niedziela, 14 sierpnia 2016

Problemy defensywne zmorą Arsenalu przed startem Premier League. Co wymyśli Wenger?

Trener Arsenalu ma niebywale twardy orzech do zgryzienia. Na początku sezonu w składzie Kanonierów powstała ogromna wyrwa na środku defensywy. Do wyłączonego z gry na długie miesiące Pera Mertesackera dołączył Gabriel Paulista, który w ostatnim meczu kontrolnym z Manchesterem City doznał kontuzji stawu skokowego wykluczającej go na co najmniej 6-8 tygodni. Czy The Gunners zdążą jeszcze sprowadzić klasowego stopera, który załatałby dziurę na środku obrony?

źródło: Singha94, Wikimedia Commons
Wszyscy kibice zespołu z Emirates Stadium coraz bardziej nerwowo obgryzają paznokcie, bowiem Arsenal przystępuje do inauguracyjnego meczu nowego sezonu angielskiej ekstraklasy mocno osłabiony w linii defensywnej. Jak zatem będzie wyglądała obrona Kanonierów na spotkanie z Liverpoolem?

Szukając odpowiedzi na to pytanie nie sposób nie wspomnieć o nagminnych kontuzjach, które sieją spustoszenie w ekipie prowadzonej przez Arsène’a Wengera. Wielomiesięczne czy też wielotygodniowe urazy powodują, że francuski szkoleniowiec ma niezwykle ograniczone pole manewru. Wydawać by się mogło, że nad klubem z północnego Londynu wisi swoiste fatum, bowiem kontuzje są już na trwale wpisane w funkcjonowanie The Gunners. Tym razem los nie oszczędził środkowych obrońców Kanonierów i przed nowym sezonem Wenger ma nie lada kłopot, aby zestawić linię defensywy na niedzielny mecz z ekipą Jürgena Kloppa.

źródło: DailyMail.co.uk
Pierwszym ciosem dla Arsenalu była kontuzja doświadczonego stopera Pera Mertesackera. 31-letni Niemiec w meczu sparingowym z RC Lens doznał niezwykle poważnego urazu kolana, który eliminuje go z gry nawet na 5 miesięcy!

Plaga nieszczęść, jaka spotkała ekipę Kanonierów osiąga coraz większe rozmiary. Kolejnym pechowcem, który podzielił los Mertesackera jest Gabriel Paulista. Brazylijski stoper w ostatnim meczu towarzyskim doznał z kolei poważnej kontuzji kostki.
„Lekarze wystawili Gabrielowi wstępną diagnozę. To bolesny uraz. Mam nadzieję, że nie jest to zły znak. Musimy zbadać, jak mocno uszkodzone zostały więzadła. Mamy sporo problemów w defensywie”Arsène Wenger
To nie koniec kłopotów Arsenalu związanych z formacją defensywną. Laurent Koscielny jest filarem obrony The Gunners, ale zaledwie kilka dni temu powrócił do treningów z zespołem klubowym po tym, jak reprezentował Francję w finałach Mistrzostw Europy, skąd przywiózł srebrny medal.
W środowisku piłkarskim słychać coraz więcej głosów, że Arsenal powinien konieczne dokonać natychmiastowego wzmocnienia na środku obrony. Arsène Wenger od kilku lat wykazuje się jednak niebywałą opieszałością na rynku transferowym. Doświadczony Francuz doskonale znany jest z tego, że stroni od wydawania astronomicznych sum pieniędzy na piłkarzy wartych powyżej 30 mln €. Dotychczas wzmocnienia „na szybko” raczej nie przynosiły pożytku ekipie Kanonierów. Przykładem są niewypały transferowe w osobach Kim Källströma czy Wellingtona, którzy zamiast stanowić o faktycznej sile uderzeniowej Arsenalu, stali się pośmiewiskiem i nie zagrzali zbyt długo miejsca na The Emirates. Szwed wystąpił w zaledwie 4 spotkaniach, natomiast Brazylijczyk w oficjalnym meczu nie pojawił się w koszulce Kanonierów ani razu!

