sobota, 10 września 2016

Efekt Mourinho znowu działa! Manchester United na drodze do 21. mistrzostwa Anglii

José Mourinho rozpoczął nową erę Manchesteru United. Portugalczyk już od pierwszego dnia pracy na Old Trafford wdraża swój misterny plan prowadzący do jednego celu – odzyskania po kilku latach posuchy prymatu w Premier League. Czy z utytułowanym menedżerem u sterów Czerwone Diabły rzeczywiście wyrastają na najpoważniejszego kandydata do mistrzostwa Anglii?

źródło: Wikimedia Commons, CC 2.0, André Zahn
Praca, której podjął się „Mou” została dokładnie przemyślana i rozłożona na czynniki pierwsze. Portugalczyk z chwilą, gdy pojawił się na Old Trafford z niebywałą starannością realizuje wszystkie swoje pomysły dotyczące transferów, taktyki, a nawet przygotowania mentalnego. Obejmując stery w klubie z czerwonej części Manchesteru „The Special One” notorycznie i bez żadnych ogródek podkreśla, że najważniejsze są dla niego wyniki i sukcesy. Aby udało się te ambitne plany zrealizować, Mourinho przekonał włodarzy MU, aby wyłożyli astronomiczne sumy na nowych piłkarzy, co ci uczynili zresztą bez mrugnięcia powieką. Na Old Trafford rzeczywiście przybyli tego lata zawodnicy światowego formatu, głodni zdobywania trofeów i śrubowania jak najlepszych rezultatów. Portugalski szkoleniowiec dostał dokładnie tych graczy, których sobie wymarzył. W ekipie Czerwonych Diabłów zameldowali się piłkarze idealnie wpisujący się w filozofię Mourinho i jego DNA, a więc obrońca – Eric Bailly, dwóch doskonale wyszkolonych technicznie pomocników – Henrikh Mkhitaryan oraz najdroższy aktualnie futbolista świata Paul Pogba (rekordowy transfer w wysokości 89 mln £ – przyp. red.), a także wyborowy snajper – Zlatan Ibrahimović. 53-letni szkoleniowiec na każdą formację ma zupełnie inny pomysł, a koszt sprowadzenia całego kwartetu zamknął się w astronomicznej kwocie 156 mln £!
Już na podstawie tegorocznych letnich ruchów transferowych MU można było wysnuć pierwsze wnioski. José Mourinho, w przeciwieństwie do swoich poprzedników, a więc Louisa Van Gaala i Davida Moyesa, nie czekał na oferty „last minute” (patrz: Anthony Martial czy Radamel Falcao), lecz z dużym wyprzedzeniem i bardzo szczegółowo zaplanował każde wzmocnienie, aby nowo pozyskani zawodnicy jak najszybciej mogli się zaadaptować do stylu gry jego zespołu i zaaklimatyzować w szatni legendarnego Old Trafford. Portugalski menadżer sam odniósł się do kwestii transferów i wytłumaczył, że już od grudnia, kiedy zwolniono go z posady szkoleniowca Chelsea, skupiał swoją uwagę na potencjalnych kandydatach do gry w Manchesterze United, a także monitorował grę drużyny van Gaala:

 „Po pierwsze, ja nie kupiłem tych zawodników. Nie mam wystarczająco dużo pieniędzy, by móc sfinalizować ich transfery do MU. Ale myślę, że miałem swój udział w tych ruchach, ponieważ byłem zdecydowany. Uważam, że niektórzy menedżerowie zbyt często miewają wątpliwości. Trudno mi znaleźć odpowiednie słowo, ale mają problemy z podjęciem decyzji. Czasami są bliscy zatwierdzenia danego transferu, a na końcu nagle potrafią przyjść z zupełnie innym pomysłem. Wtedy włodarze klubu wyczuwają, że jesteś niezdecydowany. Jeśli chodzi o mnie, byłem bardzo rzeczowy w tej kwestii. Na trenerskim bezrobociu przebywałem od grudnia, więc oglądałem wielokrotnie grę United. Miałem większe pojęcie na temat ich składu, dlatego po przybyciu do klubu byłem w stanie podejmować decyzje. Przekazałem, kogo chciałbym mieć w swoim składzie i poinformowałem o liczbie potrzebnych do pierwszego zespołu graczy. Jeżeli nie jesteś w stanie sprowadzić celu numer jeden, to weź piłkarza numer dwa, trzy czy cztery. Myślę, że zarząd wyczuł moje zdecydowanie, gdy wysyłałem regularnie pisemne raporty na temat składu i postępów. Ja przekazałem cele transferowe, a reszta należała do kompetencji klubu. Okazuje się, że jesteśmy w tej kwestii bardzo mocni”

