Praca arbitra nie należy do łatwych i przyjemnych. W ostatni weekend przekonali się o tym boleśnie jedenastki londyńskiej Chelsea oraz włoskiej Catanii, których spotkania poprzez katastrofalne błędy sędziowskie zostały całkowicie wypaczone!
W hicie 9. kolejki Premier League Chelsea podejmowała na Stamford Bridge swojego odwiecznego rywala Manchester United. Przy stanie 2:2 zaczął się festiwal błędów arbitrów, a w głównej roli wystąpił prowadzący te zawody Mark Clattenburg, którego skandaliczne decyzje pomogły wygrać ten niezwykle prestiżowy mecz "Czerwonym Diabłom".
Najpierw w 69. minucie wyrzucił z boiska Fernando Torresa za rzekomą próbę wymuszenia rzutu wolnego. Pokazał Hiszpanowi drugą żółtą kartkę, a w konsekwencji czerwoną. Jak pokazały telewizyjne powtórki napastnik reprezentacji Hiszpanii był zahaczany przez Johny'ego Evansa i w tej sytuacji powinien być rzut wolny dla Chelsea!
Swojego wielkiego rozczarowania nie krył na pomeczowej konferencji prasowej opiekun Chelsea Roberto Di Matteo, który skomentował tę decyzję: "Wypuścił piłkę między nogami obrońców, został kopnięty i upadł. Powinien być dla nas rzut wolny. Byłem w szoku gdy zobaczyłem, że sędzia odesłał Fernando do szatni" - zakończył zniesmaczony całą sytuacją trener "The Blues".
Jednak to nie był koniec fatalnych decyzji arbitra niedzielnego popołudnia. Grając w dziewiątkę (wcześniej słuszna czerwona kartka dla Ivanovica) przeciw jedenastce Manchesteru, podopieczni Roberto Di Matteo umiejętnie się bronili, aż do sytuacji z ... 75 minuty spotkania. Właśnie wtedy padła bramka na 3:2 dla Manchesteru po strzale Javiera Hernandeza, który w momencie podania od Rafaela znajdował się na... pozycji spalonej. Gol w żadnym wypadku nie powinien zostać uznany. Stało się jednak inaczej i tym sposobem głównym antybohaterem meczu został Mark Clattenburg, który swoimi decyzjami przyczynił się w bardzo dużym stopniu do zwycięstwa "Czerwonych Diabłów" i zdobyciu przez Manchester twierdzy Stamford Bridge po raz pierwszy od 10 lat! Okazja do rewanżu dla Chelsea będzie bardzo szybko, bo już w środę w Londynie. Oba kluby zmierzą się ze sobą w ramach Pucharu Ligi.
Drugim spotkaniem, które wzbudziło wielkie kontrowersje, jeśli chodzi o pracę arbitra, był mecz Serie A pomiędzy Catanią, a liderem ligi włoskiej - Juventusem Turyn.
W 26. minucie przy rezultacie bezbramkowym, gracz sycylijskiego klubu Gonzalo Bergessio zdobył bramkę, która została najpierw uznana przez liniowego. Jednak po chwili, pod wpływem nacisków ze strony rezerwowych graczy "Starej Damy" zmienił decyzję, która okazała się krzywdząca dla Catanii. Gol był zdobyty w jak najbardziej prawidłowy sposób, co można było zobaczyć w telewizyjnych powtórkach. Poniżej nieuznana bramka dla Sycylijczyków:
Jakby tego było mało, to w 57. minucie, sędzia liniowy Luka Mangianni uznał gola dla Juventusu po dobitce Arturo Vidala, który w końcowym rozrachunku okazał się trafieniem na wagę trzech cennych punktów. Jednak bramka ta nie powinna być zaliczona, bowiem we wcześniej fazie akcji, w momencie podania do Nicklasa Bendtnera, Duńczyk znajdował się na spalonym!
Po meczu w bardzo ostrych słowach całą sytuację skomentował wściekły prezydent Catanii Antonio Pulvirenti: "Dziś byliśmy świadkami śmierci piłki nożnej, Co mamy zrobić? Mamy w tym uczestniczyć, mamy biernie to akceptować?" - pytał prezydent Catanii. Cała sprawa stała się jeszcze bardziej gorąca po tym, jak na jaw wyszły fakty, że sędzia liniowy jest prawdopodobnie fanem Turyńczyków. Na jego profilu na portalu społecznościowym Facebook można znaleźć zdjęcie "Starej Damy" ze Scudetto. Czy jest to zwykła prowokacja czy autentyczna strona włoskiego arbitra?
Pomyłki sędziowskie są wliczone w zawód arbitra i niestety nie da się ich uniknąć. Ludzkie oko nie jest niezawodne. Jednak błędy, które zostały popełnione przez arbitrów w Londynie i na Sycylii nie powinny mieć wcale miejsca. Oba mecze zostały wypaczone, a pokrzywdzonym drużynom nikt już straconych punktów nie zwróci. Miejmy nadzieję, że takie sytuacje będą się odbywać bardzo rzadko i nie będzie na tym cierpieć widowisko piłkarskie. A główni winowajcy, czyli rozjemcy zawodów, którzy skandalicznie prowadzili mecze Catanii z Juventusem oraz Chelsea z Manchesterem United zapewne trochę odpoczną sobie od sędziowania w najbliższym czasie.
Już w najbliższą niedzielę (godz. 17.00) na Wyspach zostanie rozegrany hit 9. kolejki Premier League, w którym zmierzą się ze sobą dwaj faworyci do tytułu mistrzowskiego. Chelsea Londyn zagra na Stamford Bridge z Manchesterem United.
Przed meczem
Podopieczni Roberto Di Matteo imponują kapitalną formą na początku sezonu 2012/13. Zajmują pozycje lidera, a na 8 rozegranych spotkań nie ponieśli ani jednej przegranej, notując aż 7 zwycięstw i jeden remis w Premier League. Jedyne dwa mecze Chelsea przegrała, na początku sezonu w meczu o Superpuchar Europy z Atletico Madryt 1:4 oraz we wtorek w meczu Ligi Mistrzów z Szachtarem Donieck 1:2.
Natomiast zespół "Czerwonych Diabłów" plasuje się na drugim miejscu ze stratą czterech punktów do "The Blues". Zespół Aleksa Fergusona ma w pamięci mecz obu zespołów z ubiegłego sezonu, kiedy to w nieprawdopodobnych okolicznościach, po szalonym meczu, przegrywając po 50. minutach gry aż 0:3 zdołali wyciągnąć rezultat na 3:3 po dwóch golach Rooney'a i jednej Hernandeza.
Wielka forma Juana Maty
Po fenomenalnym początku sezonu Edena Hazarda, który doskonale się wkomponował do składu "Niebieskich", notując wiele asyst i strzelając bramki wydawało się, że kupiony za ogromne pieniądze z francuskiego Lille, 21-letni pomocnik będzie pierwszoplanową postacią i głównym kreatorem gry także w dalszej części sezonu. Jednak w ostatnim czasie Belg nieco zgasł i pozostaje w cieniu imponującego niesamowitą formą Hiszpana Juana Maty, który jest motorem napędowych Chelsea, praktycznie w każdym spotkaniu. W poprzedni weekend w derbach Londynu, Mata niemal w pojedynkę rozmontował obronę Tottenhamu (wygrana 4:2) strzelając w meczu na White Hart Lane dwa gole, a także zaliczając jedną asystę. Czy w meczu z Manchesterem, któryś z podopiecznych Fergusona będzie wstanie zatrzymać Hiszpana?
Kłopoty ofensywnego bogactwa sir Aleksa Fergusona
Każdy trener na świecie chciałby mieć takie problemy, z jakimi boryka się obecnie Aleks Ferguson. Szkot będzie miał ciężki orzech do zgryzienia i kłopoty... bogactwa, zestawiając linię ofensywną Manchesteru na mecz z Chelsea. W ostatnim, wygranym spotkaniu (3:2 z Bragą) w ramach rozgrywek Ligi Mistrzów wspaniałą partię rozegrał Javier Hernandez, który przechylił szalę zwycięstwa na korzyść "Czerwonych Diabłów', strzelając dwa gole portugalskiej drużynie. Ponadto w bardzo dobrej formie pozostają Wayne Rooney, który w poprzedni weekend trafił dwa razy do siatki w ligowym meczu ze Stoke oraz holenderska gwiazda Robin Van Persie, który może nie strzela tylu bramek co w Arsenalu, jednak notuje sporo asyst, a jeśli już udaje mu się trafić do siatki to są to zazwyczaj gole spektakularne, zdobywane w nieprawdopodobny sposób.
Siła ofensywna Manchesteru jest zatem porażająca i ciężko w tej chwili przewidzieć kto zagra w podstawowej jedenastce w niedzielnym hicie Premier League z Chelsea. Być może Wayne Rooney zostanie wycofany do pomocy, a miejsce na szpicy zajmie duet Van Persie - Hernandez. W odwodzie pozostaje jeszcze Danny Welbeck, który wobec takiej konkurencji w linii ataku najprawdopodobniej będzie musiał pogodzić się z rolą rezerwowego.
Kontuzje czołowych ogniw Manchesteru United
Wielką stratą dla klubu z Old Trafford będzie nieobecność Shinjiego Kagawy, który w meczu wtorkowym w LM z Bragą skręcił kolano i jego pauza w grze potrwa około 3-4 tygodni. W meczu z Chelsea na pewno nie wystąpią także Anders Lindegaard (uraz kciuka) oraz obrońcy Phil Jones i Chris Smalling, których rekonwelascencja przebiega pomyślnie i prawdopodobnie będą do dyspozycji trenera w następnym meczu z Arsenalem Londyn. Największą stratą w bloku obronnym jest jednak kontuzja Nemanji Vidica, który ma problemy z kolanem i do gry wróci dopiero za kilka tygodni.
Początek spotkania szlagieru Premier League Chelsea - Manchester United już w niedzielę o 17.00. Transmisję na żywo przeprowadzi stacja Canal+ Gol. Kto okaże się zwycięzcą?
W spotkaniu Borussi Dortmund z Realem Madryt w ramach 3. kolejki Ligi Mistrzów w sposób szczególny przyglądaliśmy się poczynaniom dwójki Polaków grających na co dzień w barwach mistrzów Niemiec. Jak wypadli reprezentanci Polski - Łukasz Piszczek i Robert Lewandowski na tle utytułowanego rywala?
Zacznijmy od oceny Łukasza Piszczka. Prawy defensor Dortmundczyków rozegrał bardzo dobre spotkanie. Duże brawa należą się Piszczkowi zwłaszcza za występ w drugiej części meczu, kiedy to kapitalnie włączał się do akcji ofensywnych na prawej flance, stwarzając partnerom znakomite okazje do zdobycia goli. Niestety sytuacje te nie zostały wykorzystane. Reprezentant Polski rozegrał także świetne zawody, jeśli chodzi o bronienie dostępu do własnej bramki. Nie dał rozwinąć skrzydeł na prawej flance Cristiano Ronaldo, który cały czas był umiejętnie wybijany z rytmu przez Polaka. Ponadto Łukasz często przerywał groźne akcje Realu, wyśmienicie się ustawiając i wybijając piłkę, czy to na aut, czy na rzut rożny. Jedyne zastrzeżenia można mieć do niego w sytuacji, kiedy uczestniczył w akcji ofensywnej BVB i nie zdążył później wrócić na swoją pozycję, co niestety skończyło się bramką wyrównującą na 1:1 po uderzeniu Ronaldo. Jednak biorąc pod uwagę całokształt, postawa prawego defensora reprezentacji Polski w meczu z Realem zasługuje na najwyższe uznanie. Czy tym występem zwrócił na siebie ponownie uwagę skautów "Los Blancos"?