Aby nie powtórzyć tych samych błędów, włodarze Arsenalu powinni zatem z wielką skrupulatnością przeczesać rynek transferowy, aby znaleźć obrońcę o profilu odpowiadającym zespołowi z północnego Londynu. Jedyną słuszną drogą dla The Gunners zdaje się być sięgnięcie do portfela i zainwestowanie wreszcie sporej gotówki na stopera z prawdziwego zdarzenia, gotowego od razu wskoczyć do podstawowej jedenastki. Wówczas nie ucierpiałaby jakość formacji defensywnej Arsenalu.

Podobnego zdania jest były napastnik Kanonierów Kevin Campbell:
„Jeśli Wenger zamierza udać się na zakupy, będzie musiał zrobić to bardzo szybko albo postawić na młodego piłkarza na środku obrony”
Wobec notorycznych kłopotów ze zdrowiem stoperów, celem transferowym numer 1 dla Arsenalu jest w tej chwili Shkodran Mustafi. Obrońcy Valencii zabrakło w kadrze hiszpańskiej ekipy na mecz z gwiazdami ligi nigeryjskiej i jest już podobno o krok od zasilenia The Gunners. Niemiec ma kosztować ekipę z Emirates Stadium około 30 mln €. 24-latek w przeszłości był już związany z klubem Premier League, gdy reprezentował barwy Evertonu, ale klimat Wysp Brytyjskich nie bardzo mu służył. W ciągu trzech lat ani razu nie powąchał murawy w angielskiej ekstraklasie, a jedyną szansę otrzymał w sezonie 2009/10 w spotkaniu Ligi Europy z Bate Borysów (0:1).
 Nie bez powodu reprezentant Niemiec porównywany jest do swojego rodaka Pera Mertesackera, którego w tym roku nie zobaczymy już na boiskach Premier League. Mustafi (24 lata) jest nie tylko o 7 lat młodszy od kapitana Arsenalu, ale również dysponuje znacznie skromniejszymi warunkami fizycznymi (184 cm wzrostu przy 198 cm Pera). Niezwykle ciekawie wygląda porównanie statystyczne obu stoperów w sezonie 2015/16. Mustafi wygrał 87 ze 120 pojedynków powietrznych, natomiast Mertesacker był lepszy w 52 z 67. Lepiej w tym względzie wypada zatem 31-latek, który ma korzystniejszy wskaźnik procentowy (77,61% do 72,5%). Ponadto warto także zwrócić uwagę na fakt, że to jednak sporo niższy Mustafi zdobył głową dwa gole, przy ani jednej Mertesackera.



 Poniżej jeszcze jedno zestawienie obu graczy w najważniejszych statystykach z punktu widzenia obrońców – średniej liczby przechwytów, zablokowanych uderzeń oraz zażegnania niebezpieczeństwa pod własną bramką.



Analizując powyższą grafikę wydaje się, że sprowadzenie Mustafiego na Emirates Stadium może być rozsądnym posunięciem, na którym Arsenal może tylko skorzystać. 24-latek w poprzednim sezonie był wyraźnie lepszy w każdym aspekcie gry obronnej od Mertesackera. Ponadto Mustafi jest zawodnikiem znacznie bardziej wszechstronnym od bardziej doświadczonego rodaka. Może występować nie tylko na środku obrony, ale także na prawej stronie bloku defensywnego, gdzie grał już w reprezentacji Niemiec podczas Mistrzostw Świata 2014 w Brazylii, które zakończyły się dla Die Mannschaft zdobyciem złota.
W angielskiej prasie pojawiają się także inne kandydatury środkowych obrońców, którzy mogliby wzmocnić Kanonierów. Dominują zwłaszcza dwa nazwiska – Federico Fernandeza i Jonny’ego Evansa. Argentyńczyk reprezentuje obecnie barwy Swansea City i jest wyceniany na 10 mln £. Natomiast obecność 28-letniego Anglika w gronie potencjalnych wzmocnień Arsenalu musi być sporym zaskoczeniem dla wielu fanów The Gunners. Reprezentant Irlandii Północnej zaprezentował się co prawda korzystnie podczas EURO 2016 i miałby kosztować aż 15 mln £, ale przez 11 lat gry na Old Trafford miewał duże wahania formy. Dopiero po przyjściu do West Bromwich Albion ustabilizował swoją pozycję i mógł liczyć na regularne występy w ekipie z The Hawthorns. Czy obaj stoperzy rzeczywiście prezentują poziom na miarę wicemistrza Anglii?

