niedziela, 29 grudnia 2013

Evertońska tiki-taka Roberto Martineza

Roberto Martinez (na zdj.) znakomicie rozpoczął swoją
przygodę z Evertonem
Wielką rewelacją tegorocznego sezonu Premier League jest ekipa Evertonu prowadzona przez Roberto Martineza. „The Toffees” na dobre zadomowili się w górnych rejonach tabeli i nawet przez chwilę nie myślą o tym, aby opuszczać doskonałą, aktualnie piątą lokatę. Co decyduje zatem o sile klubu z Liverpoolu?


1. Solidny trener. Po odejściu Davida Moyesa do Manchesteru United stery prowadzenia zespołu powierzono hiszpańskiemu szkoleniowcowi Roberto Martinezowi, który miał bardzo mało czasu na poukładanie zespołu. Były trener „Atletów” z Wigan zmienił diametralnie styl „The Toffees” w stosunku do swojego poprzednika. Moyes preferował najbardziej grę długimi, diagonalnymi podaniami od obrońców do pomocników. Natomiast Martinez zupełnie to zmienił. Hiszpan postanowił oprzeć budowę taktyki Evertonu na wzorcach barcelońskich, czyli tiki-tace. Największy nacisk kładzie się w niej na utrzymywaniu piłki w posiadaniu przez jak najdłuższy okres gry, wymienianiu dużej liczby krótkich podań, połączonej przy tym z agresywnym pressingiem, ciągłym atakowaniu rywala już na jego własnej połowie, a także szybkim, czasem wręcz szalonym tempem gry.

Po miejscu w tabeli Premier League doskonale widać, że nowe ofensywne ustawienie zespołu z szybkimi skrzydłowymi w osobach reprezentanta RPA Stevena Pienaara i Belgii Kevina Mirallasa, a także silnym jak tur w ataku Romelu Lukaku sprawdza się doskonale i może cieszyć sympatyków zasiadających na Goodison Park. Należy dodać, że największym sukcesem Martineza w karierze trenerskiej na Wyspach jest wywalczenie w maju tego roku Pucharu Anglii po sensacyjnej wygranej 1:0 jego byłego klubu Wigan z Manchesterem City.

2. Świetny bramkarz Tim Howard. Amerykanin ma w zespole „The Toffees” niepodważalną pozycję od sezonu 2006/2007. Wcześniej niezwykle doświadczony golkiper bronił barw Manchesteru United, w którym w ciągu trzech sezonów rozegrał raptem 45 spotkań ligowych i jego pozycja z dnia na dzień stawała się coraz słabsza. Wobec tego 34-latek postanowił poszukać sobie zespołu, w którym mógłby wywalczyć stałe miejsce w podstawowym składzie. Wpadł w oko Evertonowi, który najpierw wypożyczył z MU reprezentanta USA na cały sezon 2006/07, a następnie wykupił w styczniu 2007 roku. Howard w klubie z Liverpoolu w ciągu 7 lat gry opuścił zaledwie 6 ligowych spotkań! Amerykanin dzięki znakomitemu refleksowi i często niesamowitym paradom wyrobił sobie markę jednego z najbardziej solidnych bramkarzy całej Premier League, a jego pozycja między słupkami klubu z Goodison Park jest nie do podważenia.

3. Znakomite wyniki Evertonu. 
Gracze z Liverpoolu na półmetku rozgrywek Premier League ponieśli
Obiekt Evertonu Goodison Park 
zaledwie dwie porażki (1:3 z Manchesterem City na Etihad Stadium oraz sensacyjną 0:1 w drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia z Sunderlandem – czerwoną latarnią ligi) i jest to najlepszy wynik spośród wszystkich 20 zespołów Premier League!

Wielką siłą Evertonu w trwającym sezonie jest zdobywanie punktów z teoretycznie mocniejszymi zespołami. Na rozkładzie „The Toffees” widnieją już takie firmy jak Chelsea Londyn oraz Manchester United (dwie wygrane po 1:0). Jakby tego było mało, Everton wywiózł także niezwykle cenny remis z Emirates Stadium (1:1 z Arsenalem), a także podzielił się punktami na własnym stadionie po porywającym spotkaniu derbowym z Liverpoolem 3:3. We wszystkich wspomnianych wyżej meczach zawodnicy Roberto Martineza byli stroną dominującą i tak dobre wyniki nie mogły być kwestią przypadku.

4. Doskonale zorganizowana linia defensywna. Prym w niej wiedzie lewy obrońca Leighton Baines, obecnie kontuzjowany, ale znakomicie wykonujący stałe fragmenty gry, autor dwóch bramek w obecnych rozgrywkach ligowych. Martinez doskonale wyważył proporcję między linią obrony, a pozostałymi formacjami. Defensywa „The Toffees” jest szczelna niczym mur ze stali, bowiem dopuściła do straty zaledwie 17 bramek ligowych, najmniej ze wszystkich zespołów całej ligi! Na środku obrony znakomicie radzą sobie w układance Martineza Francuz Sylvain Distin oraz Anglik Phil Jagielka

Natomiast na prawej stronie defensywy sezon życia gra Seamus Coleman. Irlandczyk w 18 spotkaniach zdobył już 4 bramki, a także zaliczył klika ważnych asyst. Talent 25-letniego rozkwitł dopiero teraz, bowiem w kadrze klubu z Goodison Park jest już od 2009 roku, kiedy to został wykupiony za grosze z… irlandzkiego Sligo Rovers. Natomiast na prawej stronie obrony kontuzjowanego Bainesa stara się zastępować z niezłym skutkiem Kostarykańczyk Bryan Oviedo, zdobywca dwóch goli w obecnej kampanii.

5. Rutyna + młodość = mieszanka wybuchowa.
Wydawało się, że odejście przed sezonem największej gwiazdy zespołu Marouane’a Fellainiego znacząco zredukuje siłę i ograniczy pole manewru w grze ofensywnej Evertonu. To właśnie na barkach Belga w dużej mierze spoczywała odpowiedzialność rozgrywania akcji i strzelania goli. Jednak Martinez postanowił dokonać majstersztyku transferowego i na miejsce reprezentanta Belgii przed rozpoczęciem sezonu 2012/13 sprowadził na Goodison Park Garetha Barry’ego, Jamesa McCarthy’ego, Romelu Lukaku oraz młodą gwiazdkę rezerw Barcelony – Gerarda Deulofeu.

Cała czwórka zawodników okazała się dokładnie tymi, których szukał hiszpański szkoleniowiec. Wszyscy idealnie wpisują się w strategię zespołu. Barry i McCarthy doskonale wkomponowali się w środek pomocy „The Toffees”.Duet ten doskonale reguluje tempo gry zespołu i rozgrywa z zegarmistrzowską precyzją każdą akcję. Do ich głównych obowiązków należy rozdzielanie piłek i błyskawiczne dostarczanie ich do Romelu Lukaku, który dzięki swoim znakomitym warunkom fizycznym i dużej szybkości, a także sile jest postrachem każdej defensywy Premier League. 20-letni Belg w 14 meczach zdobył już 8 bramek. 

Ostatnim z tego grona jest najlepszy zawodnik ubiegłego sezonu drugiej ligi hiszpańskiej, wyciągnięty z rezerw Barcelony Deulofeu. Martinez dotychczas korzystał z usług hiszpańskiego skrzydłowego bardzo mało, bo zaledwie przez 335 minut (2 mecze w podstawowym składzie i aż 10 jako zmiennik z ławki). Deulofeu pomimo tego zdołał pokazać próbkę swoich możliwości, strzelając 2 bramki, jedną ze Stoke City oraz drugą, przepięknej urody z Arsenalem Londyn na wagę remisu 1:1. Niestety 14 grudnia w meczu z Fulham młodziutki Hiszpan doznał urazu ścięgna uda, który wyklucza go z gry co najmniej do końca stycznia 2014 roku.

Co ciekawe tylko McCarthy jest zawodnikiem, który przeszedł z Wigan do „The Toffees” na zasadzie transferu definitywnego. Pozostali trzej są zawodnikami wypożyczonymi, Lukaku z Chelsea, Barry z Manchesteru City, a Deulofeu ze wspomnianej wyżej „Blaugrany”.

Ross Barkley (na zdj.) to wschodząca
gwiazdka nie tylko Evertonu, ale także
reprezentacji Anglii
Jednak prawdziwym, największym objawieniem pierwszej części sezonu jest zaledwie 20-letni Ross Barkley, ofensywny pomocnik, który na Wyspach jest porównywany do Paula Gascoigne’a, byłego reprezentanta Anglii, a także do Michaela Ballacka, eks-reprezentanta Niemiec. Młoda gwiazdka zdołała już nawet zadebiutować w barwach pierwszej reprezentacji Anglii w meczu el. MŚ z Mołdawią. Barkley zagrał w aż 17 meczach bieżącego sezonu Premier League i zdołał strzelić trzy gole dla Evertonu. Na szczególne słowa uznania zasłużyła jego przepiękna bramka z rzutu wolnego w meczu ze Swansea City, która okazała się trafieniem na wagę wygranej 2:1 na obiekcie „Łabędzi”. Pod wielkim wrażeniem jego umiejętności jest trener Martinez, który powiedział, że nigdy nie spotkał piłkarza z tak silną mentalnością zwycięzcy, który jednocześnie tak twardo stąpałby po ziemi. Według Hiszpana, Barkley jest bardzo młodym człowiekiem, który cały czas się rozwija. 40-letni trener Evertonu odniósł się także do sytuacji nawiązującej do gola Barkleya przeciwko Swansea. - Myślę, że Ross jest rodzajem zawodnika karmionego przez uczucia i on sam czuje się pewny, aby wykonywać rzuty wolne. Jego prawdziwym, naturalnym talentem jest to, że posiada prawą i lewą nogę, a także niesamowity balans ciałem. Nie wiedzieliśmy, że potrafi wykonywać rzuty wolne - cytuje słowa Martineza portal theguardian.com.


Martinez w ciągu niespełna pół roku zdołał zbudować z Evertonu zespół groźny nie tylko dla teamów o zbliżonych umiejętnościach piłkarskich, ale także całej czołówki Premier League. Hiszpański szkoleniowiec zdołał w tak krótkim czasie, najpierw wdrożyć, następnie przyswoić, a na końcu zaszczepić w zawodnikach nowy styl gry, który jest bardzo widowiskowy i może zadowolić niejednego wybrednego kibica piłkarskiego. Misja oddania klubu z Liverpoolu w ręce Martineza wydaje się być na półmetku sezonu pomysłem niezwykle trafionym. Czy 40-letni Hiszpan w drugiej części sezonu zaskoczy jeszcze czymś nowym, wykorzystując do maksimum możliwości potencjał piłkarski, który tkwi w obecnym składzie personalnym ekipy z Goodison Park? 

poniedziałek, 14 października 2013

Bartłomiej Pawłowski - nieoszlifowany polski diament z Malagi

Bartłomiej Pawłowski (na zdj.) ma wszelkie dane ku temu, aby
zrobić wielką karierę
Bartłomiej Pawłowski jeszcze do niedawna grał na polskich boiskach, strzelając gole dla Widzewa Łódź. Jego kariera nabrała impetu po niespodziewanym transferze do hiszpańskiej Malagi. Czy 21-latek jest nadzieją na lepsze czasy dla polskiej piłki?