Drugim Polakiem, który zagrał w meczu z Realem był Robert Lewandowski, ustawiony na szpicy, jako najbardziej wysunięty zawodnik w taktyce trenera Juergena Kloppa. Lewy rozegrał jedno z najlepszych spotkań w tym roku. W wielu sytuacjach szukał gry, umiejętnie wychodząc na czystą pozycję. Jednak jego partnerzy, albo go nie dostrzegali, albo czynili to za późno i nie w tempo. Lewandowski pokazał pełny kunszt swoich możliwości w 36. minucie spotkania, kiedy to po stracie piłki w środkowej strefie boiska przez Pepe, 24-letni napastnik reprezentacji Polski wystartował niczym torpeda do prostopadłego podania Sebastiana Kehla i mając na plecach portugalskiego defensora kapitalnie złożył się do strzału, umieszczając piłkę w samym rogu bramki strzeżonej przez Ikera Casillasa. Była to pierwsza dogodna sytuacja Roberta w tym meczu i co najważniejsze od razu wykorzystana! W poprzednim meczach Lewandowski był krytykowany za marnowanie dobrych sytuacji strzeleckich, jednak tego wieczoru na polskiego snajpera nie było mocnych. Lewandowski ponadto bardzo dobrze się zastawiał, nie tracił piłek i często sprawiał defensorom "Królewskich" mnóstwo kłopotów. Miał swój wielki udział także przy drugim, zwycięskim golu Dortmundczyków, kiedy to po uderzeniu Schmelzera piłka potoczyła się pod nogami Lewego, czym zaabsorbował Casillasa i wpadła w sam róg bramki Madrytczyków. Lewandowski, podobnie jak wszyscy podopieczni Juergena Kloppa rozegrał wyśmienite spotkanie i był jedną z pierwszoplanowych postaci tego meczu. Czy w rewanżu, który zostanie rozegrany za niespełna dwa tygodnie na Santiago Bernabeu także pokaże się z jak najlepszej strony?
Już dzisiaj wieczorem (20.45) w najbardziej atrakcyjnie zapowiadającym
się spotkaniu 3. kolejki fazy grupowej Ligi Mistrzów zmierzą się ze sobą na
Signal Iduna Park ekipy mistrza Niemiec - Borussi Dortmund oraz Hiszpanii - Realu
Madryt.
Przed meczem
Faworytem tej konfrontacji, pomimo tego, że mecz będzie
rozgrywany w Niemczech są podopieczni Jose Mourinho. Po dwóch kolejkach Ligi
Mistrzów "Królewscy" mają na koncie komplet sześciu oczek. Najpierw pokonali po
dramatycznym spotkaniu zespół Manchesteru City 3:2, a następnie odprawili z
kwitkiem Ajax Amsterdam, wygrywając w Holandii aż 4:1.
Natomiast zespół Mistrza Niemiec z dorobkiem czterech
punktów plasuje się obecnie na drugim miejscu w tabeli grupy D. Podopieczni Jürgena
Kloppa najpierw po ciężkim meczu zdobyli trzy punkty ogrywając 1:0 Ajax
Amsterdam, a później byli o włos od wygranej w Manchesterze z mistrzem Anglii.
Jednak niefortunny rzut karny i bramka dla City w ostatnich minutach spotkania
okazała się rozstrzygająca i mecz zakończył się podziałem punktów 1:1.
Problemy kadrowe w ekipach mistrzów Niemiec i Hiszpanii
Real Madryt największy kłopot będzie miał w Dortmundzie ze
skompletowaniem linii obrony, która będzie bardzo odbiegać od wyjściowego
ustawienia. Z powodu kontuzji zabraknie kilku czołowych graczy. Wśród nich
widnieją nazwiska Marcelo, Alvaro Arbeloi i Fábio Coentrão.
W ich miejsce trener Królewskich Jose Mourinho powołał do składu młodego
Francuza Raphaëla
Varane, Hiszpana Nacho oraz Portugalczyka Ricardo Carvalho.
Wydaje się jednak, że Dortmundczycy przystąpią do konfrontacji
z mistrzem Hiszpanii znacznie bardziej osłabieni. W ostatnim meczu ligowym z
Schalke, zakończonym porażką 1:2 trener Klopp nie mógł skorzystać z usług ważnych ogniw, czyli Ilkaya Gündogana, Kuby Błaszczykowskiego,
Patricka Owomoyeli, Marcela Schmelzera oraz Mario Götzego, którzy odczuwają
cały czas skutki urazów odniesionych w poprzednich meczach. Być może zielone
światło na występ w tym spotkaniu dostanie Schmelzer, a także wracający powoli
do treningów Gündogan. Gotowy do występu ma być także Götze. Gra Borussi pod
nieobecność tych zawodników delikatnie mówiąc nie zachwyca. Doszło nawet do
tego, że trener Dortmundczyków musiał zmodyfikować taktykę i zagrać w systemie
3-5-2. Najbardziej ucierpiał na tym Łukasz Piszczek, który w obliczu kontuzji
kilku czołowych graczy został wystawiony w… pomocy. W spotkaniu z Realem z
pewnością eksperymentować już nie będzie i w defensywie ujrzymy czterech
obrońców, w tym prawego defensora reprezentacji Polski.
W zespole mistrza Niemiec wyraźnie widoczny jest brak Jakuba
Błaszczykowskiego, który na początku sezonu do czasu odniesienia urazu
imponował kapitalną formą. W meczu z zespołem z Madrytu Kubę zastąpi
prawdopodobnie Kevin Grosskreutz.
Kiepska gra BVB w Bundeslidze i dobra forma Realu w La Liga
Niemiecki zespół bardzo przeciętnie gra w Bundeslidze.
tracąc obecnie aż 12 punktów do Bayernu Monachium. Wprawdzie do końca sezonu
jeszcze daleka droga, ale z taką grę mistrzowie Niemiec nie mają czego szukać w
konfrontacji z Realem Madryt. Dużym problemem dla podopiecznych Kloppa stanowi
fakt, że na ławce nie posiada on wartościowych zmienników, którzy mogliby
przesądzić o lasach meczu i wprowadzić nową jakość gry. Powodem do optymizmu może być to, że bardzo
szybko przebiega rekonwalescencja prawoskrzydłowego reprezentacji Polski i
wydaje się, że Błaszczykowski znacznie szybciej wróci do gry. Być może będzie
już gotowy, aby zagrać w rewanżowym spotkaniu z Los Blancos, które odbędzie się
6 listopada na Santiago Bernabeu w Madrycie.
Zupełnie inaczej wygląda w tym aspekcie ekipa Mourinho,
która ma kim zastąpić kontuzjowanych obrońców i w Dortmundzie prawdopodobnie
nie będą te straty w linii defensywnej wcale odczuwalne. Początki słabej formy
Real zdaje się mieć już dawno za sobą, a w ostatnich występach forma imponował
zwłaszcza Cristiano Ronaldo, który co prawda w rozegranym w ubiegła sobotę,
ligowym meczu z Celtą gola nie zdobył, ale wcześniej przed zgrupowaniem
reprezentacji zanotował dwa hat-tricki (jeden z Ajaxem Amsterdam 4:1 w LM oraz
jeden w Primera Division z Deportivo La Coruna 5:1).
Szkoleniowiec Realu podkreśla, że zawodnikiem, którego
najbardziej się obawia ze strony Dortmundczyków, wcale nie jest Robert
Lewandowski, a Marco Reus, który kapitalnie wypadł w Manchesterze strzelając
gola w 2. kolejce Ligi Mistrzów. Mourinho uważa jednak, że Lewandowskiego też
trzeba mieć na uwadze, ponieważ swoją dobrą grą w powietrzu może napsuć sporo
krwi obrońcom Realu.
Pojedynki polsko - portugalskie
Ozdobą tego meczu mają być pojedynki Roberta Lewandowskiego
z grającym często w bardzo agresywny i brutalny sposób Portugalczykiem Pepe.
Napastnik reprezentacji Polski ma nadzieję, że Portugalczyk będzie grał w tym
spotkaniu czysto, nie stosując żadnych nieprzepisowych zagrywek, mogących
doprowadzić do ciężkiej kontuzji.
Natomiast drugą parę
tworzą Cristiano Ronaldo i Łukasz Piszczek. Prawy defensor reprezentacji Polski
dopiero co przedłużył kontrakt z mistrzem Niemiec do 2017 roku. Przez wiele
miesięcy w prasie i w mediach pojawiały się informacje o zainteresowaniu
Królewskich obrońcą polskiej kadry. W meczu na Signal Iduna Park Piszczek
będzie chciał udowodnić, że pogłoski te wcale nie były na wyrost, a poprzez swoją
dobrą grą zechce pokazać, że w pojedynku z bardzo wymagającym przeciwnikiem
jest w stanie także sprostać zadaniu, powstrzymując szarże m.in. gwiazdora
Realu – Ronaldo. Czy mu się to uda? Przekonamy się już dzisiaj wieczorem!
Niemieckie wyjazdowe fatum Realu Madryt
Statystyki pojedynków Realu z drużynami niemieckimi są
bezlitosne. Na 23 starcia rozegrane przez Królewskich z zespołami z Niemiec na
wyjeździe w europejskich pucharach wygrali zaledwie jedno! Było to w sezonie
2000/2001, kiedy zwyciężyli w meczu grupowym Ligi Mistrzów z Bayerem Leverkusen
3:2 (dwa gole Roberto Carlosa).
Fakty są takie, że Real grając na niemieckiej ziemi przegrał
aż szesnaście razy! Natomiast bilans potyczek Królewskich z ekipą Dortmundu
jest idealnie remisowy. Dotychczas mistrzowie Niemiec i Hiszpanii mierzyli się
ze soba zaledwie dwa razy. Najpierw miało to miejsce w ½ finału Ligi Mistrzów w
1998 roku, kiedy padł bezbramkowy remis 0:0. Do drugiego starcia doszło
natomiast w 2003 roku w fazie grupowej LM i także mieliśmy podział punktów, tym
razem 1:1.
Poniżej wideo z ostatniego pucharowego starcia obu ekip,
który dał awans Realowi do 1/4 finału po golu w ostatnich sekundach spotkania:
Jednak z ostatniego pojedynku obu zespołów, co prawda
towarzyskiego gracze Los Blancos mają powody do wielkiej satysfakcji. Ponad
trzy lata temu, 19 sierpnia 2009 roku obie drużyny zmierzyły się ze sobą w
meczu sparingowym w Dortmundzie z okazji setnej rocznicy klubu z Singal Iduna
Park. Real wygrał tamten mecz aż 5:0 po golach Granego, Robbena, Kaki, Higuáina
oraz Raúla. W dzisiejszym meczu taki wynik wydaje się niemożliwy.
