiska, a także zminimalizowanie do minimum swobody „Blaugrany” w posiadniu piłki. Siłą „Rojiblancos” w przeciwieństwie do Barcy jest znakomite poruszanie się zawodników bez piłki. Neutralizacja swobodnego rozgrywania akcji przez Barcelonę i odcięcie od podań Leo Messiego to główne zadania , z którymi musi się zmierzyć dzisiaj team z Madrytu.

Simeone znakomicie przystosował się do realiów Primera Division, z konsekwencją wdrażał swój plan taktyczny, który realizuje do dzisiaj w Madrycie. Zrobił z Atletico klub zdolny zagrozić hegemonii Realu i Barcelony. Madrycki zespół walczy o każdy centymetr boiska, o każdą piłkę, od pierwszej do ostatniej minuty wszystkich spotkań.

Siła „Los Colchoneros” tkwi w poruszaniu się na boisku każdego graczy, a niebywale dopracowana z największą precyzją taktyka 4-4-2 jest najczęstszym ustawieniem jedenastki z Vicente Calderon w rozgrywkach ligowych. Wygranie 16 spotkań w 18 kolejkach sezonu to fantastyczne osiągnięcie, jednak dzisiejszy mecz da odpowiedź na pytanie, czy Atletico jest rzeczywiście gotowe na detronizację Barcelony i wywalczenie pozycji lidera Primera Division.

Początek znakomicie zapowiadającego się spotkania Atletico – Barca o godz 20.00 na antenie Canal Plus Sport.

środa, 8 stycznia 2014

Liga angielska. Czarne chmury nad Manchesterem United

Przyszłość Wayne'a Rooney'a (na zdj.) w MU stanęła
pod znakiem zapytania
Manchester United w fatalnym stylu wkroczył w 2014 rok. Na przestrzeni tygodnia przegrał 3 mecze z rzędu, każdy w stosunku 1:2 z niezbyt wymagającymi rywalami. Najpierw z Tottenhamem w lidze, następnie ze Swansea w Pucharze Anglii, a ostatnio w Pucharze Ligi z Sunderlandem!

Kiedy od połowy grudnia 2013 roku MU na przestrzeni 4 kolejek odniósł komplet zwycięstw w Premier League wydawało się, że koszmary z początku nieudanego sezonu już nie mają prawa powtórzyć się (11 punktów po 8 kolejkach ligowych). Ekipa „Czerwonych Diabłów” była na fali wznoszącej, powoli zaczynała się odbudowywać i nadrabiać dystans do ligowych rywali.

Jednak początek 2014 roku zupełnie zmienił ten stan rzeczy. W ciągu tygodnia MU poniósł trzy bolesne porażki z rzędu na trzech różnych frontach, w tym dwie na własnym stadionie, który przez lata był uważany za twierdzę bardzo ciężką do zdobycia dla każdego zespołu przyjeżdżającego na Old Trafford. Teraz nawet średniak może wywieźć z Manchesteru trzy punkty. Wyjazdowe wygrane na Old Trafford West Bromwich czy też Newcastle są tego najlepszym przykładem. W sumie uzbierało się już pięć domowych porażek United, licząc wszystkie rozgrywki! 

W ciągu zaledwie kilku dni, świat Moyesa i jego Manchesteru legł niemal w gruzach. Najpierw w Nowy Rok przyszła porażka w Manchesterze z zespołem Tottenhamu 1:2. Kolejnym upokorzeniem była zaskakująca, niezwykle bolesna przegrana u siebie ze Swansea 1:2 w Pucharze Anglii po golu w 90 min autorstwa Wilfreda Bony’ego, który tym samym wyeliminował „Czerwone Diabły” z dalszej fazy tych rozgrywek. Czar goryczy przelała i spowodowała wściekłość nie tylko kibiców, ale także Moyesa upokarzająca porażka z Sunderlandem, zamykającym tabelę Premier League 1:2 w pierwszym półfinałowym starciu Pucharu Ligi. 3 porażki z rzędu przytrafiły się ekipie „Czerwonych diabłów” po raz pierwszy od 2001 roku! Jakby tego było mało to przegrane w trzech kolejnych meczach drużyny MU rozegranych w ciągu jednego tygodnia miały poprzednio miejsce w bardzo zamierzchłych czasach kwietnia 1992 roku!