Pawłowski gwiazdą „młodzieżówki”
Pawłowski jest wielką nadzieją seniorskiej reprezentacji Polski, która kończy kompletnie nieudane el. MŚ Brazylia 2014. Zawodnik nie doczekał się jeszcze debiutu w barwach biało-czerwonych, ale już zachwyca swoją grą w polskiej młodzieżówce, która walczy w grupie 7 o awans do baraży turnieju finałowego MME, który zostanie rozegrany w Czechach w 2015 roku.

Blondwłosy pomocnik znakomicie wypadł w sierpniowym meczu z Turcją, wygranym 3:1, kiedy to zdobył jednego gola oraz w ostatnim spotkaniu z młodzieżową reprezentacją Szwecji zakończonym zwycięstwem 2:0. Swoimi rajdami na prawej flance siał popłoch w defensywie Skandynawów, mijając niczym tyczki slalomowe nawet kilku szwedzkich obrońców.

Trudne początki Pawłowskiego
Pawłowski swoją karierę zaczynał w juniorach ŁKS-u, a następnie kontynuował w Promieniu Opalenica, który obecnie występują w klasie okręgowej. Jego gra przypadła do gustu działaczom Jagielonii Białystok, która na sezon 2010/11 sprowadziła młokosa do stolicy Podlasia. Pawłowski nie zagrzał jednak długo miejsca w Białymstoku. W barwach „Żubrów” zdołał rozegrać zaledwie 254 minuty (8 spotkań). W międzyczasie był wypożyczany m.in. do pierwszoligowego GKS Katowice i obecnie drugoligowej Warty Poznań.

Widzew przystankiem do wielkiej kariery?
Dopiero przejście do Widzewa Łódź pokazało jak duży potencjał drzemie w tym blondowłosym zawodniku. Regularna gra i zbieranie niezłych recenzji w barwach zespołu rozgrywającego swoje mecze przy al. Marszałka Piłsudskiego spowodowała, że 21-latek przestał być postacią anonimową w środowisku piłkarskim. W trykocie łódzkiego zespołu rozegrał całą rundę jesienną w poprzednim sezonie oraz dwa pierwsze mecze trwających rozgrywek z Legią Warszawa i Zawiszą Bydgoszcz. Ten ostatni mecz miał miejsce 26 lipca i był to pożegnalny występ utalentowanego piłkarza w zespole Widzewa.

Pomimo tego, że w zeszłym sezonie zdobył zaledwie cztery bramki w T-Mobile Ekstraklasie zwrócił uwagę skautów z kilku markowych europejskich klubów. Na krajowym podwórku szczególnie dał się we znaki aktualnemu mistrzowi Polski - Legii Warszawa. Obrońcom ze stolicy w swoich akcjach ofensywnych sprawiał mnóstwo problemów. Jego akcje były niezwykle widowiskowe i znamionowały wielki talent.

Andaluzyjski kierunek Pawłowskiego
Dobra gra w polskiej lidze zaowocowała wypożyczeniem z Widzewa Łódź do hiszpańskiej Malagi na cały sezon 2013/14 za 300 tys. euro. Jeśli andaluzyjski klub chciałby wykupić na stałe polskiego zawodnika będzie musiał dopłacić 700 tys. euro.

Wydawało się, że debiut Pawłowskiego, który w przedsezonowych sparingach w barwach Malagi zbierał świetne recenzje będzie miał miejsce już w 1. kolejce Primera Division, kiedy to Andaluzyjczycy mierzyli się w wyjazdowym spotkaniu z Valencią. Przeszkodą okazały się jednak sprawy formalne i zatarg Widzewa z Jagiellonią, która robiła wszystko, aby nie dopuścić do transferu zawodnika do słonecznej Andaluzji. Cała sprawa znalazła jednak szczęśliwy finał zarówno dla samego zawodnika, jak i hiszpańskiego zespołu. Konflikt został rozstrzygnięty przez PZPN, który przekazał certyfikat pomocnika do Malagi.

Blady debiut z Barceloną
Polak został rzucony na głęboką wodę, bowiem swojego debiutu doczekał się już w 2. kolejce Primera Division z Barceloną. Po dobrej formie Polaka w okresie przygotowawczym i znakomitym występie w sparingu z Aston Villą, okraszonym kapitalną indywidualną akcją, trener Bernd Schuster wystawił Polaka na lewym skrzydle z katalońskim gigantem. Mecz z „Blaugraną” uwidocznił jednak wszystkie mankamenty Pawłowskiego, zwłaszcza w grze defensywnej i uświadomił polskiemu piłkarzowi, ile czeka go jeszcze pracy, aby na stałe wskoczyć do pierwszej jedenastki klubu z La Rosaleda. Debiut Pawłowskiego wypadł zatem blado i po 62 minutach gry został zmieniony przez Eliseu.

Trudne jest życie piłkarza, o czym na swojej skórze przekonał się sam Pawłowski. Na swoją kolejną szansę Polak musiał czekać ponad miesiąc. Kolejno mecze z Sevillą, Rayo Vallecano, Realem Sociedad i Almerią przesiedział w całości na ławce rezerwowych, nie pojawiając się w żadnym z nich na choćby jedną minutę gry!

Pierwszy gol Pawłowskiego w Primera Division
Cierpliwość Pawłowskiego i ciężka praca na treningach pod okiem Schustera została wynagrodzona i w kolejnym wyjazdowym meczu z ekipą Realu Valladolid, 21-latek pojawił się w końcu na murawie w 72 minucie, zmieniając Pedro Moralesa. W tym momencie Malaga przegrywała 1-2. Upłynęły zaledwie cztery minuty gry, kiedy polski pomocnik dostał idealne podanie w polu karnym od Ignacio Camacho. Pawłowski w fantastyczny sposób przyjął piłkę, obrócił się z nią i długo się nie namyślając oddał piękny strzał z woleja i po chwili mógł się cieszyć razem z kolegami z gola, który zapewnił ekipie z Andaluzji jeden punkt. Po tym trafieniu hiszpańska prasa rozpływała się nad bramką Polaka, nazywając ją „dziełem sztuki”.

Pawłowski niedoceniany w Maladze?
Hiszpanie uważają, ze polski pomocnik dostaje zbyt mało szansy na grę w Maladze. Krótkie epizody na boisku sprawiają, że nie może w pełni rozwinąć swoich skrzydeł i pokazać drzemiących w nim wielkich możliwości, a także wszystkich walorów w ofensywie.

Pawłowski po dwóch miesiącach w andaluzyjskim klubie powoli zaczyna już porozumiewać się w języku hiszpańskim z kolegami z drużyny. Aklimatyzacja przebiega całkiem dobrze. Sam zawodnik podkreśla, że w ciągu trzech miesięcy komunikacja z innymi zawodnikami nie będzie dla niego stanowić żadnego problemu.

W sumie Pawłowski zagrał w trzech spotkaniach bieżących rozgrywek La Ligi, zaliczając łącznie 125 minut gry. Kolejnym niezwykle wymagającym rywalem dla Malagi będzie ekipa Realu Madryt, z którym Andaluzyjczycy zmierzą się na Santiago Bernabeu już w najbliższą sobotę. Czy Polak dostanie zatem kolejną szansę i jeśli tak się stanie to czy pokaże się z dobrej strony?

Silne strony młodzieżowego reprezentanta Polski
Pawłowski posiada niebywałą łatwość wygrywania dryblingów w pojedynkach jeden na jednego, niezłą technikę panowania nad piłką, dynamikę, a także dobry strzał z dystansu. Niespełna 21-letni młodzieżowy reprezentant Polski może grać zarówno w pomocy na prawej i lewej flance, jak i w ataku, jednak wydaje się, że najlepiej czuje się jako prawoskrzydłowy.

Pochodzący ze Zgierza polski skrzydłowy ma wszelkie dane ku temu, aby stać się zawodnikiem klasy światowej, choćby na miarę Roberta Lewandowskiego, który robi karierę w Borussi Dortmund. Droga do tego z pewnością nie będzie łatwa, ale takie cechy jak: nienaganna technika, szybkość, łatwość wygrywania dryblingów, podparta przy tym ciężką pracą na treningach stanowią wystarczające przesłanki, aby to właśnie Bartłomiej Pawłowski stanowił w niedalekiej przyszłości główną podporę reprezentacji Polski, kto wie czy już nie podczas eliminacji Euro 2016. Swoją dobrą grą w klubowym zespole może wyrobić sobie solidną markę, która pozwoli mu stać się graczem klasowym, nie tylko europejskiego, ale także światowego formatu.

czwartek, 8 sierpnia 2013

Analiza: czy Napoli ma szansę na "Scudetto"?

Marek Hamsik ( na zdj.) jest najbardziej
rozpoznawalnym piłkarzem
klubu z Neapolu
Uzbrojone po zęby SSC Napoli ma być w nadchodzącym sezonie włoskiej Serie A najgroźniejszym rywalem Juventusu Turyn w walce o mistrzostwo kraju. Prześledźmy zatem jakie czynniki przemawiają za tym, że to właśnie klub z południa Italii będzie walczył o „Scudetto”.

1. Wielomilionowe transfery. Właściciel Napoli i jednocześnie producent filmowy Aurelio De Laurentis nie skąpi grosza w tegorocznym letnim okienku transferowym. Po sprzedaży największej gwiazdy zespołu Edinsona Cavaniego do PSG, włoski klub dostał solidny zastrzyk gotówki w wysokości 63 mln euro, którą postanowił przeznaczyć na sprowadzenie kilku naprawdę wysokiej klasy zawodników.

Po pierwsze, pozyskał tercet graczy Realu Madryt, obrońcę Raula Albiola (12 mln euro), pomocnika Jose Callejona (10 mln euro) oraz napastnika Gonzalo Higuaina, który ma być następcą sprzedanego Urugwajczyka. Kwota transferu za Argentyńczyka wyniosła 37 mln euro!

Ponadto Napoli zakontraktowało Belga Driesa Mertensa, który w ostatnich dwóch sezonach zbierał świetne recenzje w zespole PSV Eindhoven, wyróżniając się przy tym imponującą statystyką bramek i asyst. W poprzednim sezonie odpowiednio 16 i 21! Warto także wspomnieć o wypożyczonym na rok z Liverpoolu hiszpańskim bramkarzu Pepe Reinie oraz kupionym za stosunkowo niewielkie pieniądze z Udinese za około 4 mln euro Pablo Armero i bramkarzu Rafaelu Cabralu. Brazylijski golkiper sprowadzony z Santosa za 5,5 mln ma stanowić alternatywę dla Reiny między słupkami bramki drużyny z Neapolu.