Spotkanie Realu z Dortmundczykami będzie jubileuszowym, bo
350 meczem Królewskich w europejskich pucharach. Czy ten mecz okaże się dla
nich szczęśliwym?
W jakich składach (przewidywane) wystąpią obie jedenastki?
Real
Madryt: Casillas - Sergio Ramos, Varane, Pepe, Essien - Khedira, Xabi
Alonso - Di Maria, Özil, Cristiano Ronaldo - Higuain
Polscy strzelcy goli w meczach z Realem Madryt
Na liście polskich piłkarzy, którzy trafiali do siatki w
meczach przeciwko Królewskim widnieje kilka znanych nazwisk. Są to: Ryszard
Sekulski (w Pucharze Europy 1976/77 dla Stali Mielec zakończonym porażką 1:2),
Piotr Jegor i Krzysztof Baran (Puchar Europy 1988/89 dla Górnika Zabrze w
przegranym meczu 2:3), Włodzimierz Smolarek ( w sezonie 1991/1992 dla Utrechtu
na 1:3 w ramach Pucharu UEFA), Jan Urban (hat-trick Polaka w zakończonym
zwycięstwie wyjazdowym meczu Primera Division 4:0), Roman Kosecki (gol w
przegranym meczu ligowym La Liga
2:4), Damian Gorawski (w el. LM w sezonie 2004/05 przegranym 1:3) oraz Jacek
Krzynówek (dla Bayeru Leverkusen w tym samym sezonie, tyle, że już grupowej
fazy Ligi Mistrzów, w zwycięskim spotkaniu 3:0). Czy tym razem uda się ta
sztuka kolejnemu Polakowi? Może Piszczkowi, a może Lewandowskiemu?
Gdzie obejrzeć mecz Borussi z Realem?
Transmisję telewizyjną z hitu 3. kolejki Ligi Mistrzów
będzie można na antenie TVP1. Początek studia już od 20.20! Ponadto mecz będzie
także transmitowany na platformie cyfrowej telewizji N na kanale nPremiumHD (od 20.40).
Wspaniała forma i występy Messiego w tym roku, zarówno w FC Barcelonie, jak i reprezentacji Argentyny są jeszcze lepsze niż miało to miejsce w poprzednim sezonie. Zachwyty nad jego grą odmieniane były już przez wszystkie przypadki, jednak "Atomowa pchła" wciąż nie przestaje zadziwiać całego piłkarskiego świata.
Udowadnia to w najlepszy z możliwych sposobów strzelając niczym z automatu, gola za golem. W Barcelonie Messi już w poprzednim sezonie ligowym złamał kolejną granicę, bijąc rekord strzelecki Cristiano Ronaldo z rozgrywek 2010/11 (40 goli). Argentyńczyk w ubiegłych rozgrywkach w samej lidze hiszpańskiej osiągnął niebotyczny wynik 50-ciu bramek ligowych. Takie osiągnięcie na tym poziomie gry w piłkę nożną jest rezultatem niczym z innej planety i wydaje się mało prawdopodobne, aby w przyszłości mógł ktoś jemu zagrozić. Jedynie sam Argentyńczyk może poprawić jeszcze ten nieprawdopodobny rekord.
Messi już przeszedł do annałów futbolu i to w wieku zaledwie 25 lat. Aż strach pomyśleć ile goli skromny Argentyńczyk będzie miał na koncie na koniec zawodowej kariery. Poprzez występy w FC Barcelonie osiągnął już wszystko, co było możliwe w klubowych rozgrywkach. "Atomowa pchła" dzierży także miano piłkarza mającego największą liczbę hat-tricków w całej Primera Division. Obecnie ma ich na koncie aż 15 (ostatni w ubiegły weekend z Deportivo La Coruna), czym pobił rekord legendarnego gracza "Dumy Katalonii" - Cesara, który szczycił się 14-oma hat-trickami w rozgrywkach ligowych. Natomiast w całej karierze Argentyńczyk, grając tylko w Barcelonie ma już w dorobku 23 hat-tricki! W całej historii rozgrywek La Liga zanotował już 180 trafień i brakuje mu tylko dwóch goli, aby wejść do czołowej 10 ligi hiszpańskiej.
Rekordy strzeleckie dla malutkiego Argentyńczyka nie są niczym nadzwyczajnym i stanowią dla niego niemal chleb powszedni. Kolejnym, który jest już na wyciągnięcie ręki, jest liczba goli strzelonych we wszystkich rozgrywkach w jednym roku kalendarzowym. Messi w 2012 roku pokonywał bramkarzy rywali już 71-krotnie. Liderem tego zastawienia jest słynny Brazylijczyk Pele, który w 1959 roku zdobył 75 bramek (66 dla Santosu i 9 dla "Canarinhos)! Co ciekawe Pele obchodzi dzisiaj swoje jubileuszowe, bo 70-te urodziny!
Leo ma jeszcze niespełna dwa i pół miesiąca, aby pobić ten wynik. Wydaje się to kwestią czasu, może jednego tygodnia albo dwóch, kiedy złamie kolejną barierę bijąc rekord "Króla futbolu". Na 71 goli Messiego od początku stycznia tego roku składa się 59 trafień w barwach "Blaugrany" oraz 12 zdobytych dla reprezentacji Argentyny. Innym rekordami, które ma Leo jeszcze m.in. do pobicia są: największa liczba bramek strzelonych w historii całej ligi hiszpańskiej (rekord należy do Zarry - 251 goli) oraz miano najskuteczniejszego zawodnika reprezentacji "Albicelestes" (w tej chwili najlepszy jest Gabriel Batistuta z 56 bramkami). Obecnie "Atomowa Pchła" ma w dorobku 299 trafień w całej karierze zawodowej (268 w Barcelonie oraz 31 w reprezentacji Argentyny). Dodajmy, że potrzebował na to 416 oficjalnych spotkań (341 w katalońskim zespole oraz 75 w "Albicelestes").
25-letniemu zawodnikowi, jedyne czego brakuje w swojej kolekcji, a jednocześnie jest jego największym marzeniem, jest zdobycie tytułu Mistrza Świata z reprezentacją. Rok 2012 jest dla Messiego bardzo udany, jeśli chodzi o drużynę narodową, która przewodzi w grupie eliminacyjnej do turnieju finałowego Mistrzostw Świata 2014, które zostaną rozegrane na brazylijskich stadionach. Trener "Albicelestes" Alejandro Sabella dodatkowo powierzył Argentyńczykowi opaskę kapitana. Nie wpłynęło to w żaden sposób na jego kontakty z kolegami, bowiem dalej pozostaje niebywale skromnym człowiekiem, mającym pozytywne, koleżeńskie relacje ze swoimi reprezentacyjnymi partnerami.
Jedyne pytanie, jakie należy zadać w tej chwili jest takie, czy ktoś w przyszłości zagrozi rekordom Messiego i jego strzeleckim osiągnięciom? Odpowiedź na to pytanie jest trudna do odgadnięcia, ale być może wcale nie będzie takiego piłkarza, a jeśli już miałoby się tak stać, to może będzie to jego syn, który ma przyjść lada dzień na świat. Messi szybko po strzelonym hat-tricku w sobotnim meczu z Deportivo La Coruna pojechał do szpitala, oczekując na swojego potomka. Zatem czy syn wda się w ojca?
W spotkaniu reprezentacji Polski z Anglią angielscy
dziennikarze swoją uwagę skupili na największej gwieździe zespołu Fornalika,
Robercie Lewandowskim, którego gra została rozłożona na czynniki pierwsze przez
angielską prasę.
Według korespondentów brytyjskiej gazety dailymail.co.uk Lewandowski nie wykorzystał w pełni swoich atutów i możliwości w meczu z "Trzema Lwami". Jego gra w barwach
Biało-czerwonych przeciwko ekipie Roya Hodgsona nie okazała się na tyle dobra,
aby mogłaby mu pomóc w transferze na Wyspy w najbliższym okienku, które
zostanie otwarte w styczniu.
Dziennika Daily Mail w swojej pomeczowej relacji napisał:
"Lewandowski miał kilka przebłysków wciąż drzemiącego w nim ogromnego
potencjału. Kilka razy pokazał się, wbiegając odważnie w pole karne. Oddał
jeden groźny strzał po otrzymaniu podania, które mogło być bardziej dokładne.
Jednak ogółem był wielokrotnie powstrzymywany i przechytrzany przez Phila
Jagielkę. Był bardzo chętny do gry, jednak angielscy obrońcy uprzykrzali mu
życie" - podsumowuje Daily Mail.
Według brytyjskiego dziennika Lewandowski zasłużył na ocenę
"7". Jeszcze niższą notę dostał od Sky Sports. Anglicy ocenili występ
napastnika Borussi Dortmund na "6". W podsumowaniu powiedzieli, że: "Lewy
nie zachwycił w przekroju całego spotkania. Rozegrał 90 minut, ale zaledwie 5
razy dotknął piłkę w polu karnym Joe Harta. Wpływ na to z pewnością miało zbyt
głębokie jego ustawienie na boisku.
Jeden z dziennikarzy powiedział: "Przed przerwą podał
raz wspaniale piłkę do Grosickiego, jednak była to jedyna sytuacja przekroju
całego spotkania, kiedy angielska obrona dała się zaskoczyć. W
drugiej części gry, gdy Polacy gonili wynik, Lewandowski rozczarował" -
analizowali dziennikarze.
Lewandowski nie zagrał wielkiego spotkania z synami Albionu
w opinii angielskich żurnalistów. Główne zastrzeżenia według
angielskich komentatorów można mieć do jego gry w meczach międzynarodowych z
topowymi przeciwnikami. "Jednak wydaje się mało prawdopodobnym, aby skauci
z rozgrywek Premier League przestali się bacznie przyglądać zawodnikowi z tak
olbrzymim potencjałem" - podsumowali występ Roberta dziennikarze Sky
Sports.
Ciekawostką jest fakt, że według angielskich dziennikarzy najlepszym
polskim zawodnikiem z Anglią był... Łukasz Piszczek, który od "Sky
Sports" otrzymał bardzo wysoką ocenę "8", natomiast "Daily
Mail" przyznał prawemu obrońcy reprezentacji Polski "7".
Mecz Polska - Anglia już za nami. Czas na kolejne
podsumowania, tym razem zawodników, którzy nie zachwycili i nie zasłużyli na najwyższe
noty. Kto nie może zaliczyć występu z synami Albionu do szczególnie udanych?
Jednym z największych rozczarowań jest postawa Pawła
Wszołka, którego debiutancka trema zjadła w meczu z dużo silniejszym rywalem,
czyli reprezentacją Anglii. W meczu premierowym z RPA pokazał się z dobrej
strony, jednak reprezentacja „Trzech
Lwów” okazała się dla pomocnika warszawskiej Polonii znacznie bardziej
wymagającym rywalem. Wszołek bardzo rzadko był w posiadaniu piłki, a jeśli już
miało to miejsce to robił wszystko, aby jak najszybciej się jej pozbyć i podać
koledze z drużyny. Dodatkowo jego dośrodkowania najczęściej były nieudane i
kończyły się stratami.
