czwartek, 29 stycznia 2015

Dlaczego Atletico Madryt odpadło z Pucharu Króla? Przedstawiamy 5 powodów

źródło: www.facebook.comfcbarcelonaphotos_stream
FC Barcelona wyeliminowała Atletico Madryt w 1/4 finału Pucharu Króla. W rewanżowym spotkaniu nie pozostawiła żadnych złudzeń i odniosła na Vicente Calderon zwycięstwo 3:2. Przedstawiamy pięć argumentów, dlaczego to podopieczni Diego Simeone odpadli z dalszej rywalizacji i nie zagrają w półfinale Copa Del Rey.

1. Zawodnicy Los Colchoneros nie wytrzymali psychicznie tego spotkania. Emocje wzięły nad nimi górę i stracili całkowicie kontrolę nad swoim zachowaniem. Sędzia Gil Manzano pokazał 11 żółtych kartek – aż 9 dla Atleti w ciągu 90 minut oraz dwie czerwone – dla kapitana Gabiego po dyskusji z arbitrem w przerwie meczu oraz dla Mario Suareza po złośliwych faulach na Leo Messim. Wynikały one z bezsilności i braku pomysłu na grę gospodarzy.

Mecz obfitował w mnóstwo spięć i incydentów niemających wiele wspólnego ze sportem i zasadami fair-play. Najbardziej idiotyczne zachowanie zademonstrował pomocnik Atletico – Arda Turan, który na początku drugiej połowy stracił całkowicie głowę i rzucił butem niemal w sędziego. Za to zagranie Turek został ukarany tylko żółta kartką.

2. Atletico podłamało się po samobójczym golu na 2:2 brazylijskiego stopera Mirandy. Ta bramka spowodowała, że z podopiecznych Diego Simeone zeszło całkowicie powietrze i zaczęli wyładowywać swoją złość w drugiej połowie na graczach Barcelony poprzez masę złośliwych fauli. Po niesportowych zagraniach na Leo Messim kilku piłkarzy Los Colchoneros otrzymało żółte kartki.

Cały artykuł możecie przeczytać na portalu FalaSportu.pl:

Dlaczego Atletico Madryt odpadło z Pucharu Króla? Przedstawiamy 5 powodów

piątek, 23 stycznia 2015

Szwajcarski fenomen FC Basel drogą do sukcesu dla "średniaków"?

Źródło: Facebook, fanpage FC Basel, https://www.facebook.com/fcbasel1893/photos_stream
FC Basel udowadnia, że dobre wyniki w Europie można osiągać bez wydawania petrodolarów arabskich szejków czy też rubli rosyjskich biznesmenów. Szwajcarski zespół od kilku sezonów jest jednym z największym objawień na naszym kontynencie.

FC Basel to klub znakomicie zarządzany i skrojony na miarę własnych możliwości ze stabilnym budżetem na poziomie 37-41 mln euro, własną znakomicie prosperującą akademią piłkarską, a także wyselekcjonowanym i jednym z najlepszych jakościowo skautingiem, oraz nowoczesnym stadionem. Od wielu lat Szwajcarzy budują swoją markę na wzór niemiecki. Często bywają porównywani z Bayernem Monachium, a szwajcarski model funkcjonowania klubu może stanowić wzorowy przykład dla innych europejskich „średniaków”, które mogą spoglądać w stronę Bazylei z dużą dozą zazdrości.

Małymi kroczkami, aczkolwiek sukcesywnie z roku na rok FC Basel wzmacnia swoją pozycję na arenie międzynarodowej, a doskonałe wyniki osiągane w europejskich pucharach mogą świadczyć o tym, że wcale nie potrzeba jakichś gigantycznych nakładów finansowych, aby móc śnić, nie tylko o regularnej grze w europejskich pucharach i sprawianiu w każdym sezonie – co najmniej jednej sensacji dużego kalibru, o regularnym kwalifikowaniu się do wiosennej fazy Ligi Europy czy też Ligi Mistrzów.

Pełną wersję artykułu przeczytasz na portalu FalaSportu.pl:
  
Szwajcarski fenomen FC Basel. Poznajcie sposób na sukces helweckiego klubu!

piątek, 16 stycznia 2015

Wielkie odrodzenie Bartosza Białkowskiego. Polak błyszczy na zapleczu Premier League!

Bartosz Białkowski, Fot. Keller OE, Wikimedia Commons
Od wielu lat mówi się o polskiej szkole bramkarzy, którzy najpierw wypromowali się w Polsce, a następnie, często z powodzeniem, kontynuowali swoje kariery za granicą. Doskonałymi przykładami zawodników mających mocną pozycję, zwłaszcza w klubach angielskich, są: Łukasz Fabiański, Wojciech Szczęsny, czy też Artur Boruc. Jednak bramkarzem o nie mniejszej skali umiejętności i etykietką „duży talent”, który wyjeżdżał na Wyspy Brytyjskie w 2006 roku był Bartosz Białkowski, robiący aktualnie furorę na zapleczu Premier League w barwach Ipswich Town. Poznajcie jego historię!