 Tuż po przyjściu Mourinho Czerwone Diabły zerwały także z bardzo nieatrakcyjnym stylem prezentowanym przez zespół Van Gaala, który wywoływał szyderczy uśmiech na twarzach wielu fanów klubu z Old Trafford. W lidze ekipa Holendra zdobyła w poprzednim sezonie zaledwie 49 goli. Największym osiągnięciem za kadencji Van Gaala, oprócz, rzecz jasna, zdobycia Pucharu Anglii, była dobra gra formacji defensywnej, która aż w 17 ligowych meczach nie dopuściła do straty gola. Manchester Mourinho już w pierwszym wyjazdowym starciu sezonu z Bournemouth pokazał, że styl gry zespołu 20-krotnego mistrza Anglii będzie diametralnie inny. United postawili na Vitality Stadium na ofensywę, czego efektem trzykrotnie posyłana do bramki strzeżonej przez Artura Boruca piłka. Fanom Czerwonych Diabłów mogą się także podobać odważne wejścia bocznych obrońców w pole karne rywali. Zarówno Luke Shaw, jak i Antonio Valencia w żadnym z dotychczasowych spotkań ligowych nie byli sztywno przywiązani do konkretnej strefy boiska. Anglik i Ekwadorczyk od nowego trenera dostali dość dużą swobodę w atakowaniu bramki przeciwników. Potwierdzeniem tego są słowa wychowanka Southamptonu:
„Być może ludzie mówili, że Mourinho nie lubi, kiedy jego boczni obrońcy atakują, ale w naszym przypadku tak nie jest. Ja i Antonio otrzymaliśmy swobodę w grze ofensywnej. Oczywiście nie w tym samym czasie, ale jeśli jest taka szansa, to wyłącznie od nas zależy, czy chcemy zaatakować, czy też nie. Nie jest tak, że musimy trzymać się konkretnych wytycznych i miejsca na boisku. Ta wolność w grze daje mi pewność siebie w tym, co robię, aby pomóc drużynie” – powiedział Shaw na antenie MUTV
Największe emocje wzbudziły jednak transfery dwóch zawodników, którzy mają być kluczowymi piłkarzami w układance Mourinho. Mowa oczywiście o Zlatanie Ibrahimoviciu oraz Paulu Pogbie. Szwed od lat kolekcjonuje mistrzowskie trofea i tytuły króla strzelców. Premier League stanowić będzie dla niego kolejne wyzwanie, bowiem w swojej bogatej karierze nie miał jeszcze okazji grać na Wyspach. Warto zaznaczyć, że przejście Zlatana na Old Trafford nie kosztowało United ani grosza, bowiem z końcem czerwca wygasał kontrakt „Ibry” z Paris Saint-Germain. Już w inauguracyjnym starciu z Bournemouth Szwed dał popis skuteczności, zdobywając gola w ligowym debiucie. Wcześniej, w pierwszym oficjalnym meczu w czerwonej koszulce przeciwko Leicester City, którego stawką była Tarcza Wspólnoty, także pokonał bramkarza rywali, notując zwycięskie trafienie. Nie był to jego pierwszy tego typu wyczyn, bowiem w premierowych występach dla poprzednich klubów często imponował zmysłem strzeleckim.
Dołączenie Ibrahimovicia do ekipy Czerwonych Diabłów będzie dla Manchesteru United korzystne nie tylko z powodów marketingowych. 34-letni napastnik ma również niezwykle pozytywny wpływ na młodych graczy MU, dla których stanowi przykład profesjonalizmu, a także zaraża swoim wielkim ego i ogromną pewnością siebie. Zdaniem Mourinho Szwed jest zawodnikiem o najwyższym stopniu jakości:
„Przez następne dwa lata będzie fenomenem nie tylko w United, ale całej Premier League”
W samych superlatywach o snajperze rodem z Malmö wypowiada się były angielski napastnik Stan Collymore, w przeszłości związany m.in. z Liverpoolem czy Nottingham Forest:
„Zlatan jest strzelecką świnią. Mogę to stwierdzić poprzez jego poruszanie się na boisku oraz prędkość, które sprawiają, że jest piłkarzem klasy światowej. Myślę, że wszyscy prędzej czy później pokochamy go, patrząc na jego wdzięk w ligowych rozgrywkach”
Ibrahimović podpisał z MU zaledwie jednoroczny kontrakt, ale w umowie znajduje się zapis pozwalający prolongować ją na kolejny sezon. Mourinho uważa zresztą, że Szwed zadomowi się na Old Trafford na dłuższy okres czasu.
„Pytałem go o jego rodzinę, żonę, dzieci. Wiem, że te sprawy są dla niego bardzo istotne. Integracja, dom – wszystko ma się dobrze. Każdy jest szczęśliwy. Zlatan jest bardzo zmotywowany, więc bez wątpienia jestem sobie w stanie wyobrazić go tutaj przez kolejne dwa lata”
Bardzo pozytywnie o „Ibrze” wypowiada się także Paul Pogba, który ma być sercem przebudowanej drugiej linii Czerwonych Diabłów:
„Zlatan jest jak starszy brat. Ciągle żartuje, co sprawia, że wszyscy gracze są zrelaksowani. On bardzo pomaga drużynie”
Lawinę skrajnych emocji i komentarzy wywołało pozyskanie wspomnianego Pogby, który stał się najdroższym piłkarzem w historii futbolu – Czerwone Diabły zapłaciły za niego niebotyczną sumę 105 mln €! Saga transferowa z 23-latkiem w roli głównej ciągnęła się dobrych kilka miesięcy, ale w końcu obie strony – Manchester United i Juventus – uzgodniły warunki przejścia Francuza na Old Trafford. W tej chwili zakrawa to na żart, ale 4 lata temu na jego talencie nie poznał się sam Sir Alex Ferguson! Pomocnik reprezentacji Francji w tamtym okresie zagrał w sumie… 3 mecze w seniorskim zespole MU i bez żadnych skrupułów został przez Szkota oddany za grosze do Turynu. Teraz nastąpił więc triumfalny powrót Pogby do Manchesteru.