Jednak najbardziej medialnym transferem przeprowadzonym przez były klub Maradony wydaje się być powierzenie stanowiska trenera Rafie Benitezowi, który powrócił na Półwysep Apeniński po dwu i pół letniej przerwie i przygodzie z Interem Mediolan. Hiszpan do końca ubiegłego sezonu był szkoleniowcem Chelsea Londyn, z którą wygrał ostatnią edycję Ligi Europy.

Ekscentryczny właściciel „Azzurri” zapowiedział, że w trwającym do końca sierpnia okienku transferowym ma do wydania jeszcze około 50 mln euro! Prawdziwą bombą transferową byłoby sprowadzenie gracza FC Porto, króla strzelców poprzedniego sezonu ligi portugalskiego Jacksona Martineza. Problemem może się jednak okazać klauzula odstępnego, jaką ma Kolumbijczyk wpisaną w kontrakcie. Włodarze mistrza Portugalii żądają za swojego snajpera, bagatela 40 mln euro!

Kolejnym celem transferowym klubu z południa Włoch jest wzmocnienie środka obrony i kupno wysokiej klasy stopera. W kręgu zainteresowania wicemistrzów Włoch znajduje się gracz Liverpoolu Martin Skrtel. Jeśli nie uda się pozyskać reprezentanta Słowacji to na celowniku Neapolitańczyków jest utalentowany obrońca reprezentacji Holandii i aktualny gracz Feyenoordu Rotterdam Bruno Martins Indi, którego wycenia się na 7 mln euro.

2. Mocna i ugruntowana pozycja Napoli w Serie A. W ostatnich trzech sezonach Neapolitańczycy potwierdzali systematycznie swoją przynależność do ścisłej czołówki ligi włoskiej. W ciągu ostatnich trzech lat zajmowali kolejno, trzecie (2010/11), piąte (2011/12) i drugie miejsce (2012/13). Zbliżające się wielkimi krokami tegoroczne rozgrywki, start zaplanowano na 24 sierpnia, pokażą czy klub grający na co dzień swoje mecze na Stadio San Paolo włączy się skutecznie do walki o „scudetto”. Zdaniem pomocnika Napoli Marka Hamsika, walka o tytuł rozstrzygnie się między Juventusem a Napoli.

Gonzalo Higuain (na zdj.) ma być następcą Cavaniego
3. Napastnik Gonzalo Higuain. 25-letni snajper po ostatnim niezbyt udanym sezonie w barwach Realu Madryt i często niepewnej pozycji w pierwszej jedenastce „Królewskich” postanowił zmienić otoczenie i spróbować swoich sił w klubie spod Wezuwiusza. Reprezentant Argentyny z pewnością nie uniknie porównań do legendy Napoli, Diego Maradony i co za tym idzie będzie chciał pokazać się z jak najlepszej strony i udowodnić, że przejście do klubu z południa Włoch było dobrym posunięciem. Wszyscy kibice „Azzurri” liczą na jego bramki, które mają pomóc w zdobyciu „scudetto”. Czy Argentyńczyk, który podpisał kontrakt na pięć lat szybko zaaklimatyzuje się w zespole Rafy Beniteza i będzie seryjnie zdobywał gole z regularnością szwajcarskiego zegarka, jak to było w przypadku Cavaniego, notabene króla strzelców poprzedniego sezonu Serie A?

4. Trener Rafael Benitez. Hiszpan objął stery Napoli w czerwcu i szybko wziął się do pracy. Na efekty nie trzeba było długo czekać i ich owocem było kupno kilku zawodników o ugruntowanej pozycji na rynku transferowym.
Nie mogło także zabraknąć wątku hiszpańskiego, bowiem sprowadzenie Callejona, Reiny czy też Albiola świadczy o tym, że 53-letni szkoleniowiec lubi pracować ze swoimi rodakami i już nie raz przekonał się o tym, że były to dobre posunięcia. Przykład Reiny, który był podopiecznym Beniteza w Liverpoolu i z którym wspólnie wygrał rozgrywki Ligi Mistrzów w sezonie 2004/05 może stanowić najlepszą rekomendację dla słuszności tychże wyborów.

Dodatkowo za Benitezem przemawia bogate doświadczenie wypełnione wieloma sukcesami, zarówno na arenie krajowej, jak i międzynarodowej. Wystarczy przypomnieć choćby wywalczenie z Chelseą tegorocznego pucharu Ligi Europejskiej, czy też wcześniejsze mistrzostwa Hiszpanii w 2002 i 2004 roku z Valencią, Puchar UEFA z Valencią czy też wygranie Pucharu Anglii z Liverpoolem w 2006 i Klubowego Mistrzostwa Świata z Interem Mediolan w 2010.

5. Fanatyczni kibice Napoli. Przy wypełnionym po brzegi stadionie Świętego Pawła, kibice klubu z Neapolu stanowią niesamowite wsparcie dla piłkarzy, a swoim głośnym dopingiem zagrzewają zawodników do jak najlepszej gry. Przy takiej publiczności aż chce się grać. Dlatego właśnie dużym atutem powinny być mecze Napoli w roli gospodarza, bowiem każdy punkt w końcowym rozrachunku może okazać się na wagę tytułu mistrzowskiego, na którego kibice klubu z południa Włoch czekają od 1990 roku.

6. Silna, zgrana kadra. Chociaż do klubu z Neapolu w trwającym okienku przyszło kilku nowych zawodników, to w klubie spod Wezuwiusza wciąż gra wielu piłkarzy, którzy wybiegają wspólnie na murawę od paru ładnych lat. Stanowią oni zgrany kolektyw, który często rozumie się na boisku bez żadnych słów. Przykładem zawodników z doświadczeniem i kilkuletnim stażem w Napoli są: najbardziej doświadczony z tego grona, obrońca Paolo Cannavaro (najdłuższy staż w zespole), pomocnicy Christian Maggio i Camilo Zuniga, dwaj Szwajcarzy Valon Behrami i Gokhan Inler oraz chyba najbardziej znany z tego towarzystwa, Słowak Marek Hamsik, który występuje w klubie z Neapolu od 2007 roku.

Poczynione wzmocnienia, za którymi stoi charyzmatyczny właściciel De Laurentis mają spowodować, że Napoli odzyska swój blask i czar, a co za tym idzie będzie klubem, który po długich 24 latach posuchy stanie na najwyższym stopniu podium w rozgrywkach włoskiej Serie A. Dla producenta filmowego klub z południa Włoch jest jak małe dziecko i z pewnością nic nie sprawiłoby mu większej radości niż uniesienie rąk w geście triumfu w maju 2014 roku. Czy rzeczywiście tak będzie?

wtorek, 6 sierpnia 2013

Czy PSG jest gotowe do obrony tytułu Ligue 1 i walki o triumf w Lidze Mistrzów?

Gracze PSG przed rokiem podczas prezentacji
PSG po ostatnim w miarę udanym sezonie w rozgrywkach Ligi Mistrzów zakończonym na ćwierćfinale z Barceloną, w tegorocznym mierzy znacznie wyżej. Włodarze klubu z Paryża poczynili wzmocnienia  w linii obrony i ataku. Czy pozwolą one zawojować Europę?

Co się zmieniło w Paris Saint-Germain?

Minął zaledwie niecały rok, a w PSG nie ma już dwóch najważniejszych osób. Po pierwsze, szkoleniowca. Za pracę podziękowano Carlo Ancelottiemu, którego obarczono niepowodzeniem. Francuski klub posiadający w swoim składzie wiele gwiazd światowego formatu na 1/4 finału zakończył swoją przygodę z rozgrywkami Ligi Mistrzów, tocząc zacięty dwumecz z Barceloną.

Po drugie, z klubu z Parc des Princes odchodzi dyrektor sportowy Leonardo, którego okoliczności rozstania się z PSG są bardzo nieprzyjemne. Po jednym z ostatnich spotkań poprzedniego sezonu ligowego z Valenciennes Brazylijczyk popchnął sędziego w plecy. Spotkała go za to surowa kara w postaci 13 miesięcznej dyskwalifikacji, a także braku możliwości pełnienia obowiązków służbowych przez cały okres zawieszenia. Oficjalnie Leonardo odejdzie jednak dopiero 31 sierpnia.

PSG w LM

W kolejnym sezonie z pewnością mistrz Francji będzie miał znacznie korzystniejsze losowanie i wydaje się bardzo mało prawdopodobne, aby trafił w fazie ćwierćfinału ponownie na team pokroju Barcelony.

Ostatnie rozgrywki o Puchar Europy były dla klubu ze stolicy Francji pierwszymi po 8 latach przerwy. Trzeba przyznać, że w fazie grupowej los był dla nich wyjątkowy łaskawy, bowiem trafili na ekipy Dinama Zagrzeb, FC Porto i Dynama Kijów.

Nowy trener Paryżan

Nowym szkoleniowcem PSG został Laurent Blanc. Paryscy kibice wiążą z tym szkoleniowcem bardzo duże nadzieje, że to właśnie pod wodzą Francuza gra klubu z Parc des Princes będzie znacznie lepsza, a o wyniki nie będzie się trzeba ani trochę martwić. Ostatnim znaczącym sukcesem Blanca było mistrzostwo Francji wywalczone z ekipą Bordeaux w sezonie 2008/09. Później były kapitan „Trójkolorowych” był selekcjonerem reprezentacji Francji, którą doprowadził do ćwierćfinału  Euro 2012.

Wielkie wzmocnienia PSG – czy oni zawojują Europę?

Szejkowie z Kataru będący właścicielami PSG przed rozpoczęciem nowego sezonu postanowili wzmocnić siłę ognia paryskiego zespołu. Do stolicy Francji sprowadzono kilku zawodników, którzy mają pomóc Paryżanom nie tylko obronić mistrzostwo Francji, ale także walczyć o jak najwyższe laury na arenie międzynarodowej. Prezes klubu Nasser Al-Khelaifi wydał już na letnie transfery, bagatela 114 milionów euro!

Edinson Cavani (na zdj.) ma być gwarantem
goli dla paryskiego zespołu
Na Parc des Princes sprowadzono gwiazdę Napoli Edinsona Cavaniego, który kosztował 64 mln euro, stając się najdroższym zawodnikiem całej Ligue 1. Ponadto wzmocniono także formację defensywną. Zakontraktowano  z Lille młodego, niezwykle utalentowanego reprezentanta francuskiej młodzieżówki Lucasa Digne za 15 mln euro oraz stopera AS Roma, Marquinhosa na którego wydano kolejne 35 mln. Brazylijczyk związał się z Paryżanami 5-letnim kontraktem.

Pierwszy z trójki wymienionych ma być rozwiązaniem problemów w ofensywie, bowiem dotychczas PSG swoją grę w ataku opierało tylko na Zlatanie Ibrahimoviciu, który nie miał wartościowego zmiennika. Teraz po przyjściu Urugwajczyka siła ataku francuskiego klubu ma być porażająca i gwarantować znacznie większą liczbę goli we wszystkich rozgrywkach. W parze ze Szwedem Cavani ma stworzyć magiczny duet, zabójczy dla każdej defensywy, nie tylko w lidze francuskiej, ale także na arenie międzynarodowej w rozgrywkach Ligi Mistrzów.