Bartosz Białkowski w polskiej Ekstraklasie zagrał w zaledwie 7 meczach w barwach Górnika Zabrze. Jego debiut miał miejsce 30 października 2004 roku. Co ciekawe, taka liczba spotkań wystarczyła do tego, aby już w zimowym okienku transferowym 18-letnim młokosem zainteresowały się kluby zagraniczne z Wysp Brytyjskich! Najpierw wyjechał na testy do szkockiego Heart of Midlothian, a już w styczniu niespodziewanie podpisał kontrakt z angielskim Southampton FC, grającym wówczas w Championship. Dla polskiego golkipera pobyt w ekipie z St. Mary’s Stadium nie był okresem udanym. W lutym 2006 roku Białkowski doznał koszmarnej kontuzji – zerwał więzadła krzyżowe i stracił 7 miesięcy w gabinetach lekarskich na długiej rehabilitacji i dochodzeniu do zdrowia. Do podstawowego składu Świętych wrócił po roku. Wspólnie z zespołem brał udział w nieudanej walce o awans do Premier League. Southampton ostatecznie przegrał dopiero w barażach.

Następnie, wspólnie z reprezentacją Polski do lat 20 wziął udział w MŚ rozgrywanych na boiskach Kanady. Polski golkiper był wtedy kapitanem drużyny i jednym z najlepszych zawodników w ekipie Michała Globisza. Natomiast jego kariera klubowa w barwach Świętych zamknęła się na zaledwie 22 występach w pierwszej jedenastce w ciągu długich 6 lat! W międzyczasie Białkowski był także wypożyczany do dwóch innych zespołów zaplecza Premier League – Ipswich Town (od stycznia do września) i Barnsley, gdzie zdołał wybiec zaledwie 2 razy na boisko. Były to epizody bardzo nieudane, w których nie miał okazji wykazać się na dłużej i potwierdzić swojego dużego potencjału.

Cały artykuł do przeczytania wyłącznie na portalu FalaSportu.pl.


środa, 7 stycznia 2015

Radosław Majewski na zakręcie. Polak statystą w Huddersfield Town FC

Radosław Majewski, fot. Jon Candy, CC 2.0
Był młody i utalentowany, kiedy przechodził z warszawskiej Polonii do angielskiego Nottingham Forest. Swoimi pięknymi akcjami i golami błyskawicznie zaskarbił sobie sympatię fanów, a także szybko wdał się w łaski swojego nowego pracodawcy. Przed wami historia Radosława Majewskiego, byłego reprezentanta Polski, która pokazuje, że można łatwo wejść na szczyt, ale utrzymać się na nim jest nie lada sztuką.

Był 23 lipca 2009 roku. Nottingham Forest zdecydował się wypożyczyć na rok Majewskiego z Polonii za około 130 tysięcy funtów. W pierwszym sezonie po przeprowadzce do Anglii, Polak zagrał w aż 37 spotkaniach. Taki okres wystarczył, aby stał się jednym z ulubieńców kibiców ze stadionu The City Ground. Dziennikarze „Daily Mail” uznali transfer Polaka jako jedno z najlepszych posunięć na Wyspach Brytyjskich! Popularny „Maja” zajął 23. miejsce w zestawieniu angielskiej gazety. Okazał się lepszy m.in. od takich zawodników jak Peter Crouch, Gareth Barry czy też Glen Johnson.

Dobra passa Majewskiego i obiecujący początek trwały w najlepsze, bo piękne gole, techniczne popisy, kapitalne asysty (w pierwszym sezonie aż 9!) i miejsca w jedenastce kolejek uprawniały Polaka do bycia jednym z najlepszych zawodników Forest w tamtym okresie. Wychowanek Znicza Pruszków swoją grą rozbudził mocno apetyty i po rocznym wypożyczeniu Nottingham skorzystał z opcji pierwokupu. Tym sposobem pomocnik stał się własnością „The Tricky Trees”.

Sam piłkarz bardzo szybko zaaklimatyzował się w Nottingham i nie przeszło mu nawet przez myśl, aby zmieniać barwy, nawet jeśli był rezerwowym. W NTF spędził w sumie aż pięć sezonów. W sumie we wszystkich rozgrywkach w 164 meczach (135 w podstawowym składzie) strzelił 19 bramek, ale wiele razy były to trafienia spektakularne, po których brytyjscy komentatorzy byli oczarowani i nie mogli oderwać oczu.

Cały tekst do przeczytania na portalu FALASPORTU.PL.