David Moyes zaczyna powoli tracić grunt pod nogami. Szefowie Mu muszą mieć zatem nerwy ze stali oglądając ostatnie występy zespołu MU pod wodzą 50-letniego Szkota. Każda kolejna, bolesna porażka sprawia, że zarząd MU stopniowo traci cierpliwość i zaufanie do szkoleniowca „Czerwonych Diabłów”. Jednak według angielskiego dziennika „Daily Mail” Moyes nie musi się wcale obawiać zwolnienia. Jego pozycja w Manchesterze na stanowisku menadżera jest na razie stabilna i niezagrożona. Powodem, który o tym świadczy jest olbrzymia kwota w wysokości bagatela… 200 mln funtów na transfery, którą Moyes będzie miał do wydania w ciągu najbliższych 18 miesięcy! W gronie potencjalnych wzmocnień mistrza Anglii wymienia się nazwiska Marco Reusa, Eliaquima Mangali, Luke’a Shawa, Ilkaya Gündogana czy też Koke.

Wydaje się więc, że Szkot ma pełne poparcie całego kierownictwa klubu, aby właściwie zainwestować podaną wyżej sumę i stworzyć na Old Trafford team, który będzie można pokazać z dumą, nie tylko w rozgrywkach krajowych, ale także na arenie międzynarodowej. Z drugiej strony kredyt zaufania dla Moyesa nie może trwać wiecznie i kolejne porażki mogą być gwoździem do trumny dla 50-letniego szkoleniowca.

David Moyes (na zdj.) zastanawia się
jak polepszyć grę Manchesteru
Szkot popełnił w lecie jeden z najpoważniejszych w skutkach błąd, którego ponosi do dzisiaj konsekwencje. Moyes przespał całe letnie okienko transferowe i zadowolił się kadrą niemal identyczną, która była do dyspozycji poprzedniego trenera sir Aleksa Fergusona. Szkocki szkoleniowiec nie sprowadził na Old Trafford ani jednego nowego, wartościowego zawodnika, który wzmocniłby jakość zespołu i pomógł drużynie w walce o najwyższe laury. 

Posucha transferowa na Old Trafford, notoryczne problemy zdrowotne największych gwiazd - Robina Van Persiego i Wayne’a Rooney'a , bardzo kiepska forma linii defensywnej, przetrzebionej dodatkowo kontuzjami (Phil Jones, Rafael da Silva), a także bardzo nierówna gra pomocników (Shinji Kagawa, Tom Cleverley, Ashley Young) oraz plaga kontuzji Fletchera, Fellainiego, Carricka i Naniego są głównymi powodami słabej dyspozycji mistrza Anglii w trwających sezonie 2013/14. 

Brzmi to niewiarygodnie, ale uratować sezon 2013/14 może już tylko dobry występ w rozgrywkach Ligi Mistrzów, gdzie „Czerwone Diabły” stoczą w lutym dwumecz z mistrzem Grecji Olympiakosem Pireus w 1/8 finału. Odpadnięcie z Pucharu Anglii było wielkim policzkiem dla kibiców i zarządu klubu. Natomiast w Pucharze Ligi pozostaje półfinałowy rewanż z Sunderlandem i później ewentualna walka o te trofeum w wielkim finale ze zwycięzcą pary Manchester City – West Ham. Natomiast w rozgrywkach ligowych szanse na obronę tytułu dla MU są wręcz nierealne, bowiem strata po półmetku sezonu do liderującego Arsenalu Londyn wynosi aż 11 punktów.