Digne z reprezentacją Francji U-20 zdobył ostatnio mistrzostwo świata i w składzie PSG ma być alternatywą dla Maxwella na lewej stronie obrony, natomiast Marquinhos ma wzmocnić środek defensywy i walczyć o miejsce w pierwszym składzie z bardziej doświadczonymi zawodnikami: Brazylijczykiem Alexem i Francuzem Mamadou Sakho.

Według pogłosek, PSG w letnim okienku transferowym planuje sprowadzić jeszcze jednego zawodnika, tym razem do linii pomocy. Obiektem zainteresowania mistrzów Francji jest Yohan Cabaye występujący na co dzień w Newcastle United.

Najlepsze decyzje kierownictwa PSG

Pomimo sprowadzenia trzech nowych graczy wydaje się, że największym sukcesem PSG było zatrzymanie w zespole Thiago Silvy, którego chęć pozyskania wykazywała intensywnie FC Barcelona. Ponadto Zlatan Ibrahimović , król strzelców Ligue 1 z poprzedniego sezonu, w nadchodzącym sezonie ma dalej grać w Paryżu pomimo rzekomego niezadowolenia z faktu  sprowadzenia Cavaniego. Są to dwie znakomite wiadomości dla szefostwa PSG, a także wszystkich kibiców klubu z Parc des Princes.

Przed rozpoczynającym się w najbliższy weekend sezonem ligowym we Francji, PSG  jest zdecydowanym faworytem do obrony tytułu mistrzowskiego. Natomiast na arenie międzynarodowej Paryżanie dzięki cennym wzmocnieniom będą chcieli wypaść jak najlepiej, aby pomieszać szyki hiszpańskim gigantom, czyli Realowi Madryt i Barcelonie oraz Bayernowi, niemieckiej maszynie z Monachium.

Celem klubu z Paryża jest dojście przynajmniej do półfinału Ligi Mistrzów, jednak szejkom z Dalekiego Wschodu marzy się wygranie tegorocznej edycji tych elitarnych rozgrywek. Receptą na sukces ma być solidny bramkarz – Salvatore Sirigu, mocna obrona dyrygowana przez kapitana Thiago Silvę, niezwykle silna linia pomocy ze skrzydłowymi, filigranowanym Ezequielem Lavezzim po lewej stronie i dynamicznym Lucasem Mourą po prawej. W środku pola prym mają wieść Blaise Matuidi oraz Marco Veratti. Natomiast super atak ma tworzyć mocno działające na wyobraźnię kibiców nazwiska Zlatana Ibrahimovicia – króla strzelców Ligue 1 z poprzedniego sezonu oraz kupionego w lipcu Edinsona Cavaniego – najlepszego strzelca ubiegłorocznych rozgrywek włoskiej Serie A. „El Matador” ma za zadanie odciążyć nieco Szweda od strzelania goli.

Ta dwójka napastników ma być zabójczo skuteczna w rozgrywkach krajowych, a także na arenie międzynarodowej. Czy klubowi ze stolicy Francji z takim potencjałem i składem uda się nie tylko sztuka obrony tytułu na polu krajowym, ale także podbicia elitarnej Ligi Mistrzów?

piątek, 26 lipca 2013

Luis Suarez idealną opcją dla Arsenalu?

Luis Suarez chciałby odejść z Liverpoolu
Saga transferowa z udziałem Luisa Suareza zdaje się nie mieć końca. Poważnie zainteresowany kupnem krnąbrnego Urugwajczyka jest londyński Arsenal, który proponuje klubowi z Liverpoolu  ponad 40 mln funtów! Czy 26-letni snajper byłby dobrą inwestycją dla teamu Wengera?

Drażliwy, agresywny i mający często swoje humory na boisku, posądzany o dyskryminację rasową w stosunku do Patrica Evry, a także kanibalistyczne zapędy w kierunku obrońcy Chelsea Branislava Ivanovicia to cechy i działania, które w najlepszy z możliwych sposobów określają charakter Luisa Suareza, piłkarza jedynego w swoim rodzaju. Oprócz tego Urugwajczyk posiada nieprzeciętny talent, który w wielu meczach Premier League ujawniał wielokrotnie. Zatem posiadanie takiego piłkarza w kadrze może być dla klubu, z jednej strony źródłem szczęścia, natomiast z drugiej przyczyną nie lada problemów.

Arsenal Londyn wobec fiasku rozmów w sprawie kupna Gonzalo Higuaina jest zdeterminowany, aby pozyskać wysokiej klasy snajpera, który w sezonie ligowym mógłby zdobyć 20 kilka bramek. Wybór padł na Luisa Suareza, za którego Kanonierzy złożyli już dwie oferty, jedną w wysokości 40 mln funtów i drugą o 2 mln wyższą! Obie póki co zostały odrzucone przez włodarzy Liverpoolu. Dla Arsenalu kupno Urugwajczyka byłoby najwyższym transferem w historii klubu. Część fanów londyńskiego zespołu jest przeciwnych sprowadzania 26-latka na Emirates Stadium. Kibice argumentują to tym, że południowo-amerykański snajper często ujawnia w meczach swoją ciemną stronę powiązaną ze zbyt porywczym i wybuchowym charakterem, który mógłby zaszkodzić reputacji Kanonierów.

Dodatkowo w przypadku kupna Urugwajczyka, w pierwszych meczach nowego sezonu nie mógłby zagrać w barwach Kanonierów w aż 6 meczach z powodu 10 meczowej dyskwalifikacji za ugryzienie w ramię Branislava Ivanovicia w poprzednim sezonie Premier League.

Według The Telegraph , Arsene Wenger, szkoleniowiec Arsenalu widzi w Suarezie idealnego kandydata na zastępcę Robina Van Persiego, który przed rokiem odszedł do mistrza Anglii Manchesteru United.

Napastnicy, tacy jak Olivier Giroud czy też Lucas Podolski, którzy zasilili Kanonierów poprzedniego lata nie są zawodnikami tej samej klasy co wspomniany wyżej Holender i cały czas nie spełniają pokładanych w nich nadziei. W poprzednim sezonie częściej zawodzili niż błyszczeli. Giroud miał tendencję do oddawania strzałów z każdej, często nieprzygotowanej pozycji, natomiast Niemiec, posiadający polskie obywatelstwo bardzo często był zmieniany w trakcie meczów przez Wengera z powodu rozczarowującej gry.

Statystyki Suareza za sezon 2012/13 są imponujące,
źródło: WhoScored.com
Kupno Luisa Suareza, który w poprzednich rozgrywkach Premier League zdobył 23 bramki mogłoby rozwiązać te problemy. Po pierwsze znacząco podnieść jakość gry ofensywnej Arsenalu, a po drugie zwiększyć skuteczność wykańczania akcji przez Kanonierów. W zeszłym sezonie urugwajski snajper zdobył w sumie 32,4% wszystkich bramek dla klubu z Anfield Road i tylko dwóch piłkarzy, Christian Benteke (40,4%) oraz Michu (38,3%) w całej lidze angielskiej mogło pochwalić się lepszą średnią pod tym względem. Jakby tego było mało to Suarez zaliczył w całym poprzednim sezonie najwięcej podań z otwartej gry (aż 80!) i wykonał najwięcej udanych dryblingów (95) spośród wszystkich zawodników całej ligi!

Zespół Arsene Wengera najczęściej gra w systemie 4-3-3 lub 4-2-3-1 i wydaje się, że takie hybrydowe ustawienie byłoby idealnym rozwiązaniem dla Suareza, które może na boisku pełnić jedną z czterech ról, w zależności od taktyki. Urugwajczyk udowodnił, że doskonale pasuje do gry polegającej na krótkim wymienianiu podań, umie także współpracować między linią pomocy i ataku oraz znakomicie odnajduje się w polu karnym, gdzie zdobycie dla niego bramki nie stanowi żadnego problemu.

Przypuszczenia, że Suarez nie będzie w stanie zdobyć przynajmniej 20 goli w sezonie można wyrzucić do kosza. W praktyce Urugwajczyk z piłką prowadzoną przy nodze w stylu Lionela Messiego, mając na skrzydłach, Podolskiego i Walcotta jest w stanie stać się najważniejszą postacią ataku Arsenalu będącego postrachem dla każdego zespołu Premier League.

Coraz bardziej wydaje się nieuniknione, że Suarez jeszcze przed zamknięciem letniego okienka transferowego opuści klub z Anfield Road. Dla Arsenalu sprowadzenie Urugwajczyka według mnie byłoby strzałem w dziesiątkę, ponieważ jego kreatywność i strzelecki instynkt znacząco poprawiłyby grę Kanonierów. Co prawda sześcio meczowej dyskwalifikacji na początku nowego sezonu nie da się uniknąć, jednak podpisanie kontraktu przez Suareza z klubem z Emirates Stadium wysłałoby znak ostrzegawczy w kierunku wszystkich klubów Premier League, że Arsenal może poważnie włączyć się do walki o najwyższe laury w kampanii 2013/14.

poniedziałek, 15 lipca 2013

Kolumbia - nowa siła z Ameryki Południowej?

Radamel Falcao - najdroższy i najbardziej znany
zawodnik reprezentacji Kolumbii
W ostatnich dwóch latach w strefie południowo-amerykańskiej narodziła się nowa siła, która zaczyna zagrażać piłkarskim potencjałem, a także wyśmienitymi wynikami największym potęgom kontynentu, czyli Brazylii i Argentynie. Mowa o Kolumbii, położonej w północno-zachodniej części kontynentu.

Wspaniała generacja piłkarzy lat 90-tych

Piłkarze Kolumbii swoją dobrą grą starają się nawiązać do lat 90 XX wieku, kiedy to w jej kadrze znajdowała się cała plejada znakomitych zawodników. Wystarczy wymienić Carlosa Valderramę, bodaj najbardziej znanego piłkarza, którego znakiem rozpoznawczym oprócz bardzo wysokich umiejętności piłkarskich był także jego wygląd, a konkretnie jego bujna fryzura w stylu afro. Innym świetnym zawodnikiem był bramkarz Rene Higuita, który oprócz strzelania goli (aż 44 w karierze!) wyróżniał się także swoim niepowtarzalnym stylem gry często na granicy ryzyka i efektownymi paradami bramkarskimi. Do historii futbolu przeszła jego interwencja z meczu towarzyskiego z Anglią na Wembley w 1995 roku, kiedy to w stylu skorpiona wybił nogami zmierzającą do siatki piłkę. Warto także wspomnieć o napastniku Faustino Aprilli (20 goli dla reprezentacji w 57 występach) z przeszłością grającym w AC Parma czy też w Newcastle United oraz Freddym Rinconie, ofensywnym pomocniku, byłym graczu m.in. Realu Madryt czy też Napoli.