Zdaniem niektórych kupienie Evansa mogłoby wywołać tylko rozpacz u fanów Arsenalu, co dobitnie dokumentuje poniższa fotografia:
Jeżeli nie uda się sprowadzić w porę żadnego z wymienionych powyżej graczy, w pierwszym meczu sezonu z Liverpoolem z pewnością zagra ktoś z trójki młodych, niedoświadczonych piłkarzy. Mowa o Calumie Chambersie, Robie Holdingu i naszym rodaku – Krystianie Bieliku, o czym zdążył napomknąć Arsène Wenger na konferencji prasowej po sparingu z Chivas Guadalajara.
„Per Mertesacker jest w tej chwili kontuzjowany, a Laurent Koscielny przebywa na wakacjach. Gabriel też nie może grać. Ktoś z tej trójki może wystąpić w pierwszym meczu sezonu lub co najmniej znaleźć się na ławce. Na tę chwilę każdy ma szanse. Niedługo podejmę ostateczną decyzję”
Cały tercet to gracze nieopierzeni, którzy do zespołu wprowadzani są stopniowo, a swoje szanse dostawali w letnich sparingach. Najbardziej doświadczonym i uniwersalnym graczem z tego grona jest Calum Chambers, który wystąpił w poprzednim sezonie w 12 meczach Premier League, ale tylko dwa razy w podstawowym składzie. Pozostała dwójka nie zagrała jeszcze choćby minuty w Premier League.

Przed nadchodzącymi rozgrywkami Arsenal sprowadził z Boltonu Wanderers wielce obiecującego 21-letniego Roba Holdinga, przeznaczając na niego aż 5 mln €. Arsène Wenger niezwykle ciepło wypowiada się o nowym zawodniku The Gunners, nawiązując jednocześnie do dwóch pozostałych młokosów:
„Bardzo szybko zaadaptował się do zespołu. Zresztą cała trójka jest bardzo utalentowana, ale przy okazji brakuje im też nieco doświadczenia”
Holding bardzo dobrze spisywał się w letnich sparingach, które Arsenal rozegrał podczas tournée po USA. W poprzednim sezonie w ekipie Kłusaków na zapleczu Premier League wybiegał na murawę 26 razy, ale nie można zapominać o tym, że Bolton opuścił szeregi Championship tracąc niechlubną liczbę 81 bramek, przy dużym udziale Anglka

Z kolei najmłodszy z tego grona 18-letni Krystian Bielik jest melodią przyszłości Arsenalu i jednocześnie kapitanem młodzieżowego zespołu rezerw. Francuski szkoleniowiec dał Polakowi niezwykle duży kredyt zaufania, włączając go do kadry pierwszego zespołu i zabierając na przedsezonowe zgrupowanie do Stanów Zjednoczonych. Mierzący aż 190 cm Bielik zrobił na wielu obserwatorach bardzo pozytywne wrażenie i zaprezentował, pomimo młodego wieku, spore umiejętności czysto piłkarskie. W sumie wystąpił we wszystkich sparingach, kolejno po 45 minut z RC Lens (1:1), MLS All-Stars (2:1) i Guadalajarą (1:1), 90 minut z Vikingiem (8:0) oraz symboliczną jedną minutę z Manchesterem City (3:2).


Co ciekawe, były gracz Legii Warszawa występował nie tylko na swojej nominalnej pozycji defensywnego pomocnika. Wenger testował także warianty gry z Bielikiem na środku obrony. 18-latek terminując na Emirates Stadium przez półtora roku w akademii Arsenalu poprawił znacząco nie tylko wyprowadzanie piłki i celność podań (w meczu z Guadalajarą zanotował aż 97%), ale nabrał również tężyzny fizycznej, która jest niezbędna, aby rywalizować w Premier League. Przed 19-latkiem otwiera się zatem być może życiowa szansa debiutu i to od razu w prestiżowym starciu z Liverpoolem. Na pewno Bielik dostanie swoje pierwsze minuty w nowym sezonie angielskiej ekstraklasy, a od tego, jak się w nich zaprezentuje będzie zależeć, czy w styczniu trafi na wypożyczenie (prawdopodobnie do jednego z klubów Championship), czy jego kariera w klubie z Emirates Stadium rozpocznie się na dobre.
Wenger nie podjął jeszcze ostatecznej decyzji, którzy stoperzy wystąpią w podstawowym składzie w meczu z The Reds, ale w obliczu kontuzji Paulisty Laurent Koscielny jest absolutnym pewniakiem. Pozostaje tylko pytanie, kto będzie partnerem reprezentanta Francji?