Pogba z pewnością jest piłkarzem nietuzinkowym, ale brakuje mu jeszcze boiskowej ogłady i ustabilizowania formy na światowym poziomie. Od początku był celem transferowym Mourinho ze względu na to, że jest typem gracza, który wyłamuje się ze wszelkich schematów i jednym nieszablonowym zagraniem potrafi rozmontować każdą linię defensywną na świecie. Właśnie takiego zawodnika potrzebował Portugalczyk – pewnego siebie, silnego fizycznie, z ułańską fantazją. Na Old Trafford Francuz będzie występował z numerem 6 (niegdyś należącym do takich legend jak Gary Pallister, Rio Ferdinand czy były selekcjoner Les Bleus Laurent Blanc) i zarabiał niebotyczne 290 tys. £ tygodniowo!
„On będzie sercem Manchesteru United przez następną dekadę, a może dłużej. Paul zaadaptował się bardzo łatwo, dlatego że zna klub i wszyscy go kojarzą. Musi natomiast jeszcze poprawić kondycję i zrozumieć sposób naszej gry” – zapowiada Mourinho
Były szkoleniowiec Chelsea jest bardzo zadowolony również z pozostałych wzmocnień. Henrikh Mkhitaryan to najlepszy zawodnik poprzedniego sezonu Bundesligi. Ormianin jest graczem niezwykle kreatywnym i do tego skutecznym. W sezonie 2015/16 zanotował 11 bramek i aż 15 razy otwierał kolegom z Borussii Dortmund drogę do siatki. Na początku sezonu jest u Mourinho jedynie rezerwowym, co wynika z decyzji taktycznych. 27-letni pomocnik zarówno mecz o Tarczę Wspólnoty, jak i spotkania ligowe – z Bournemouth, Southampton i Hull – rozpoczynał na ławce.
„Nie wystawiłem do gry „Mickiego”. Kiedy niektórzy menedżerowie kupują zawodników, to czują, że muszą bronić swoich wyborów i wystawiać do gry cały czas. Ja taki nie jestem. Przede mną jest zespół i myślę o tym, co jest najlepsze dla drużyny. Uznałem, że Lingard i Mata będą właściwszymi opcjami dla zespołu w tych meczach, stąd taka decyzja. Powtarzam natomiast cały czas to samo: sądzę, że Mkhitaryan jest super-piłkarzem i dużo nam da na przestrzeni całego sezonu”José Mourinho
Z kolei Eric Bailly to jeden z najbardziej utalentowanych środkowych obrońców młodego pokolenia. W zeszłym sezonie zbierał bardzo dobre recenzje w hiszpańskim Villarrealu. Iworyjczyk wystąpił na razie w pełnym wymiarze czasowym we wszystkich oficjalnych meczach MU, będąc pewnym punktem defensywy. Co ciekawe, w dwóch z nich był wybierany najlepszym zawodnikiem spotkania!
„Bailly to młody chłopak, który gra w zupełnie nowych rozgrywkach i nowym klubie. Mimo całej presji i oczekiwań towarzyszących debiutowi w United, zagrał z Leicester na Wembley i czuł się swobodnie – dowodził obroną i był komunikatywny” – ocenił Mourinho grę nowego stopera
Po przyjściu Mourinho na Old Trafford ponownie zmianie ulega rola Wayne’a Rooneya. Niezwykle zasłużony dla ekipy Czerwonych Diabłów zawodnik, który aktualnie jest drugim w historii strzelcem Premier League, nie będzie brany pod uwagę do gry w środku drugiej linii.
„Może nie jest on typową „dziewiątką”, ale na pewno nie będzie grał u mnie na środku boiska, kilkadziesiąt metrów od bramki. To normalne, że wraz z wiekiem piłkarz zmienia się, ale nigdy nie zmienia się jego cel, czyli strzelenie bramki i wygranie meczu” – zdradził „The Special One”
Zdaniem Gary’ego Neville’a, eksperta stacji Sky Sports, zrezygnowanie z „Wazzy” w środku pola skomplikuje jego sytuację w zespole United i zwyczajnie nie wyjdzie mu na korzyść:
“W ostatnich 2-3 latach był rzucany po trzech różnych pozycjach i teraz musi się zaadaptować do ostatniej fazy swojej kariery. Powinien grać głębiej, bo tam czuje się wygodnie”
Bardzo krytycznie o kapitanie Czerwonych Diabłów wypowiada się były gracz MU Paul Parker, który w mocnych słowach zarzucił Rooneyowi nadwagę i poruszanie się po boisku w bardzo wolnym tempie podczas starcia z Bournemouth.
„To decydujący sezon dla Wayne’a. Nie chodzi już o niego i bicie rekordów, ale zakończenie kariery w Manchesterze United. Musi udowodnić swoją wartość i to, że zasługuje, by być w drużynie nie tylko ze względów marketingowych. Ludzie bardzo doceniają to, co Anglik zrobił dla klubu przez te wszystkie lata. Futbol jednak oceniany jest w czasie teraźniejszym. Jeżeli ktoś tylko słyszał o wyczynach Rooneya, a dopiero teraz go ogląda, to pomyśli sobie: „Kim jest ten gość?!?”. On ma nadwagę i jest wolny. Nie wiadomo jeszcze, gdzie będzie grał Paul Pogba. Jeżeli za Zlatanem, pojawi się problem, ponieważ Rooney musi grać. Nie zasługuje na to, ale musi. To trudna sytuacja” – zakończył Parker
Konkurencja do gry tuż za plecami Ibrahimovicia jest ogromna, bowiem oprócz Rooneya kandydują Paul Pogba, Henrikh Mkhitaryan, Anthony Martial, Jesse Lingard oraz Juan Mata, którego wątek jest na tyle ciekawy, że… zasługuje na oddzielny akapit.