Kolejnym zawodnikiem, który zawiódł w meczu z Anglią jest
Adrian Mierzejewski, który pojawił się na murawie na ostatnie pół godziny,
zmieniając Wszołka. Zawodnik Trabzonsporu nie wniósł jednak niczego pozytywnego
do gry Biało-czerwonych, będąc kompletnie niewidocznym na boisku. Nie pokazał
choćby jednak ciekawej akcji godnej zapamiętania.
Graczem, po którym oczekiwano z pewnością znacznie więcej jest
Robert Lewandowski. Zawodnik Borussi Dortmund zaliczył bardzo przeciętny, żeby
nie powiedzieć bezbarwny występ. Pokazał się z dobrej strony w jednej
indywidualnej akcji z pierwszej połowy, kiedy to oddał z ostrego kąta niecelne
uderzenie na bramkę Joe Harta. Kreowany na największą gwiazdę polskiej kadry
24-letni zawodnik poza jeszcze kilkoma pojedynczymi udanymi zagraniami i
niezłym zastawianiem się tyłem do bramki, swojego występu nie może zaliczyć
jednak do zbytnio udanych. Jego licznik bez gola w narodowych barwach wynosi
już 613 minut i bije dalej! Od czasu gola w meczu z Grecja na Euro 2012 nie
trafiał do siatki kolejno z takimi drużynami jak: Rosją, Czechami, Estonią,
Czarnogórą, Mołdawią i teraz Anglią.
Emocje po meczu Polska-Anglia powoli opadają. Biało-czerwoni
pomimo przewagi, kilku stworzonych sobie sytuacji i całkiem dobrej gry tylko
zremisowali z Anglią 1:1. Kto zatem zasługuje na szczególne wyróżnienie w ekipie
Waldemara Fornalika?
W meczu z "Trzema Lwami" kapitalną dyspozycję potwierdził
Grzegorz Krychowiak, który nieprzypadkowo znalazł się w tym sezonie już
dwukrotnie w najlepszej jedenastce kolejki ligi francuskiej. Swoją dojrzałą grą
potwierdził, że może być w przyszłości prawdziwą ostoją Biało-czerwonych. W
meczu z Anglikami emanował niesamowitym spokojem. Rządził w środkowej strefie
tuż przed polem karnym Tytonia. W swoich zagraniach wykazywał się dużą
inteligencją, a także znakomitym odbiorem piłki poprzez częste przerywanie
akcji Anglików. Ponadto dużo widział na boisku, mając cały czas oczy dookoła
głowy. Znakomicie zagrywał piłkę do swoich kolegów, stwarzając tym samym otwartą
drogę do groźnych sytuacji pod bramką ekipy angielskiej. Wydaje, się więc, że w
przyszłości reprezentacja Polski będzie miała z zawodnika Reims bardzo dużo
pożytku.
Kolejnymi zawodnikami, którzy zasługują na wielkie brawa
jest duet środkowych obrońców Marcin Wasilewski - Kamil Glik. Pierwszy z
wymienionych poza jednym błędem w polu karnym, kiedy dał się ograć Jamesowi Milnerowi
był prawdziwym przecinakiem i królem własnego pola karnego. Przerywał akcje
synów Albionów umiejętnymi wślizgami, grając z niebywałym poświęceniem i
ofiarnością. Pokazał swój wielki charakter, a także wielkie serce do gry
powstrzymując kilka razy Wayne'a Rooney'a oraz Jermain'a Defoe.
Natomiast Kamil Glik był jednym z bohaterów meczu z Anglią.
To właśnie zawodnik włoskiego Torino zdobył wyrównującą bramkę w tym spotkaniu.
Praktycznie nie popełniał błędów, no może poza jednym wyjątkiem w sytuacji, kiedy
zagrał piłkę ręką we własnym polu karnym. Na jego szczęście sędzia tej akcji nie
dostrzegł. Wiele razy wybijał piłkę z własnego pola karnego. Był bardzo
waleczny i dobrze przewidywał boiskowe sytuacje. Glik znalazł już dwa razy uznanie
w rozgrywkach Serie A, kiedy był wybierany najlepszym zawodnikiem meczów z
Pescarą i Sieną.
Zawodnikiem, którego także należy pochwalić jest bez cienia
wątpliwości Kamil Grosicki, który swoimi dynamicznymi i błyskotliwymi rajdami
prawą stroną sprawiał mnóstwo problemów angielskiej defensywie. Dla pomocnika
Sivassporu był to najlepszy występ w reprezentacji Polski. Bardzo dobrze
układała się jego współpraca z Łukaszem Piszczkiem i całkiem nieźle także z
Robertem Lewandowskim. Kilka kombinacyjnych zagrań pomiędzy tymi zawodnikami
sprawiało sporo zamętu w szeregach obronnych "Trzech Lwów".
Po wczorajszym skandalu organizacyjnym zakończonym
odwołaniem meczu el. MŚ Polska - Anglia z powodu zalanej murawy Stadionu
Narodowego, wydaje się, że dzisiaj nie będzie już żadnych przeszkód, aby
rozegrać to spotkanie przy dobrej pogodzie.
Odwołanie wczorajszego spotkania kosztowało wiele nerwów
zwłaszcza polskich kibiców, którzy przybyli na największe wydarzenie piłkarskie
jesieni z całej Polski, a dzisiaj kosztować będzie jeszcze więcej służby
organizacyjne. Pieniądze przeznaczone na wtorkowe przygotowania do meczu Polski
z Anglią można wyrzucić w błoto. Punktualnie o godzinie 17 ma odbyć się
powtórka meczu. Pytanie tylko brzmi, czy przy wypełnionych po brzegi trybunach?
Szkoleniowiec reprezentacji Anglii Roy Hodgson, wchodząc na płytę Stadionu
Narodowego we wtorek, tuż przed meczem, uśmiechał się z politowaniem w stronę
murawy, widząc, że w takich warunkach nie da się kompletnie przeprowadzić
zawodów. Można więc powiedzieć, że synów Albionu zatrzymał dach, który nie
został w porę zamknięty przy złych warunkach pogodowych - ulewie.
Po tym jak deszcz ustał, dach został dzisiaj rano o 10 rozsunięty, a murawa
jest obecnie osuszana. Jak zapewniają organizatorzy, płyta boiska ma być gotowa
do przeprowadzenia zawodów, które mają się odbyć przy otwartym dachu i pięknej
słonecznej pogodzie.
Z ostatniej chwili: portal Sport.pl podaje, że mecz odbędzie się jednak przy
zamkniętym dachu. Rzecznik PZPN
Agnieszka Olejkowska potwierdziła tę informację i powiedziała -
"Delegat FIFA zażądał żeby o 13.30 zasunąć dach. Mecz na pewno przy
zasuniętym, nawet jeśli będzie parno. Obie drużyny zgodziły się bez
protestu".
Po wczorajszej farsie i odwołaniu, a następnie przełożeniu spotkania na
dzisiaj, każdy próbuje zrzucać odpowiedzialność na drugą stronę, a sam nie
potrafi przyznać się do winy. Nie chcę osądza , kto jest winien całej
zaistniałej sytuacji, dlatego chciałbym się skupić na aspektach czysto
piłkarskich, na niespełna cztery godziny przed rozpoczęciem spotkania
Polska-Anglia w ramach el. MŚ 2014.
Znamy już składy obu ekip, w jakich rozpoczną grę na Stadionie Narodowym w Warszawie.
W kadrze Waldemara Fornalika najbardziej wysuniętym zawodnikiem
będzie Robert Lewandowski, odpowiedzialny za strzelanie goli i nieustanne
zmuszanie do wysiłku angielskiego golkipera Joe Harta.
Na skrzydłach będą grać, debiutant z meczu z RPA
- Paweł Wszołek, utalentowany pomocnik warszawskiej Polonii
oraz Kamil Grosicki, który w meczu z zespołem z Afryki był jednym z
najbardziej wyróżniających się graczy. Natomiast funkcję ofensywnego pomocnika,
grającego za plecami Lewandowskiego, będzie pełnił Ludovic Obraniak.
Za rozbijanie ataków reprezentacji Anglii w środkowej strefie boiska odpowiadać
będą dwaj defensywny pomocnicy: Eugen Polanski oraz twardy, niczym
skała, Grzegorz Krychowiak.
W obronie zagrają: Łukasz Piszczek po lewej stronie, na środku
duet Marcin Wasilewski (nowy kapitan) i Kamil Glik, natomiast po
prawej stronie będzie biegał gracz warszawskiej Legii - Jakub
Wawrzyniak.
Decyzją selekcjonera dostępu do naszej bramki będzie bronił Przemysław
Tytoń.
W ekipie "Trzech Lwów" w porównaniu z piątkowym meczem z San Marino
najbardziej istotną zmianą będzie posadzenie na ławce strzelca dwóch goli
- Danny'ego Welbecka, a postawienie na niezwykle ruchliwego Jermaina
Defoe.
W awizowanym składzie znalazło się też miejsce dla Stevena Gerrarda,
lidera drugiej linii oraz Ashley'a Cole'a, który będzie grał na lewej stronie
obrony. Obaj w kadrze synów Albionu wystąpią już po raz 99! Linię pomocy
uzupełniają ponadto, skrzydłowi James Milner oraz Tom Cleverley.
Uznanie w oczach selekcjonera Hodgsona znalazła także dwójka
stoperów: Phil Jagielka, który będzie starał się uprzykrzać życie
Robertowi Lewandowskiemu poprzez przerywania jego akcji, a także Joleon
Lescott z Manchesteru City. Ostatnim obrońcą mającym pewne miejsce na
prawej flance będzie Glen Johnson z Liverpoolu.
W angielskiej bramce stanie Joe Hart, który jest podbudowany swoim
występem sprzed dwóch tygodni w Lidze Mistrzów, kiedy to kapitalną interwencją
powstrzymał Lewandowskiego przed zdobyciem gola dla Borussi Dortmund.
Awizowane składy:
Polska: Przemysław Tytoń - Łukasz Piszczek, Marcin Wasilewski, Kamil Glik,
Jakub Wawrzyniak, Grzegorz Krychowiak, Eugen Polanski, Paweł Wszołek, Ludovic
Obraniak, Kamil Grosicki, Robert Lewandowski.
Anglia: Joe Hart - Glen Johnson, Joleon Lescott, Phil Jagielka, Ashley Cole,
James Milner, Michael Carrick, Steven Gerrard, Tom Cleverley, Wayne Rooney,
Jermain Defoe.
Rozjemcą dzisiejszych zawodów między Polską, a Anglią będzie włoski arbiter
Gianluca Rocchi. Początek meczu o 17 na antenach TVP1 oraz Polsatu Sport.
Według słynnej maksymy "Najlepszą obroną jest atak" przyszedł
czas na przedstawienie snajperów obu reprezentacji, na barkach których w
głównej mierze spoczywać będzie zdobywanie bramek dzisiejszego wieczoru.