Wydaje się, że największe szanse ma jednak Calum Chambers, który zdaniem portalu SkySports wyjdzie w niedzielę na murawę The Emirates. Poniżej przypuszczalne zestawienie linii obrony Kanonierów na mecz z Liverpoolem:


 Problemy zdrowotne stoperów Arsenalu spędzają Arsène’owi Wengerowi sen z powiek już od kilku dni. Czy stojący w obliczu poważnych problemów ze skompletowaniem formacji obrony Kanonierzy zdecydują się zakontraktować Mustafiego, który w przypadku zasilenia Arsenalu będzie pewniakiem do wyjściowego składu, czy też francuski menedżer dokona jednak ryzykownego ruchu stawiając na jednego z młodych zawodników?

Tekst został także opublikowany na stronie NaszFutbol.com.

niedziela, 7 sierpnia 2016

Sunderland w kropce. Czy kolonia graczy Manchesteru United rozwiąże problemy Czarnych Kotów?

Sunderland AFC w poprzednim sezonie tradycyjnie rzutem na taśmę uratował się przed spadkiem z Premier League wygrywając 4 ostatnie ligowe spotkania. Przed rozpoczynającą się 13 sierpnia nową kampanią angielskiej ekstraklasy, już z nowym szkoleniowcem Davidem Moyesem, włodarze Czarnych Kotów chcą odpowiednio skompletować kadrę, aby taka sytuacja się nie powtórzyła. Kierunkiem transferowym, który szczególnie upodobała sobie ekipa ze Stadium of Light jest czerwona część Manchesteru. Na celowniku Sunderlandu znalazła się niemal cała kolonia graczy Czerwonych Diabłów, którzy w ostatnim czasie niekoniecznie stanowili wartość dodaną zespołu z Old Trafford. Czy polityka mająca na celu pozyskiwanie piłkarzy znajdujących się na zakręcie kariery jest właściwa dla klubu walczącego o utrzymanie?

źródło: Wikimedia Commons, Eric Harlow, CC 2.0
David Moyes powrócił do pracy na Wyspach Brytyjskich po nieudanym epizodzie w Hiszpanii, gdzie do listopada 2015 roku prowadził Real Sociedad San Sebastian. Na stanowisku trenera Czarnych Kotów zastąpił specjalistę od utrzymywania zespołów w Premier League – Sama Allardyce’a, który otrzymał posadę selekcjonera reprezentacji Anglii. Przed 53-letnim menedżerem nowy etap w karierze trenerskiej w klubie, który wcześniej już dwukrotnie proponował pracę Szkotowi. Udało się jednak dopiero za trzecim podejściem.
„Cieszę się na to wyzwanie. Jestem podekscytowany szansą, którą otrzymałem. Przejmuję wielki brytyjski klub z dużym wsparciem i nie mogę doczekać się ponownej pracy w Premier League” – powiedział Moyes tuż po podpisaniu 4-letniego kontraktu z ekipą Sunderlandu
Już na pierwszej konferencji prasowej, zaledwie tydzień po objęciu klubu z hrabstwa Tyne and Wear, Moyes przedstawił swoje transferowe priorytety, które ma zamiar szybko wdrożyć w życie.

Szkot zaczął przeczesywać brytyjski rynek w poszukiwaniu potencjalnych wzmocnień Sunderlandu. Do jego notesu trafiło kilka nazwisk piłkarzy, z którymi miał już okazję pracować w czasie kadencji na Old Trafford. W orbicie zainteresowań nowego menedżera Czarnych Kotów znajduje się Adnan Januzaj wprowadzony do dorosłego futbolu i pierwszego składu Manchesteru United przez samego… Moyesa.