Ranking FIFA – niesamowity skok Kolumbii

Jeszcze dwa i pół roku temu Kolumbia zajmowała miejsce w szóstej dziesiątce rankingu FIFA i nikt nie traktował jej poważnie. Progres nastąpił w połowie 2011 roku podczas turnieju Copa America. Kolumbijczycy okazali się najlepsi w grupie, zostawiając w tyle reprezentacje Argentyny i Boliwii. Swój start zakończyli jednak na 1/4 finału i porażce w rzutach karnych z Peru. Był to pierwszy zwiastun tego, że z piłką kolumbijską jest coraz lepiej.

Natomiast w trwających eliminacjach południowo-amerykańskich do przyszłorocznego mundialu w Brazylii, podopieczni Jose Pekermana demonstrują swoją wielką siłę z którą już każdy musi się liczyć. W 12 spotkaniach  Kolumbijczycy zgromadzili dotychczas 23 punkty, tylko o trzy mniej niż prowadząca w tabeli Argentyna. Wrażenie musi także robić ich doskonały bilans bramkowy 21-7 (najmniej straconych bramek spośród wszystkich reprezentacji!). W 2012 roku Kolumbia zanotowała największy skok w rankingu FIFA i w grudniu zajmowała 5 miejsce na świecie! Rok 2013 okrasiła kolejnym awansem na 3 pozycję. Obecnie wyprzedza m.in. takie potęgi jak Brazylia, Argentyna, Holandia czy też Włochy!

Jackson Martinez - król strzelców ligi portugalskiej
w sezonie 2012/13
Kolumbijskie perły i diamenty

Obecnie w zespole Kolumbii pierwsze skrzypce gra Radamel Falcao (gwiazdor AS Monaco), który jest bohaterem najdroższego transferu tego lata. „Książęta wykupiły „EL tigre” z madryckiego Atletico za 60 mln euro! Jednak zespół z Ameryki Południowej to obecnie nie tylko Falcao, ale także wielu znanych, młodych i utalentowanych jego rodaków, będących wciąż na dorobku. James Rodriguez (ofensywny pomocnik kupiony przez AS Monaco za 45 mln euro z FC Porto), Jackson Martinez ( król strzelców ligi portugalskiej w barwach FC Porto), Luis Muriel (młodziutka gwiazda Udinese), Victor Ibarbo (napastnik włoskiego Cagliari Calcio), Juan Quintero (nowy zawodnik FC Porto i gwiazda reprezentacji Kolumbii U-20), Pablo Armero (pomocnik Napoli) czy też Dorlan Pabon (objawienie rundy wiosennej Primera Division) to nazwiska, które dopiero zaczynają wchodzić do europejskiego futbolu, grając już w wielu markowych klubach rozsianych po całej Europie. Wymienieni wyżej zawodnicy w większości stanowią dla reprezentacji melodię przyszłości i stopniowo zaczynają wchodzić do kadry narodowej, występując wcześniej w reprezentacjach juniorskich.

Doświadczeni z dużym stażem

Nieocenioną pomocą i radą służyć mogą im bardziej doświadczeni zawodnicy. Freddy Guarin (pomocnik mediolańskiego Interu, Abel Aguilar (pomocnik Herculesa Alicante), wiekowy Mario Yepes (obrońca AC Milan) i jego kolega klubowy Cristian Zapata, defensorzy: Juan Camilo Zuniga z Napoli i Luis Amaranto Perea ( w przeszłości Atletico Madryt, a obecnie meksykański Cruz Azul), pomocnicy: Juan Cuadrado (AC Fiorentina), Carlos Sanchez (Valenciennes) oraz doświadczony bramkarz francuskiego OGC Nice David Ospina to piłkarze, którzy mają już w reprezentacji pokaźny staż i z pewnością ostatniego słowa jeszcze nie powiedzieli.

Jose Nestor Pekerman (na zdj.) 
Pekerman – architekt sukcesów z młodzieżą

Trenerem, który uczestniczy w ostatnich sukcesach Kolumbii jest Jose Nestor Pekerman. Stanowisko kolumbijskiej kadry objął w styczniu 2012 roku. W przeszłości to właśnie spod rąk 62-latka wyszło znakomite pokolenie argentyńskich piłkarzy ( m.in. Sergio Aguero, Angel Di Maria, Leo Messi), których trzykrotnie doprowadzał do tytułu młodzieżowych mistrzów świata w latach 1995, 1997 i 2001.

Kolumbia na MŚ

Kolumbia w swojej historii zaledwie cztery razy grała w finałach mistrzostw świata. Miało to miejsce w 1994 i 1998, kiedy zakończyła swój udział na fazie grupowej, w 1990, kiedy to doszła do 1/8 finału (najlepszy rezultat) oraz w 1962, kiedy nie wyszła z grupy. Obecnie pod wodzą Pekermana, który dysponuje niezwykle mocną kadrą, pełną młodych, zdolnych i doświadczonych graczy, cele Kolumbii sięgają znacznie wyżej. Warto wspomnieć także o tym, że największym sukcesem w historii tego kraju jest zajęcie pierwszego miejsca w Copa America w 2001 roku.

Kolumbia dochowała się niezwykle zdolnej generacji piłkarzy, z których może mieć pociechę na długie lata. Zabójczy tercet ofensywny w osobach Falcao, Martineza i Rodrigueza ma być gwarancją goli, natomiast w obronie solidność i ład mają gwarantować tacy zawodnicy jak: Zuniga, Yepes, Zapata czy też Perea. Większość kadry oparta jest na zawodnikach występujących w markowych europejskich klubach. Czerwcowy, bezbramkowy remis z Argentyną w Buenos Aires jest dobrym prognostykiem i światełkiem w tunelu, że swoją dobrą grę podopieczni Pekermana są w stanie potwierdzić na MŚ. Zbliżający się wielkimi krokami brazylijski turniej pokaże czy ten południowo-amerykański kraj rzeczywiście zasługuje na miejsce w pierwszej dziesiątce rankingu FIFA. Dla wielu młodych zawodników będzie debiutanckim, seniorskim turniejem rangi mistrzowskiej. Jose Nestor Pekerman już nie raz udowodnił, że doskonale sprawdza się w takich warunkach i mając w kadrze wielu młodych perspektywicznych zawodników może dokonywać wielkich rzeczy. Młodzież wspierać mają także gracze doświadczeni. Dla części z nich będzie to zapewne ostatnia szansa pokazania się z jak najlepszej strony na MŚ.

piątek, 12 lipca 2013

Czy Isco będzie pasował do Realu Madryt z Ronaldo i spółką?

Isco - gwiazda reprezentacji Hiszpanii U-21 i nowy
gracz Realu Madryt
Francisco Román Alarcón Suárez, bardziej znany jako Isco, jedna z najjaśniejszych gwiazdek niedawno co zakończonych w Izraelu Mistrzostw Europy do lat 21, jest obecnie na fali wznoszącej.

Po wspaniałym sezonie Primera Division 2012/13 z Malagą, która zajęła szóstą pozycję w La Liga i osiągnęła ćwierćfinał Ligi Mistrzów, ofensywny pomocnik niemal w każdym meczu zachwycał swoją techniką, znakomitym panowaniem nad piłką, fantastycznym dryblingiem i nietuzinkowymi, mierzonymi co do centymetra podaniami. Repertuar jego zagrań można porównywać niemal do sztuki i zachwycać się nim bez końca. Te wszystkie umiejętności i jego gra sprawiły, że stał się obiektem pożądania topowych europejskich klubów na czele z Manchesterem City i Realem Madryt. Batalię o 21-letniego piłkarza wygrali „Królewscy”, który zapłacili za młodą gwiazdkę Malagi, bagatela 30 mln euro. Hiszpan podpisał kontrakt na pięć lat.

Czy Isco, który swoim stylem gry bardzo przypomina Andresa Iniestę, gwiazdę seniorskiej reprezentacji Hiszpanii i Barcelony postąpił słusznie zostając na Półwyspie Iberyjskim i wiążąc się z Realem Madryt? Czy 21-letni zawodnik będzie w stanie wkomponować się szybko do podstawowego składu Realu Madryt i współpracować z takimi zawodnikami jak Ronaldo, Benzema czy też Casillas?

Uważam, że madrycki kierunek dla Isco jest opcją doskonałą. Na Santiago Bernabeu młodziutki pomocnik będzie mógł rozwijać swój już bardzo duży potencjał piłkarski i zdobywać doświadczenie u boku gwiazd światowego formatu. Pozwoli mu to stać się jeszcze większym piłkarzem i w przyszłości może go zaprowadzić na sam szczyt. Codzienne treningi i gra z Cristiano Ronaldo, Karimem Benzemą czy też Sergio Ramosem wzmocni go nie tylko pod względem poziomu piłkarskiego i ciągłym rozwijaniu swoich umiejętności, ale także doda mu większej pewności siebie oraz sprawi, że stanie się jeszcze bardziej dojrzałym zawodnikiem.

Kolejną kwestią, która wymaga wyjaśnienia jest pozycja Isco na placu gry w ekipie „Królewskich”. Siła ofensywna zespołu Carlo Ancelottiego jest pełna bogactwa. Wszyscy zastanawiają się zatem, w którym miejscu będzie grał młodzieżowy reprezentant Hiszpanii? Wydaje się, że optymalną pozycją będzie dla niego gra jako typowa „dziesiątka”, rozgrywający, który rozdziela piłki albo jako zawodnik trzymający się środka pola, ale z ukierunkowaniem na trzymanie się blisko bocznych flanek boiska. Jeśli założymy, że Real będzie stosował taktykę 4-2-3-1, która jest w tej chwili najbardziej popularną w całej Europie w ciągu ostatnich trzech lat, to właśnie jedna z dwóch wymienionych wyżej pozycji będzie wprost idealna dla najlepszego piłkarza świata młodego pokolenia z 2012 roku.

Cristiano Ronaldo, jeden z najlepszych zawodników na świecie w zespole Realu występuje głównie na lewej flance. Z kolei królestwem Mesuta Oezila, reprezentanta Niemiec jest środek pomocy. Natomiast szybki i dynamiczny Angel Di Maria jest prawoskrzydłowym. Wymieniona wyżej trójka tworzy tzw. triumwirat, czyli piłkarzy, którzy decydują o grze ofensywnej “Królewskich” i to przede wszystkim na ich barkach spoczywa ciężar zdobywania goli i otwierania partnerom drogi do bramki.

Dodatkowo, były najlepszy zawodnik świata, Brazylijczyk Kaka, którego pozycja w zespole „Królewskich” jest coraz słabsza. Być może jego sytuacja ulegnie diametralnej zmianie po tym jak szkoleniowcem Realu został Włoch Carlo Ancelotti, doskonale znający Kakę z ekipy AC Milan, gdzie obaj święcili triumfy. Warto także wspomnieć o Luce Modricu, który w wielu spotkaniach był rozgrywającym pełną gębą podczas swojego premierowego sezonu w Madrycie.