W kadrze Fornalika na mecz z Anglią znalazło się miejsce dla
czterech snajperów. Niepodważalną pozycję w drużynie ma Robert Lewandowski,
który wystąpi w dzisiejszym spotkaniu na szpicy i to od niego w głównej mierze
będzie zależało to, czy coś wpadnie do bramki Joe Harta. Napastnik Borussi
Dortmund nie ma miłych wspomnień z bramkarzem Manchesteru City, który tylko w
sobie znany sposób obronił uderzenie Lewandowskiego w meczu obu zespołów sprzed
dwóch tygodni w ramach rozgrywek elitarnej Ligi Mistrzów. Ponadto Lewy
zmarnował wcześniej jeszcze jedną doskonałą sytuację, nie trafiając w światło
bramki strzeżonej przez angielskiego golkipera. Największym atutem
Lewandowskiego jest znakomite zastawianie się tyłem do bramki, dobry strzał z dystansu,
a także mocne uderzenia głową. Martwić może to, że ostatniego gola w kadrze
Lewandowski strzelił w spotkaniu Euro 2012 z Grecją. Czy tym razem Polak
wyjdzie zwycięsko z pojedynku z Joe Hartem i przełamie się w reprezentacji
Polski, bo jak nie teraz to kiedy!?
Oprócz największej gwiazdy polskiej reprezentacji do zespołu
na mecz z "Trzema Lwami" powołanie dostał Artur Sobiech, gracz niemieckiego
Hannoveru. W ostatnim czasie 22-letni zawodnik coraz częściej zostaje obdarzany
kredytem zaufania od szkoleniowca klubu z Bundesligi Mirko Słomki. Wydaje się,
że napastnik swoją szansę wykorzystuje w najlepszy z możliwych sposobów. W
rozgrywkach ligi niemieckiej Sobiech zdobył już trzy bramki i jest w tej chwili
najlepszym strzelcem swojego zespołu, wspólnie z rewelacyjnym Węgrem Szabolcsem
Huszti oraz Duńczykiem Leonem Andreasenem. Poprzedni, bardzo nieudany sezon dla
Sobiecha poszedł już w zapomnienie, natomiast w obecnym reprezentant Polski
chce udowodnić, że należy mu się miejsce w wyjściowej jedenastce Hannoveru. W
kadrze narodowej Sobiech jest tylko zmiennikiem Lewandowskiego i prawdopodobnie
zasiądzie na ławce podczas dzisiejszej konfrontacji. W piątkowym sparingu z RPA
miał kilka znakomitych sytuacji do zdobycia goli, jednak szwankowała
skuteczność.
Ponadto do reprezentacji Polski powołanie dostał Arkadiusz
Piech, który ma na koncie zaledwie dwa występy w koszulce z orzełkiem na
piersi. W meczu RPA był bardzo szybki i dynamiczny, jednak zmarnował wyśmienitą
sytuację w sytuacji sam na sam z bramkarzem południowo-afrykańskim. Mimo
niskiego wzrostu jego atutem jest gra w powietrzu. Dużo goli w rozgrywkach
T-Mobile Ekstraklasy zdobywa po uderzeniach głową. Potrafi się także całkiem
nieźle zastawiać, jednak jego skromne warunki fizyczne powodują, że z potężnymi
obrońcami reprezentacji Anglii miałby małe szanse na wygrywanie pojedynków
powietrznych.
Ostatnim szczęśliwcem, który zwrócił uwagę szkoleniowca
Polski jest debiutant Arkadiusz Milik, który do kadry, można by rzec dostał się
przez awaryjną furtkę. Z powodu problemów kardiologicznych zgrupowanie
reprezentacji opuścić musiał Marek Saganowski, a w jego miejsce został powołany
gracz zabrzańskiego Górnika Zabrze. Zaledwie 18-letni, niezwykle utalentowany napastnik
często jest porównywany do legendarnego Włodzimierza Lubańskiego, głównie
dzięki temu, że urodzili się dokładnie tego samego dnia. Jednak także z innych
powodów, bowiem Milik przypomina trochę swoją grą sławnego reprezentanta, a
swoimi wspaniałymi występami, brawurowymi akcjami i pięknymi golami z miejsca
stał się jednym z odkryć polskiej T-Mobile Ekstraklasy, w której przewodzi
obecnie w tabeli strzelców z pięcioma bramkami na koncie!
Zaczynając przegląd kadry Anglii należy zacząć od Wayne'a
Rooney'a, który mimo niespełna 27 lat ma już w ekipie Trzech Lwów ogromny bagaż
doświadczeń. W kadrze zanotował już 31 trafień, co czyni go piątym najlepszym
strzelcem w historii reprezentacji. W spotkaniu z San Marino ustrzelił dublet,
a także został mianowany kapitanem. Jego największymi atutami jest niesamowita
pewność siebie, duża dynamika, kąśliwe strzały z obrębu pola karnego, a także
umiejętność przetrzymania piłki i w razie potrzeby rozegrania jej w środkowej
strefie boiska. Jest to zawodnik niezwykle pożyteczny, który haruje na całej
długości i szerokości boiska, często wracając się nawet pod własne pole karne,
aby wspomóc kolegów. To właśnie napastnik Manchesteru United będzie
odpowiedzialnym za strzelanie goli. Czy po raz kolejny Polska będzie miała
nowego kata ?
Oprócz Rooneya w angielskim zespole na szpicy może zagrać
także jego klubowy kolega - Danny Welbeck, który dobrze czuje się w
kontratakach. Jednak nie prezentuje jeszcze tego samego poziomu, co kapitan
Anglii. Za młodym napastnikiem przemawia z pewnością to, że rozumie się
doskonale z Rooney'em, a także jego szybkość i bajeczna technika, o której
mogliśmy się przekonać na Euro 2012, kiedy w meczu ze Szwecją z wielkim
spokojem skierował piłkę do bramki po uderzenie piętą.
W odwodzie pozostaje ponadto, niezwykle doświadczony i
strzelający sporo goli w Premier League - Jermain Defoe (cztery trafienia w
lidze angielskiej). Jest to niezwykle dynamiczny i ruchliwy napastnik, bardzo trudny do
upilnowania dla obrońców. Jego ogromną siłą są mocne i niezwykle celne strzały
z dystansu.
Ostatnim napastnikiem, który będzie raczej tylko rezerwowym
w meczu z Polską jest potężny Andy Carroll. Mierzący 191 cm napastnik West Hamu
United wykorzystuje znakomicie swoje warunki fizyczne. Jego najmocniejszą
stroną jest wygrywanie dużej liczby powietrznych, główkowych pojedynków.
Powinno to być przestrogą dla podopiecznych Waldemara Fornalika, którzy mają za
zadanie zrobić wszystko, aby unikać jak ognia i nie prokurować okazji dla
Anglii ze stałych fragmentów gry.
Już za ponad pięć godzin reprezentacja Polski zmierzy się w największym piłkarskim wydarzeniu jesieni z ekipą Anglii w ramach eliminacji do mistrzostw świata w Brazylii w 2014 roku. Aby podgrzać jeszcze bardziej atmosferę przed tym spotkaniem prezentuję cztery wybrane, klimatyczne zapowiedzi wideo zmontowane przez fanów reprezentacji Biało-czerwonych. Wideo nr 1:
Wideo nr 2:
Wideo nr 3:
Wideo nr 4:
Początek spotkania Polska - Anglia już o 21 na antenach TVP1 i Polsatu Sport.
źródło: youtube / http://www.wiadomosci24.pl/artykul/klimatyczne_zapowiedzi_wideo_meczu_polska_anglia_obejrzyj_246643.html
Znane powiedzonko piłkarskie mówi: "Pokaż mi swoją pomoc, a
powiem Ci jaki masz zespół". W trzeciej części cyklu "Porównania kadr" przedstawię nieco bliżej pomocników reprezentacji Polski i Anglii.
Do kadry Biało-czerwonych na mecz z "Synami Albionu" została
powołana spora grupa zawodników linii pomocy. W gronie szczęśliwców znalazła
się lista zawierająca nazwiska 10 kadrowiczów.
Pewniakiem do gry na Stadionie Narodowym był Jakub
Błaszczykowski, prezentujący kapitalną dyspozycję w ostatnich tygodniach. Niestety
w meczu Bundesligi z Hannoverem, skrzydłowy Borussi Dortmund doznał urazu stawu
skokowego i jego rozbrat z piłką potrwa przynajmniej sześć tygodni. Jest to
wielka strata dla reprezentacji, ponieważ to właśnie Kuba był motorem napędowym
drużyny, przez którego przechodziła niemal każda akcja podopiecznych Fornalika.
W miejsce Błaszczykowskiego powołany został debiutant i jego immienik, Kuba
Kosecki. Niestety splot nieszczęśliwych zdarzeń sprawił, że prawoskrzydłowy
Legii także nabawił się kontuzji - pleców
i musiał opuścić zgrupowanie. Dodatkowo w meczu z RPA do dyspozycji
selekcjonera nie był Eugen Polanski, który wyjechał z powodów rodzinnych do
Niemiec, jednak już wrócił na zgrupowanie i nic nie stoi na przeszkodzie, aby
wybiegł dzisiaj na murawę Stadionu Narodowego w Warszawie. Pomocnik Mainz po kiepskim początku sezonu i grzaniu ławki rezerwowych w klubie z Moguncji, powoli
wraca do swojej normalnej dyspozycji i być może zagra w pierwszym składzie z
Anglią.
Wydaje się, że pewniakiem do gry przeciwko "Trzem Lwom" jest w
tej chwili Grzegorz Krychowiak. Defensywny pomocnik w ostatnich tygodniach jest
jednym z objawień ligi francuskiej. Swoimi bardzo dobrymi występami w barwach
rewelacyjnego beniaminka Reims potwierdza tę tezę. Jego walorami są: świetny
przegląd pola, a także twarda i zdecydowana gra mająca na celu szybkie i
skuteczne przerywanie akcji rywali. We francuskiej prasie określany jest mianem "Skały z Polski".
Wejście smoka w reprezentacji Polski zaliczył młody pomocnik
Polonii Warszawa Paweł Wszołek, który w rozgrywkach T-Mobile Ekstraklasy jest
głównym architektem zwycięstw "Czarnych Koszul". W trwającym sezonie zanotował
już po cztery gole i asysty! W swoim debiucie, w piątkowym meczu z RPA zagrał
bez debiutanckiej tremy, jak stary wyjadacz. Kilka razy świetnie pokazał się na
skrzydle, stwarzając partnerom doskonałe okazje do strzelenia bramek. Wydaje
się, że może być czarnym koniem w talii Fornalika i kto wie czy trener nie
zdecyduje się na niego postawić.
Kolejnym zawodnikiem, który może zagrać w wyjściowej
jedenastce jest Kamil Grosicki, który w meczu z "Bafana, Bafana" dał bardzo dobrą
zmianę, wnosząc sporo ożywienia w poczynania ofensywne Biało-czerwonych. To
właśnie jego akcja z prawego skrzydła w postaci skutecznego dośrodkowania przesądziła
o losach towarzyskiej potyczki z RPA. Pomocnik Sivassporu po słabym początku
sezonu powoli rozkręca się też w klubie. W ostatnim meczu ligi tureckiej
zanotował pierwszą asystą w tym sezonie.
