sobota, 28 czerwca 2014

MŚ 2014. Która gwiazda świeciła najjaśniej podczas fazy grupowej?

James Rodriguez (na zdj.)
to największa gwiazda
reprezentacji Kolumbii,
fot. Copa2014.gov.br, CC 3.0
MŚ 2014 powoli zaczynają wkraczać w fazę pucharową. Głównym postaciami mundialu w Brazylii są piłkarze. Wielu z nich swoją dobrą grą na turnieju może się wypromować, dzięki czemu wzbudzi zainteresowanie wielu mocnych europejskich klubów. Którzy zawodnicy spośród wszystkich graczy biegających na murawach stadionów w Brazylii najbardziej wzmocnili swoją markę i świecą w swoich reprezentacjach pełnym blaskiem, będąc ich prawdziwymi liderami w zakończonej fazie grupowej?

Poniżej przedstawiam listę, składającą się z 6 wybranych zawodników, którzy moim zdaniem robią prawdziwą furorę podczas mundialu w Brazylii.

1. James Rodriguez

Wokół skrzydłowego AS Monaco kręci się cała gra reprezentacji Kolumbii, która jest jedną z największych rewelacji całego turnieju. Jego wkład w wyniki reprezentacji z Ameryki Południowej mającej już awans do 1/8 finału jest nieoceniony. Wystarczy chociażby spojrzeć na statystyki Rodrigueza na mundialu w Brazylii. W 3 meczach grupowych zaliczył aż 3 bramki i 2 asysty!

2. Leo Messi

Argentyńczyk po przeciętnym, jak na niego sezonie ligowym w barwach Barcelony długo nie mógł znaleźć swojej optymalnej formy. 27-latek na mundialu w Brazylii świeci pełnym blaskiem, a świeżość i radość ze strzelania goli są gołym okiem widoczne. Praktycznie w pojedynkę ciągnie grę swojej reprezentacji, bez jakiegokolwiek wsparcia pozostałych graczy Albicelestes. Najpierw strzelił gola Bośni i Hercegowinie, następnie dorzucił trafienie, na wagę trzech punktów w meczu z Iranem oraz na koniec zmagań grupowych zdobył dwie ładne bramki w wygranym spotkaniu z Nigerią 3:2. Atomowa Pchła ma już na koncie 4 gole i jest liderem strzelców całego turnieju MŚ.

3. Neymar

Gwieździe Barcelony dorównuje inny zawodnik tego katalońskiego klubu – Neymar. Gra Brazylii jest bardzo uzależniona od 22-latka. Ze swojej roli i strzelania bramek wywiązuje się znakomicie. W całym turnieju strzelił już 4 gole – dwa po indywidualnych akcjach, jedną z karnego i jedną po dokładnym podaniu kolegi. Neymar toczy z Messim korespondencyjny pojedynek o koronę króla strzelców MŚ.

4. Arjen Robben

Nie byłoby awansu Holandii do fazy pucharowej, gdyby nie 30-letni pomocnik. To na jego barkach spoczywa ciężar zdobywania goli i kreowania sytuacji bramkowych dla Oranje. 30-latek w 3 meczach zdobył już 3 bramki, a jakby było mało to dorzucił do tego także jedną asystę. Jego imponujące rajdy na pełnej szybkości z piłką przy nodze i niesamowite dryblingi wzbogacone o doskonałe umiejętności techniczne, przy których ośmieszał swoich przeciwników, najpierw Hiszpanów, a następnie Australijczyków i Chilijczyków są ozdobą brazylijskiego mundialu.

5. Guillermo Ochoa

W kadrze Meksyku jest już na trzecich MŚ. Na dwóch poprzednich turniejach nie zagrał jednak choćby minuty, przesiadując całe mistrzostwa na ławce rezerwowych. W Brazylii w końcu doczekał się swojej szansy i póki co wykorzystuje ją w najlepszy z możliwych sposobów. Jest jednym z ojców awansu ekipy „El Tri” do fazy pucharowej. Niemal w pojedynkę zatrzymał Brazylię, nie dał się także pokonać w meczu z Kamerunem. Pierwszą bramkę puścił dopiero w spotkaniu z Chorwacją. Po mundialu 29-letni bramkarz będzie łakomym kąskiem na letnim rynku transferowym, ponieważ tylko do końca czerwca ma ważny kontrakt z francuskim zespołem Ajaccio.

