Premier League to rozgrywki, gdzie niemal co sezon objawia się jakiś piłkarski talent, dla którego jeden znakomity występ stanowi promocję, a nierzadko wręcz trampolinę do dalszej kariery. Ale przede wszystkim otwiera furtkę do zrobienia poważnego kroku w dorosłość, co w wielu przypadkach kończy się wywalczeniem miejsca w podstawowym składzie drużyny klubowej, a następnie zgłoszeniem akcesu do reprezentacji narodowej. Właśnie tak w telegraficznym skrócie wygląda obecny sezon dla Ryana Frasera. Szkocki pomocnik Bournemouth w ostatnich tygodniach regularnie potwierdza swoją jakość, a debiutancka trema nie jest mu straszna. Czy skrzydłowy będący jeszcze kilka miesięcy temu jedynie rezerwowym rozwiąże ofensywne problemy The Tartan Army i okaże się panaceum na znikomą liczbę goli strzelanych przez kadrę Gordona Strachana?
Dotychczas kariera urodzonego w Aberdeen 23-latka nie była usłana różami. Ot, pospolity piłkarz, jakich w Szkocji wielu, który specjalnie nie budził zainteresowania swoją osobą. Jego gra nie wybijała się ponad przeciętność, ale na boisku zawsze starał się wywiązywać ze swoich obowiązków najlepiej jak potrafi. Przygodę z futbolem Fraser zaczynał w klubie ze swojego rodzinnego miasta, a pierwszy profesjonalny kontrakt podpisał w wieku 16 lat. Debiutu doczekał się już kilka miesięcy później. W październiku po raz pierwszy przedstawił się szerszej publiczności w konfrontacji z Heart od Midlothian. Kariera filigranowego pomocnika toczyła się powolnym rytmem, aż do jesieni sezonu 2012/13, kiedy to dwukrotnie został uznany za najlepszego młodego piłkarza miesiąca w Scottish Premier League. Wyróżnienia te okazały się dla Ryana trampoliną do awansu sportowego.
Pod koniec grudnia 2012 roku Fraser niespodziewanie odrzucił jednak nowy kontrakt zaproponowany mu przez włodarzy ekstraklasowego Aberdeen i w styczniu następnego roku związał się umową z Wisienkami grającymi wówczas w… League One, a więc na trzecim szczeblu rozgrywek ligowych w Anglii! Początek jego przygody z zespołem z hrabstwa Dorset nie rzucał na kolana. Do końca tamtego sezonu Szkot wystąpił w sumie w… 5 spotkaniach, na które złożyło się zaledwie 100 minut. Nastoletni skrzydłowy nie miał zatem zbyt wielu powodów do zadowolenia, w przeciwieństwie do klubu położonego nad kanałem La Manche. Bournemouth uczyniło bowiem znaczący krok awansując na zaplecze Premier League.
W sezonie 2013/14 sytuacja Frasera
uległa diametralnej zmianie – stał się podstawowym graczem beniaminka i
wystąpił w aż 37. spotkaniach. Kolejna ligowa kampania w Championship
nie była już tak owocna biorąc pod uwagę czas spędzony na boisku przez
szkockiego pomocnika. Między sierpniem 2014 a kwietniem 2015 nie
dostawał na Dean Court zbyt wielu szans, aby pokazać swoje umiejętności,
wobec czego trafił na wypożyczenie do Ipswich Town. W barwach The Tractor Boys do lutego 2016 roku rozegrał 18 spotkań, w których zanotował 4 bramki i 2 asysty. Liczby te zrobiły wrażenie na menedżerze The Cherries,
który postanowił skrócić wypożyczenie Frasera i ściągnął go z powrotem
na Vitality Stadium. Do końca sezonu wychowanek Aberdeen nie pojawił się
ani razu na boiskach Premier League, a mimo to Howe postanowił
pozostawić utalentowanego Szkota w kadrze Bournemouth, aby przygotować
go do wymogów angielskiej ekstraklasy.
Ryan Fraser showing the difference in mentality from Mick to Eddie Howe and how much difference positivity can make to a players game pic.twitter.com/rvG85BiOVE— Stuart Spall (@spally76) 20 stycznia 2017
Początki Frasera na najwyższym szczeblu
rozgrywkowym na Wyspach także nie wprawiły nikogo w zachwyt. Nie było
zatem żadnych przesłanek ku temu, by przypuszczać, że dynamiczny
skrzydłowy nagle włączy wyższy bieg i szybko udowodni, iż zasługuje na
regularne występy, nie wspominając o tym, że zaskarbi sobie sympatię
wszystkich fanów Wisienek. Życie jednak często płata figle i także dla Ryana przygotowało niespodziewany scenariusz…
4 grudnia 2016 to data, którą Fraser z
pewnością zapamięta do końca życia. Właśnie wtedy Eddie Howe postanowił
przypomnieć sympatykom The Cherries o jego obecności wpuszczając
Szkota na murawę w 55. minucie gry przy stanie 0:2 z Liverpoolem.