Awaryjnie powołany do reprezentacji Rafał Murawski najlepsze
lata gry z orzełkiem na piersi zdaje się już mieć za sobą. W meczu z ekipą z
Czarnego Lądu był jednym z najsłabszych ogniw na boisku, notując dużo strat i
nieudanych podań do kolegów.
Zawodnikiem bardzo chimerycznym jest Ludovic Obraniak, który
miewa przebłyski dobrej gry, jednak wciąż czekamy na jego zjawiskowy występ w
reprezentacji. Pomocnik Bordeaux jest typowany na lidera drugiej linii wobec
absencji Błaszczykowskiego. Czy swoją dobrą dyspozycję z ligi francuskiej
przełoży w końcu na wymiar reprezentacyjny? Jego rywalem do miejsca w zespole
jest Adrian Mierzejewski, którego pozycja w Trabzonsporze jest coraz słabsza.
Szczególnie widoczny brak rytmu meczowego był widziany u pomocnika w meczu z
RPA, w którym nie wypadł, mówiąc delikatnie zbyt dobrze.
Linię środkową uzupełniają ponadto, według mnie mało
przekonywujący, grający niezwykle brutalnie i wciąż zbierający doświadczenie w
niemieckim Kaiserslautern Ariel Borysiuk, a także Waldemar Sobota, pomocnik
mistrza Polski Śląska Wrocław, który zdołał już strzelić jednego gola dla
reprezentacji, ale było to w zeszłym roku podczas niemającego żadnego znaczenia
sparingu. Jego największym atutem jest dynamika.
Przedstawiając angielską linię pomocy należy zacząć od legendy
Liverpoolu Stevena Gerrarda. W ostatnim eliminacyjnym meczu z San Marino Gerrard
pauzował z powodu czerwonej kartki otrzymanej ze starcia z Ukrainą. W tym
sezonie prezentuje bardzo nierówno formę, co ma odzwierciedlenie w pozycji jego "The Reds" w tabeli Premier League. Jednak wygląda na to, że powoli wraca do
dobrej dyspozycji, którą demonstrował w czasie turnieju Euro 2012, będąc
wymienianym w jednym rzędzie obok takich tuzów jak: Andres Iniesta czy Andrea
Pirlo. Gerard jest kreatorem całej linii pomocy angielskiej jedenastki. To
przez niego przechodzą wszystkie kluczowe podania, a zawodnik sam wykonuje
wszystkie stałe fragmenty gry. 32-letni pomocnik Liverpoolu swoimi niezwykle
precyzyjnymi dograniami do dobrze ustawionych partnerów potrafi spustoszyć
defensywę każdego rywala.
W obliczu kontuzji Franka Lamparda, trener Roy Hodgson
zdecyduje się prawdopodobnie desygnować do gry Michaela Carricka, defensywnego
pomocnika Manchesteru United, który nie jest z pewnością graczem zbyt
błyskotliwym, ale bardzo solidnym. Jego głównym zadaniem będzie przerywanie
akcji reprezentacji Polski.
Zawodnikiem będącym podwieszonym tuż za napastnikiem może
być Tom Cleverley, klubowy kolega Carricka. Pomocnik Manchesteru United cały
czas zbiera doświadczenie, coraz częściej pojawiając się w wyjściowej
jedenastce Czerwonych Diabłów. Swoimi dobrymi występami w lidze angielskiej
znalazł uznanie w oczach Hodgsona. W ostatnim meczu ligowym z Newcastle United
popisał się fantastycznym golem w samo okienko.
Wydaje się, że miejsce na ławce rezerwowych w spotkaniu z
Polską zajmą Adam Johnson z Sunderlandu oraz skrzydłowy Aaron Lennon
(Tottenham), który wątłe warunki fizyczne niweluje poprzez błyskotliwą i
kombinacyjną grę na skrzydle. Jego atutem, oprócz dużej szybkości i dynamiki są
także techniczne, mierzone strzały z dystansu.
Przebojem do reprezentacji Anglii wdarł się młodziutki, bo
zaledwie 19-letni Alex Oxlade-Chamberlain. Skrzydłowy Arsenalu swoją błyskotliwością
i młodzieńczą fantazją robi furorę na Wyspach. Jego dynamiczne rajdy na
skrzydle są ozdobą spotkań Premier League. Obrońcy reprezentacji Polski będą
musieli zwrócić szczególną uwagę na tego zawodnika i z pewnością będą mieć dużo
pracy.
Kontuzja wyeliminowała z gry innego skrzydłowego Kanonierów
Theo Walcotta. Jednak podopieczni Roya Hodgsona mają na tyle szeroką kadrę,
pełną utalentowanych graczy, że strata gracza Arsenalu nie będzie wcale
widoczna na murawie Stadionu Narodowego w Warszawie.
Każdy trener budowanie swojego zespołu powinien zaczynać
zawsze od tyłu. Zatem czas na przedstawienie obrońców reprezentacji Polski i
Anglii przed rozpoczęciem starcia obu ekip w ramach eliminacji Mistrzostw Świata
2014.
W gronie powołanych przez selekcjonera Waldemara Fornalika
na spotkanie z "Trzema Lwami" znalazło się miejsce dla ośmiu obrońców.
Przyjrzyjmy się zatem jaką linią defensywną dysponuje obecnie reprezentacja
Polski.
Absolutnym żelaznym kandydatem do wyjściowej jedenastki na mecz z Anglią jest Łukasz Piszczek. Prawy obrońca
Borussi Dortmund demonstruje fantastyczną formę w rozgrywkach niemieckiej
Bundesligi, a także w Lidze Mistrzów. Swoimi widowiskowymi, bardzo ofensywnymi
wejściami z prawej strony sprawia dużo problemów każdej linii obronnej
przeciwnika. Warto wspomnieć, że w obecnym sezonie zanotował już siedem asyst,
a także strzelił jednego gola! Taki obrońca to skarb, który trzeba pielęgnować.
Po lewej stronie defensywy największe szanse na grę w meczu
z Anglią ma Jakub Wawrzyniak. W wygranym 2:0 meczu z Mołdawią w ramach el. MŚ
zdobył bramkę. Cały turniej Euro 2012 przesiedział na ławce, jednak po
nominowaniu na fotel trenera reprezentacji Waldemara Fornalika, obrońca
warszawskiej Legii wywalczył miejsce w pierwszym składzie Biało-czerwonych.
Na miejsce na środku obrony kandydatów jest kilku. Jednak
wydaje się, że parę stoperów w meczu z Anglią będą pełnić, nowy kapitan
reprezentacji Polski - Marcin
Wasilewski, bardzo waleczny, twardy i silny fizycznie oraz ktoś z dwójki Kamil
Glik - Damien Perquis. W meczu z RPA w
podstawowym składzie zagrał gracz Betisu Sewilla, jednak swoim występem nie
zachwycił. Eksperci wskazują, że partnerem Wasyla na środku defensywy będzie
Glik, który gra regularnie we włoskim Torino i jest chwalony przez włoską
prasę, a także media.
W odwodzie zostają debiutant Adam Danch z Górnika Zabrze,
Marcin Komorowski, zbierający pozytywne opinie w lidze rosyjskiej i strzelec
jedynego gola ze sparingu z RPA oraz prawy obrońca Grzegorz Wojtkowiak z
niemieckiego TSV 1860 Monachium, który zyskał nie tylko finansowo, ale także
sportowo po przenosinach z poznańskiego Lecha.
Natomiast selekcjoner Anglii Roy Hodgson powołał do kadry aż
9 graczy z linii obronnej. Ze składu wypadł mu jednak Kieran Gibbs, który
doznał kontuzji. W składzie "Trzech Lwów" brakuje przede wszystkim Johna
Terry'ego oraz Rio Ferdinanda, do niedawna jeszcze dwóch filarów defensywy, od
których rozpoczynało się ustawienie wyjściowej jedenastki. Obaj nie zagrają z
Polską nie z powodu kontuzji, ale… skandali obyczajowych, o których głośno
huczały angielskie media i prasa. Wydaje się więc, że środkowy blok obronny w
meczu z Polską tworzyć będą Joleon Lescott oraz Gary Cahill. Obaj stoperzy są
silnie fizycznie i szczególnie niebezpieczni przy stałych fragmentach gry. Ich
największym atutem jest doskonała gra głową. Na pozycji środkowego obrońcy może
także występować gracz Evertonu - Phil Jagielka, który jednak wydaje się nieco
ustępować kulturą gry dwójce wspomnianych wyżej obrońców.
Po prawej stronie defensywy pewniakiem jest Glen Johnson
(Liverpool), który często się włącza w akcje ofensywne. Jego atutem są też
uderzenia z dystansu. Natomiast na lewej flance może grać niezwykle
doświadczony Ashley Cole (98 występów w kadrze) oraz Leighton Baines. Na
którego z nich zdecyduje się postawić Hodgson dowiemy się prawdopodobnie
dopiero przed meczem. Obaj prezentują świetną formę w nowym sezonie. Baines
znakomicie się odnalazł w rewelacji tego sezonu Evertonie. Jego mocną stroną są
wspaniale bite rzuty wolne oraz umiejętność dogrywania partnerom piłki na nos.
W trwających rozgrywkach Premier League zaliczył już kilka asyst, a także
strzelił dwa gole. Wydaje się jednak, że jest on bardziej uniwersalnym typem
piłkarza niż Cole, ponieważ może także grać w linii pomocy. Ponadto w rezerwie
pozostają. młodziutki Kyle Walker, radzący sobie coraz lepiej w londyńskim
Tottenhamie, a także debiutant Ryan Shawcross ze Stoke.
Do meczu eliminacyjnego mistrzostw świata Polska - Anglia
możemy już odliczać godziny. Zanim jednak piłkarze obu jedenastek wyjdą na
murawę Stadionu Narodowego chciałbym przybliżyć graczy obu zespołów na poszczególnych
pozycjach. Na początek bramkarze!
Selekcjoner Waldemar Fornalik powołał trzech golkiperów na
mecz z reprezentacją Trzech Lwów. W kadrze znalazło się miejsce dla Przemysława
Tytonia, Tomasza Kuszczaka oraz Łukasza Skorupskiego.