6. Thomas Mueller

Jego nazwisko zobowiązuje – patrz Gerd Mueller – były kat polskiej reprezentacji. Jego młodszy rodak ma niebywałą smykałkę i łatwość strzelania bramek. Nawiązania do legendarnego napastnika są jak najbardziej na miejscu, ponieważ dokładnie tak samo jak Gerd, Thomas posiada niesamowity instynkt strzelecki i spryt pod bramką rywali. Praktycznie każdą sytuację zamienia na gola. Niemcy mówią o nim „maszynka do strzelania goli”. W trwającym turnieju ma już 4 gole, tyle samo co Messi i Neymar i wcale nie ma zamiaru na tym poprzestać.

Czy faza pucharowa MŚ wykreuje nam kolejne nazwiska graczy, którzy dołączą do opisanego powyżej zaszczytnego grona?

Artykuł został opublikowany na neomedia.info

poniedziałek, 23 czerwca 2014

MŚ 2014 na półmetku. Kto najbardziej oczarował, a kto zawiódł?

Mina Vicente Del Bosque (na zdj.) zdaje się mówić wszystko
o występie Hiszpanii na MŚ w Brazylii, fot. Steindy, CC 3.0
Mundial 2014 w Brazylii dobrnął właśnie do połowy rozgrywek. Do rozegrania zostały jeszcze 32 mecze. Kto w pierwszych dwóch kolejkach fazy grupowej najbardziej oczarował, a kto najbardziej zawiódł? Poniżej przedstawiamy subiektywny ranking, naszym zdaniem po trzech największych rewelacji i rozczarowań trwających MŚ.

Największe objawienia:

1. Kostaryka
Reprezentacja z Ameryki Środkowej trafiła do grupy D z 3 mistrzami świata – Włochami, Anglią i Urugwajem. Nikt nie postawiłby złamanego grosza na podopiecznych Jorge Luisa Pinto w przypadku wyjścia z „grupy śmierci”. Tymczasem Kostarykanie zaszokowali świat swoją świetną grą. Największymi atutami tego malutkiego kraju położonego nad Oceanem Spokojnym są: szybkie kontrataki, znakomite przygotowanie fizyczne, dobra technika użytkowa, a także solidna defensywa na czele z Juniorem Diadem. W ataku prym wiedzie Joel Campbell, zawodnik Arsenalu Londyn wypożyczony obecnie do greckiego Olimpiakosu. Kostaryka sprawiła już dwie wielkie sensacje. Najpierw rozprawiła się z Urugwajem (wygrana 3:1), a następnie pokonała Włochy (1:0). Po dwóch meczach ma na koncie komplet oczek i jest pewna wyjścia z grupy do 1/8 finału.

2. Chile
Ekipa z Ameryka Południowej doskonale radzi sobie w grupie z Australią, Hiszpanią i Holandią. Na rozkładzie ma już dwie pierwsze reprezentacje. Z „Socceroos” wygrali 3:1, natomiast „La Roja” pokonali 2:0. Podopieczni Jorge Sampaolego o pierwsze miejsce w grupie powalczą z Holandią. Mocną stroną zespołu Chile jest atak w osobach Alexisa Sancheza oraz Eduardo Vargasa, którzy na trwającym mundialu zdobyli już po jednej bramce. Przy tym solidny bramkarz mający wsparcie piątki solidnych obrońców oraz niezwykle kreatywny ArturoVidal gwarantują jakość.

3. Kolumbia
Kolejny przedstawiciel kontynentu południowo-amerykańskiego. Ekipa Jose Pekermana przed turniejem była stawiana w roli czarnego konia. Jak na razie potrafi sprostać tej roli, bowiem odniosła już dwie wygrane. Po pewnym ograniu w pierwszym meczu Grecji (3:0), w kolejnym zespół Kolumbii rozprawił się z Wybrzeżem Kości Słoniowej (2:1). Prym w zespole Pekermana wiodą dwaj pomocnicy – Juan Cuadrado – autor aż 3 asyst i James Rodriguez – strzelec 2 bramek. Po dwóch meczach Kolumbijczycy są pewni awansu do fazy pucharowej.