21-letni Belg w premierowym sezonie w barwach MU wystąpił aż 35 razy, jednak później, po odejściu Szkota, został odstawiony na boczny tor przez kolejnego trenera – Louisa Van Gaala. Januzaj został wypożyczony do Borussii Dortmund, gdzie wystąpił zaledwie w 12 meczach i zupełnie nie spełnił oczekiwań. W trybie ekspresowym wrócił na Old Trafford już w styczniu 2016 roku i od tego momentu miał wielkie problemy, aby załapać się nawet do kadry meczowej.
Drugim piłkarzem, na którego Sunderland zagiął parol jest Marouane Fellaini. Reprezentanta Belgii nie bez kozery określa się mianem „pupilka Moyesa”. 28-letni pomocnik z bujnym afro na głowie bardzo cenił sobie współpracę z tym szkoleniowcem, najpierw w Evertonie, a następnie w Manchesterze United. Na każdym kroku podkreślał, że Szkot jest dla niego niczym drugi ojciec. Zwolnienie 53-latka ze stanowiska menedżera Czerwonych Diabłów było dla Belga prawdziwym ciosem.
„Kiedy odszedł, byłem bardzo smutny. O jego zwolnieniu dowiedzieliśmy się po porażce z Evertonem z radia i telewizji. To, że się wzruszyłem, jest dla mnie normalne – przecież jestem tylko człowiekiem. Współpracowaliśmy przez sześć lat, a on był dla mnie jak drugi ojciec. Moyes bardzo mi pomógł” – Marouane Fellaini

Trener Sunderlandu o możliwym sprowadzeniu powyższego duetu na Stadium of Light powiedział: „Jeśli któryś z tych dobrych piłkarzy chciałby do mnie dołączyć, będę bardzo szczęśliwy. Jesteśmy zainteresowani ich pozyskaniem”. Czy rzeczywiście Januzaj i Fellaini byliby wartościowymi wzmocnieniami klubu z hrabstwa Tyne and Wear? Można z tym polemizować, bowiem w ostatnich miesiącach forma obu belgijskich pomocników znajdowała się raczej na krzywej opadającej. Jednym z głównych powodów zainteresowania Sunderlandu graczami MU wydaje się być dobra znajomość wspomnianej dwójki ze szkockim trenera. Moyes ponadto lubi otaczać się piłkarzami, których zna jak łyse konie i po których wie, czego może się spodziewać. Przeszkodą w sprowadzeniu Belgów na Stadium of Light może się jednak okazać wynagrodzenie, bowiem dopiero tygodniówka na poziomie co najmniej 80 tys. £ mogłaby zadowolić obu zawodników.

Poniżej statystyczne zestawienie Marouane’a Fellainiego w barwach Manchesteru United (zwycięstwa – na zielono, remisy – na szaro, porażki – na pomarańczowo):

źródło: WhoScored.com
To jednak nie koniec potencjalnych wzmocnień z Manchesteru United. W spekulacjach prasowych przewija się także nazwisko Willa Keane’a, rezerwowego napastnika Czerwonych Diabłów, który nie ma żadnych szans na występy w drużynie José Mourinho. Dotychczas 23-letni napastnik tułał się po boiskach Championship, ale w żadnej z dotychczasowych ekip swoją grą nie olśnił i z podkulonym ogonem szybko powracał na Old Trafford po wygaśnięciu wypożyczenia. Wydaje się zatem, że ewentualna przeprowadzka do Sunderlandu wcale nie byłaby dla młodego Anglika wybawieniem, skoro miał on wielkie problemy, aby zaaklimatyzować się w niższej klasie rozgrywkowej. Dodatkowym problemem jest skuteczność Keane’a, bowiem w Sheffield Wednesday oraz Preston North End uzbierał łącznie zaledwie… 4 gole.
Moyes na premierowej konferencji prasowej odniósł się również do zwycięstw, które są solą futbolu. Według Szkota na starcie nowego sezonu ważniejsza będzie wygrana odniesiona w kiepskim stylu, a wszystko po to, aby zadowolić kibiców trzema punktami. Jego zdaniem Sunderland ma spory potencjał, dzięki któremu będzie możliwy stały progres zespołu.

Wielkim orędownikiem sprowadzenia Moyesa na Stadium of Light był Ellis Short, amerykański właściciel klubu z północno-wschodniej Anglii. 55-letni biznesmen uważa, że Szkot jest idealnym człowiekiem na stanowisko trenera Sunderlandu i od samego początku był dla niego priorytetem.