Pierwszy z wymienionych zawodników na co dzień reprezentuje
barwy holenderskiego PSV Eindhoven. Na turnieju Euro 2012 szczęśliwie wskoczył
do bramki Biało-czerwonych po czerwonej kartce dla Wojciecha Szczęsnego w
inauguracyjnym meczu z Grecją i można powiedzieć, że swoją szansę w
reprezentacji Polski wykorzystał w kapitalny sposób. Na mistrzostwach Europy
był jednym z nielicznych zawodników polskiej ekipy do którego nie można było
mieć żadnych zastrzeżeń. Był pewnym punktem drużyny, a swoją grą wzbudził
zainteresowanie mocnych klubów europejskich. m. in. włoskiego Milanu. Nieco
gorzej wygląda jego sytuacja w PSV Eindhoven. Po przeciętnych występach w meczach
ligi holenderskiej stracił miejsce w pierwszej jedenastce na rzecz Boya
Watermana. Tytoń ostatni raz w wyjściowym składzie swojego klubu zagrał miesiąc
temu. Według ekspertów przyczyną słabszych występów bramkarza reprezentacji
Polski w lidze holenderskiej jest kontuzja, której nabawił się jeszcze we
wrześniu 2011 r., kiedy to w wyniku zderzeniu ze swoim kolegą z PSV -Timothy
Derijckiem doznał silnego wstrząśnienia mózgu. W kuluarach mówi się, że od tego
czasu Tytoń nie interweniuje już z taką dozą pewnością, jak to miało miejsce przed
urazem i w wielu akcjach podbramkowych
stara się unikać bezpośrednich starć z rywalami poprzez strach wywołany właśnie
tym urazem sprzed ponad roku. Jednak w reprezentacji Polski jego pozycja
wygląda na znacznie mocniejszą i wydaje się mieć największe szanse na występ na
Stadionie Narodowym w meczu przeciwko Anglii.
Drugim bramkarzem reprezentacji, który ma okazję zagrać w
Warszawie z Synami Albionu jest Tomasz Kuszczak, który jak nikt inny zna
doskonale specyfikę gry Anglików z racji występów w klubach Premier League i
jej zaplecza - Championship. Kuszczak dostał powołanie do kadry po ponad
dwuletniej nieobecności. Ostatni raz wystąpił w koszulce z orzełkiem na piersi
w niechlubnym spotkaniu z Hiszpanią w Murcji zakończonym blamażem aż 0:6.
Golkiper nie mając szans na występy w pierwszym składzie Manchesteru United postanowił
zmienić otoczenie i przeniósł się do grającego w 1 lidze angielskiej Brighton
Hove & Albion. Wydaje się, że ta zmiana wyszła mu na dobre, ponieważ
regularnie gra na zapleczu Premier League i zbiera dobre recenzje na Wyspach za
swoje występy.
Trzecim golkiperem, który ma najmniejsze szanse na występ
przeciwko podopiecznym Roya Hodgsona jest Łukasz Skorupski, który reprezentuje
barwy zabrzańskiego Górnika. Trener Fornalik dał szansę przyjazdu
niedoświadczonemu i młodemu, bo zaledwie 21-letniemu golkiperowi na zgrupowanie
reprezentacji Polski głównie po to, aby poznał specyfikę jaka panuje w kadrze i
zebrał pierwsze szlify, a także doświadczenie, które może okazać się niezwykle
pożyteczne i procentować w trakcie dalszej kariery.
W zespole Anglii niepodważalną pozycję ma Joe Hart, który
jest pewniakiem w talii Roya Hodgsona. Bramkarz Manchesteru City w ostatnich
tygodniach wzbił się na wyżyny swoich umiejętności. Grą na wysokim poziomie i
bez żadnych kompleksów wyrobił sobie solidną markę w Premier League. Jego
atutem są m.in. niesamowity refleks i świetne parady, o których przekonał się
na własnej skórze Robert Lewandowski i jego koledzy w meczu Manchesteru City z
Dortmundczykami w ramach Ligi Mistrzów, kiedy to Hart uratował cudem remis
swojemu zespołowi i został graczem całego spotkania.
Dwójka bramkarzy, którzy będą musieli się zadowolić ławką
rezerwowych są Fraser Forster oraz John Ruddy. Pierwszy z wyżej wymienionych
reprezentuje barwy Celticu Glasgow i jest to dla niego premierowe powołanie do
kadry Anglii, które niewątpliwie stanowi pewien rodzaj zaskoczenia. Jest to
jedyny zawodnik w całej kadrze Trzech Lwów, który gra poza granicami kraju.
Selekcjoner Hodgson decydując się na powołanie Forstera dostrzegł jego talent i
dobrą grę w barwach mistrzów Szkocji. Przypomnijmy, że rezerwowym bramkarzem
Celtów jest Łukasz Załuska, który właśnie na rzecz Forstera stracił miejsce w
pierwszej jedenastce i nie zanosi się na to, aby je w najbliższym czasie
odzyskał.
Natomiast John Ruddy, zawodnik Norwich City w przeszłości
był już powoływany do reprezentacji. Najpierw w maju znalazł się w kadrze na
Euro 2012. Jednak uraz palca na 2 tygodnie przed rozpoczęciem turnieju
spowodował, że 25-letni golkiper nie pojechał na mistrzostwa Europy. Jednak co
się odwlecze to nie uciecze, bowiem swój debiut zanotował 15 sierpnia tego roku
w meczu z ekipą Włoch wygranym 2:1. Jest to bramkarz solidny, jednak bez
wielkiego błysku i stanowi tylko uzupełnienie kadry Anglii.
Waldemar Fornalik nie wystawił najsilniejszego składu w potyczce z zespołem z Czarnego Lądu wygranym 1:0, dając pograć kilku dublerom. Doczekaliśmy się także występu w reprezentacji Polski dwóch debiutantów. Kto jest zatem największym wygranym sprawdzianu z RPA tuż przed spotkaniem eliminacyjnym z Anglią w ramach eliminacji mistrzostw świata?
Wnioski są jednoznaczne i nasuwają się same. W meczu z RPA bardzo pozytywny debiut zaliczył Paweł Wszołek, który swoimi dynamicznymi rajdami sprawiał mnóstwo problemów obrońcom RPA, a jego kapitalne podania otwierające kolegom drogę do bramki powodowały dużo zamieszania w polu bramkowym " Bafana Bafana". Jednak niestety żaden z partnerów, zarówno Arkadiusz Piech, Adrian Mierzejewski czy też Artur Sobiech nie potrafili sfinalizować całej akcji i zamienić podań pomocnika Polonii Warszawa na gole. W drugiej połowie Wszołek nie pojawił się już na murawie z powodu urazu. Czy trener Fornalik zdecyduje się go wystawić w miejsce kontuzjowanego Jakuba Błaszczykowskiego w spotkaniu z Anglią?
Wyrazy uznania należą się także Grzegorzowi Krychowiakowi, który z roli defensywnego pomocnika wywiązał się znakomicie nie dając rozwinąć skrzydeł podopiecznym Gordona Igesunda. Na murawie Stadionu Narodowego był niczym skała nie do przejścia dla rywali. Często przerywał akcję RPA. Pomocnik francuskiego Reims wydaje się być w tej chwili żelaznym kandydatem do wyjściowej jedenastki w meczu przeciwko Anglii.
Trzecim zawodnikiem, którego postanowiłem wyróżnić jest Kamil Grosicki, którego wejście na boisko znacznie ożywiło ataki Biało-czerwonych po prawej stronie. Był bardzo aktywny, a po jednej z jego szarż w 82. minucie i dograniu piłki w pole karne ładną akcję wykończył Marcin Komorowski, zapewniając Polsce skromną wygraną 1:0. Być może tym występem przekonał do siebie trenera Fornalika.
Mecz z Anglią już we wtorek o 21. Jaka jedenastka Polski wystąpi zatem na murawie Stadionu Narodowego?
Dziś wieczorem o 20.45 reprezentacja Polski zmierzy się na
Stadionie Narodowym z ekipą Republiki Południowej Afryki. Mecz ten będzie
generalnym sprawdzianem formy biało-czerwonych przed wtorkowym meczem z Anglią
o punkty w el. MŚ 2014.
Spotkanie z RPA szansą dla rezerwowych?
Wydaje się, że szkoleniowiec kadry Waldemar
Fornalik nie zdecyduje się na wystawienie najsilniejszego składu i da
odpocząć kilku czołowym reprezentantom. Prawdopodobnie nie wystąpią tacy gracze
jak: Robert Lewandowski, Łukasz Piszczek czy też Ludovic
Obraniak.
Wielką zagadką jest także to, kto zajmie miejsce między
słupkami. Czy będzie to grzejący w ostatnich tygodniach regularnie ławę w PSV
Eindhoven Przemysław Tytoń, czy też może Tomasz Kuszczak, występujący
w każdym meczu Brighton Hove & Albion i zbierający pozytywne recenzje na
zapleczu Premier League. Dowiemy się o tym pewnie tuż przed rozpoczęciem
spotkania.
Problemy kadrowe Biało-czerwonych
Największym zmartwieniem dla wszystkich kibiców będzie
nieobecność Kuby Błaszczykowskiego, który doznał urazu stawu skokowego w
ostatnim meczu ligowym Borussi Dortmund z Hannoverem. Jego pauza w grze potrwa
około sześciu tygodni.
Ponadto wykluczony w tym meczu jest występ Marka
Saganowskiego, który został na miesiąc odsunięty od treningów, po tym jak
wykryto u napastnika problemy związane z sercem. Nie zagra także defensywny
pomocnik Eugen Polanski, który w czwartek niespodziewanie opuścił
zgrupowanie i udał się do Niemiec. Powodem nieobecności gracza Mainz są sprawy
rodzinne. Być może zdąży jednak wrócić do Polski na wtorkowe spotkanie z
Anglią. W miejsce tych trzech zawodników trener Fornalik powołał Jakuba
Koseckiego, Arkadiusza Milika oraz Rafała Murawskiego.
Nowy kapitan reprezentacji Polski
W obliczu kontuzji Błaszczykowskiego i przymusowej przerwie
w grze, która potrwa przynajmniej sześć tygodni wczoraj na koferencji prasowej
przed meczem z RPA Fornalik podał nazwisko nowego kapitana Biało-czerwonych.
Został nim Marcin Wasilewski, który z obecnych kadrowiczów ma na koncie najwięcej
występów 54 w barwach reprezentacji. Do tej pory zdobył w nich dwie bramki.
Bilans spotkań z zespołem "Bafana, bafana"
Dotychczas Polska tylko raz mierzyła się z zespołem z
Czarnego Lądu. Było to w 2009 roku w Johannesburgu, kiedy ekipa RPA pokonała Biało-czerwonych
1:0 po golu Fanteniego.
Poniżej wideo z golem z tego spotkania:
Rankig FIFA, a aktualna forma
Podopieczni Gordona Igesunda zajmują obecnie 76
miejsce w rankingu FIFA. Natomiast Polska plasuje się na 54 pozycji. Faworytem
są podopieczni Fornalika, jednak po przyjściu Igesunda oblicze zespołu z
Czarnego Lądu uległo sporej metamorfozie i dla reprezentacji Polski mecz z "Bafana,
Bafana" nie będzie spacerkiem. Po klęsce w eliminacjach i nie
zakwalifikowaniu się do Pucharu Narodów Afryki w 2012 roku, ekipa RPA spokojnie
przygotowuje się do kolejnej imprezy w 2013 roku., której będzie gospodarzem.
Swoją formę sprawdza więc w meczach towarzyskich. Przypomnijmy, że największym
dotychczasowym sukcesem ekipy z Czarnego Lądu jest zdobycie tytułu mistrzów
Afryki w 1996 roku po wygranej na własnych obiektach z Tunezją, prowadzonej
wówczas przez Henryka Kasperczaka.