Największe rozczarowania:

1. Hiszpania 
Aktualni Mistrzowie Świata już po dwóch meczach mogą się pakować i jechać do domu. Ostatni mecz „La Roja” z zespołem Australii będzie tylko potyczką o honorowe pożegnanie się z mundialem. Największą bolączką zespołu prowadzonego przez Vicente Del Bosuque była skuteczność, słaba gra linii defensywnej, a także naturalizowanego Brazylijczyka Diego Costy. Postawienie na napastnika Atletico Madryt było jednym wielkim nieporozumieniem. Z kolei w bramce zawiódł golkiper Realu Madryt Iker Casillas, który w dwóch meczach puścił aż 7 bramek, czyli więcej niż na… 3 poprzednich wielkich imprezach razem wziętych.

2. Anglia
Po raz kolejny zawiedli oczekiwania swoich sympatyków Synowie Albionu. Reprezentacja będącą kolebką piłki nożnej poległa najpierw starciu z Włochami 1:2 w piekielnym klimacie amazońskiej dżungli – w Manaus. Następnie nie poradziła sobie z Urugwajem, także 1:2. Katem Anglików okazał się gracz Liverpoolu – Luis Suarez, który dwukrotnie znalazł sposób na upokorzenie swoich klubowych kolegów. W podstawowej jedenastce Roya Hodgsona miało miejsce aż 5 graczy, grających na co dzień na Anfield Road. Wielkim przegranym mundialu jest Wayne Rooney, który zdobył swojego premierowego, lecz tylko honorowego gola na MŚ w konfrontacji z Urusami.


3. Bośnia i Hercegowina
Typowana na rewelację turnieju ekipa z Bałkanów zawiodła na całej linii i już po dwóch spotkaniach odpadła z MŚ. Po przegranej w pierwszym meczu z Argentyną 1:2, zwycięstwo w kolejnym spotkaniu z Nigerią wydawało się być formalnością. Tymczasem podopieczni Safeta Susicia po słabej grze ulegli Super Orłom 0:1. Jedynym usprawiedliwieniem bezbarwnego występu na mundialu w Brazylii jest rola debiutanta i brak doświadczenia, a także poniekąd sędziowie. W meczu z Nigerią arbiter nie uznał prawidłowego gola dla Bośniaków przy stanie 0:0.

Artykuł został opublikowany w portalu neomedia.info

poniedziałek, 16 czerwca 2014

MŚ 2014. Dojrzewająca Argentyna i odblokowany Messi

Leo Messi (na zdj.) w dużej mierze
przyczynił się do wygranej Argentyny z Bośnią na MŚ 2014,
fot. Chucao, CC 3.0
Reprezentacja Argentyny w swoim pierwszym meczu na MŚ pokonała zespół Bośni i Hercegowiny 2:1, prezentując przez większą część spotkania bezbarwny styl i grę na zwolnionych obrotach.

Podopiecznym Sabelli mecz z zespołem z Bałkanów ułożył się znakomicie. Już w 3. minucie gry po wrzutce z rzutu wolnego Leo Messiego i strąceniu piłki głową przez Marcosa Rojo, do własnej siatki w kuriozalny sposób skierował ją obrońca Bośni – Sead Kolasinac.

Od tego momentu mecz był bardzo nudnym widowiskiem, w którym brakowało płynności w grze, a także raziły częste straty piłki w środkowym sektorze boiska, w czym brylował zwłaszcza Leo Messi. Bośnia za wszelką cenę dążyła do szybkiego wyrównania. Gra europejskiej reprezentacji przez długie fragmenty gry mogła się zdecydowanie bardziej podobać. Podopieczni Susicia ponadto częściej stwarzali groźne sytuacje pod bramką Sergio Romero, ale brakowało dokładnego wykończenia i zimnej krwi Edina Deko, Izeta Hajrovicia czy też Senada Lulicia.

Po przerwie, Alejandro Sabella wprowadził na boisko Gonzalo Higuaina, który wniósł dużo ożywienia i świeżości w formacji ofensywnej Argentyńczyków. W 65. minucie Albicelestes podkręcili tempo gry. Kombinacyjna wymiana podań pomiędzy Higuainem (cudowne odegranie piętą) a Leo Messim, była bodaj najładniejszą zespołową akcją przeprowadzoną przez przedstawicieli Ameryki Południowej. Jeśli przeanalizujemy ją dokładnie to zwrócimy uwagę, że była niemal żywcem wyjęta z systemu gry Barcelony, w barwach której Messi strzelał takich goli na pęczki.