Nie od dziś wiadomo, że 28-latkowi nie po drodze z José Mourinho. Przekonał się o tym na własnej skórze podczas rządów „The Special One” w Chelsea. Portugalczyk bardzo rzadko korzystał z usług reprezentanta Hiszpanii i w pewnym momencie odstawił go całkowicie na boczny tor. Mata nie mógł się pogodzić z rolą rezerwowego i jedynym wyjściem z tej sytuacji była zmiana barw klubowych. Postanowił skorzystać z oferty Manchesteru United i za około 45 mln € zasilił w styczniu 2014 roku szeregi zespołu z Old Trafford. W ekipie Czerwonych Diabłów miał pewne miejsce w pierwszym składzie za kadencji Louisa van Gaala. Sytuacja kreatywnego pomocnika znacznie skomplikowała się, gdy trenerem został dobrze mu znamy Mourinho. Losy Hiszpana i Portugalczyka ponownie się splotły. Mata trafił niczym z deszczu pod rynnę. Jak zapowiada jednak 53-letni menedżer, nie żywi do wychowanka Realu Madryt żadnej urazy i nie zamierza rezygnować z jego usług.
„Mata to utalentowany piłkarz, ale nie obiecuję nikomu gry w pierwszym składzie. Obiecuję za to szacunek. Lubię go, więc jeśli chce zostać – a myślę, że chce, skoro jak dotąd nie dał żadnego znaku, że chce odejść – w moim zespole jest dla niego miejsce. Uważam, że może być przydatny drużynie”
Pierwsze mecze pokazują, że obaj panowie doszli jednak do porozumienia i ich współpraca układa się coraz lepiej. Mourinho w każdym spotkaniu dopiero co rozpoczętego sezonu stawiał na Matę. Hiszpan już w 1. kolejce nowego sezonu Premier League wpisał się na listę strzelców, udowadniając, że „The Special One” wciąż można na niego liczyć. Jednak pewien zgrzyt pozostawiła po sobie decyzja z meczu o Tarczę Dobroczynności z Leicester City, kiedy „Mou” postanowił wpuścić Hiszpana na plac gry w 63. minucie. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że w doliczonym czasie gry 28-latek został… zdjęty z murawy.