 “On był moim celem numer jeden od czasu ostatnich 5 zatrudnionych trenerów, ale wcześniej nie byliśmy w stanie sprowadzić go do klubu. W końcu jednak witamy Moyesa i jest to fantastyczna wiadomość dla Sunderlandu”
W czasie swojej 11-letniej kariery szkoleniowej Moyes nigdy nie zajął ze swoim zespołem w Premier League miejsca niższego niż ósme. Z pewnością taki wynik z Sunderlandem przeszedłby najśmielsze oczekiwanie całego zarządu z Ellisem Short’em na czele. W tej chwili wydaje się to pozostawać wyłącznie w sferze iluzji, zważywszy na fakt, że kadra Czarnych Kotów potrzebuje świeżej krwi i natychmiastowych wzmocnień.

Poniżej pełne zestawienie dotychczasowych rezultatów pracy Moyesa na Wyspach Brytyjskich:


Źródło: BBC.com

Wszyscy kibice zasiadający na Stadium of Light mają nadzieję, że poprzedni niezwykle nerwowy sezon będzie tylko odległym wspomnieniem. Sam Allardyce dopisał piękny rozdział do kart historii 6-krotnego mistrza Anglii zakończony utrzymaniem w angielskiej ekstraklasie. Nagroda od angielskiej federacji w postaci stanowiska trenera reprezentacji Synów Albionu przyszła nadspodziewanie szybko. David Moyes wystawił zresztą niezwykle pochlebną laurkę swojemu 61-letniemu poprzednikowi.
„To, czego dokonał Sam, było niesamowite. Utrzymanie tego zespołu to była klasa światowa”
Szkot odniósł się także do swojego nieudanego pobytu w zespole Realu Sociedad, który podobno bardzo go wzmocnił i spowodował, że stał się lepszym trenerem.
„Ten czas dał mi niewiarygodne spojrzenie na to, jak jest na samym szczycie. Przekonałem się, gdzie mogę pracować i poznałem swój poziom. Jest to także wyróżnienie, gdyż takiej pracy nie otrzymują ludzie, którzy nie osiągnęli czegoś wcześniej. Pracy w Realu Madryt, Barcelonie czy Manchesterze United nie dostają trenerzy bez powodu. Tak oczywiście, że teraz jestem lepszym menedżerem. Miałem kilka możliwości i to wielkich, a z czasem docenia się takie sytuacje. Teraz nadszedł czas na pracę w Sunderlandzie. To bardzo mi pasuje”
David Moyes to typ trenera, który potrzebuje czasu, aby jego praca przyniosła spodziewane i długofalowe efekty. Przejmując Sunderland, który dotychczas nie sfinalizował przed zbliżającym się wielkimi krokami nowym sezonem ani jednego transferu (!). Szkot wchodzi zatem na pokład statku, który dryfuje po bardzo niespokojnych wodach, pełnych czyhających dookoła zagrożeń. Do tej pory kariera 53-letniego trenera przypominała swoistą sinusoidę. Po całkiem dobrym okresie pracy w Evertonie, ostatnie lata były dla Moyesa kompletnie nieudane. Najpierw praca w Manchesterze United, a następnie w Realu Sociedad mocno nadszarpnęły jego reputację. Stanowisko menedżera Sunderlandu ma być dla niego trampoliną do odbudowania swojej pozycji na trenerskiej giełdzie Premier League, gdzie będą konkurować ze sobą fachowcy z najwyższej półki, na czele z José Mourinho, Pepem Guardiolą czy Antonio Contem.
„To są najlepsi menedżerowie. Jeśli mam z nimi uczciwie walczyć, proszę bardzo. W Premier League jest wspaniała grupa trenerów i chciałem znaleźć się między nimi” – powiedział Moyes
Moyes na wzmocnienia w letnim okienku transferowym otrzymał do dyspozycji kwotę w wysokości 40 mln £, która cały czas pozostaje nienaruszona. Zegar tyka coraz szybciej, bowiem nowy sezon Premier League startuje już w następny weekend, a na Stadium of Light dotychczas nie zawitał choćby jeden nowy gracz! Czy szkocki menedżer zdąży zatem dokonać wzmocnień w postaci swoich byłych podopiecznych z Manchesteru United i czy rzeczywiście sprowadzeni gracze okażą się dla Sunderlandu piłkarskimi wybawicielami?