Wciąż nierozwiązana jest także kwestia przyszłości w zespole United Wayne’a Rooneya. Po problemach z 28-letnim Anglikiem poprzednim sezonie za kadencji sir Aleksa Fergusona kiedy to chciał odejść z Old Trafford, teraz temat powraca niczym bumerang. Napastnik wciąż nie przedłużył nowego kontraktu z zespołem „Czerwonych Diabłów”, który wygasa w czerwcu 2015 roku. Zarząd MU na czele z amerykańskimi właścicielami – rodziną Glazerów powinien zrobić wszystko, aby jak najszybciej dojść do porozumienia z Rooney1em w sprawie nowej umowy. Pewną przeszkodą może być to, że będzie to uzależnione od końcowego wyniku na mecie trwającego sezonu ligowego. Z pewnością brak awansu do przyszłorocznej edycji Ligi Mistrzów nie pozostawiłby wyboru Anglikowi i skłonił do zmienienia pracodawcy. Ostatniego słowa wciąż nie powiedział przecież menadżer Chelsea Jose Mourinho, który od lata poprzedniego roku robi zakusy na gwiazdę Manchesteru.

Problemem dla MU jest także forma pomocników. Marouane Fellaini, jest cieniem zawodnika z poprzedniego sezonu, kiedy to seryjnie zdobywał bramki dla Evertonu. Oprócz słabej formy prezentowanej na boisku, Belg odniósł kontuzję, która eliminuje go z gry na dłuższy czas. Ponadto bardzo słabo prezentują się Tom Cleverley, Shinji Kagawa oraz Ashley Young, których dobre występy w bieżącym sezonie można policzyć na palcach jednej ręki. Wszyscy wyżej wspomniani nie potrafią wykreować wielu sytuacji podczas jednego spotkania, są zbyt statyczni i dają zespołowi stanowczo za mało jakości w poczynaniach ofensywnych.

Eksperymenty i modyfikacje wprowadzone przez Moyesa w formacji obronnej spowodowane wieloma kontuzji w zespole należy uznać, delikatnie mówiąc za bardzo nietrafione. Największym niewypałem z nich było przestawienie Antonio Valencii (nominalnie skrzydłowego) na prawą stronę obrony. W meczach z Evertonem i Tottenhamem na skutek jego pomyłek i nieporadności, z gościnności stadionu Old Trafford skorzystały oba wyżej wymienione zespoły, które wywiozły komplety punktów z Manchesteru.

6 porażek ligowych Manchesteru United w 20 meczach Premier League sezonu 2013/14 jest materiałem do głębszej analizy i wielu przemyśleń. Priorytetem „Czerwonych Diabłów” są transfery, na które United mają zamiar przeznaczyć 200 mln funtów! Formacjami na boisku, które wymagają przede wszystkim wzmocnienia są obrona i pomoc. Sprowadzenie w styczniu dwóch wysokiej klasy pomocników oraz przynajmniej jednego obrońcy, który poprawiłby jakość gry defensywnej i wprowadził spokój, dodając przy tym pewności pozostałym zawodnikom linii obronnej jest absolutnym minimum Moyesa w styczniowym okienku transferowym. 

Dodatkowo powrót do zdrowia Robina Van Persiego wzmocni automatycznie siłę ataku. Jak ważnym zawodnikiem dla zespołu United jest Holender można było przekonać się już w poprzednich rozgrywkach, kiedy to strzelał bramki niczym z rogu obfitości, które w ostatecznym rozrachunku przyczyniły się w wielkim stopniu do zdobycia mistrzostwa Anglii.

Adnan Januzaj (na zdj.) - nowa gwiazdka spod znaku
akademii MU
Nadzieją na lepsze czasy dla zespołu United jest Adnan Januzaj, którego gwiazdka w ostatnich tygodniach świeci pełnym blaskiem. To chyba najrówniej grający zawodnik spośród wszystkich, których miał Moyes do dyspozycji w poprzednich kolejkach Premier League. Młodziutki, niespełna 19-letni Belg podczas jednego spotkania jest w stanie wykreować sam z niczego wiele sytuacji bramkowych swoim kolegom. Wygląda na to, że MU będzie miał z niego jeszcze wiele pożytku w przyszłości, a swoim talentem, młodzieńczą fantazją i przebojowością jest w stanie zarazić kolejne młode perełki wychodzące z akademii klubu.