Dlatego szanse dla Isco, aby natychmiast został zawodnikiem podstawowego składu wydają się mało
Isco już szlifuje formę przed startem
nowego sezonu
prawdopodobne. Z pewnością w wielu meczach będzie desygnowany do gry w pierwszej jedenastce, ale kiedy dojdzie do spotkań najwyższej rangi typu El Clasico, derbów z Atletico albo meczów w Lidze Mistrzów z topowymi rywalami, wobec bardzo dużej konkurencji w zespole, utalentowany pomocnik będzie musiał prawdopodobnie zadowolić się ławką rezerwowych.

Sezon zapowiada się na bardzo długi, w którym przyjdzie zagrać kilkadziesiąt spotkań na najwyższym poziomie, czy to w europejskich pucharach, czy w Pucharze Hiszpanii czy też w Primera Division. Isco przyszedł do ekipy „Los Blancos” jako najlepszy gracz na świecie młodego pokolenia w 2012 roku z nagrodą przyznawaną dorocznie przez magazyn włoski TuttoSport „Złoty chłopiec” i z pewnością tanio skóry nie sprzeda i będzie walczył ze wszystkich sił o miejsce w podstawowym składzie Realu, aby stać się wiodącym graczem mającym wpływ na grę i wyniki „Madrytczytków”.

Dodatkową motywację i mobilizację do jak najlepszej gry Isco w Realu w sezonie 2013/14 stanowi fakt, że będzie to ostatni sezon przed najważniejszą imprezą piłkarską na świecie, czyli Mistrzostwami Świata, które zostaną rozegrane w czerwcu 2014 roku na brazylijskich stadionach. Czy 21-letni ofensywny pomocnik Realu może mieć nadzieję na powołanie do 23-osobowej kadry Hiszpanii, która weźmie udział w przyszłorocznym czempionacie?

Wydaje się, że aby tak się stało to Isco musi regularnie występować w Realu Madryt, inaczej mówiąc być jednym z pierwszym wyborów do podstawowej jedenastki „Los Blancos”. W kadrze narodowej „La Roja” w pomocy występuje wiele znakomitych zawodników. Wystarczy chociażby wspomnieć o Inieście, Xavim, Fabregasie, Santi Cazorli, Jesusie Navasie, Davidzie Silvie, Juanie Mata czy też Pedro. Konkurencja jest zatem niebywała, a Isco czeka piekielnie trudne zadanie, aby się znaleźć w tym zaszczytnym i już niezwykle utytułowanym gronie.

Isco pomimo zaledwie 21 lat nie traci czasu. Kariera zawodnika rozwija się błyskawicznie. W 2011 roku przeszedł za 6 mln euro z Valencii do Malagi, gdzie wyrobił sobie markę niekwestionowanej gwiazdy andaluzyjskiego klubu. W ciągu dwóch lat jego talent eksplodował niesamowicie i Real Madryt zapłacił Maladze aż 30 mln euro. W ekipie „Królewskich” będzie występował z numerem 23 na koszulce, dokładnie takim, jaki 10 lat temu miał na trykocie David Beckham.

Isco ma wszelkie dane ku temu, aby stać się jedną z największych gwiazd Realu Madryt na długie lata. Swój nieprzeciętny talent i umiejętności piłkarskie uwidocznił w ciągu ostatniego roku w najlepszy z możliwych sposobów, grając z powodzeniem w Maladze. Natomiast w czerwcu razem z kolegami zdobył we wspaniałym stylu ME U-21 na boiskach Izraela, będąc gwiazdą pierwszej wielkości całego turnieju. Gra w Madrycie stanowi dla młodego pomocnika nie lada wyzwanie i wydaje się, że może być przepustką do wielkiej kariery, która stała się udziałem takich zawodników jak: Zinedine Zidane, Cristiano Ronaldo czy też Raul Gonzalez. Tylko od Isco zależy to czy będzie mu dane stać się częścią czegoś wielkiego w Madrycie, a także w reprezentacji Hiszpanii i osiągnąć przynajmniej tyle ile było dane wymienionym wyżej gwiazdom.

środa, 26 czerwca 2013

Piekielnie zdolna belgijska generacja. Czy odniesie sukces na MŚ 2014?

Reprezentacja Belgii znakomicie radzi sobie w el. MŚ Brazylia 2014
Po wielu latach posuchy i upokorzeń reprezentacja Belgii w el. MŚ 2014 kroczy we wspaniałym stylu od zwycięstwa do zwycięstwa, prowadząc zdecydowanie w grupie 1 el. MŚ. Czy „Czerwone Diabły” okażą się czarnym koniem mundialu w Brazylii? 


Ostatnią wielką imprezą w której reprezentacja Belgii brała udział, były Mistrzostwa Świata 2002 w Korei Południowej i Japonii. W Azji „Czerwone Diabły” doszły do 1/8 finału. Jednak ostatnie 10 lat było pasmem klęsk i upokorzeń. Belgom w tym okresie ani razu nie udało się wywalczyć awansu zarówno na finały ME, jak i MŚ!

Znakomita passa Belgów rozpoczęła się w sierpniu 2012 r. i towarzyskiej wygranej z Holandią 4:2. Licząc mecze sparingowe i o punkty w el. MŚ to pod wodzą Marca Wilmotsa (byłego znakomitego eks-reprezentanta), który objął kadrę w maju 2012, Belgowie w 13 meczach doznali zaledwie 2 porażek, w nieistotnych towarzyskich meczach z Anglią i Rumunią. Natomiast w el. MŚ imponują formą i w 7 meczach zgromadzili dotychczas aż 19 punktów (6 zwycięstw i 1 remis) przy bilansie bramkowym 13:2! W rankingu FIFA „Czerwone Diabły” zajmują wysoką 12. pozycję, wyprzedzając m.in. potęgi takiego formatu jak Francja, Urugwaj czy Brazylia!

Obecnie reprezentacja z krajów Beneluksu ma wszelkie dane ku temu by nawiązać do swoich najlepszych czasów z 1980 roku, kiedy to wywalczyła tytuł wicemistrza Europy i z 1972 r., zakończonego miejscem na najniższym stopniu podium w ME. Obecnie w grupie 1 el. MŚ „Czerwone Diabły” na 3. kolejki przed końcem prowadzą z trzypunktową przewagą nad Chorwacją, mając niemal pewny awans do turnieju finałowego, który zostanie rozegrany w 2014 na brazylijskich boiskach.

Kraj słynący przede wszystkim z wyrobu wysokiej jakości i rozpływających się w ustach czekoladek, a także serów jest na dobrej drodze, aby stać się hegemonem na długie lata nie tylko w Europie, ale być może także na świecie. Co przemawia zatem za reprezentacją Belgii i świadczy o tym, że może być ona groźna nawet dla takich zespołów jak Brazylia, Włochy czy też Niemcy przed nadchodzącym wielkimi krokami turniejem MŚ w Brazylii?

Po pierwsze, generacja niezwykle utalentowanych i młodych zawodników. W reprezentacji Belgii występuje wielu świetnych, perspektywicznych piłkarzy, którzy w większości przypadków grają w czołowych europejskich klubach o uznanej marce, gdzie zdobywają doświadczenie, a także szlifują swoje nieprzeciętne umiejętności. Połączenie młodości ze świeżością i znakomitą techniką użytkową jest jednym z kluczy do sukcesu. Niejeden trener chciałby się znaleźć w takim położeniu jakim jest Marc Wilmots, który posiada w kadrze konstelację gwiazd i perełek odgrywającą pierwszoplanowe role w najsilniejszych ligach europejskich.

Przegląd kadry „Czerwonych Diabłów” należy zacząć od bramkarzy. Najlepszym golkiperem ligi hiszpańskiej sezonu 2012/13 został zaledwie 21-letni Thibaut Courtois, na co dzień zawodnik Atletico Madryt, wypożyczony z londyńskiej Chelsea. Jakby tego było mało to Courtois zdobył doroczną nagrodę Primera Divsion - Trofeo Zamory, przyznawanej dla bramkarza z najmniejszą średnią straconych goli na mecz. Rywalem Thibauta w reprezentacyjnej bramce jest ceniony w Anglii, 23-letni Simone Mignolet, który zamienił Sunderland na Liverpool.

W obronie reprezentacja Belgii dysponuje wysokiej klasy stoperami pokroju Vincenta Kompany’ego - kapitana Manchesteru City oraz Daniela Van Buytena (Bayern Monachium). Na prawej obronie gra Toby Alderweireld (Ajax Amsterdam), natomiast na lewej Jan Vertonghen (Tottenham Londyn). Ponadto w odwodzie pozostają, zawodnik Arsenalu Londyn Thomas Vermaelen, Steven Defour (FC Porto) czy też gracz Zenita Sankt Petersburg Nicolas Lombaerts.

Jeszcze większe kłopoty bogactwa są w pomocy, która aż roi się od znakomitych i cenionych w Europie piłkarzy. Nazwiska Edena Hazarda (Chelsea), Kevina De Bruyna (w Werderze Brema na wypożyczeniu z Chelsea), Moussy Dembele (Tottenham), Marouane’a Felliniego (Everton) czy Axela Witsela (Zenit St. Petersburg) nie są obce żadnemu sympatykowi „Czerwonych Diabłów”.

Fantastycznie wygląda również linia ataku reprezentacji Belgii. Prym wiedzie w niej gwiazda Aston Villi, Christian Benteke. Oprócz niego do dyspozycji Wilmotsa są także inni świetni snajperzy. Wystarczy wymienić chociażby nazwiska nowego zawodnika włoskiego Napoli Driesa Mertensa, przebojowego gracza Evertonu Kevina Mirallasa, młodziutkiego i niezwykle szybkiego Romelu Lukaku (wypożyczony z Chelsea do West Bromwich Albion), Nacera Chadliego ( Twente Enschede) czy Jelle Vossena z KRC Genk.

Po drugie, znakomity skauting i szkolenie zawodników już od wieku juniora w belgijskich szkółkach piłkarskich. Nie byłoby to jednak możliwe, gdyby nie inwestowanie ogromnych pieniędzy przez belgijskie kluby w młodzież. Od mniej więcej 10-12 lat pionierem na tym polu były przede wszystkim takie kluby jak Anderlecht Bruksela, Standard Liege i KRC Genk. Później zaczęło powstawać coraz więcej nowoczesnych ośrodków treningowych z rozbudowaną infrastrukturą i zapleczem na obszarze całego kraju.

Po trzecie, belgijska federacja poważnie podchodzi do szkolenia młodych adeptów futbolu i nakazuje zatrudnianie w klubach od pierwszej do czwartej ligi profesjonalnej kadry trenerów. W tym gronie znajdują się m.in. o osoby, które mają odpowiednie w tym zakresie kwalifikacje podparte posiadaniem dyplomów. Warto podkreślić fakt, że trenerzy nie boją się postawić na młodych zawodników, którzy odpowiednio oszlifowani po 2-3 sezonach gry w rodzimej lidze zostają wypromowani i sprzedawani za ogromne pieniądze, w większości wypadków do jednej z pięciu najsilniejszych lig na Starym Kontynencie.