Tekst można również przeczytać na portalu Naszfutbol.com bogatym w treści piłkarskie.

wtorek, 2 sierpnia 2016

Wierny jak Deeney. Czy kapitan Watfordu podjął słuszną decyzję zostając na Vicarage Road?

Troy Deeney kilka dni temu zadecydował o swojej przyszłości. Postanowił pozostać w zespole Szerszeni, odrzucając tym samym lukratywną ofertę Leicester City. Kapitan Watfordu związał się z ekipą z Vicarage Road nową 5-letnią umową. Czy 28-letni napastnik nie przegapił jednak życiowej szansy, rezygnując z przenosin do mistrza Anglii?

źródło: Wikimedia CC 2.0, Franziska
Włodarze Leicester czynili zakusy na gwiazdę The Hornets od dobrych kilku tygodni. Za transfer Deeneya na King Power Stadium proponowali Watfordowi oszałamiającą kwotę w wysokości pomiędzy 25 a 30 mln £! Kapitan drużyny z hrabstwa Hertfordshire, który w wielkim stopniu przyczynił się w poprzednim sezonie do utrzymania beniaminka w angielskiej elicie, odrzucił tą ofertę i postanowił pozostać wierny Szerszeniom, podpisując nową umowę aż do 2021 roku, z tygodniówką w wysokości 50 tys. £.
Troy Deeney w zespole Watfordu gra już od niemal 6 lat i dalej będzie kontynuował swoją karierę na Vickarage Road. W tym czasie stał się klubową ikoną, niemalże legendą i jednocześnie piłkarzem, który nie tylko dyryguje całym zespołem na boisku, ale jest także etatowym i niezawodnym wykonawcą rzutów karnych. Od 2010 roku Anglik zdobył dla The Hornets aż 91 bramek w 195 meczach ligowych, najpierw na szczeblu Championship, a następnie Premier League. W minionej kampanii umieszczał piłkę w siatce rywali 13-krotnie, dokładając do tego 7 asyst.
Deeney, zanim został wypatrzony przez włodarzy Watfordu w lipcu 2010 roku (wówczas zapłacono za napastnika zaledwie 725 tys. € – przyp. red.), reprezentował barwy grającego na poziomie League One Walsall, a następnie przez trzy miesięce przebywał na wypożyczeniu w zespole Halesowen, występującym w… VII lidze angielskiej.

Dobra gra w Walsall i zdobycie 26 goli w ciągu dwóch sezonów okazały się wystarczającą przepustką na Vickarage Road. Deeney początki w ekipie Szerszeni miał jednak bardzo słabe, ale po odpowiednio przepracowanym okresie przygotowawczym rok później błyskawicznie wskoczył na wyższy poziom. W ciągu 5 lat w Championship Deeney stopniowo rozwijał się, nabierając przy tym coraz większej pewności siebie i śrubując strzeleckie osiągnięcia. W sumie na zapleczu Premier League zdobył dla The Hornets aż 78 bramek!


Jego gwiazda świeciła pełnym blaskiem, a w parze z Odionem Ighalo, obecnym partnerem w linii ataku, okazał się głównym architektem awansu Watfordu do najwyższej klasy rozgrywkowej. Zabójczy angielsko-nigeryjski duet błyszczał również w poprzednim sezonie w Premier League. Deeney miał udział w 35% bramek całej ekipy, natomiast współczynnik Ighalo był jeszcze wyższy i wyniósł aż 41%! Poniżej procentowy udział dwójki napastników Szerszeni na tle innych wyborowych snajperów angielskiej ekstraklasy.

źródło: WhoScored
Deeney nigdy nie był wybitnym technikiem, ale typem napastnika, którego specjalnością są strzały z dystansu, a także granie długich piłek, adresowanych bezpośrednio do swojego partnera z formacji ataku. Snajper Watfordu potrafi doskonale ściągnąć na siebie obrońców, pozostawiając w ten sposób wolny korytarz dla Ighalo, który potrafi robić z tego odpowiedni użytek.

Czy 28-letni Anglik nie przegapił zatem życiowej szansy, rezygnując z przenosin do mistrza Anglii? Oddajmy głos samemu zainteresowanemu, który świadomie zrezygnował z niepowtarzalnej szansy występów w lukratywnych rozgrywkach Ligi Mistrzów w barwach Leicester City.