Najpierw zejście do środka, błyskawiczne minięcie zwodem jednego z Bośniaków i natychmiastowy, niezwykle precyzyjny strzał, po którym piłka odbiła się jeszcze o słupka i zatrzepotała w siatce. Dla „Atomowej Pchły” był to dopiero 2 gol w historii jego występów na MŚ. Strzelając tą bramkę odblokował się i zdjął z siebie ciężar, który spoczywał na nim od 2006 roku, kiedy to po raz ostatni w meczu z Serbią trafił do siatki na Mundialu.

W końcówce meczu nieco rozluźnieni Argentyńczycy stracili gola. Jego strzelcem był Vedad Ibisević, który wykorzystał niezdecydowanie Sergio Romero i pomiędzy nogami argentyńskiego golkipera posłał piłkę do bramki.

Argentyna, pomimo zwycięstwa, grała przez długie fragmenty meczu bez pomysłu i błysku. Brakowało akcji oskrzydlających i kreatywnych rozwiązań w ofensywie. Niewidoczny był zwłaszcza Angel Di Maria, czarujący swoimi występami w minionym sezonie w barwach Realu Madryt.

Wielkim zaskoczeniem była taktyka obrana przez Sabellę, który w wyjściowym składzie wystawił aż trzech nominalnych stoperów w osobach Hugo Campagnaro, Federico Fernandeza i Ezequiela Garaya. Natomiast dwóch bocznych obrońców, czyli Pablo Zabaleta i Marcos Rojo, praktycznie wcale nie angażowali się w grę ofensywną.

Tak wybitnie defensywne, zachowawcze ustawienie w pierwszej połowie, znacznie odbiło się na jakości gry Albicelestes. Argentyna przeprowadzała swoje akcje w bardzo monotonny sposób i na bardzo zwolnionych obrotach. Brakowało elementu zaskoczenia i iskry zapalnej aż do 65 minuty, kiedy to fantastyczną akcję Higuaina z Messim skończył ten ostatni. Jednak w przekroju całego spotkania ofensywny tercet Messi, Aguero i Higuain (zastąpił na początku drugiej połowy całkowicie bezproduktywnego Maxi Rodrigueza), który czarował w meczach eliminacyjnych do MŚ zawiódł praktycznie na całej linii, nie licząc wspaniałej akcji na 2:0. Brakowało nici porozumienia pomiędzy gwiazdami Albicelestes, a ich gra często była szarpana i mało dynamiczna.

Podopieczni Sabelli, pomimo nieprzekonywującego stylu i długimi fragmentami bardzo monotonnej gry, odnieśli zwycięstwo, grając przez większą część meczu na pół gwizdka. Może jest jakaś metoda w tym szaleństwie, ponieważ wygrana jak najmniejszym nakładem sił, paradoksalnie może być zwiastunem coraz lepszej gry, wciąż dojrzewającego zespołu, który będzie powoli się rozkręcał z każdym kolejnym spotkaniem.

Artykuł został opublikowany na portalu neomedia.info.

piątek, 13 czerwca 2014

MŚ 2014. Bośnia i Hercegowina – dzieci emigrantów chcą podbić Brazylię

Czy gracze Bośni i Hercegowiny będą mieć
dużo powodów do radości podczas MŚ 2014?
Reprezentacja Bośni i Hercegowiny jest jedynym debiutantem spośród 32 zespołów, które zagrają na Mundialu w Brazylii. Pomimo tego, że podopieczni Safeta Susicia nie mają żadnego doświadczenia na imprezie tego typu, są zespołem niezwykle zgranym, w którym praktycznie nie ma żadnych słabych punktów. Czy mają szansę stać się czarnym koniem turnieju w Brazylii i napsuć sporo krwi rywalom?

Potencjał kadrowy, którym dysponuje Susić daje podstawy sądzić, że piłkarze z Bałkanów nie będą w Brazylii przysłowiowymi „chłopcami do bicia” dla reprezentacji Argentyny, Nigerii i Iranu. Na każdej pozycji można znaleźć w Bośni wartościowych zawodników, którzy stanowią o sile mocnych europejskich klubów. Wystarczy wymienić chociażby nazwiska Asmira Begovicia, Miralema Pjanicia, Edina Dzeko, Emira Spahicia, Vedada Ibisevicia czy też Senada Lulicia.