Doskonałym przykładem jest tutaj Romelu Lukaku, który w sezonie 2010/11 został w wieku zaledwie 17 lat królem strzelców ligi belgijskiej i od razu stał się obiektem zainteresowania topowych klubów europejskich. Młodziutki zawodnik w lecie 2011 r. został sprzedany do Chelsea Londyn za 22 mln euro! Zagrał w kilku meczach, jednak nie zdołał wywalczyć miejsca w podstawowym składzie i natychmiast wypożyczono go na cały sezon 2012/13 do West Bromwich Albion, gdzie z miejsca stał się gwiazdą zespołu, zdobywając wiele cennych bramek. Nabrał przy tym także doświadczenia, które w przyszłości będzie procentować z korzyścią nie tylko dla niego, ale także dla Chelsea. Tylko kwestią czasu jest to, kiedy powróci do Londynu.

Innymi zawodnikami, którzy zostali wytransferowani za granicę w ostatnich latach, tym razem z KRC Genk są: Courtois, de Bruyne i Benteke. Dzięki nim klubowa kasa tego belgijskiego klubu została zasilona solidnym zastrzykiem gotówki w postaci 26 mln euro. Natomiast Standard zarobił 5,5 mln euro na sprzedaży Mehdiego Carceli-Gonzaleza oraz aż 9 mln na Axelu Witselu, który zaledwie po roku gry w Benfice przeszedł za 40 mln euro do rosyjskiego Zenita Sanki Petersburg. Jakby tego było mało to w 2008 r. sprzedano do Evertonu Marouane'a Fellainiego. Suma 18 mln euro z nawiązką pokryła koszt zainwestowany w całą akademię.

Jak widać powyżej Belgia posiada wszystko co najlepsze, aby stać się czarnym koniem mundialu w Brazylii. Piłkarska młodość połączona z talentem, podpartym ciężką pracą i odpowiednim szkoleniem ma niebagatelny wpływ na oblicze każdego z zawodników. A przy tym dodatkowo odpowiednie podejście i wykwalifikowany sztab osób jest w stanie najpierw wyszukać, później wyszkolić, a następnie oszlifować zawodników, którzy tworzą obecnie genialną generację belgijskiego futbolu rozsianych po całej Europie. Ważnym elementem jest także to, że belgijskie kluby legitymują się najniższą średnią wieku w całej Europie i jak można dostrzec powyżej, wszystkie te elementy tworzą ze sobą spójną całość, która zaczyna przynosić znakomite efekty w postaci wyników reprezentacji Belgii. „Czerwone Diabły” już teraz mają reprezentację, z której mogą być dumni i w której jest prawdziwa konstelacja gwiazd i perełek. Z taką grupą młodych i w większości będących dopiero na dorobku piłkarzy, na sukcesy „Czerwone Diabły” są niemal skazani i nie tylko Europa, ale cały świat stoi przed nimi otworem.

wtorek, 18 czerwca 2013

Premier League: podsumowanie sezonu 2012/13

Sir Alex Ferguson po bogatej i pełnej sukcesów karierze
trenerskiej, udał się na zasłużoną emeryturę
Sezon 2012/13 Premier League przeszedł do historii. Jego kulminacyjnym punktem było odejście z Manchesteru United trenera sir Alexa Fergusona, który doprowadził "Czerwone Diabły" do 20. tytułu mistrzowskiego w historii, a 13. za jego kadencji!

Na miejsce Fergusona przyszedł inny Szkot David Moyes. Nowych menadżerów będą także miały dwa pozostałe kluby, które uplasowały się na podium. Mowa o wicemistrzu – Manchesterze City, gdzie rządy zacznie sprawować Chilijczyk Manuel Pellegrini oraz trzeciej Chelsea Londyn, gdzie oficjalnie nowym szkoleniowcem został po raz drugi w karierze, Portugalczyk Jose Mourinho.

Poniżej opisujemy wszystkie kluby od miejsca 1. do 20., które zajęły na mecie sezonu 2012/13 w lidze angielskiej.

1. Manchester United. „Czerwone Diabły” w pięknym stylu już w kwietniu zdobyły mistrzowską paterę, która była uwieńczeniem kariery szkoleniowej sir Aleksa Fergusona. W ciągu 27 lat Szkot zdobył z MU aż 13 mistrzowskich tytułów. Odszedł w glorii chwały, przekazując stery swojemu rodakowi Davidowi Moyesowi. Klasą sam dla siebie był holenderski napastnik Robin Van Persie, który zdobył 26 bramek i koronę króla strzelców PL. Ponadto niezły sezon mieli : Wayne Rooney (12 goli i 10 asyst) oraz  Javier Hernandez (10 trafień i 3 ostatnie podania ). W obronie na lewej stronie dzielił i rządził Patrice Evra, który do 4 bramek dorzucił aż 5 asyst.

2. Manchester City. Podopieczni Roberto Manciniego (zwolnionego tuż przed końcem sezonu) po zdobyciu rok temu mistrzostwa Anglii w dramatycznych okolicznościach, w obecnym mocno spuścili z tonu. „The Citizens” byli gorsi aż o 11 punktów od lokalnego rywala. Najlepszym snajperem City był Edin Dżeko, który nie cieszył się dużym zaufaniem włoskiego szkoleniowca. Bośniacki napastnik pomimo tego, że wchodził z ławki w 16 spotkaniach, zdobył aż 14 goli! Dwucyfrową zdobycz bramkową zanotował także duet argentyńskich snajperów: Carlos Tevez (11 trafień i 8 asyst) oraz Sergio Aguero (12 bramek i 2 finalne podania). Sporym rozczarowaniem była postawa Davida Silvy, który co prawda zdobył  4 bramki i zaliczył 8 asyst, ale w przekroju całego sezonu był cieniem zawodnika, który poprowadził „Obywateli” do mistrzowskiego tytułu przed rokiem.

Frank Lampard (na zdj.) jest niczym wino,
im starszy tym lepszy
3. Chelsea Londyn. „The Blues” szybko stracili szansę na mistrzostwo. Trzecie miejsce zostało odebrane w stolicy Anglii jako porażka. Prowadzący w trybie awaryjnym zespół Chelsea, Rafa Benitez od listopada, kiedy to przejął drużynę po Roberto Di Matteo, nie miał łatwego życia w Londynie. Przeciwko niemu byli kibice, od których nasłuchał się wiele cierpkich słów. Jednak mimo tych przeciwności losu, Hiszpan zdołał wywalczyć miejsce na podium i wygrał także z Chelsea Ligę Europejską. Największą gwiazdą zespołu był przeżywający kolejną młodość, legenda klubu Frank Lampard, który skończył sezon z 15 golami, najwięcej w całym zespole i dzięki temu stał się najlepszym strzelcem wszech czasów w barwach „The Blues”! W sumie zdobył już 203 bramki i wyprzedził dotychczasowego lidera Bobby’ego Tamblinga. Bardzo dobry sezon mieli także Juan Mata (po 12 goli i asyst!), Eden Hazard (9 bramek i 11 końcowych podań), a także Branislav Ivanović, który grając na pozycji obrońcy aż 5 razy umieszczał piłkę w siatce rywali. Dobrze do składu „Niebieskich” wkomponował się ponadto brazylijski pomocnik Oscar, autor 4 trafień i 5 asyst.

4. Arsenal Londyn. „Kanonierzy” dzięki fantastycznej końcówce sezonu (14 punktów w ostatnich 6 meczach) wywalczyli czwarte miejsce i przepustkę do fazy eliminacyjnej Ligi Mistrzów. Najjaśniej świeciła gwiazda Theo Walcotta ( 14 goli i 10 asyst) oraz Santiago Cazorli (12 bramek i 11 finalnych podań). Niezły sezon zapisali także na swoje konto napastnicy Arsenalu, Niemiec Lucas Podolski (11 trafień i 9 asyst) oraz Francuz Olivier Giroud (11 goli i 3 asysty). Wojciech Szczęsny przez większą część sezonu był podstawowym golkiperem. Reprezentant Polski zagrał w bramce 25 spotkań. Natomiast Łukasz Fabiański, który był wiele miesięcy kontuzjowany, wystąpił w zaledwie w czterech meczach.

5. Tottenham Londyn. Gra „Kogutów” była uzależniona od jednego gracza, Garetha Bale’a, najlepszego zawodnika całego sezonu Premier League 2012/13. Walijczyk zdobył aż 21 bramek, w większości niezwykle efektownych po widowiskowych akcjach i pięknych strzałach z dystansu. Pomimo jego wysiłku i fantastycznej formy, starczyło to zaledwie na 5. miejsce. Ponadto na wyróżnienie w przekroju całych rozgrywek zasłużyli: znakomity belgijski obrońca Jan Vertonghen (4 gole i 3 asysty), napastnik Jermain Defoe (11 goli i 3 asysty), Aaron Lennon (4 trafienia i 7 finalnych podań) oraz pomocnik Clint Dempsey (7 bramek i 4 asysty). W kilku meczach błysnął także togijski snajper Emanuel Adebayor, autor 5 goli.

Marouane Fellaini był największą gwiazdą Evertonu
6. Everton F.C. Klub z Liverpoolu zanotował pod wodzą Davida Moyesa fantastyczny sezon. Popularni „The Toffees” wywalczyli prawo gry w kolejnej edycji Ligi Europejskiej. Gwiazdą zespołu był Marouane Fellaini, który miał więcej obowiązków w ofensywie niż miało to miejsce w sezonie 2011/12. Belg był królem powietrznych pojedynków. W sumie zdobył aż 11 bramek i zaliczył 5 asyst. Do jego poziomu dostosowali się także koledzy. Świetny sezon mieli ponadto tacy zawodnicy jak: Steven Pienaar (po 6 goli i asyst), Leighton Baines (po 5 bramek i finalnych podań), Kelvin Mirallas (6 trafień i 3 asysty), Victor Anichebe (6 goli i 4 asysty) oraz Nikica Jelavic, zdobywca 7 bramek. Szkocki menadżer Evertonu po zakończeniu sezonu po 11 latach odszedł z Goodison Park i w nagrodę dostąpił zaszczytu poprowadzenia w kolejnych rozgrywkach ekipy mistrza Anglii, Manchesteru United.

7. Liverpool F.C. Bardzo nierówna forma “The Reds”. Jednym z najlepszych, ale też najbardziej niepokornych zawodników całej ligi angielskiej był Luis Suarez, wicekról strzelców Premier League, który zdobył 23 gole. Urugwajski snajper w meczu z Chelsea pogryzł Branislava Ivanovicia i został surowo ukarany 10 meczową dyskwalifikacją. Zabraknie go w 6 pierwszych meczach nowego sezonu. W ekipie Brendana Rogersa jasnymi punktami byli ponadto: Daniel Sturridge (10 bramek), kapitan Steven Gerrard (po 9 trafień i asyst) oraz sprowadzony w zimowym okienku transferowym Philippe Coutinho. Brazylijczyk znakomicie zaaklimatyzował się w Liverpoolu, bowiem w 12 występach zdobył trzy bramki i zaliczył pięć asyst.