 Ten klub wiele dla mnie znaczy i chcę być jego częścią. Niezwykle uważnie słuchałem wszystkiego, co zostało mi przekazane ostatnio w zespole. Rozmawialiśmy o różnych sprawach w niezwykle rzeczowy i sensowny sposób, a to pomogło mi uporządkować myśli. Kiedy jesteś pośrodku czegoś, to możesz uważać za oczywistą rzecz, jak szybko wszystko się toczy. Nie sądzę, aby to dotyczyło właśnie mnie. Jasne jest, że Watford nigdy nie będzie się bił nawet o drugą pozycję, ale ja czuję, że moja kariera idzie w odpowiednim kierunku” – powiedział 28-latek dla oficjalnej strony klubowej Watfordu
Pomimo że była to w pełni suwerenna decyzja samego Deeneya, jego pracodawca także nie chciał dopuścić do straty najlepszego strzelca zespołu. Poza znakomitą formą prezentowaną przez Anglika, koronny argument stanowiła wysokość kwoty, jaką trzeba by było zapłacić byłemu pracodawcy piłkarza – Walsall. W przypadku wytransferowania Deeneya do ekipy Lisów za sumę przekraczającą 500 tys. £ opłata ta wyniosłaby aż 25% wartości transferu.

W ostatnich tygodniach w angielskiej prasie pojawiało się mnóstwo spekulacji dotyczących przenosin Troya do Leicester City. Kapitan Watfordu tuż po przedłużeniu kontraktu z klubem z Vicarage Road uciął wszelkie domysły i w niezwykle żartobliwy sposób przekazał tą wiadomość fanom na swoim oficjalnym Twitterowym koncie:
Wkład, jaki wniósł Deeney do klubu będącego w rękach rodziny Pozzo jest nieoceniony. W samym 2016 roku trafiał do siatki 7 razy – najwięcej w drużynie. Był także czwartym angielskim piłkarzem z największą liczbą goli w Premier League w sezonie 15/16. Poniżej klasyfikacja „TOP5” najlepszych snajperów wywodzących się z Wielkiej Brytanii:

źródło: WhoScored
Troy Deeney przez wszystkie lata gry dla Watfordu udowodnił, że jest piłkarzem przez duże P. Graczem, od którego rozpoczynało się ustalanie wyjściowej jedenastki ekipy z Vicarage Road i osobą mającą pozytywny wpływ na pozostałych kolegów.

Przechodząc do ekipy mistrza Anglii Deeney miałby niepowtarzalną możliwość, aby poznać smak gry w Lidze Mistrzów, o której marzy przecież wciąż wielu piłkarzy biegających po boiskach najsilniejszych lig europejskich. Wystarczyło zaakceptować ofertę Leicester City. 28-latek poszedł jednak za głosem serca i postanowił ostatecznie kontynuować karierę w Watfordzie, który dysponuje znacznie mniejszym potencjałem kadrowym niż większość klubów angielskiej elity i raczej nie będzie mu dane dostąpić zaszczytu gry w najbardziej ekskluzywnych klubowych rozgrywkach w Europie. Champions League pozostanie zatem dla Deeneya niedoścignionym marzeniem.
Napastnik Watfordu przy podejmowaniu decyzji nie kierował się jednak wyłącznie żądzą pieniądza i chęcią znacznego podwyższenia swojego uposażenia, co w środowisku piłkarskim ma teraz miejsce na każdym kroku. Najważniejszą wartością okazała się być dla niego lojalność wobec swojego pracodawcy, który najpierw go wychował, następnie ukształtował i w końcu pozwolił zadebiutować w Premier League. Deeney odwzajemnił się klubowi golami, które zdobywał na pęczki zarówno w Championship, jak i ostatnio w najwyższej klasie rozgrywkowej. Z pewnością w pamięci wszystkich fanów i włodarzy ekipy Szerszeni pozostanie to, że 28-letni Anglik nadal chce być częścią zespołu z Vickarage Road, już pod wodzą nowego trenera Waltera Mazzariego. Nie był to łatwy wybór, ale Deeney zaimponował wielu swoim podejściem, udowadniając, że od pieniędzy znacznie większą wartość ma dla niego sentyment oraz przywiązanie do barw klubowych.

Artykuł został rownież opublikowany na portalu Naszfutbol.com.