Bośnia i Hercegowina rozpoczęła swoją przygodę z rozgrywkami międzynarodowymi pod egidą FIFA w 1996 roku, kiedy to przepadła z kretesem w eliminacjach, walcząc o przepustkę na MŚ 1998. Małym kroczkiem zrobionym do przodu były baraże do turnieju finałowego MŚ 2010. Dopiero po nich ulegli wówczas Portugalczykom. Następnie, w kolejnych eliminacjach do Mundialu w Brazylii, Bośniacy pokazali swoją prawdziwą wartość, wygrywając zdecydowanie rywalizację z Grecją, Słowacją i Litwą. Mimo iż zestaw rywali w grupie eliminacyjnej nie rzucał na kolana, to nie można im odbierać zasług. Na ich dorobek złożyło się w sumie aż 8 wygranych, przy jednym remisie i jednej porażce ze stosunkiem bramkowym 30:6. Klasą samą w sobie był Edin Dzeko – snajper Manchesteru City, autor 10 goli.

Co prawda, mecze kontrolne przed rozpoczęciem MŚ nigdy nie były wyznacznikiem formy danego zespołu, to jednak Bośnia i Hercegowina w ostatnich sparingach prezentowała się wybornie. W pokonanym polu pozostawiła m.in. Wybrzeże Kości Słoniowej (2:1), Meksyk (1:0) oraz młodzieżową drużynę brazylijskiego Santosu (5:1). Trener Susić najczęściej stosuje ofensywną taktykę 4-1-3-2, z jednym defensywnym pomocnikiem i dwójką zawodników w ataku.

Duże grono piłkarzy powołanych przez Susicia stanowią dzieci emigrantów. Stali się oni pełnoprawnymi członkami reprezentacji tylko dlatego, że taka była wola ich rodziców. Jakby tego było mało, to niektórzy gracze bardzo słabo posługują się językiem bośniackim. Natomiast swoje kariery zawodowe rozwinęli i ukształtowali, grając w silnych zachodnioeuropejskich klubach.

Gwiazda AS Roma Miralem Pjanić wychował się w Luksemburgu i Francji, Senad Lulić dorastał w Szwajcarii, Vedad Ibisević w Szwajcarii i USA, Asmir Begović, Zvjezdan Misimović oraz Sead Kolasinac w Niemczech, natomiast Hari Medunjanin w Holandii.
 To tylko pierwsze przykłady z brzegu, bowiem lista zawodników, którzy swoje dzieciństwo spędzili w innych krajach jest znacznie dłuższa.

Selekcjoner Susić oparł skład Bośni i Hercegowiny na zawodnikach występujących za granicą, a z rodzimej ligi w kadrze znalazł się tylko jeden gracz – rezerwowy bramkarz Asmir Avdukić z Boraca Banja Luka. Powód takiego rozwiązania jest bardzo prosty. Piłkarze występujący w lidze bośniackiej prezentują bardzo niski poziom.

Media były bezlitosne i epatowały masą złośliwości w stosunku do trenera, który powołał do kadry na Mundial Tino Sven Susicia będącego… bratankiem selekcjonera. 22-letni zawodnik Hajduka Split wskoczył tym samym na miejsce Semira Stilicia z Wisły Kraków, który nie krył oburzenia i wielkiego rozczarowania decyzją trenera reprezentacji z Bałkanów.

Artykuł został opublikowany na portalu neomedia.info.

wtorek, 10 czerwca 2014

MŚ 2014. Pięty achillesowe Brazylii i Argentyny

Neymar (na zdj.) znakomicie wykonuje rzuty wolne.
Czy poprowadzi Brazylię do 6. MŚ w historii?,
fot. Tânia Rêgo/ABr, CC 3.0
Do grona największych faworytów MŚ 2014 zaliczają się dwie potęgi z Ameryki Południowej: reprezentacje Canarinhos i Albicelestes. Oba zespoły są bardzo utytułowane i w swojej kolekcji mają wspólnie zdobyte aż siedem Pucharów Świata – Brazylia (pięć), a Argentyna (dwa). Pomimo tego, że szanse obu teamów stoją bardzo wysoko u bukmacherów w mistrzostwach świata, to wcale nie znaczy, że nie mają wrażliwych punktów, w które łatwo ugodzić. Jakie są zatem najsłabsze ogniwa tych dwóch południowo-amerykańskich ekip?

