poniedziałek, 25 maja 2015

Cud na King Power Stadium! 5 powodów utrzymania Leicester City w Premier League

źródło: oficjalny fanpage Leicester City na Facebooku
Jeszcze w kwietniu utrzymanie Leicester City wydawało się nierealne. Spadek angielskiego zespołu do Championship był praktycznie przesądzony i nikt nie dawał złamanego grosza na to, że ekipa z King Power Stadium pozostanie w szeregach Premier League. Popularne Lisy Marcina Wasilewskiego zajmowały ostatnią pozycję w tabeli i traciły aż 9 „oczek” do bezpiecznego miejsca! Jak zatem udało im się utrzymać? Poniżej przybliżamy 5 powodów, które miały wpływ na to, iż Leicester City, skazywany przed rozpoczęciem rozgrywek na pożarcie, będzie w kolejnym sezonie występował w najwyższej klasie rozgrywkowej.
 
1. Cudowna metamorfoza Leicester City

Od kwietnia Lisy rozpoczęły piorunujący i skuteczny finisz (6 zwycięstw, 2 remisy i zaledwie 1 porażka – z Chelsea), który pozwolił im uniknąć degradacji. W ubiegłą sobotę wszyscy fani Lisów poczuli wielką ulgę. Na Stadium of Light w Sunderlandzie podopieczni Nigela Pearsona zdobyli upragniony punkt (remis 0-0), który zagwarantował im pozostanie w angielskiej elicie. W sumie Leicester w ostatnich 8 potyczkach zgromadził aż 19 punktów! Co ciekawe, dokładnie tyle samo miał na swoim koncie we wcześniejszych 29 grach!

2. Charakter Lisów

Marcin Wasilewski wraz ze swoimi kolegami pokazał, że nie ma dla nich rzeczy niemożliwych. Wielkie serce do gry, ambicja i determinacja pozwoliły Leicester City zapewnić sobie utrzymanie jeszcze na jedną kolejkę przed końcem rozgrywek. Teraz wydaje się to nieprawdopodobne, ale między 27 września a 26 grudnia Lisy po koszmarnej passie 11 porażek i 2 remisach były w katastrofalnej sytuacji.

Cała wersja artykułu do przeczytania w portalu FalaSportu.pl.


poniedziałek, 11 maja 2015

Stracony sezon Liverpoolu. Przedstawiamy 6 grzechów głównych The Reds

źródło: oficjalny fanpage Liverpoolu na Facebooku
Lata świetności i sukcesów ekipy z miasta Beatlesów zdają się odchodzić powoli w zapomnienie. Lada dzień minie już 10 rocznica wspaniałego triumfu Liverpoolu w Lidze Mistrzów. W ubiegłym sezonie The Reds byli o włos od wywalczenia mistrzostwa Anglii. Na finiszu rozgrywek nie wytrzymali jednak tempa i zgubili sporo punktów. Ostatecznie musieli zadowolić się drugim miejscem. Obecny sezon Liverpool może już całkowicie spisać na straty. Jest on pasmem bolesnych upokorzeń, zarówno na arenie krajowej, jak i międzynarodowej. Z jakich grzechów podczas swojej pracy na Anfield Road będzie rozliczany po sezonie 2014/15 irlandzki szkoleniowiec – Brendan Rodgers?

Pucharowa katastrofa i ligowa przeciętność

The Reds w kwietniu stracili szansę na zdobycie pierwszego trofeum za kadencji Rodgersa, przegrywając sensacyjnie w półfinale pucharu Anglii z Aston Villą 1:2. Wcześniej odpadli z kretesem na jesieni z fazy grupowej Ligi Mistrzów, a na wiosnę błyskawicznie pożegnali się z rozgrywkami Ligi Europy po szokującej porażce w 1/16 finału w rzutach karnych z Besiktasem Stambuł.

Niewiele lepiej wygląda pozycja Liverpoolu w tabeli Premier League. Na 3 kolejki przed końcem The Reds plasują się na 5. miejscu i, zamiast walczyć o kwalifikację do przyszłorocznej edycji Ligi Mistrzów, muszą drżeć o utrzymanie lokaty, która gwarantuje start w Lidze Europy.

Lista grzechów Liverpoolu jest długa, a my przedstawiamy 6 z nich:

Nieefektywność. Brak choćby jednego trofeum. Przez 3 lata kadencji Rodgersa Liverpool nie wywalczył ani jednego pucharu. Ostatnim w gablocie klubu jest Puchar Ligi Angielskiej zdobyty jeszcze za czasów Kenny’ego Dalglisha w 2012 roku.

Cała wersja artykułu do przeczytania na portalu FalaSportu.pl.

piątek, 8 maja 2015

Liga Mistrzów. Bolesna lekcja Messiego dla Guardioli

źródło: oficjalny fanpage Barcelony na FB
W środowy wieczór aż do 77. minuty Barcelona nie mogła znaleźć żadnego sposobu, aby sforsować blok obronny Bayernu Monachium i zdobyć choćby jedną bramkę. Na przeszkodzie stawał albo bramkarz Bawarczyków – Manuel Neuer, albo fura szczęścia, która jednak w ostatnim kwadransie ewidentnie opuściła mistrzów Niemiec. Blaugrana pokazała, że jak już się rozpędzi, to nie ma na nią mocnych i prędzej czy później dopnie swego. Szczytowa forma Katalończyków nadeszła w najlepszym możliwym momencie. Cierpliwe, sunące jeden po drugim ataki Barcelony zostały udokumentowane aż 3 golami i bardzo solidną zaliczką przed rewanżem w Monachium. Dlaczego Barcelona tak łatwo rozprawiła się z Bayernem i czy sprawa półfinałowego dwumeczu Ligi Mistrzów jest już kwestią rozstrzygniętą?

Po pierwsze – Leo Messi

Argentyńczyk w ostatnim kwadransie spotkania udowodnił po raz kolejny, dlaczego jest uznawany za jednego z dwóch najlepszych piłkarzy świata. Nie dość, że zdobył 2 kapitalne gole, to zanotował także asystę przy trzecim golu Blaugrany autorstwa Neymara. Argentyńczyk swoimi indywidualnymi zagraniami, ocierającymi się o geniusz, poprowadził Barcę do efektownego zwycięstwa. Ponadto „Atomowa Pchła” popisywała się w przekroju całego meczu sztuczkami technicznymi, wielokrotnie ośmieszając Bawarczyków poprzez drybling i zakładanie im „siatek”.

Pełna wersja artykułu do przeczytania na portalu FalaSportu.pl.