Sam Mourinho zdradził, że decyzja o zmianie Maty była podyktowana względami taktycznymi, bowiem Leicester City, czyli aktualni mistrzowie Anglii, przypuścili szturm na bramkę Davida De Gei stosując niezwykle groźne dośrodkowania. Hiszpan był jednym z najniższych graczy na boisku, więc szkoleniowiec United wprowadził Henrikha Mkhitaryana, który jest aż o 7 cm wyższy od byłego gracza Valencii.

Po znakomitym początku sezonu oczekiwania i presja ze strony fanów MU stają się coraz większe, ale dla doświadczonego Portugalczyka jest to chleb powszedni. Precyzja w każdym szczególe i dopieszczone niemal do perfekcji wszystkie posunięcia „Mou” zaczynają już przynosić pierwsze efekty, czego dowodem zdobycie przez Czerwone DiabłyTarczy Dobroczynności u progu kampanii 2016/17. Transferowe łowy przeprowadzone przez Mourinho oraz uporządkowanie wszystkich pozostałe aspektów pozasportowych w klubie z Old Trafford wskazują jedyną i słuszną drogę dla najbardziej utytułowanej drużyny Premier League. Bez cienia wątpliwości – Manchester United będzie się bić o swój 21. tytuł w angielskiej ekstraklasie.

Tekst można również przeczytać na portalu Naszfutbol.com.

środa, 7 września 2016

Wysokie aspiracje Middlesbrough. Czy beniaminek zamelduje się w europejskich pucharach?