Zacznijmy od reprezentacji prowadzonej przez Luiza Felipe Scolariego. Trener pięciokrotnych Mistrzów Świata ma kłopoty bogactwa niemal na każdej pozycji. Jednak najbardziej newralgiczną formacją, która zdecydowanie odstaje od pozostałych, wydaje się być… atak.

Brazylijczycy w formacji ofensywnej na Mundial będą dysponować czterema napastnikami. O ile do nazwiska Neymara, który ma ogromny wachlarz umiejętności nie można się przyczepić, to już do pozostałych jak najbardziej. W moim odczuciu brazylijscy napastnicy nie gwarantują odpowiedniej jakości, a także nie są zbyt bramkostrzelnymi zawodnikami. Takim graczom jak Fred, Hulk czy też Jo bardzo daleko do umiejętności i klasy wielkich, byłych gwiazd Kanarków, którzy stanowili o sile całej reprezentacji. Wystarczy, chociażby wspomnieć nazwiska Ronaldo - najlepszego snajpera (15 goli) w historii finałów mistrzostw świata, Rivaldo – mistrza świata 20002 i zdobywcę Złotej Piłki za 1999 rok, Bebeto – zdobywcę Pucharu Świata 1994 i wicemistrzostwa 1998, Romario – najlepszego piłkarza i mistrza świata z 1994 roku czy też Pelego – najbardziej utytułowanego piłkarza w historii futbolu, trzykrotnego mistrza świata w latach 1958, 1962 i 1970.

Gospodarz MŚ nie ma także komfortu, jeśli chodzi o obsadę bramki. Fachowcem wysokiej klasy jest Julio Cesar, który na co dzień stoi między słupkami bramki Toronto w MLS. Brazylijczyk mimo już 35 lat na karku od wielu lat ma niepodważalną pozycję w zespole narodowym. W reprezentacji gra od 2004 roku, kiedy to wspólnie z kolegami zdobył Copa America. Na Mundialu w 2006 roku był tylko rezerwowym, jednak cztery lata później w RPA znalazł się w pierwszej jedenastce. Bronił we wszystkich pięciu spotkaniach, a Brazylia swoją przygodę wówczas turnieju zakończyła wówczas na ćwierćfinale po przegranej z Holandią 1:2.

Problem pojawia się jednak, w przypadku ewentualnej kontuzji Cesara. Zaawansowany wiekowo Brazylijczyk nie ma godnego zastępcy, bowiem pozostali dwaj bramkarze powołani na Mundial, czyli Jefferson i Victor – obaj z rodzimej ligi, mają bardzo małe doświadczenie na niwie reprezentacyjnej. Dotychczas bronili barw Canarinhos zaledwie 15 razy.

Drugą południowo-amerykańską reprezentacją, borykającą się ze swoimi problemami, która na tytuł
Reprezentacja Argentyny na sukcesy na MŚ czeka już
długie 28 lat. Czy w Brazylii przełamie złą passę?,
fot. Мысякин Александр, CC 3.0
mistrzów świata czeka już długie 28 lat jest Argentyna. W swoich szeregach posiada wielu graczy światowego formatu. Jednak największe dysproporcje w zespole dwukrotnych mistrzów świata możemy zauważyć pomiędzy linią ataku a obrony. Właśnie ta druga formacja należy do najsłabszych punktów Albicelestes. Trener Alejandro Sabella ma nad czym myśleć przed rozpoczęciem turnieju w Brazylii, aby w jak najlepszy i najmądrzejszy sposób zestawić linię defensywną.

W 16 spotkaniach eliminacyjnych do MŚ Argentyńczycy w zaledwie czterech zachowali czyste konto. Linia obrony nie stanowiła monolitu i była niczym dziurawe sito, ponieważ dopuściła do straty aż 15 goli! Porażka Argentyńczyków z Niemcami 0:4 przed czterema laty w meczu ćwierćfinałowym mistrzostw świata stanowi dla nich przestrogę i nie ma prawa się powtórzyć.

O ile zastrzeżeń do prawej strony, w której prym wiedzie Pabla Zabaleta z Manchesteru City nie ma żadnych, to już pozostali koledzy z linii defensywnej nie gwarantują solidności i pewności na boisku. Co prawda, w ostatnich trzech latach bardzo rozwinął się w Benfice Lizbona Ezequiel Garay, niezwykle bramkostrzelny stoper, autor aż 8 goli w zakończonym sezonie, ale pozostali piłkarze znacznie odstają od swoich bardziej znanych rodaków. 