Największe gwiazdy zespołu RPA
Największymi gwiazdami zespołu
na które należy bacznie zwrócić uwagę są w tej chwili obrońca PAOK
Saloniki Bonghani Khumalo, gracz Orlando Pirates Siyabonga Sangweni,
a także Kagisho Dikgacoi, defensywny pomocnik Crystal Palace, którego
znakiem firmowym są silne uderzenia z dystansu, a także bardzo dobra gra głową.
Wielką stratą dla RPA będzie nieobecność najbardziej znanego z całego
towarzystwa Stevena Pienaara, który zrezygnował w lutym z gry w kadrze i
skupił się na występach w angielskim Evertonie. Najbardziej rozpoznawalnym
zawodnikiem jest jednak 34-letni już Delron Buckley, który przed kilkoma
laty występował w Borussi Dortmund, będąc rywalem Błaszczykowskiego w walce o
pierwszą jedenastkę. Obecnie występuje w południowo-afrykańskim klubie
Maritzburg United.
Klątwa Stadionu Narodowego w Warszawie
Trudno to sobie wyobrazić, ale fakty są takie,
że reprezentacja Polski na trzy próby na Stadionie Narodowym nie
odniosła jeszcze ani jednej wygranej! Podczas inauguracyjnego meczu w Warszawie
Biało-czerwoni zremisowali bezbramkowo w towarzyskiej potyczce z zespołem
Portugalii. Następnie w turnieju Euro 2012 zremisowali, najpierw z Grecją 1:1,
a następnie z Rosją w takich samych rozmiarach.
Spotkanie z RPA będzie czwartym meczem, który reprezentacja
Polski rozegra na Stadionie Narodowym w Warszawie. Czy tym razem ten obiekt
okaże się szczęśliwym i Polacy przełamią klątwę?
Pozyskany przed tym sezonem z włoskiego AC Milan przez szejków Paris Saint Germain, Zlatan Ibrahimović łamie kolejne bariery i rekordy, notując obecnie najlepszy start w swojej dotychczasowej karierze.
Szwed w wieku 31 lat wznosi się na wyżyny i może się pochwalić najlepszym początkiem rozgrywek w zawodowej karierze, biorąc pod uwagę liczbę goli strzelonych w nowym sezonie. Z miejsca stał się największą gwiazdą całej Ligue 1, wokół którego kręci się cała gra podopiecznych Carlo Ancelottiego.
W siedmiu kolejkach zdobył już dziewięć bramek i zdecydowanie przewodzi klasyfikacji strzelców. Natomiast drużynę PSG wywindował już na drugie miejsce w tabeli ligi francuskiej, po słabym starcie francuskiego giganta w pierwszych trzech kolejkach. Paryżanie tracą w tej chwili tylko tylko trzy punkty do prowadzącego Olympique Marsylia.
Każdy przeciętny kibic patrząc na grę Ibrahimovića w PSG może się rozpływać nad jego bajecznymi zagraniami, golami, a także fenomenalną techniką. Z gażą 14 mln euro Szwed jest najlepiej opłacanym graczem całej ligi francuskiej. I wydaje się, że po tym co prezentuje u progu trwającego niespełna dwa miesiące sezonu 2012/13 nie jest to wcale kwotą ani trochę na wyrost.
Gra klubu z Parc des Princes jest bardzo uzależniona od Szweda. Jeżeli Ibrahimović nie ma swojego dnia to cała drużyna gra słabiej, natomiast jeśli błyszczy na boisku to możemy się zastanawiać ile bramek jest w stanie zaaplikować swojemu kolejnemu przeciwnikowi..
Ibrahimović to gracz niezwykle wszechstronny i niezwykle utalentowany. Nie jest tylko typowym napastnikiem tzw. dziewiątka, która tylko czeka na piłkę w polu karnym i zamienia strzały na bramkę. To także zawodnik niezwykle pożyteczny, umiejący się fantastycznie zastawiać, potrafiący wykorzystać swoje atuty w postaci siły fizycznej, ale także mogący przetrzymać piłkę, a jeśli trzeba rozegrać ją z głębi pola i obsłużyć podaniem lepiej ustawionego kolegę.
W ostatnim ligowym spotkaniu, hicie całej kolejki Marsylii z PSG, zakończonym remisem 2:2, Ibrahimović zanotował już czwarty dublet w tym sezonie. Najpierw popisał się fantastycznym golem zdobytym w niezwykle efektowny sposób, bo strzałem stopą. Natomiast druga jego bramka padła po soczystym strzale z rzutu wolnego w sam róg bramki strzeżonej przez bramkarza Marsylczyków Steve'a Mandandę. Warto podkreślić, że odległość do bramki Francuza wynosiła grubo ponad 30 metrów!
Wszyscy się zastanawiają się teraz, czy zdoła pobić rekord byłego zawodnika Marsylii - Josipa Skoblara, który w sezonie 1970/71 zdobył aż 44 bramki w rozgrywkach Ligue 1.
Już za tydzień (16 października) reprezentacja Polski zagra niezwykle ważny mecz eliminacyjny z ekipą Anglii w kontekście walki o wyjazd na Mistrzostwa Świata, które zostaną rozegrane w 2014 r. na brazylijskich stadionach.
Trener Biało-czerwonych Waldemar Fornalik ma ciężki orzech do zgryzienia, bowiem z kadry wypadł mu kapitan Polski Jakub Błaszczykowski, którego przerwa w grze potrwa około sześciu tygodni. W ostatnich tygodniach pomocnik Borussi Dortmund prezentował się wręcz fantastycznie, a swoimi rajdami i bramkami siał pustoszenie wielu defensyw klubów z Bundesligi. Ponadto zanotował także dwa trafienia z rzutów karnych w trwających el. MŚ. Najpierw w inauguracyjnym meczu z Czarnogórą, a następnie z piłkarskim kopciuszkiem, za jaki uchodzi zespół Mołdawii. Strata Błaszczykowskiego to wielki problem dla całego polskiego zespołu. Pytanie teraz brzmi, kto może go zastąpić i zagrać z synami Albionu ?
Wydaje się, że najbardziej prawdopodobną opcją jest postawienie na Kamila Grosickiego, który jednak nie prezentuje w tej chwili równej formy, a miewa tylko jej przebłyski, które mogą nie wystarczyć w starciu z podopiecznymi Roya Hodgsona. W ostatni weekend w lidze tureckiej zanotował dopiero pierwszą asystę dla Sivassporu w obecnych rozgrywkach w zremisowanym 2:2 meczu z Bursasporem.
Alternatywnym wyjściem jest podjęcie ryzyka i wystawienie świeżo upieczonego debiutanta w kadrze Jakuba Koseckiego, który swoimi przebojowymi rajdami, dużą szybkością i dynamiką może wprowadzić wiele zamętu w szeregach obronnych Anglii. Jest to zawodnik wątły fizycznie, jednak jego kreatywna gra i zmysł do kombinacyjnych zagrań mogą być skuteczną bronią w walce z podopiecznymi Hodgsona.
Kolejnym graczem, który może zastąpić Błaszczykowskiego jest młody i niezwykle przebojowy, zbierający doskonałe recenzje od początku tego sezonu w T-Mobile Ekstraklasie Paweł Wszołek, strzelec gola w ostatniej kolejce ze Śląskiem Wrocław. Nie wiadomo jednak czy Fornalik w obliczu gry z Anglią zdecyduje się na postawienie na nieopierzonego i bez doświadczenia w reprezentacji młodego pomocnika warszawskiej Polonii.
Ostatnim zawodnikiem, który mógłby wystąpić za kapitana reprezentacji Polski jest Waldemar Sobota, który ma już pewne doświadczenie w reprezentacji. Zdobył nawet jednego gola w kadrze, jednak czy na tle tak wymagającego rywala poradziłby sobie i zagrał bez żadnych kompleksów?
Jakby tego było mało to innym dużym problemem Fornalika jest obsada bramki, Wydawało się, że pewniakiem do gry przeciwko Anglii będzie Przemysław Tytoń. Jednak ostatnie tygodnie dla bramkarza PSV Eindhoven są bardzo trudne. Golkiper holenderskiego klubu stracił niespodziewanie miejsce w klubowej bramce i nie zanosi się na to, aby je szybko odzyskał.
Ponadto na urazy narzekają, dotychczas powoływani do reprezentacji Wojciech Szczęsny i Łukasz Fabiański, którzy cały czas leczą długotrwałe kontuzje i wciąż nie wiadomo, kiedy będą zdolni do gry.
Bramkarzem, który znalazł uznanie w oczach selekcjonera na mecz z Anglią i regularnie gra w klubie jest Tomasz Kuszczak. Dawno nie oglądany w reprezentacji gracz Brighton & Hove Albion F.C., klubu zaplecza Premier League, który po cichu liczy na występ na Stadionie Narodowym.
Jakie będą wybory trenera Fornalika i czy okażą się one słuszne? O tym przekonamy się już we wtorkowy wieczór 16 października.
Wczoraj wieczorem sympatycy futbolowi, zarówno ci rozsiani po całym świecie w domach przed TV, jak i ci zasiadający do piłkarskiej uczty na stadionie Camp Nou pomiędzy FC Barceloną, a Realem Madryt szukali odpowiedzi na dwa nurtujące pytania.
Pierwsze brzmiało, czy przewaga Katalończyków nad swoim odwiecznym rywalem z Madrytu w tabeli rozgrywek Primera Division urośnie do 11 punktów?
Natomiast drugie miało dać odpowiedź na pytanie, kto jest bliżej zdobycia złotej piłki po końcowym gwizdku na Camp Nou? Leo Messi czy może Cristiano Ronaldo?
Udzielając odpowiedzi na oba pytania nie sposób dojść do jednoznacznego stwierdzenia. W mojej opinii po wczorajszym spektaklu wiemy jeszcze mniej niż przed jego rozpoczęciem.
W meczu hiszpańskich gigantów padł remis 2:2, tak samo jak w przypadku Messiego czy Ronaldo. Zachowane zostało więc status quo. Obaj zawodnicy strzelili wszystkiego bramki w 222. Gran Derbi w historii, będąc motorami napędowymi swoich drużyn. Dwoili się i troili, aby udowodnić, że to właśnie im należy się Złota Piłka dla najlepszego piłkarza świata za rok 2012.
Wnioski, jakie nasuwają mi się po niesamowitym Gran Derbi wskazują, że najłatwiej byłoby podzielić nagrodę na pół i przyznać Argentyńczykowi i Portugalczykowi po połowie tego niezwykle prestiżowego wyróżnienia, za jaki uchodzi Złota Piłka. Innym pomysłem mogłyby być dwie identyczne nagrody dla obu graczy.
Wydaje się to najbardziej sprawiedliwe, po tym co obaj piłkarze zademonstrowali niedzielnego wieczora. Jednak dobrze wiemy, że takie rozwiązanie nie jest absolutnie realne i możliwe. Jeden z tych wirtuozów światowego futbolu XXI wieku będzie musiał obejść się smakiem, natomiast drugi będzie zasiadał na samym futbolowym topie, spoglądając z góry na swojego rywala.
O tym kto dostanie Złotą Piłkę, przekonamy się już w styczniu na Gali w Zurichu.