Middlesbrough powróciło do Premier League po niemal siedmiu latach błąkania się w drugiej połowie tabeli Championship. Beniaminek mądrze budowany i prowadzony przez Aitora Karankę zaczął sezon z wysokiego „C”, gromadząc w 3. kolejkach aż 5 punktów i pozostawiając po sobie doskonałe wrażenie. Poczynania klubu z Teesside nie przeszły oczywiście bez echa na Wyspach. Czy Boro wykorzysta sprzyjający terminarz, panującą w klubie dobrą atmosferę i sprawi w tym sezonie miłą niespodziankę?

źródło: Julia, CC 2.0, wikimedia commons
Sprowadzenie na Riverside Stadium zaciągu zagranicznych graczy o uznanej marce (więcej na ten temat można przeczytać tutaj – Wielki powrót Middlesbrough do Premier League. Gwiezdny szał letnich zakupów) nie jest zjawiskiem nadzwyczajnym, bowiem w przeszłości w klubie z północy Anglii występowali m.in. tak renomowani gracze jak Fabrizio Ravanelli, Emerson, Juninho Paulista, Gaizka Mendieta czy Mark Viduka. Część z nich doskonale pamięta największy sukces klubu na arenie międzynarodowej. W 2006 roku Middlesbrough doszło do finału Pucharu UEFA, gdzie uległo jednak Sevilli aż 0:4.


Obecna polityka klubu jest niemalże identyczna. Kiedy trenerem The Smoggies był Bryan Robson, klub z hrabstwa North Yorkshire święcił największe sukcesy – finał Pucharu Anglii i Ligi w 1997 roku. Tym razem właściciel Boro Steve Gibson postawił na szkoleniowca zagranicznego, rodem z kraju Basków. Powierzenie funkcji menedżera Aitorowi Karance oraz niebywały rozmach na rynku transferowym w letnim okienku jasno wskazują, że beniaminek z północy Anglii nie będzie przysłowiowym „chłopcem do bicia”.

Wielu nowych piłkarzy błyskawicznie wkomponowało się do zespołu. W każdym dotychczasowym meczu Middlesbrough w Premier League mogliśmy oglądać przynajmniej czterech zawodników, którzy latem zasilili szeregi ekipy z Riverside. Spośród nowych nabytków najczęściej pojawiają się na murawie Víctor Valdés (aktualnie leczy uraz ścięgna kolanowego) i Antonio Barragán, który dość niespodziewanie ani razu nie zagrał jeszcze na swojej nominalnej pozycji (dwa razy wystąpił na środku obrony, a raz po jej lewej stronie), ale nie widać, aby wpłynęło to znacząco na obniżkę jego formy. Były defensor Valencii jest zresztą trzecim graczem w zespole Karanki pod względem odbiorów (średnio 2,3 na mecz). Oprócz nich należy również zwrócić uwagę na Brada Guzana, który zastępuje kontuzjowanego byłego golkipera Barcelony, pomocnika Gastóna Ramíreza oraz znanego kibicom na Wyspach Álvaro Negredo, który zachwyca formą niczym na początku przygody w Manchesterze City, a także znakomicie współpracuje z Cristhianem Stuanim.
“Mam nadzieję, że Álvaro może zrobić dla nas to, co Jermain Defoe dla Sunderlandu w poprzednich rozgrywkach, kiedy wiele razy trafiał do siatki” – powiedział Karanka
Hiszpański snajper w pierwszych trzech meczach dla Middlesbrough zapisał na swoim koncie jednego gola (ze Stoke) oraz zaliczył dwa kapitalne podania w wygranym 2:1 starciu z Sunderlandem. Jak ryba w wodzie czuje się u boku Hiszpana Cristhian Stuani. W meczu z Czarnymi Kotami stanowił klasę samą dla siebie, a jego dwa trafienia były ozdobą Tees–Wear derby.