8. West Bromwich Albion. Popularne „Drozdy” na znakomitej ósmej pozycji zakończyły sezon 2012/13.
Romelu Lukaku (na zdj.) potwierdził
swoje nieprzeciętne umiejętności
Duża w tym zasługa trenera Steve’a Clarke’a. Jednak największy udział w tym sukcesie miał Romelu Lukaku, wypożyczony z Chelsea. Belgijski snajper zdobył 17 bramek, w tym hat-tricka w ostatniej kolejce z Manchesterem United w szalonym i porywającym widowisku, zakończonym remisem 5:5. Swoją cegiełkę dołożyli również irlandzki napastnik Shane Long, autor 8 goli i 4 asyst, nigeryjski snajper Peter Odemwingie(5 trafień i 3 asysty) oraz szkocki pomocnik James Morrison (5 bramek i 4 asysty).

9. Swansea City A.F.C. Walijski klub bardzo dobry sezon ukoronował wywalczeniem pucharu Ligi Angielskiej. Tym samym „Łabędzie” zagrają w Lidze Europejskiej. Pod wodzą Michaela Laudrupa Swansea prezentowała w większości spotkań niezwykle szybką i ofensywną piłkę. Gwiazdą zespołu był sprowadzony przed sezonem z Rayo Vallecano, Hiszpan Michu, który zdobył aż 18 goli. Z dobrej strony pokazali się ponadto Wayne Routledge, Jonathan De Guzman, Nathan Dyer, Pablo Hernandez oraz Angel Rangel.

10. West Ham United. „Młoty” z Londynu uplasowały się w samym środku stawki. W drugiej części rozgrywek motorem napędowym teamu Sama Allardyce’a był wypożyczony z Liverpoolu angielski „wieżowiec” Andy Carroll, który zdobył kilka ważnych bramek, łącznie siedem. Dorzucił do tego także 4 asysty. Niezwykle mocnym i pewnym punktem zespołu był fiński bramkarz Jussi Jaaskelainen, który swoimi fenomenalnymi paradami wielokrotnie ratował zespół przed utratą goli. Liderem środka pola był ofensywny pomocnik Kelvin Nolan, który został najlepszy strzelcem „Młotów” z dorobkiem 10 bramek.

11. Norwich City. Podopieczni Chrisa Hughtona prezentowali bardzo nierówną formę. Od 22 grudnia 2012 roku do 9 lutego 2013 zanotowali niechlubną passę 9 spotkań z rzędu bez wygranej. „Kanarkom” w oczy zaczęła zaglądać groźba degradacji. Jednak dwa ostatni spotkania sezonu PL rozstrzygnęli na swoją korzyść i klub z Carrow Road utrzymał się w angielskiej elicie. Czołowymi postaciami zespołu byli: angielski napastnik Grant Holt - zdobywca 8 bramek, jego rodak Anthony Pilkington – autor 5 trafień i 3 asyst oraz szkocki pomocnik Robert Snodgrass (po 6 goli i asyst).

Duet Berbatov-Duff rozumiał się niemal bez słów
12. Fulham Londyn. Kolejny klub ze stolicy Anglii zakończonego sezonu nie może zaliczyć do udanych. Ekipa prowadzona przez Martina Jola miała katastrofalną końcówkę rozgrywek, kiedy to przegrała 6 razy w ostatnich 8 meczach. Najlepszym zawodnikiem Fulham był niezawodny, już 32-letni Dimitar Berbatov, który strzelił aż 15 goli. Ponadto na wyróżnienie zasługują Irlandczyk Damien Duff (3 bramki i 7 asyst), kostarykański snajper Bryan Ruiz, autor 5 goli i 7 ostatnich podań, środkowy pomocnik Steve Sidwell (4 trafienia i 2 asysty), a także wschodząca gwiazda szwedzkiego futbolu Alexander Kacaniklic, zdobywca 4 bramek.

13. Stoke City. Klub rozgrywający na co dzień swoje mecze na Britannia Stadium bardzo słabo prezentował się na wyjazdach, skąd przywiózł zaledwie 14 punktów! Gwiazdą zespołu był bramkarz Asmir Begovic, który w aż 12 meczach zachował czyste konto. Natomiast odpowiedzialność zdobywania goli spoczęła głównie na barkach, takich zawodników jak: Peter Crouch (7) i Jonathan Walters (8). W linii obrony z kolei świetne recenzje zbierał Ryan Shawcross, który w nagrodę zadebiutował w reprezentacji Anglii w przegranym listopadowym spotkaniu ze Szwecją.

14. Southampton F.C. Beniaminek świetnie prezentował się w meczach z czołowymi zespołami, natomiast gorzej szło mu w konfrontacji z teoretycznie słabszymi rywalami. Gwiazdą pierwszej wielkości w ekipie „Świętych” był Rickie Lambert, najskuteczniejszy angielski napastnik w całej Premier League. Zdobył on 15 bramek i dołożył do tego 5 asyst. Kroku starali się mu dotrzymywać Jay Rodriguez (6 bramek i 5 asyst), Urugwajczyk Gaston Ramirez, autor 5 goli oraz Adam Allana ( 3 gole i 5 ostatnich podań). W bramce mieliśmy polski akcent w osobie Artura Boruca, który po nieudanym początku szybko się pozbierał i wskoczył do bramki, stając się pewnym punktem „Świętych” już do końca sezonu. Warto także zwrócić uwagę na wychowanków szkółki piłkarskiej Southampton. Nazwiska młodziutkich graczy takich jak: Luke Shaw, James Ward-Prowse może jeszcze nie mówią zbyt wiele znawcom futbolu, jednak stopniowo wprowadzani do zespołu za parę lat mogą stać się wiodącymi postaciami "Świętych".

15. Aston Villa. Gdyby nie fantastyczna forma Christiana Benteke, zespół z Birmingham spadłby do
Belg Christian Benteke (na zdj.) to
jedno z największych objawień
Premier League 2012/13
Championship. Belgijski snajper dwoił się i troił, zdobywając aż 19 bramek, które okazały się być na wagę utrzymania w PL. Dobry sezon zanotował także młody Austriak, Andreas Weimann, który błysnął w kilku spotkaniach, strzelając w sumie 7 goli. Swoją cegiełkę do utrzymania się podopiecznych Paula Lamberta w PL dołożył także Gabriel Agbonlahor, autor 9 trafień i 3 asyst.

16. Newcastle United. Po ubiegłorocznym świetnym sezonie, w obecnym fani drużyny z St James’ Park musieli przełknąć gorzką pigułkę. „Sroki” były o włos od spadku z PL! Wielkim blamażem zakończył się mecz z Liverpoolem 0:6 na własnym obiekcie! Elementem charakterystycznym dla drużyny Newcastle była wielka kolonia piłkarzy rodem z Francji. I to właśnie oni, mowa o Hatemie Ben Arfie i Yoan’ie Gouffran’ie zapewnili „Srokom” utrzymanie dopiero w przedostatniej kolejce, po wygranej na wyjeździe 2:1 ze zdegradowanym już QPR. Z dobrej strony pokazali się ponadto kolejny reprezentant „Trójkolorowych” Yohan Cabaye – 6 bramek i 2 asysty oraz Senegalczyk Papis Demba Cisse, autor 8 goli. Wydaje się, że Newcastle spokojnie utrzymałoby się, gdyby nie sprzedaż w zimowym okienku transferowym do londyńskiej Chelsea swojego najlepszego zawodnika Demby Ba, który w rundzie jesiennej imponował wielką formą, zdobywając aż 13 goli w 19 występach!

17. Sunderland A.F.C. Podopieczni ekscentrycznego trenera Paulo Di Canio niemal do ostatniej kolejki drżeli o ligowy byt. Wiodącymi zawodnikami ekipy ze Stadium of Light byli: najlepszy strzelec, Szkot Steven Fletcher - autor 11 ligowych goli, ofensywny pomocnik Stephane Sessegnon – 7 bramek i 3 asysty, Adam Johnson – 5 trafień i 6 ostatnich podań oraz Craig Gardner, zdobywca 6 goli.

18. Wigan Athletic. Fatalny finisz w PL sprawił, że „The Latics” musieli pożegnać się z angielską elitą. Podopieczni Roberto Martineza, który został nowym szkoleniowcem Evertonu, z ostatnich 8 spotkań wygrali zaledwie jedno. Gwiazdą zespołu był Arouna Kone, który trafiał aż 11-krotnie do siatki rywali i dorzucił do tego 5 asyst. Niezłe recenzje zbierali także: Shaun Maloney – 6 goli i 8 asyst, Franco Di Santo – 5 bramek oraz Jean Beausejour – 1 trafienie i 7 ostatnich podań. Na osłodę „Atletom” z Wigan pozostaje sensacyjny triumf w rozgrywkach Pucharu Anglii po wygranej w finale na Wembley z Manchesterem City 1:0. Dzięki temu w następnym sezonie wystąpią w Lidze Europejskiej.

19. Reading F.C. Outsider rozgrywek, który prezentował dramatyczną formę w przekroju całego sezonu – tylko 6 wygranych w 38 meczach! Na wyjazdach podopieczni Nigela Adkinsa wywalczyli zaledwie 8 oczek. Graczem do którego nie można mieć żadnych zastrzeżeń był bez cienia wątpliwości super rezerwowy – Adam Le Fondre, który strzelił 12 bramek. Anglik wystąpił w zaledwie 11 meczach od pierwszej minuty, natomiast w 23 pojawiał się na placu gry z ławki! Na słowa uznania zasługuje także postawa Walijczyka Hala Robsona-Kanu, autora 7 goli, Francuza Jimmy’ego Kebe oraz Rosjanina Pavela Pogrebnyaka. Dwaj ostatni zdobyli po pięć bramek.


Gole Loica Remy'ego nie uratowały
QPR przed spadkiem
20. Queens Park Rangers. Spadkowicz z Londynu wygrał najmniej meczów, zaledwie cztery spośród wszystkich drużyn Premier League. 25 zdobytych punktów przez podopiecznych Harry’ego Redknappa nie świadczy najlepiej o ekipie z Londynu. Niewiele pozytywnego można napisać o ekipie z Lotus Road. Z dobrej strony pokazał się w QPR, sprowadzony zimą francuski napastnik Loic Remy, autor 6 trafień w 14 meczach. W kilku spotkaniach błysnął, pokazując nieprzeciętne umiejętności techniczne, Marokańczyk Adel Taarabt – 5 goli i 4 asysty. Ponadto 4 bramki dołożył Bobby Zamora, a 2 Adros Townsend, który został wypożyczony z Tottenhamu.