Alejandro Sabella powołał na Mundial Federico Fernandeza, środkowego defensora Napoli, który ma spore mankamenty. Po pierwsze, słabo wyprowadza piłkę, a po drugie, ma wyraźne braki szybkościowe. Jego zmiennikiem ma być Hugo Campagnaro z Interu Mediolan (z powodzeniem może także grać na prawej stronie) oraz Jose Maria Basanta z meksykańskiego klubu Monterrey, wybierany swego czasu na najlepszego piłkarza ligi meksykańskiej.

Zawodnikiem, który ma grać na lewej stronie obrony jest wysoki Marcos Rojo ze Sportingu Lizbona. Co ciekawe, w portugalskim klubie występuje na co dzień na pozycji… stopera. 24-letni zawodnik swoje znakomite warunki fizyczne będzie mógł potwierdzić przy stałych fragmentach gry, które są jedną z największych bolączek Albicelestes przy bronieniu dostępu do własnej bramki.

Rzutem na taśmę w kadrze znalazł się 33-letni obrońca Manchesteru City - Martin Demichelis, który najlepsze lata kariery ma już dawno za sobą i im starszy, tym popełnia coraz więcej błędów. Argentyńczyk ostatni raz w kadrze grał 3 lata temu, ale pewnością nie powiedział jeszcze ostatecznego słowa w walce o miejsce w pierwszej jedenastce z Fernandezem. 

Kłopoty Argentyńczyków nie kończą się tylko na obronie, ale dotyczą także pozycji bramkarza. Powołani do tej formacji zawodnicy są, delikatnie rzecz ujmując, graczami przeciętnymi. Wielką sensacją jest fakt, że w kadrze na Mundial nie znalazł się Willy Caballero, który jest notorycznie pomijany przez kolejnych selekcjonerów. „Portero” hiszpańskiej Malagi ma za sobą doskonały sezon w lidze hiszpańskiej. Nie do pomyślenia jest to, że dotychczas ani razu nie było mu dane zagrać w barwach dorosłej reprezentacji. Był za to członkiem ekipy, która na IO w 2004 roku zdobyła złoto. Co warte podkreślenia, w aż 11 meczach Primera Division sezonu 2013/14 nie puścił żadnej bramki.

Wobec braku, prawdopodobnie najlepszego w tej chwili golkipera argentyńskiego, w „23”, która poleci do Brazylii, znaleźli się: Sergio Romero, doświadczony, mający 45 występów w kadrze, uczestnik Mundialu w RPA (cały ostatni sezon spędził na ławce we francuskim AS Monaco), Mariano Andujar, który z włoską Catanią spadł do Serie B oraz debiutant, będący dopiero trzecim w hierarchii - Augustin Orion z argentyńskiego Boca Juniors.

Pierwszy z wymienionych w sezonie 2013/14 zagrał w zaledwie 1 meczu ligowym i 9 pucharowych. Do tej pory największym sukcesem w karierze 27-letniego golkipera było mistrzostwo Holandii wywalczone z AZ Alkmaar w 2009 roku oraz złoty medal IO zdobyty w barwach Albicelestes w 2008 roku. Drugi golkiper argentyńskiej kadry – Andujar, rozegrał bardzo słaby sezon w klubie z Sycylii. Dopuścił do straty ponad 40 goli w rozgrywkach Serie A i za część z nich można go obarczyć. Natomiast trzeci z nich – Orion, bronił najsolidniej ze wszystkich powołanych przez Alejandro Sabellę i miał pewne miejsce w klubie z rodzimej ligi. Dodatkowo aż 12 razy zachował czyste konto.

Jak widać, trenerzy reprezentacji Brazylii i Argentyny mają swoje problemy przed rozpoczynającymi się 12 czerwca mistrzostwami świata. Czy naszpikowane piłkarzami klasy światowej dwie potęgi z Ameryki Południowej będą w stanie skutecznie zamaskować swoje mankamenty w poszczególnych formacjach, w przypadku Canarinhos - przede wszystkim w ataku, a Albicelestes - w obronie i w bramce i czy owe niedoskonałości nie będą miały żadnego negatywnego wpływu w walce o medale podczas turnieju w Brazylii?

Artykuł został opublikowany w portalu neomedia.info.