Gwiazda Urugwajczyka powoli zaczyna świecić coraz jaśniej. Co ciekawe, Middlesbrough nigdy nie przegrało meczu, gdy 29-letni napastnik strzelał gola. W taktyce zespołu, polegającej na szybkich kontratakach, Stuani czuje się wybornie. Jest nie tylko nieuchwytny dla obrońców rywali, ale potrafi także szybko uwolnić się od pilnującego go defensora, aby zakończyć akcję celnym uderzeniem. Domeną snajpera Boro jest strzał z dystansu, a o jego sile i precyzji przekonał się na własnej skórze bramkarz Sunderlandu, Vito Mannone. Relacje Stuaniego z hiszpańskim szkoleniowcem ekipy z Riverside Stadium zaczynają układać się coraz lepiej, chociaż w 1. kolejce sezonu 2016/17 były piłkarz Espanyolu nie powąchał murawy. A to przecież właśnie Urugwajczyk strzelił w ostatniej kolejce ubiegłego sezonu z Brighton&Hove Albion FC (1:1) gola, który zapewnił Boro awans do elity.

Głównym architektem obiecującego startu Middlesbrough w Premier League jest Aitor Karanka. Podczas niespełna trzyletniej kadencji (od listopada 2013 roku – przyp. red.) Bask stworzył na Riverside Stadium ekipę zdolną napsuć krwi czołowym angielskim zespołom. 42-latek pracował w przeszłości w Realu Madryt, gdzie pomagał samemu José Mourinho. Zespoły prowadzone przez charyzmatycznego Portugalczyka tracą z reguły bardzo mało bramek i wydaje się, że Karanka idzie śladem swojego starszego kolegi. Dość powiedzieć, że już w dwóch poprzednich sezonach Boro traciło najmniejszą liczbę bramek na poziomie Championship, a na własnym obiekcie dopuściło w ubiegłej kampanii do utraty zaledwie 8 goli! Dodatkowo Karanka stawia na widowiskowy, ofensywny styl gry, w którym kluczową rolę mają odgrywać błyskawiczne kontrataki. Drużyna beniaminka najczęściej ustawiana jest w formacji 1-4-2-3-1, z wysuniętym na szpicy Negredo.

Niezwykle pochlebnie o swoim szkoleniowcu wypowiada się szef klubu Steve Gibson, który podkreśla, że jednym z powodów dobrej gry Boro jest znakomita atmosfera w szatni, jaką Karanka potrafił stworzyć w klubie z Teesside.
“To idealny człowiek do poprowadzenia Middlesbrough w Premier League. Jestem z niego bardzo zadowolony. W klubie czuć wspólnotę, wśród kibiców panuje radość. Aitor jednoczy wszystkich, którzy tu pracują. Nie pamiętam takiej sytuacji, odkąd odszedł Bryan Robson. Bardzo dużo dobrych rzeczy nam się przydarzyło i mam nadzieję, że ta promocja będzie pewnego rodzaju katalizatorem”
Graham Hunter, brytyjski dziennikarz specjalizujący się w tematyce hiszpańskiej, uważa również, że Bask pasuje do klubu pokroju Boro:
„Jest inteligentnym człowiekiem godnym zaufania, z silnym charakterem, otwartym umysłem i honorem. Zawsze, kiedy rozmawiałem z nim jako graczem (był obrońcą – przyp. red.), emanowała od niego duża elokwencja i uczciwość wypowiedzi w sprawach związanych z piłką nożną”
Wydaje się zatem, że 42-letni szkoleniowiec jest właściwym człowiekiem na właściwym miejscu. Wciąż ma jednak z klubem z północnej Anglii dużo do zrobienia. Sam awans do Premier League był dla Middlesbrough tylko małym kroczkiem do realizacji znacznie większego i dużo bardziej ambitnego celu. Znakomita, niemal sielska atmosfera, którą wprowadził Karanka, sprzyjający terminarz rozgrywek Premier League, a także nazwiska o renomowanej marce sprawiają, że Middlesbrough może nawiązać do swoich najlepszych chwil sprzed 10 lat i pokusić się w trwającej kampanii ligowej o coś więcej niż tylko utrzymanie. Europejskie puchary? Dlaczego nie!

Artykuł został również opublikowany na portalu Naszfutbol.com.