Młodzian od razu po wejściu na boisko rozruszał ataki ofensywne
Bournemouth i już po kilkudziesięciu sekundach wywalczył rzut karny,
zamieniony na bramkę przez Calluma Wilsona. Gdy w 64. minucie
podopieczni Jürgena Kloppa za sprawą Emre Cana podwyższyli prowadzenie
na 3:1, wydawało się, że jest już po meczu. Nic z tych rzeczy! W
ostatnim kwadransie Fraser rozpoczął swoje wielkie show. Najpierw w 76.
minucie po kontrataku zdobył swojego debiutanckiego gola na poziomie
angielskiej ekstraklasy, a zaledwie 180 sekund później posłał idealne
dośrodkowanie do Steve’a Cooka, który doprowadził do wyrównania. W
przedłużonym czasie gry gracze Howe’a dokonali niemożliwego zdobywając
czwartą, zwycięską bramkę po strzale Nathana Aké!
Zwycięstwo Wisienek w tak nieprawdopodobnych okolicznościach
oraz fenomenalna zmiana, jaką dał tamtego pamiętnego dnia super
rezerwowy Ryan, były dla skrzydłowego przełomem karierze. Warto w tym
miejscu przytoczyć liczby. Przed fantastycznym występem z Liverpoolem, w
13. meczach Fraser spędził na murawie zaledwie 214 minut. Obecnie po
29. rozegranych kolejkach Premier League Szkot jest już jedną z
wiodących postaci Bournemouth – na liczniku ma już 1252 minuty i w sumie
19. ligowych spotkań w nogach. A to wszystko za zaledwie 400 tys. £, bo
za tyle został wykupiony z Aberdeen, co obecnie może uchodzić za cenę
promocyjną. Howe uważa zresztą, że po czterech latach wartość jego
podopiecznego skoczyła aż do 8 mln £ !
Eddie Howe: Ryan Fraser could have cost £8 million if Bournemouth bought him nowhttps://t.co/7cbRpHSbp8 pic.twitter.com/m4dg3pMDHI— EveningExpress Sport (@ee_sport) 17 marca 2017
Warto jeszcze wrócić na chwilę do ligowego debiutu Frasera w barwach Wisienek
w sierpniu 2016 roku. Po tym występie reprezentant szkockiej
młodzieżówki został odstawiony na boczny tor i długimi miesiącami czekał
na kolejną prawdziwą szansę. W rozmowie z „Daily Echo” menedżer ekipy z
Vitality Stadium zdradził jednak, że wiązał ze skrzydłowym duże
nadzieje już od momentu zakupu.
„Podpisaliśmy kontrakt z Fraserem, kiedy jeszcze występowaliśmy w League One, ponieważ głęboko wierzyliśmy w jego umiejętności piłkarskie. Inni gracze mogą mu się przypatrywać, a Ryan może stanowić dla nich inspirację. On był bardzo cierpliwy. Mógł pójść inną, łatwiejszą drogą i pomyśleć sobie: „Nie będę dłużej czekał”. Uznał jednak, że ma wiele rzeczy do poprawienia pod względem fizycznym i technicznym, czyli we wszystkich aspektach gry, dlatego ciężko pracował, aby to osiągnąć” – Eddie Howe
Dobra forma Frasera nie uszła uwadze
trenera seniorskiej reprezentacji Gordona Strachana, który po raz
pierwszy powołał pomocnika na dwa mecze – towarzyski z Kanadą (1:1;
Fraser nie zagrał ani minuty – przyp. red.) i eliminacyjny ze Słowenią.
Były trener młodzieżowego zespołu Aberdeen Neil Cooper,
który miał pod swoimi skrzydłami utalentowanego Frasera, uważa, że już
od nastoletnich lat przejawiał niezwykły talent, który dopiero teraz
eksplodował.
„To nie była żadna niespodzianka, że Bournemouth było nim zainteresowane. Ryan nie kosztował klubu dużo, ale ile teraz jest wart? Uważam, że pozwolenie mu na opuszczenie szeregów „The Dons” w 2013 roku było największą stratą w dziejach szkockiego klubu”
Ryan Fraser długo musiał czekać, aby w
końcu uwolnić drzemiący w nim ogromny potencjał piłkarski. Jego kariera
nabrał prawdziwego rozpędu dopiero w trwającej kampanii Premier League.
23-latek zagrał w każdym z ostatnich jedenastu spotkań The Cherries w wyjściowym składzie. Eddie Howe,
który ma świetny kontakt z młodymi graczami i wielu z nich stara się
wkomponować do składu niemal w każdym sezonie swojej pracy, twierdzi
nawet, że Ryan w przyszłości będzie stanowił o sile ataku reprezentacji
Szkocji.
Tekst został również opublikowany na portalu Naszfutbol.com.„On już jest bardzo dobry pod względem posyłania crossowych podań. Polepsza swoje umiejętności z meczu na mecz i staje się dużym zagrożeniem pod bramką rywali. Ma odpowiednie zdolności do tego, aby przestraszyć każdą defensywę. Kiedy ma piłkę przy nodze, sprawia, że nasi kibice siedzą na krawędzi swoich krzesełek. Ma odpowiednie tempo, technikę oraz szybką stopę. Myślę, że właśnie te atrybuty wyróżniają go na tle innych” – podsumowuje menedżer Wisienek